Jak ja lubię, gdy gra ma dobry pomysł na siebie. Nie zawsze jednak wystarcza, iż prezentuje sobą olśniewające dokonania graficzne, deklasując konkurentów na rynku, jeśli nie będzie miała zawartości. Wtedy wolę zwrócić się ku tytułowi, który pod prostą, może toporną maską zawiera w sobie coś niesamowitego (niczym wspaniały głos Cher wydobywający się spod kilku warstw operacji plastycznych). Tutaj popisać się mogą mniejsi twórcy, którzy często są bardziej odważni od wielkich graczy na rynku (zwłaszcza jeśli chcą zwrócić na siebie uwagę) i zdarza im się eksperymentować z formą.
Chyba jednym z pierwszych, a na pewno najbardziej znanych pomysłów na opowiedzenie znanej historii od nowa był „Ostatni powiernik pierścienia” autorstwa Kiryla Yeskova. Otóż ta książka to nic innego, jak… opis wydarzeń znany z „Władcy pierścieni”, ale z perspektywy Saurona, który wcale nie okazuje się być tak zły, jakim przedstawiała go śródziemska propaganda. I być może tym zainspirowali się twórcy „Stubbs The Zombie”, mało znanej i zdecydowanie niedocenionej gry, gdzie stajemy po drugiej stronie barykady i zarażamy coraz to więcej ludzi, by i oni dołączyli do naszej krucjaty. Ale dość już o tym.
Przechodząc do meritum sprawy – BOSSGARD to produkt rumuńskiego Sand Sailor Studio. Ta niewątpliwie niecodzienna mieszanina gry akcji typu beat’em up i kooperacji z doprawdy urokliwą grafiką dopiero będzie miała swoja premierę, ale właśnie weszła ona w etap beta-testów, do którego i my uzyskaliśmy dostęp. Rozgrywka skupiona jest na walce – i to nie byle jakiej. Otóż to od nas ma zależeć, czy wcielimy się w mężnego wojownika (bądź wojowniczkę) lub też staniemy się głównym przeciwnikiem mającym za zadanie stanąć herosom na drodze. Gra w znacznej mierze oparta jest na – uwaga – zabawie. To ona wydaje się być głównym efektem, który ma nam towarzyszyć podczas obcowania z nią. A raczej za pomocą niej. Nie da się bowiem ukryć, że BOSSGARD ma być narzędziem w naszych rękach, by integrować się ze znajomymi i przyjaciółmi, zarówno lokalnie, jak i przez sieć.
I może tak będzie, gdy nastąpi premiera. Mam niestety wrażenie, że Rumuni spóźnili się na ustaloną przez nich datę rozpoczęcia testów próbnych. Gdy uruchomiłem grę pierwszy raz… no cóż, zdziwiłem się nieco. Mimo moich próśb i gróźb menu główne nie odpowiadało na moje próby oddziaływania na nie. Coś mnie tknęło jednak i jakby niewidzialna ręka Gabe’a Newella wskazała mi, bym podłączył pada. Udało się! Steam od razu wykrył mój xboksowy kontroler i lista poleceń w menu zaczęła działać.
Nie opisywałbym początków wersji beta, lecz wraz z kolejną aktualizacją gra zmieniła się dosyć znacząco. Tak więc przez pierwsze kilka dni dostępny był tryb zabawy nieco nieintuicyjny. By rozpocząć rozgrywkę, należało podłączyć co najmniej dwa kontrolery (które, szczęśliwym zrządzeniem losu, posiadałem). Szybko zorganizowałem wsparcie w postaci kolegi i wspólnie ruszyliśmy do walki przeciwko sobie. W tym momencie uwidacznia się najważniejszy aspekt zabawy. W BOSSGARD wcale nie chodzi o rozbudowaną fabułę ani o piękną grafikę, tylko o integrację i wspólne spędzanie czasu.
Tytuł umożliwia nawet kilku osobom przeciwstawienie się głównemu przeciwnikowi, my jednak zdecydowaliśmy się na razie zagrać w dwójkę (posiadanie ograniczonej liczby zewnętrznych kontrolerów było tutaj szczególnie istotne). Sama rozgrywka nie jawi się jako specjalnie skomplikowana. Sięgamy po pad i wybieramy strony. Jeden z nas dobiera wikinga, czyli tego, kto zmierzy się z bossem,mając do wyboru zaskakująco szeroki wachlarz opcji; przysadzisty wojownik, wysoka łuczniczka, postawny młociarz czy łowczyni z kuszą. Teraz czas na jednego z pięciu bossów. Nie zdradzę opisu wszystkich, gdyż ich wyjątkowe kreacje zasługują na to, by poznać ich samodzielnie, ale jeszcze wspomnę o paru z nich w dalszym fragmencie tekstu. Na koniec pozostał jeszcze wybór spośród ośmiu kameralnych, ale ładnych aren i do roboty.
Spodziewałem się, że walka nie będzie symetryczna. W końcu co może zrobić mały wojownik stający do pojedynku z bossem? Tutaj czekało mnie jednak przyjemne zaskoczenie....
Bo o ile boss faktycznie dysponuje mocnymi atakami, to sam w swojej postaci jest dosyć powolny (o ile w ogóle może się ruszać). Przywołam tu przykład skibki chleba – ta nie może wędrować po planszy. Nie przeszkadza jej jednak to w efektownej walce. Posiada dwa rodzaje ataków; główny to miotanie wybuchowymi pociskami, a dodatkowo swoimi „kończynami” może przygnieść znajdujących się obok przeciwników.
Co do walki wojownikiem, to nie trzeba rozpisywać się zanadto; rozgrywka polega na ofensywnej postawie oraz odpowiednim odskakiwaniu przed kontratakami. Zapominać nie można o korzystaniu z mocy powstania z martwych; na całą drużynę przypada dziesięć odrodzeń bez konsekwencji, więc po śmierci niemal od razu możemy powrócić na plac boju. Sam też nie umiera od jednego ciosu – posiada kilka punktów zdrowia, a dzięki mobilności nadrabia niewielką siłę atakowania, czy raczej kąsanie.
Obaj wynieśliśmy całkiem dobre doświadczenie z tej przygody. Chociaż to boss zwykle stawał na wygranej pozycji, to starcia były naprawdę wyrównane. Mimo nieco powtarzalnego gameplayu starcia na niewielkich, ale dopracowanych arenach walk przynosiły całkiem sporo frajdy. Na krótką metę…
Zmianę głównego trybu gry przyniosła opublikowana po okołu tygodniu aktualizacja. Ważną nowością było dodanie wsparcia obsługi myszy i klawiatury (chociaż nie jest zbyt wygodnie nawigować nimi, to jednak był to krok w stronę graczy nieposiadających pada podstawowego lub dodatkowego). Tym razem sam mogłem wyłącznie wcielić się w nemezis i stanąć w szranki z komputerowo sterowanymi przeciwnikami. I zaczęło się; starcia stały się naprawdę wymagające. Co innego współzawodniczyć z jedną, niekoniecznie skupioną na grze w stu procentach osobą, a co innego z komputerem kontrolującym pięcioro postaci jednocześnie. W tym przypadku szale zwycięstwa zdecydowanie częściej przechylały się na stronę wojowniczego tercetu, lecz i ja tanio skóry nie sprzedawałem.
Pomimo wymagających starć bawiłem się nieźle. Tym razem najczęściej stawiałem na robota z gigantyczną głową, który poruszając się po planszy siał zniszczenie, wypluwając ze swojej ogromnej paszczy strumienie ognia rażące przeciwników. Ciekawy zabieg zastosowali twórcy, gdy dojdzie do wyczerpania paska życia; wtedy boss przemienia się, przybierając jeszcze groźniejszą postać i zwiększając siłę rażenia ataków; tak więc w drugiej fazie moja postać uzyskała jeszcze powtorniejszy wygląd i splunięcia ogniem w trzech kierunkach, co szybko wyczerpywało pulę żyć przeciwników-wikingów ;).
Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że mali twórcy, w tym wypadku ekipa Sand Sailor Studio, nie są w stanie rywalizować pod względem oprawy graficznej z dużymi studiami i wydawcami. Tutaj często autorzy „indyków” kierują swe spojrzenie ku grafice, która zawsze będzie wyglądała nieźle. Może nie pięknie, ale przyzwoicie. I przy 2D mogą zdecydować się na pixel art, który jednak nie każdemu może przypaść do gustu. Można też postanowić o drugiej opcji, która chyba prędzej znajdzie większe grono wielbicieli – styl graficzny przywodzący na myśl filmy animowane i rysunkowe. I to właśnie w taki evergreen zdają się celować deweloperzy.
Na silniku Unity rumuńskiemu studiu udało się coś cieszącego oko. Kolorowe modele postaci od razu przykuwają wzrok, a starannie zaprojektowanymi głównymi przeciwnikami gra się przyjemnie, korzystając z różnorodnych mocy. I wszystko okej, tyle że na krótką metę. Nie widzę na razie potencjału innego, niż krótkie sesje ze znajomymi pozbawione większego zaangażowania w ten tytuł. Pomijając wyraźnie żartobliwy charakter produkcji, uważam za konieczne, by twórcy dodali tryb fabularny, pozwalający np. na odblokowywaniu postaci bossów bądź też ewolucji wikingów, zyskujących coraz to nowe umiejętności. Miejmy nadzieję, że twórcy dopracują tytuł na premierę i uraczą nas czym, co na dłużej przykuje nas do ekranów.
Notka uzupełniająca:
Jaka będzie przyszłość tytułu? Na dalszym etapie prac zostanie wprowadzony pełnoprawny tub multiplayer, pozwalający na nieskrępowaną zabawę przez sieć, lecz na razie ekipa Sand Sailor Studio cały czas nad tym pracuje. Gra zostanie opublikowana również na pozostałych platformach, lecz na razie priorytetem dla twórców są komputery osobiste.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Na takie coś chcesz czekać na premierę ? To tak jakby czekać na premierę Klanu :D