Dreamhack Masters Las Vegas - to był naprawdę szalony wieczór

To był dosyć szalony wieczór, szczególnie jeśli chodzi o scenę szwedzką, ale zacznijmy od samego początku... 

 

OpTic Gaming przegrało 0:2 w swoim meczu przeciwko North. Myślałem, że Amerykanie pokażą coś więcej, jeśli chodzi o grę, ale przegrali w dość słabym stylu, nie widać po u nich żadnej walki.

 

W drugim meczu (szwedzko-polskim) wystąpiła drużyna Virtus.pro oraz ich odwieczni rywale, czyli Fnatic. Pamiętacie zapewne „Potop Szwedzki”? Właśnie coś takiego odbyło się w tym meczu, z tym, że to na naszą korzyść. To nie jest już ta sama ekipa Fnatic co kiedyś, robią proste błędy i widać, że nie grają zupełnie zespołowo. Chciałem napisać, że „coś” zagrali, ale to chyba za duże słowo. O ile mapa pierwsza, Mirage była do pewnego momentu w miarę dobra dla Szwedów, to druga - Cobblestone tragedia w ich wykonaniu. Polacy zdominowali rywali i osiągnęli kolejny sukces, było zwycięstwo z ekipą Olofa. 

 

Doskonale rozumiem, że team może nie mieć formy, zawodnicy są nieprzygotowani  do turnieju tak, jak powinni, ale to co zrobiło Fnatic oraz Ninjas in Pyjamas to  po prostu szok dla mnie. NiP na pierwszej mapie, którą był również Cobblestone grali przeciwko Amerykanom z Cloud9 i co? Tragedia. O mało co, a wynik byłby 16:0 dla C9. Na „całe szczęście” GeT_RiGhT i koledzy wygrali dwie rundy. Na mapie drugiej, Train, można powiedzieć, że dominacja ze strony NiPu była niepodważalna. Bowiem wygrali oni całkiem dobrym wynikiem 16:6, natomiast na trzeciej mapie było gorąco, gdyż rezultat  nie był już taki dobry dla C9, a zdecydowanie lepszy dla Ninjas in Pijamas, 16:13 na Cache.

 

Widać, że NiP potrafi się podnieść. Przegrali pierwszą mapę, ale dali sobie radę na kolejnych dwóch, walczyli do końca i pokazali, że potrafią walczyć. W przeciwieństwie do Fnatic.