Agata Dudek | 25 listopada 2021, 08:00
FEAR The Walking Dead, serial stacji AMC, emitowany także w naszym kraju, oglądamy w siódmym sezonie. Dziś przyglądamy się jego trzeciemu odcinkowi.
Mamy już za sobą premierę kolejnych odcinków FEAR: The Walking Dead w sezonie siódmym, produkcji oryginalnej kanału AMC. Historia tym razem przenosi nas w świat nie tylko wypełniony nieumarłymi, ale także zniszczony wskutek nuklearnego skażenia. Miałam okazję recenzować dwa Was dwa pierwsze odcinki nowej serii grozy, dziś przyszła pora na odcinek trzeci, który przenosi widza w nieco inny klimat.
Nowy odcinek, noszący tytuł Cindy Hawkins, skupiał się ponownie, zgodnie z ostatnią formułą serialowej opowieści, na konkretnych postaciach. Tym razem byli to June i Doriem, którym udało się przeżyć, gdyż schowali się w schronie. Obserwujemy jak ich życie przebiega normalnie, a nawet monotonnie, powtarzane przez codzienne, rutynowe czynności, takie jak spanie, kawa, śniadanie, gra, praca i oznaczanie na tablicy kolejnego dnia w tym klaustrofobicznym miejscu. Niestety z biegiem czasu wokół nich, a właściwie wokół męskiego bohatera opowieści zaczynają dziać się bardziej niepokojące wydarzenie, związane z wizjami. A te rozbudzają się po odkryciu przez dwojga tajemnego pokoju, w którym dziesięć lat wcześniej morderca o imieniu Teddy znęcał się, a następnie zabijał kobiety. Nasz serialowy protagonista postanowia, a właściwie obsesyjnie pragnie odszukać ciała jednej z zamordowanych kobiet, popadając niemal w paranoję, a nawet obłęd. Motorem tego stanu staje się w tym wypadku walka z wychodzeniem z alkoholizmu, co nie jest łatwym wyzwaniem.
I tak otrzymujemy odcinek, w którym sprytnie pomieszano gatunki. Twórcy zrobili to bardzo celowo, bowiem opisywany przeze mnie epizod był emitowany w Stanach Zjednoczonych w czasie halloweenowym. Nikogo zatem nie powinno zdziwić, że dostaliśmy jak na tacy podaną fabułę nie do końca wpisującą się w klimat FEAR The Walking Dead. Tu nie mieliśmy skupienia na zombiakach próbujących nas całymi gromadami pozbawić życia, a raczej na wariacji na temat seryjnego mordercy i nieco przerażających omamów związanych z zabójstwami i ofiarami. Całość doprawiono klimatem znanym z serii, a dokładnie z pierwszych odcinków.
Mamy zatem walkę o siebie, wychodzenie z uzależnienia i stany lękowe i halucynacyjne, znane jako delirium, które sprytnie połączono z wizjami, jakie towarzyszą bohaterowi tejże opowieści, który wyraźnie wysuwa się tu na pierwszy plan. Mamy halloweenową grozę związaną z zamordowaną kobietą, która domaga się odnalezienia własnego ciała. Nie zabrakło klaustrofobicznego, przytłaczającego klimatu, który z każdą chwilę gęstnieje. Grożący zawaleniem się schron nie wydaje się bowiem już miejscem do końca bezpiecznym. Jest całkiem udany obraz świata po nuklearnym wybuchu, który spowija ziemię zółto-pomaranczową poświatą, mgłą, która zabija ludzi, tworząc z nich nieumarłe istoty, często uwięzione w lepiej, rozkładającej się mazi.
Trzeci odcinek siódmego sezonu FEAR The Walking Dead toczy się powolnym, nastawionym na aspekty psychologiczne rytmem. Obserwujemy zmagania ludzi samych ze sobą. Opowieść koncentruje się, jak już wspomniałam bardziej na mężczyźnie, który w tym wypadku gra pierwsze skrzypce i staje się motorem napędowym tejże opowieści. Historia może nie do końca przypaść do gustu fanom klimatu serii, który było nie było skupia się na walce o przetrwanie w świecie zdominowanym przez żywe trupy i przerażającą zarazę nieumarłych.
Ten epizod wyraźnie odstaje od kanonu jakim idzie seria, z wiadomych powodów, święta nastawionego na duchy, zjawy i tym podobne istoty. Znajdą tu jednak coś dla siebie miłośnicy gatunku grozy, który ostatnio coraz śmielej sobie poczyna i wyraźnie budzi się do życia. Twórcy zmierzyli się także z tematem, który zawsze będzie grał na emocjach widza. Postanowili skupić się nieco mocniej na Teddy’ym i jego mordach, a w szczególności jednej z ofiar. Nic tak nie intryguje i nie przeraża widza jak postaci seryjnych, psychopatycznych zabójców.
Trzeci odcinek, dalej dość chętniej oglądanej serii, która od jakiegoś czasu nieco zmieniła formułę, skupiając się na antologii i konkretnych bohaterach, a w ostatnim sezonie nawet styl, formę i środowisko rozgrywania się fabuły, toczy się dość wolno. Nie ma w nim jakiejś ekstra szybko poprowadzonej fabuły, nie ma spektakularnych zwrotów akcji i przysłowiowych „ochów” o „achów”. Jest za to zgrabnie poprowadzona opowieść, która w finale skręca na właściwe tory, pokazując, że można trafić z deszczu pod rynnę. Pojawia się znajoma postać Viktora, który w całym sezonie stanowi kogoś w rodzaju serialowego guru.
Przeczytaj również: FEAR The Walking Dead: sezon 7, AMC prezentuje oficjalny zwiastun i plakat z nadchodzących odcinków
Podsumowując, kolejny odcinek serialowej produkcji w klimacie horroru, skręca bardziej ku klasyce gatunku, niźli tego do czego przyzwyczaili nas twórcy. Nie jest to jednak jego wada, ale pewna odskocznia, zmiana, która finalnie nie prezentuje się najgorzej. Zabawa z ludzkim umysłem, z ułomnościami i alkoholową chorobą jest czymś innym w całej serii, i ma szansę nieco ją ubarwić. Jeśli jednak spodziewaliście się hordy nieumarłych i napięcia z tym związanego, to muszę Was zmartwić, nie w tym odcinku. Patrząc na epizod całościowe, mnie osobie lubiącej klasykę gatunku grozy, przypadł do gustu, zwolenników szybkiej jazdy bez trzymanki, może nieco znudzić. Ale to oczywiście rzecz gustu i nastawienia.
Serial miał swoją emisję 18 października na kanale AMC, o godzinie 22:00.
Serdecznie dziękujemy AMC za udostępnienie odcinka FEAR The Walking Dead: sezon 7 do recenzji.
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu