Agata Dudek | 2 stycznia 2017, 18:30
Miesiąc później skupiłam się już na zupełnie innej pod względem fabuły i grafiki gierce przygodowej jaką była kolejna produkcja oparta na twórczości Agathy Christie, zatytułowana Agatha Christie: The ABC Murders. Tym razem pozycja została wydana przez francuskie studio Microids, w wersji na Windows, Mac OS X i Linux.
W grze wcielamy się w dość ekscentrycznego, pedantycznego i dbającego o własny wygląd detektywa, belgijskiego pochodzenia Herkulesa Poirot'a. Nasz protagonista, otrzymuje pewnego dnia list od przyszłego, potencjalnego zbrodniarza, który oświadcza w nim, że 21 dnia tego miesiąca, dokona pierwszej zbrodni, rzucając Herkulesowi swoiste wyzwanie. Swoją złowieszczą wiadomość, podpisuje skrótem ABC, twierdząc, że będzie mordował w porządku alfabetycznym. Zadaniem gracza jest oczywiście zajęcie się tą sprawą i przejęcie kontroli nad detektywem, mierząc się z przeróżnymi zagadkami, przemierzając kilka miasteczek Anglii, prowadząc dochodzenie, czyli rozmawiając ze świadkami i podejrzanymi , a także badając ślady, odkrywając wskazówki i poszlaki.
Agatha Christie: ABC Murders jest klasyczną przygodówką z tradycyjnym interfejsem point-and-click. Pierwszą rzeczą, która rzuca się po jej włączeniu i przejściu kawałka, jest to, że swoim wykonaniem, a przynajmniej pewnymi szczegółami jest bardzo zbliżona do ostatniej gry Frogwares ze sławnym detektywem w roli głównej, o której wspomną za chwilę. Produkcja ta, to gra, w której prowadzenie gracza za rączkę, jest czymś zupełnie normalnym i powszednim. Mimo to produkcja potrafiła mnie zaciekawić i przyciągnąć do monitora na wiele godzin. Do tej pory, choć grałam w nią już kilka razy nie udało mi się uzbierać wszystkich dostępnych w grze osiągnięć.
W czerwcu pojawiła się kolejna detektywistyczna gra, na którą muszę przyznać czekałam z utęsknieniem, bowiem seria Sherlock Holmes jest moim ulubionym cyklem gier. Swój debiut miała bowiem ósma część przygód najsławniejszego detektywa.
Sherlock Holmes: The Devil's Daughter to wśród wielu tytułów, w które zagrałam w zeszłym roku produkcja, na której się bardzo zawiodłam, która mimo cudownej grafiki i w miarę ciekawych spraw, zawiodła niebywała prostotą i łatwością rozgrywki i dość banalnymi jak na Sherlocka zagadkami. Sherlock Holmes: The Devil's Daughter, to zmarnowany potencjał, upstrzony ogromną ilością zadań zręcznościowych. Rozgrywka pozbawiona polotu i tego czegoś, co nazywamy grywalnością. Sytuacji nie polepszyło kilka ciekawych zagadek i całkiem fajna, choć krótka ostatnia sprawa.
W projekcie wcielamy się, tak jak w poprzednich częściach w detektywa Sherlocka Holmesa, który zajmie się rozwiązaniem pięciu, zupełnie odrębnych spraw, przy okazji poznając bliżej przybraną córkę naszego niezwykle inteligentnego protagonisty.
Więcej szczegółów na temat gry znajdziecie na stronie, w mojej recenzji. W razie problemów zachęcam także do skorzystanie z solucji.
W marcu, zupełnie nieoczekiwanie dla graczy i dla mnie, swój debiut miała kolejna część dość znanej serii cenionego przeze mnie twórcy, czyli niemieckiego studia Deadalic Entertainment. Studio zaskoczyło graczy, wypuszczając czwartą odsłonę przygód egocentrycznego, nieco samolubnego i zakochanego w sobie bohatera, jakim jest Rufus.
W Deponii Doomsday, w którą miałam przyjemność zagrać, ponownie wcielamy się w tego samego bohatera. Pewnego ranka budzi go przeraźliwy koszmar, w którym jest starym, ostatnim mieszkańcem opanowanej przez potwory planeta Deponia. Otrząsając się z owego snu i wychodząc na zewnątrz poznaje nieco dziwnego naukowca i konstruktora i odkrywa możliwość manewrowania czasem. Postanawia więc odmienić swoją przeszłość i przyszłość, wplątując się oczywiście w wiele dziwnych, śmiesznych i pełnych niespodzianek przygód.
Cóż mogę napisać o tej odsłonie Deponii? Z pewnością zaskoczyła mnie dość ciekawymi zagadkami, intrugującym spojrzeniem na czas i jego manipulację i pozytywną zmianą protagonisty, który nabierał ogłady już w poprzedniej części. Tradycyjnie otrzymałam także śliczną, kolorową i pełną detali grafiką a za sprawą Wydawnictwa Techland także polską wersję językową.
Jeśli nie graliście, serdecznie polecam, bo warto. Odsyłam Was także do mojej recenzji owej przygodówki.
Również zabawną, wykonaną w świetnej rysunkowej grafice a traktującą w sposób żartobliwy dość poważny temat inkwizycji była kolejna przygodowa gra roku 2016, w którą zagrałam. W pierwszym kwartale owego roku, w sprzedaży zadebiutowała gra Heaven's Hope. Projekt ten, był kolejnym tytułem na który czekałam i który kupiłabym bez względu na jego cenę.
Heaven’s Hope, jest tradycyjną przygodówką point & click 2,5D. Mosaic Mask Studio swoim projektem skłoniło się ku klasycznym, starym „indykom”, oferując graczom ręcznie rysowane tła, bardzo kolorowe i stateczne, przełamując je trójwymiarowymi postaciami. Choć nie uświadczymy ogromu zadań logicznych, typu ułóż puzzle, znajdź szyfr do zamka, rozwiąż zagadkę, to jednak szare komórki pomęczymy, głównie za sprawą licznych zagadek przedmiotowych, choć trafiają się również zagadki logiczne. Niektóre z nich można wykonać w różny sposób, cała ich masa zaś, ma charakter złożony.
Heaven's Hope, mimo iż nie jest grą wyjątkową, taką o której myślałaby się kładąc się spać, to udało się twórcom mnie zaciekawić i doprowadzić do tego bym przeszła ją jednym tchem.
Nie graliście, polecam! Muszę tylko zaznaczyć, że nie znajdziecie jej w wersji polskiej, bowiem żaden z rodzimych wydawców nie zainteresował się jeszcze owym projektem, a szkoda.
Lato przywitało mnie tylko jedną przygodówką, w którą zagrałam ale za to taką, przy której spędziłam wiele godzin, głowiąc się nad kolejnymi zagadkami i zastanawiając się co też ja mam dalej robić, do jakiej lokacji się udać i jaki teleport użyć. W sprzedaży pojawiła się gra mystopodobna, zatytułowana Obduction.
W Obduction, wcielamy się w bliżej nie znanego mam człowieka, który zażywając wieczornego spaceru i zagłębiając się w swoich wspomnieniach, natrafia na dziwny przedmiot. Tajemniczy artefakt spada z nieba, lecąc prosto w jego ramiona. Zatrzymuje się, otwiera, odsłaniając swoje migające tysiącami kolorowych kropek wnętrze. Nasz protagonista dotyka owego przedmiotu, a chwilę później przenosi się w zupełnie inne miejsce. Trafia do niegdyś zamieszkanego przez górników miasteczka, zwanego Hunrath.
Projekt ten to gra, która nie zachwyciła mnie tak, jak to udało się serii Myst, szczególnie jej trzeciej i czwartej odsłonie. Mimo, że w wielu elementach do niej nawiązujący owej serii nawiązujący. Z jednej strony podziwiałam w nim cudowne lokacje, kojarząc je z tym co już widziałam w poprzednich Mystach. Z drugiej strony jednak brakło mi zagadek logicznych, typowych dla pierwszego Mysta. Obduction jest według mnie ukłonem w stronę Myst, oddaniem honoru grze, która zachwycała i odrzucała jednocześnie, jest do niej nawiązaniem i jej uhonorowaniem.
Za sprawą Techlandu możemy zagrać w ów tytuł w języku polskim, z napisami. Pragnę przypomnieć, że na naszej stronie znajdziecie moją recenzję i solucję tej gry. Zajrzyjcie!
Wrzesień, to miesiąc, w którym zadebiutował pierwszy epizod kolejnej produkcji od Telltale Games. W sprzedaży w dystrybucji cyfrowej na Steam, pojawił się Batman The Telltale Series. Kolejne miesiące aż do grudnia, wypełniały mi zatem poszczególne epizody, która pojawiły się zgodnie z zapowiedziami amerykańskiego studia dość regularnie.
W grze jak sam tytuł świadczy, wcielamy się w Bruce'a Wayne a zarazem Batmana, by nie tylko walczyć z przestępczością w Gotham ale i zawalczyć o dobre imię swojego nazwiska. W grze spotkamy wiele postaci znanych z komiksów cz filmów, ale opowiedziana przez twórców historia jest nieco inna od znanej już zapewne niejednemu z nas z kina czy komiksów.
Batman The Telltale Series, to chyba najmniej lubiana przeze mnie seria od Telltale Games. Po pierwsze miałam z nią wiele problemów technicznych, optymalizacja to jej najsłabsza strona. Po drugie gierka jest bardzo, bardzo prosta, choć twórcy zgrabnie wpletli w nią elementy typowe dla gier przygodowych. Szkoda tylko, że są one bardzo powtarzalne. Najmocniejszą stroną całego sezonu jest zdecydowanie fabuła i ostatni, dość zaskakujący epizod, którego recenzja niebawem zagości na stronie.
Tymczasem mamy dla Was recenzje czterech epizodów klik oraz solucje klik.
Po koniec roku w październiku i listopadzie, pojawiły się jednak dwie pozycje przygodowe, na które czekałam najbardziej i które na szczęście otrzymałam za sprawą cdp.pl w polskiej wersji językowej, jedną z polskimi napisami, a drugą z pełnym polskim dubbingiem.
Pierwszą z nich była kontynuacja przygód Johna Yesterday, człowieka posiadającego dar nieśmiertelności, zatytułowana Yesterday Origins. Po raz kolejny wcielamy się zatem w postać znaną graczom z pierwszej części gry, ale tym razem wędrujemy między epokami, śledząc wydarzenia w teraźniejszości a także poznając przeszłość Johna i jego życia za czasów hiszpańskiej inkwizycji.
Scenariusz, to najmocniejszy atut tej produkcji. Świetnie wypadają też doskonale zarysowane i charyzmatyczne postacie. Yesterday Origins, to nie tylko świetnie nakreślone osobowości ale i doskonale napisane dialogi. Rewelacyjna, wciągająca i nie pozbawiona zwrotów akcji fabuła, niebanalne postacie, ciekawy sposób łączenie przedmiotów i zakończenie, którego pewnie niejeden z Was by się nie spodziewał, to istota tej doskonałej gry, którą serdecznie Wam polecam!
Drugą i zarazem ostatnią grą, którą zamierzam Wam opisać w tym artykule jest Silence, druga część The Whispered World. Gra króciutka, ale zarazem prześliczna graficznie, posiadająca cudowną acz smutną fabułę.
Silence: The Whispered World II pozwala się nam wcielić w Noah i jego siostrę Renie. Świat, w którym żyje osierocone rodzeństwo, ogarnięty jest wojną. W obawie przed niechybną śmiercią spowodowaną kolejnym nalotem, szesnastoletni Noah i jego dużo młodsza siostrzyczka Renie, chowają się w bunkrze, zaadaptowanym na tymczasowy dom. Silne bombardowanie niszczy jednak ich schronienie a dziewczynka gdzieś znika. Gdy oszołomiony Noah odzyskuje przytomność, odkrywa przejście, drogę prowadzącą do innego, znanego mu już świata, krainy zwanej Silence.
Projekt zachwycił mnie nie tylko śliczną grafiką ale przede wszystkim cudownym przedstawieniem miłości między rodzeństwem i ich wzajemną przyjaźnią i radością bycia razem. To też gra, którą z powodzeniem może przejść każdy początkujący gracz, bowiem nie znajdziemy w niej skomplikowanych zagadek logicznych. Czy to dobrze, czy nie, oceńcie sami grając w tę jakże zacną przygodówkę.
Przypominamy, że na naszej stronie znajdziecie recenzję i solucję owego tytułu.
W minionym 2016 roku, tak jak i w poprzednich nie udało mi się przejść wielu dostępnych w owym roku przygodówek, kilka z nich pominęłam świadomie, na inne nie starczyło czasu. Nie zagrałam w nieźle oceniane Firewatch, ani w mini serię od Telltale Games: Michonne. Zamierzałam zagrać w horror o którym słyszałam wiele dobrego, noszący tytuł The Twon of Light. Po głowie chodziła mi także eksploracyjna przygodówka Everbody's Gone to the Repture i Virginia, no i nie zdążyłam jeszcze zagrać w trzeci sezon The Walking Dead.
Nie mniej jednak rok 2016 był pod względem produkcji przygodowych dla mnie niezwykle udany, mogłam cieszyć się wieloma dobrymi tytułami i napisać dla was kilka recenzji, które mam nadzieję, zachęciły Was do grania.
Na koniec życzę wszystkim graczom nie tylko przygodowym, by ten 2017 rok był tym, w którym traficie na niezwykle intrygujące, wciągające, bajeczne graficznie i fabularnie, niezapomniane gry. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [1]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Z częścią wymienionych tytułów się zgodzę natomiast z resztą mam problem bo albo nie grałem albo mam po prostu inny ogląd na nie.