Tamer Adas | 23 kwietnia 2023, 07:10
Disney po kontrowersjach zdecydował się kontynuować serial The Mandalorian, który... z pewnością nie tak powinien być kontynuowany. 3 sezon serialu zupełnie sobie nie poradził z oczekiwaniami, powoli staczając się w nijakość amerykańskiego giganta. Dotychczasowych zalet zaczyna brakować, ale chociaż wizualnie całość jeszcze potrafi się obronić. Czy warto zatem prześledzić najnowsze dokonania Din Djarina?
Autorzy zdecydowali się kontynuować losy znanych bohaterów, za wyjątkiem postaci odgrywanej przez Ginę Carrano. W zasadzie poza nią pozostała część ekipy powraca, niekiedy w nieco sztucznej oraz zbędnej formie. Część bohaterów i antybohaterów po raz kolejny pokazuje się szerzej społeczności, można nieco odnieść wrażenie, że na siłę. Ich wątki nie zawsze zostały rozsądnie osadzone, a poszczególne wydarzenia wydają się... nie mieć większego sensu. Kolejny powrót Moffa Gideona pomimo ogólnej powagi jest w zasadzie śmieszny, postać ponownie powraca, niczym z budżetowej serii The Flash od CW, gdzie brak budżetu widać na każdym możliwym kroku oraz poziomie. Tutaj bywa znacznie lepiej, ale tego typu zabiegi są męczące. Zresztą wielu bohaterów... nie wykonuje żadnego postępu. Przeglądamy ich losy i... nie odnosimy wrażenia, że w jakiś większy sposób się rozwijają, zwyczajnie niektórych pcha "wyżej" scenariusz. Inni przeżywają kolejne przygody, ale wydają się nie wyciągać żadnych wniosków.
Din Djarin w pewnym momencie został jednym z bohaterów, zaprzeczając tytułowi serialu, Grogu powraca i pełni bardziej funkcję humorystyczne, a towarzyszące mu efekty specjalnie są straszne. Dopiero w ostatnim epizodzie w samych atakach wygląda to już nieco lepiej. Warto docenić projekty pojedynków, które chwilami są naprawdę efektowne, nawet pomimo pewnego odejścia od konwencji westernowej. Starcia przypominające bardziej Gwiezdne Wojny wypadają okej, choć pójście w stronę super wesołego zakończenia mocno kontrastuje z wcześniej budowaną konwencją oraz nastawieniem. Teoretycznie Imperium rośnie dynamicznie w siłę, ale ostatecznie wypada jak grupa głupich i słabych patałachów. Dramatycznym scenom poza siódmym odcinkiem brakuje polotu oraz odpowiedniej mocy, natomiast niektóre komediowe były już wyraźnie męczące. Balans pomiędzy nimi był ewidentnie zachwiany, a kolejni reżyserzy nie bardzo wiedzieli, w którą stronę mogą maksymalnie podążyć.
Poza niektórymi efektami specjalnymi wokół Grogu, w zdecydowanej większości przypadków mamy do czynienia z niezłym zbalansowaniem budżetu, a seria prezentuje się naprawdę ładnie. Bez względu na skalę działań, rodzaj przeciwników, zagrożeń oraz wydarzeń, nie odnosimy wrażenie, że zaraz nam wyskoczy "wiedźminowy złoty smok". Spójność poziomu była niemalże nie zachwiana, choć mało który rozdział opowieści może się pochwalić jakimiś fajerwerkami. Pościg w mieście pełnym neonów musiał się podobać, gdyż miejsce żyło swoim pięknym życiem, a zdarzenia fabularne w nich zawarte sprawiają, że całość prezentuje się nieźle. Spisek to zawód, ale między innymi na tym etapie nasze około miało się czego cieszyć. Podobnie było na etapie kosmicznych walk, które skutecznie przeniosły coś, co społeczność zna z ekranów kinowych.
Scenariusz niestety zawodzi, gdyż tylko chwilami niektórym postacią daje możliwość błyśnięcia, ale znacznie większe problemy związane są z kończeniem poszczególnych wątków. Te bywają przerwane i... czujemy z nich niedosyt. Coś tu się niby dzieje, po czym teoretycznie ważne zdarzenia nagle przestają odgrywać jakąkolwiek rolę. Nie zabrakło odwołań do różnych produkcji na licencji Star Wars, choć nie wnoszą one wiele za wyjątkiem losów Bo-Katan, która na pewnym etapie staje się realnie główną bohaterką.
Po wszystkich ośmiu epizodach odnoszę wrażenie, że... w zasadzie nic się nie stało. Jasne, niektóre opowieści okazały się naprawdę nieźle, ale jestem przekonany o tym, że pominięcie trzeciego sezonu Mandalorian sprawia, że niczego nie tracimy. Nie wykonało się nic znaczącego, co widać po super wesołym zakończeniu. Było tak słodko, jakby się wcześniej dramaty oraz spiski nie działy, a sam Din Djarin prezentował się coraz częściej jako tło dla innych, co jak na tytułowego bohatera osiągnięcie niczego sobie... To niestety kolejna produkcja Disney'a, której mogłoby, by nie być i nikt by się nie zorientował. Produkcja i premiera odbyły się i... w zasadzie nic się nie stało, konsekwencje nie są widoczne, ot zrealizowano kontynuację, o której można zapomnieć. Niektórzy mogą już w zasadzie uznać markę za upadłą, którą naprawdę ciężko będzie naprawić, gdyż nie widać tutaj perspektyw na dostarczenie nagle czegoś mocnego, co ciągnęłoby widzów przed ekrany. Tego typu krokiem było wprowadzenie Punishera czy Bulleye'a do Daredevila, który po trzeciej serii doczekał się większej ilości niezłych momentów nawet pomimo również powracających aspektów.
O ile na początku trzeciego sezonu można było zakładać, że być może poziom zostanie zachowany, o tyle z każdym odcinkiem seria się mocno rozjeżdżała. Poza kilkoma mocniejszymi chwilami, całość okazała się niemrawa, brakowało jej polotu, pomysłu, spójności oraz charakteru, jaki przekonał widzów na początku. Co prawda dalej poprzeczka znajduje się nisko, ale wszystko wskazuje na to, że najlepsze Mandalorian ma już za sobą. Obecnie odgrzewane na różne sposoby są znane schematy, przywracani stale są ci sami aktorzy, a całość... ani nie zachwyca, ani nie bawi specjalnie. Próba zrobienia czegoś "dla fanów" nie wypala, a całość w chwilami potrafi się ot, tak nagle urwać. Więcej dobrego dla 3 sezonu zrobili fani i spekulanci, aniżeli ekipa Jona Favreu oraz Dave'a Filoni...
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu