Andrzej Sapkowski domaga się 60 milionów, ale czy powinien je dostać?

lubiegrac publicystyka Andrzej Sapkowski domaga się 60 milionów, ale czy powinien je dostać?
Andrzej Sapkowski domaga się 60 milionów, ale czy powinien je dostać?



Uszaak | 5 listopada 2018, 19:45

Andrzej Sapkowski domaga się 60 milionów od CD Projektu, ale czy powinien cokolwiek dostać? Nie, nie powinien.

Autor cyklu o wiedźminie postanowił po raz kolejny objawić się graczom w negatywnym świetle. Tym razem wyznaczono oficjalne pismo, w którym prawnicy zajęli się sprawą pieniążków, które powinien Pan Andrzej otrzymać. Mowa tu o kwocie sięgającej kilkadziesiąt milionów złotych. Zanim jednak przejdę do omówienia bieżącego problemu, chcę Wam opowiedzieć o jednym z najpopularniejszych pisarzy w Polsce i jego kontaktach ze społecznością graczy czy samej branży. 
 
Zacznijmy tę opowieść od klasyki -"Za górami, za lasami"…. Mamy rok 2002. Gry komputerowe nie są na tyle popularne, aby przynosiły zyski w miliardach czy nawet setkach milionów. Gracze nie mają problemów z pobieraniem produkcji przez Internet, bo te mają na nośnikach, które wystarczały, żeby nasz ulubiony tytuł zaczął się instalować po włożeniu do np. napędu. Trzeba także napomknąć, że nie ma wielu entuzjastów w tworzeniu takiej formy rozrywki,  jakimi są gry. Można powiedzieć, że ich rynek był zbyt mały i nieufny, aby zostawiać w nim pieniądze czy czas. Jednakże trafiło się kilku Polaków, którzy mieli pewne cele lub marzenia z tym związane. Zapukali do drzwi Pana Andrzeja z pewną ofertą. Chcieli nabyć prawa do "Wiedźmina", aby stworzyć na jego podstawie grę komputerową. "Szaleńcy"! Autor, już znanej sagi, zgodził się. Otrzymał pieniądze z góry, odmawiając wynagrodzenia w przyszłych procentach. Pierwsza sprawa, już wtedy Pan Sapkowski nie wierzył w sukces tego tytułu. Drugą jest to, że był łakomy na szybkie pieniądze. W Internecie mówi się o kwocie 35 tysięcy. Zastanówmy się teraz na chwilę. Jacyś "zwariowani" ludzie chcą dać takie pieniądze, aby stworzyć grę, która być może nigdy się nie zwróci i nie znajdzie grupy odbiorców. Wiecie, to jak rzucenie wszystkiego na jedną kartę, mając w głowie świadomość, że można prawie wszystko stracić. Zaryzykowano wtedy i to ryzyko, jak widać przy obecnych wynikach, opłaciło się. Był to jednak krok, w moim mniemaniu, zwariowany, który mógł obrócić się w ten ostatni. Potrzeba było sporej wiary we własne możliwości i umiejętności, aby coś podobnego zrobić. Ci od gier ją mieli, ale Pan Sapkowski już nie. To nie wszystko, bo przecież cały czas była także mowa o oprocentowaniu. Wystarczyło poprosić o mniejszą kwotę do ręki, aby przyszłe profity zwróciły się z nawiązką. Chcę Wam przekazać, że tworzenie tego typu produkcji nie było wtedy opłacalne tak jak jest teraz. Mogło to doprowadzić do rychłego upadku, więc wiązało się ze sporym ryzykiem. Należało też wziąć pod lupę przypadek, gdyby gry po jakimś czasie straciły na uznaniu i zostały odstawione w kąt. Polacy musieli się z tym liczyć. Wierzyli w siebie na tyle, że zaproponowali także oprocentowanie. Co straciłby Pan Andrzej przyjmując taką opcję? No nic. Wróć..., szybkie pieniądze. Za chciwość się płaci, za brak wiary traci. Czy uważacie, że teraz po tym wszystkim pieniądze nie powinny się komuś należeć? 
 
Żyjemy jednak w czasach, gdzie braterstwo, honor czy odwaga spadają na plan drugi, może czwarty, albo dziesiąty. Najważniejsze stają się pieniążki. I to jest najlepszy moment, aby opowiedzieć o liczbie sprzedanych sztuk gier z serii o Geralcie. W 2018 roku padły informacje, że przygody wiedźmina rozeszły się w 33 milionach. Pamiętajcie, że bierzemy pod lupę wszystkie części. Należałoby również dodać do tego wyniku pirackie wersje. Jednak w ich przypadku możemy tylko zgadywać, jak dużą liczbę egzemplarzy stanowią. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że gra Redów spotkała się z przyjęciem na całym świecie,  w rekordowych liczbach. Co to ma do Pana Andrzeja? Zdecydowanie sporo. Na wielu forach internetowych możemy przeczytać o wzroście zainteresowania książkami za pośrednictwem gry. Cóż za zaskoczenie, prawda? Dodatkowo wykorzystano wzrastająca popularność i udany marketing drugiej części gry w promowaniu cyklu pisanego Geralta. W jaki sposób? Grafiki z ekranów zostały zilustrowane na okładkach tomów. Dzięki temu prostemu zabiegowi gracze chętniej sięgali po pisane historie i kojarzyli ją z udaną produkcją. Co mógł zrobić gracz po ukończeniu tytułu, aby bardziej zagłębić się w świat o wiedźminach? Jestem także pewny, że sami miłośnicy czytelnictwa, którzy nie kojarzyli samej gry, także chętniej spojrzeli na nowe wydanie, ponieważ dopracowana grafika dodawała sporo uroku. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, co nie zna żadnej osoby, która kupiła książkę z powodu pięknej okładki! A co na to sam autor powieści o wiedźminie? Delikatnie temat ujmując, jest bardzo na nie. Z naciskiem na słowo "bardzo". 

komentarz
 
W wywiadzie z Marcinem Zwierzchowskim dla portalu polityka.pl możemy przeczytać - Ale pracując na własny sukces, gra moim książkom, niestety, zaszkodziła. Kilku wydawców umieściło grafikę z gry na okładkach moich książek. Wielu czytelników zakwalifikowało więc książki jako tzw. game related, czyli pisane pod grę. Takich książek na rynku SF&F jest multum. Widząc na okładce mojej książki obrazek z gry, wielu fanów założyło, że to gra była pierwsza. A poważni fani SF i fantasy takimi wtórnymi książkami gardzą i nie kupują ich, bo – primo – są wtórne i nieoryginalne. Secundo – są kompletnie bez znaczenia dla tych, którzy w żadne gry nie grają – a takich jest wśród fanów zdecydowana większość.- warto się teraz poddać chwilowej refleksji odnośnie tego fragmentu. No i masz ci los! Pewnie doszliście do tych samych wniosków co ja! Po co pisałem o tym wszystkim, gdy okazuje się, że nie mam racji? Tak naprawdę okładki  szkodzą, "prawdziwi fani" omijają je szerokim łukiem. No nie mają żadnego pozytywnego znaczenia i kropka. 
 
Pan Andrzej dzieli się swoją opinią, zasłaniając się zdaniem sporej grupy osób. Aby udowodnić, który z nas ma rację, potrzeba byłoby przeprowadzić ankietę wśród samych zainteresowanych, ale na szczęście oprócz bycia graczem jestem także fanem książek fantasy i to pozwala mi zweryfikować kilka słów w podanym fragmencie. Nie będzie raczej zaskoczenia, gdy powiem, że mi spodobała się okładka i zamierzałem kupić cały cykl z tego wydania. Uważam ją za powiew świeżości i dobry pomysł do zrobienia reklamy. Znam także sporo osób, które są zachwycone, gdy ich ulubiona książka sprzed lat otrzymuje nowe wydanie. Są skłonni kupić ją właśnie z tego powodu. Chciałbym również napisać, że w chwili wydania drugiej części przygód Geralta od Redów to zdecydowaną częścią fanów byli właśnie gracze. Tak samo było również z trzecią częścią. W Internecie możemy znaleźć informacje na temat rankingów, w których chwilę po wydaniu "Wiedźmina 3" pierwsza część z sagi trafiła na ich szczyt. I naprawdę wątpię, że było to spowodowane mobilizacją wśród "prawdziwych fanów".  
 
tweet
 
Pan Andrzej zaczyna brzydko szufladkować swoich fanów, przez to cierpią Ci, którzy swoją przygodę zaczęli od gier i to dlatego, że mogli się pomylić w kolejności tego, co było pierwsze - a to dopiero początek góry lodowej, ale o tym później. Od samego początku autor sagi nie chciał przyznać, że produkcja CDP RED  mogą napędzać jego książki, mimo że mamy twarde dowody, o których wyżej napisałem. Nagły wzrost zainteresowania książkowymi przygodami przekuł się oczywiście w dodatkowy zarobek. Także Pan Andrzej oprócz szybkiej kwoty z 2002 roku musiał zarabiać na popularności samej gry, która napędzała sprzedaż sagi. Jeśli tytuł nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, liczba egzemplarzy cyklu byłaby znacząco niższa. W chwili obecnej możemy wysunąć pewien wniosek, dla którego Pan Sapkowski tak negatywnie mówił o zakładkach.  Jaki? Dzięki temu udało się pominąć nieprzyjemne kwestie zarobków, które w międzyczasie były generowane. 
 
Należy wspomnieć jeszcze o jednej sytuacji. Pewien starszy facet podczas pewnego popularnego wydarzenia powiedział - Znam niewiele osób, które w to grały. Obracam się wśród inteligentnych. - Kojarzymy? Jestem pewien, że tak, bo to kolejne słowa, które nie obeszły się bez zasłużonego echa. Jestem pewny, że doskonale wiecie, kto jest ich autorem. Opinię Pana Sapkowskiego na temat tych zaledwie dwóch zdań możecie poznać w pozostałej części wyżej wspomnianego wywiadu.  Ponownie społeczność graczy zostaje zaatakowana, a ta odpowiada setkami memów, opinii czy postów. Rozpętuje się burza i autor przygód o wiedźminie zbiera jej żniwa. Usprawiedliwia się tym, że był to żart, który nie powinien nikogo urazić. Poza tym społeczność, otaczająca wtedy Pana Andrzeja, doceniła błyskotliwy dowcip, dając to do zrozumienia wybuchem śmiechu. Będąc na ich miejscu też pewnie zacząłbym się w końcu śmiać, ale nie z tego powodu, który jest w głowie starszego „żartownisia”. 
 
Z graczami jest taki problem, że Ci bywają impulsywni. Stąd Internet szybko zaczął grzmieć i wiele padło w nim wulgaryzmów pod adresem autora. Ten nawet nie wie czemu musi tłumaczyć coś tak prostego. Przyrównuje to do nieuleczalnej choroby. Po co robić z tego przedstawienie, prawda? Przyznam się, że podczas pisania tego zdania uśmiecham się do monitora. Oprócz zaczęcia pojedynku przez Pana Andrzeja widzę coś więcej. Zamiast odbić tę piłeczkę, powiem Wam, czemu ktokolwiek musiał to robić. Tak się działa pod publikę i media. Im bardziej jesteś kontrowersyjny, tym więcej o Tobie mówią. Przynosi to popularność, w dobie Internetu również sławę. Po co one Panu Sapkowskiemu? Pamiętajcie, że był on gościem znanego w Polsce eventu. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy otrzymał za obecność jakieś wynagrodzenie. Jednakże z całą pewnością przykuł uwagę niejednego człowieka. Można ją wykorzystać do dalszego kreowania swojego wizerunku w sieci oraz utrzymania swojego poziomu popularności. W przypadku autora, który musi sprzedawać swoje dzieła i samego siebie,  jest to nad wyraz ważne. Dzięki temu wciąż jest w obiegu i może to kogoś zachęcić do podjęcia współpracy czy zapraszania na kolejne podobne wydarzenia. A wiecie co właśnie tworzy Netflix? Miejmy nadzieję, że tym razem uda się podpisać umowę satysfakcjonującą dla obydwu stron. Chociaż powątpiewam czy jest to w ogóle możliwe.

wykres
 
Smutne w całej historii jest to, że cykl o "Wiedźminie" jest fantastyczny. Do dziś zajmuje u mnie wysokie miejsce w osobistym rankingu. Czasem nie jestem w stanie uwierzyć, że osoba, która jest jego twórcą tak się zachowuje czy obnosi. Mimo tego grubiaństwa nie można odmówić pieniędzy, które mogłyby się należeć. Na szczęście można ustalić niesłuszność za pomocą argumentów. Generowanie przychodów książek dzięki popularności gier, ciągła popularność napędzana przez społeczność graczy, która owocuje w nowe znajomości oraz interesy. Dodatkowo chęć oddania części oprocentowania z zarobku przez Redów odrzucone przez własną głupotę i łaknięcia szybkiego zarobku. Jeśli po tym wszystkim Pan Andrzej Sapkowski otrzyma pieniądze, będzie to dla mnie spory nietakt, który będzie trzeba naprawić za sprawą spisania nowego artykułu* w ustawie, która stworzyła i utrzymuje tę sprawę przy życiu.
 
Autor tekstu ostrzega przed sporą dozą subiektywnych zdań. Pragnie również przypomnieć, że każdy może tę sprawę postrzegać w inny sposób a wyżej przytoczony jest jednym z nich.  
 
* Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Art. 44. W razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd.
 
Źródła:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1676902,1,sapkowski-nie-mam-klopotu-z-gra-wiedzmin-ale-prawdziwy-wiedzmin-jest-tylko-jeden-i-pochodzi-z-ksiazek.read
http://www.frazpc.pl/aktualnosci/934593,wiemy-juz-za-ile-cd-projekt-kupil-prawa-do-wiedzmina.html
https://www.gpw.pl/komunikat?geru_id=316447&title=Otrzymanie+wezwania+do+zap%B3aty+z%B3o%BFonego+w+imieniu+Pana+Andrzeja+Sapkowskiego#hyxq68qa41
http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/877101,wiedzmin-andrzeja-sapkowskiego-na-liscie-bestsellerow-new-york-timesa.html
https://www.novelrank.com/asin/0316029181 
https://www.vg247.com/2017/04/19/the-witcher-author-thinks-the-games-have-lost-him-book-sales-metro-2033-author-says-this-is-totally-wrong/ 
 

Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!

źródło: Opracowanie własne

Komentarze [1]:
avatar Krotahk
dodano: 2018-11-12 19:33:27

Bardzo dobrze napisany artykuł. Najlepszy jaki czytałem o tej sprawie. Też uważam że Sapkowski nie powinien dostać tych pieniędzy. To jego strata, stoi przed czynem dokonanym. Pieniądze dostał, prawa odsprzedał i ciągle mu mało. Dodatkowo od lat pokazuje jakim jest człowiekiem i jak traktuje fanów. Fanów tego samego uniwersum, fanów wiedźmina tylko tych którzy grają. Szanuję go za dzieło jakie stworzył, całą sagę o wiedźminie ale swoją postawą mnie odrzuca.

Inne newsy

Polecane teksty

Powiązane teksty

Copyright © lubiegrac.pl.

Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Lubiegrac.pl

reklama

redakcja

regulamin

rss

SocialMedia

Partners