Najgorsze gry na podstawie filmów

lubiegrac publicystyka Najgorsze gry na podstawie filmów
Najgorsze gry na podstawie filmów



MartaM | 23 grudnia 2020, 14:00

Tutaj pisałam o udanych produkcjach, które opierały się, bądź czerpały inspiracje z filmów. Tym razem chciałabym przedstawić te, które nie uniosły ciężaru wielkości  swoich filmowych odpowiedników, a wręcz pohańbiły przemysł growy. Okazuje się zresztą, że jest ich naprawdę sporo, więc nie dam rady umieścić tu wszystkich koszmarków, oprę się więc na tych, które znam najlepiej, lub tych, które zyskały status kultowych.

W poprzednim artykule pisałam o tym jak świetnie Activision poradziło sobie z konsolową adaptacją przygód Spider-Mana z drugiego filmu z Tobym Mcguire, niestety trzecia część gry podzieliła los filmu, stając się bardzo nielubianym projektem. Nie jest to może gra tragiczna, ale bardzo słabo wypada na tle poprzedniej produkcji studia. Winić można brak innowacji względem poprzedniej części, ot odświeżony Spiderman 2. Chociaż wersja na PS3 ma być dużo przyjemniejsza od tej na konsolę wcześniejszej generacji, gracze obu wymieniają nudny system walki, słabe dopracowanie strony wizualnej oraz ciągnące się w nieskończoność, mało interesujące wątki. Niemniej jednak odbiorcy wymieniają również dobre strony, takie jak rozbudowane misje poboczne, użycie quick time eventów oraz dające dużą frajdę bujanie się na sieci. Co więcej, trzeba dodać, że gra jest związana z wręcz znienawidzonym filmem, którego pomysł i fabuła bardzo zawiodły fanów tej postaci. Trzeba więc oddać tej grze to, że totalną, niegrywalną porażką nie jest, niemniej jednak wypada bardzo słabo w porównaniu do poprzedniej części.

Filmy o transformersach mogą się podobać bardziej lub mniej, chociaż wiele osób zgodzi się, że ostatnia część z Shia Labeouf była straszna i nie warta grosza ani sekundy życia. Podobnie jest niestety z grą akcji wydaną przez Activision w 2014 roku Transformers: Rise of the Dark Spark, która może nie byłaby aż tak zła, gdyby nie ilość błędów, jaka się w niej znalazła. Kolorowy i dynamiczny projekt niestety nie wystarcza, by zachwycić graczy, którzy zwracają uwagę na prostą fabułę, słaby projekt poziomów oraz fakt, że jako shooter wypada blado na tle klasyków, takich jak na przykład Call of Duty. Niemniej sam tryb multi jest dość satysfakcjonujący, także zabawa z Rise of the Dark Spark: the multiplayer Escalation mode może być fajne nawet jeśli nie jesteśmy ultrasami tej marki. I tutaj też pojawia się łyżka dziegciu w beczce miodu, tryb nie jest wspierany na wszystkie konsole, Wii U zostało wykluczone z zabawy.


Warto wspomnieć też o pierwszej odsłonie serii
Transformers: The Game, nie jest to jednak spektakularna klapa. Gra z 2007 roku jest klasyczną grą akcji z całkiem przyjemnym gameplayem i średnią grafiką. Niestety wersja na psp była mniej udana, mało intuicyjne sterowanie i nieciekawe poprowadzenie rozgrywki zawiodło graczy w dużym stopniu. To czy komuś podoba się fakt, iż protagoniści rozwalają pół miasta, czy uważają to za niezgodne z kanonem i duchem naszych bohaterów to już kwestia subiektywna.

i Thora. Obie części przygód człowieka z żelaza, i to zdaniem zarówno krytyków jak i graczy wypadają mocno poniżej średniej, chociaż obie robione są przez dwa różne studia, żadne nie podołało zadaniu. W tworzenie jedynki zaangażowane było studio Artificial Mind and Movement, dwójki- Sega. Pierwsza część jest luźno powiązaną z fabułą filmu grą akcji, która od początku prezentuje się słabo samym wyglądem. Jest pełna drobnych, acz irytujących błędów i ma nudny gameplay. Do tego totalny brak konsekwencji, nasz bohater raz jest ultra siłaczem, innym zaś nie może przewrócić pojazdu, raz umie latać, a w zależności od momentu gry opcja znika i tym podobne. Część druga nie odstaje mocno od swojego poprzednika. Tym razem mamy innowację, można grać również War Machine, niemniej rozgrywka nie różni się od gry Tonym Starkiem. Brzydkie modele postaci atakują już od początku, a rozgrywka jest nudna i powtarzalna jak poprzednio, plusów praktycznie nie ma. Kolejnym zmasakrowanym bohaterem, tym razem przez Liquid Entertainment, jest Thor. Gra o przygodach tytułowego boga piorunów została wydana w 2011 roku produkcja znowu od początku uderza słabą grafiką i marnymi modelami postaci. Sama idea prequela do filmów jest całkiem fajnym pomysłem, ale historia to w zasadzie niesamowicie generyczna opowiastka z dobrym zakończeniem. Znowu, idea walenia młotem jest świetna, niemniej jednak zarówno sterowanie jak i wadliwa detekcja ciosów zabierają całą zabawę. Powielając wzorce od poprzednika, Thor tak jak Iron Man może latać, ale tylko czasami.

Kolejną kategorią produktów kultury dość chętnie przerabianych na gry są seriale, znowu nie wszystkie były złe, Z Archiwum X nie spotkało się z przychylnością krytyków, ale gracze polubili tę grę, Samurai Jack: Battle Through Time okazało się świetną adaptacją, niemniej nie wszystkie są tak udane.  Może nie najgorszym koszmarem, ale zdecydowanie wielką nudą powiewa growa adaptacja Gotowych na Wszystko, i jeśli ktoś był/jest fanem serialu pewnie przyjemnie będzie mu się przechadzać po Wisteria Lane, w innym przypadku nudny gameplay i brak pomysłu nie dają zabawy z gry. Innym przykładem jest Dexter, chodzi oczywiście o historię analityka krwi z Miami, a nie ucznia i jego sekretnego laboratorium. Dexter the Game ma swoje plusy, głosy podkładają aktorzy z serialu, co jest na pewno fajna opcją dla fanów tej produkcji. Gra została zaadaptowana z tej na system IOS, gdzie sprawdzała się dość dobrze, jednak dokładnie na Iphone'ach powinna ona pozostać. W wersji na PC nie zmieniono praktycznie nic, jest uboga graficznie i gameplayowo, przez większość czasu gracz rozwiązuje zagadki w postaci minigierek, które w części mają sens tylko na smartphonie. Jest to w skrócie gra stworzona tak leniwie, że ktoś powinien za to otrzymać specjalny achievement.

Klasyki kina akcji- świetny materiał do stworzenia bardzo grywalnych tytułów, gdyż praktycznie wszystko jest podane na talerzu. Postacie, design, charakter gry, fabuła i do tego wszystkiego nutka nostalgii. Jak można zmarnować taki potencjał? Ano można i to wielokrotnie, a oto kilka z tych koszmarków. Wiadomo, największym twardzielem jest Rambo. Film można lubić bardziej, mniej lub w ogóle, ale nie można mu odebrać miana kultowego, natomiast grę można tylko nie lubić. Produkcja jest oczywiście FPS-em, w którym wszystko poszło nie tak, gra jest strasznie brzydka i składa się z dosłownie trzech elementów Albo się skradamy, albo strzelamy do wszystkiego, ewentualnie pojawiają się quick time eventy, więc produkcja jest zwyczajnie nudna i do tego frustrująca, gdy musisz powtarzać poziom po drobnej pomyłce. Kolejną ofiarą łatwego skoku na kasę wykorzystując ludzkie przywiązanie do fikcyjnych bohaterów jest T-800, kultowy robot z filmu Terminator. Powstało kilka gier, które opierały się o ten tytuł i żadna nie wypada zbyt dobrze, ja skupię się na tej z 2009 roku. Sama rozgrywka nie porywa, nudzi się i frustruje (na singlu inteligencja wrogów przekracza o wiele inteligencję twoich towarzyszy), chociaż cała gra trwa może z 4 godziny, brakuje epickich walk, ciekawych cutscenek, i przede wszystkim, trybu online, który w przypadku gry opierającej się na kooperacji byłby sensownym rozwiązaniem.

z 2003 roku. Osobiście nie mam ciepłych uczuć do tej historii, jest głupawa i naiwna, ale mogłaby być podstawą do dobrej gry. Nie była. Titus Software nie potrafiło stworzyć choćby znośnego FPS-a. Przez cały czas możemy poruszać się powolnie i strzelać nie mając praktycznie żadnych innych opcji ruchu czy walki, przeciwnicy to albo zupełnie nieskuteczne pionki, albo ultra zabójczy żołnierze, nic nie zaskakuje, po prostu idziemy i strzelamy. Od początku do końca. A wszystko jest szare i puste.

Oczywiście gier na franczyzie, które zawiodły, albo nigdy nie miały prawa się udać, jest masa, jak chociażby kolejna kategoria gier na podstawie filmów kierowanych do młodszej widowni, jednak do tego przejdziemy w innym artykule. Na koniec chciałabym jednak poruszyć jeszcze jeden temat. Temat gry legendy. Gry, która jest aż tak zła, że jej kopie miały zostać zakopane na wysypisku śmieci w El Paso w Teksasie (co faktycznie miało miejsce, chociaż kopie tam znalezione stanowiły zaledwie 30% całego nakładu). Chodzi oczywiście o grę E.T. wydaną przez Atari w 1982 roku na Atari 2600. Film o sympatycznym kosmicie była wielkim sukcesem, osobiście jeden z ukochanych filmów dzieciństwa, jest ciepłą i fascynującą opowieścią o tym, że należy kierować się sercem i szacunkiem do istot żywych. Tego szacunku zabrakło twórcom tego koszmaru. Gra jest nieprzemyślana, powtarzalna, nudna i brzydka. Oczywiście jest to gra bardzo stara, ale pamiętajmy, że wtedy powstał też Pacman, Frogger, Donkey Kong czy Mario. W dodatku nasz bohater ciągle się blokuje, nie wiadomo po co E.T. robi cokolwiek no i wisienka na torcie tej gry się nie da skończyć. Jeżeli jakaś gra miałaby podsumowywać ten temat, to nie wyobrażam sobie lepszej opcji.

 

Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!

Komentarze [0]:
Copyright © lubiegrac.pl.

Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Lubiegrac.pl

reklama

redakcja

regulamin

rss

SocialMedia

Partners