Recenzja 1 sezonu Pierścienie Władzy, ani to Tolkien, ani to nawet Władca Pierścieni... o dobrym serialu nie wspominając

lubiegrac recenzja filmow Recenzja 1 sezonu Pierścienie Władzy, ani to Tolkien,
Recenzja 1 sezonu Pierścienie Władzy, ani to Tolkien, ani to nawet Władca Pierścieni... o dobrym serialu nie wspominając



Tamer Adas | 18 października 2022, 23:55

Zapraszamy do naszej najnowszej recenzji, w której przyglądamy się nieco, ale tylko nieco bliżej serialowi Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy, którym Amazon pokazał, co tak naprawdę sądzi o kwestii praw autorskich, podejściu do widzów, marki oraz całego uniwersum stworzonego przez Tolkiena.

Na wstępnie poniższego tekstu pozwolę sobie zauważyć, że nie będzie to niezwykle szczegółowa analiza porównawcza serialu względem jego książkowego pierwowzoru w postaci Silmarilionu, który został potraktowany ze zwykłym zlekceważeniem i nazwijmy to tak dyplomatycznie... poważnie i na pograniczu naruszenia praw autorskich względem właśnie tego utworu.

Po kilku zmianach zamysłu, ostatecznie mieliśmy otrzymać opowieść rozgrywającą się w ramach drugiej ery, opisanej nie tylko fragmentarycznie we Władcy Pierścieni, ale także szczegółowo we wspomnianym Silmarilionie, do którego akurat gigant nie miał praw adaptacyjnych. W efekcie fani mogą się zapoznać z... czymś w rodzaju kiepskiej parodii/interpretacji, absolutnie dowolnie korzystającej z nazw postaci, ich ogólnych wizerunków, opisu tego okresu w historii Śródziemia oraz zdarzeń i czasu, w którym zachodziły. Z tego też względu w poniższej recenzji nie poświęcę temu aspektowi zbyt wiele, postaram się w pełni skupić na ogólnym doświadczeniu i ocenienie tej produkcji nieco odsuwając ją od wybitnego dziedzictwa pozostawionego przez Tolkiena.

Opowieść rozgrywa się w czymś w rodzaju Drugiej Ery, gdzie jednak zdecydowanie zaburzono upływ czasu oraz wiele zdarzeń, luźno prezentując historię przedstawicieli różnych stronnictw oraz grupek. Mamy działającą de facto samodzielnie super ekstra Galadrielę, mamy niepozornego i nieco zagubionego Elrodna w samym centrum świata elfów, otrzymujemy Durina z krasnoludami (i najlepszym wątkiem) oraz harfuty oraz przybywającego z kosmosu człowieka, który jest na 99% Gandalfem, wplątanym w te wydarzenia całkowicie na siłę, byle tylko pobrać co się dało z filmów Jacksona oraz książkowego pierwowzoru. Zaburzenie czasu pozwoliło także osadzić we wszystkim inną wizję Saurona oraz jego działań, celem pozyskania potęgi i upragnionej władzy oraz kontroli nad wszystkimi...

Pierwszy sezon rozciąga się absolutnie niemiłosiernie, w zasadzie pierwsze pięć odcinków to chaotycznie prezentowane powolnie zdarzenia oraz rozmowy. W zasadzie co drugi odcinek prezentował nieco inne grono bohaterów, wątki trochę się ze sobą przeplatały, ale inne działy się równolegle i w zasadzie do samego końca specjalnie nie przejmując się sobą. Dokładnie tak samo potraktowano linię czasową Tolkiena, zatem w zasadzie nie może to dziwić. Przez dłuższy czas zdecydowanie najlepiej wypadały krasnoludy, jednakże dotychczasowe zwieńczenie opowieści okazało się naprawdę kiepskie i dociągnięte tak, aby sztucznie wzbudzić większe emocje, co zupełnie nie zostało osiągnięte. Najwięcej akcji zaczęło się dziać od szóstego rozdziału, jednakże... słynna eksplozja wulkanu była jednocześnie swego rodzaju symbolem, wskazującym na to, jak głupi był scenariusz. Zamiast tysięcy zamordowanych, otrzymujemy bohaterów podnoszących się jakby nigdy nic... to wyjątkowo znamienne dla pierwszego sezonu Pierścieni Władzy.

Dialogi są często absolutnie kosmiczne, wiele z nich nie ma większego sensu w kontekście całego scenariusza, niektóre sceny dodatku sprawiają, że Amazon wykreował szereg totalnie niemożliwych do polubienia postaci. Naiwne i szybkie rozwiązania wielu kłopotów jedynie pogłębiają to wrażenie, a niektóre pomysły... wołają dosłownie o pomstę do nieba. Próby odcięcia się od oryginału sprawiły, że scenarzyści powinni się całkowicie pogrążyć we wstydzie, gdyż to, co tylko mogli, to zniszczyli, nie pozostawiając specjalnie niczego ciekawszego. Po seansie trudno wskazać nawet motyw, który miałby przyciągać do kolejnego seansu. No, chyba że ktoś liczy, że w tej wariacji to jednak Sauron wpadnie i zrobi ze wszystkim porządek... to się nie zdarzy, zatem pozostaną co najwyżej widoczki.

Historycznie wielki budżet doskonale jest widoczny w efektach specjalnych, te potrafią zachwycać, są niezwykle szczegółowe oraz zapisują się w pamięci, jednakże... pomiędzy nimi znajdziemy także wiele, wiele oszczędności, zwyczajnie tanich czy naiwnych rozwiązań. Nawet w dziedzinie strojów nie brakuje niezwykle ordynarnych rozwiązań, negatywnie wpadających w oko. Najbardziej imponujące miejsce, Khazad-Dum... tak naprawdę ledwie co zostaje pokazane, a to jeden z tych elementów, który fizycznie wybudowano i naprawdę nieźle pod względem klimatu zrealizowano. Nieco podobnie jest w kwestii muzyki, która chwilami potrafi przyciągnąć, niesie ze sobą emocje oraz potrafi zbudować atmosferę, wyróżniając się na tle generalnej przeciętności.

Nietrzymający się kupy scenariusz, brakująca spójność, dziwne i niezrozumiałe pomysły, trudne do polubienia postaci czy liczne absurdy sprawiają, że całość trudno oceniać pozytywnie nawet w ramach samodzielności Pierścieni Władcy od Władcy Pierścieni, Silmarilionu czy też całego świata Śródziemia wykreowanego przez J.R.R. Tolkiena. Gdy dokłada się do tego właśnie kwestię oryginału, otrzymujemy w zasadzie gigantyczną oraz kosztowną katastrofę, dobijaną manipulacjami ocenami, blokowaniem czy otwieraniem możliwości wyrażania swojego zdania, nie wspominając o generalnych działaniach Amazon Studios jeszcze przed samą premierą były jedynie dobiciem całości porażki. W efekcie pierwszy sezon wypada fatalnie nawet gdyby traktować go jako samodzielne dzieło, gdyby poświęcono połowę sił na walkę z krytyką, na dopracowanie poszczególnych scen już na etapie scenariusza, to bez dwóch zdań sytuacja obecna byłaby inna. Niestety tak nie uczyniono, a konkurencyjny 10 odcinek Rodu Smoka, budzi nieziemsko wręcz większą ekscytację, niż cały drugi sezon produkcji korporacji Jeffa Bezosa. Ładne widoczki za setki milionów dolarów czy niezła muzyka to zdecydowanie za mało, a korzystanie z motywów z innych propozycji pokroju Wiedźmina od Netflixa to coś, co jedynie kompromituje autorów tej serii. Szkoda, że wobec trylogii Jacksona czy niezłych gier, tym razem doczekaliśmy się takiego potocznie rzecz ujmując badziewia...

 

Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!

źródło: fot. https://twitter.com/PrimeVideo/status/1580196767559077888

Komentarze [0]:
Copyright © lubiegrac.pl.

Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Lubiegrac.pl

reklama

redakcja

regulamin

rss

SocialMedia

Partners