Agata Dudek | 12 listopada 2022, 08:00
Gabinet osobliwości Guillermo del Toro, recenzja antologii grozy Netfliksa. Mieszanina horroru w różnej stylistyce, i o różnym poziomie, także absurdu.
W Top 10 Netfliksa jakiś czas utrzymuje się serial, nad którym pieczę ma twórca znany i uznany, Guillermo del Toro, mający na swoim koncie nagrodzony Oscarem Kształt wody, ale także Zaułek koszmarów, serię Hobbit czy kilka produkcji stworzonych właśnie dla tej platformy, takich jak Czarodzieje: Opowieści z Arkadii czy nowa wersja filmu Pinokio. Tym razem twórca sprawuje pieczę nad produkcją Gabinet osobliwości Guillermo del Toro, która jest antologią filmów grozy, których każda odsłona oparta jest na innej historii, także na opowiadaniach, i w każdej za kamerą stanął zupełnie inny reżyser.
Zapoznaj się również z: Enjoy Studio zapowiedziało, że The Witch of Fern Island trafi w przyszłym roku do Wczesnego Dostępu!
By w pełni ocenić to serialowe dzieło, które tak naprawdę jest antologią krótkich filmów grozy, trzeba by było oddzielnie skupić się na każdej opowieści, ale na to nie mam czasu, a i tekst byłby, przyznacie, zbyt długi. Dziś zatem nieco inna forma recenzji, a właściwie podsumowanie i przyjrzenie się z bliska serialowi i próba, trzeba to tu wspomnieć, całkiem subiektywnej oceny, które z dzieł, który z epizodów jest w serialu Gabinet osobliwości Guillermo del Toro, tym najlepszym i tym najgorszym.
Serial, który tworzy i prowadzi, w formie narratora sam Guillermo del Toro, to jak nadmieniłam już powyżej zbiór antologii horrorów i opowieści grozy, których wspólnym mianownikiem jest pewien przedmiot, rodzaj kolekcji, tytułowy gabinet osobliwości, czyli skrzynka pełna szuflad i skrytek. Olbrzymia drewniana budowla zawiera książki, obrazy, okazy przyrodnicze, ale i nadprzyrodzone. Wszystkie kryją jakąś tajemniczą historię. Każdy odcinek odsłania jedną z nich, zaczynając się od otwarcia owej skrytki i odnalezienia pierwszego elementu, będącego tłem danego odcinka.
W serialu, którego każdy odcinek zaczyna się wprowadzeniem narratora i otwarciem jednej ze skrytek czy szuflad, udział biorą znane postaci ze świata kina. Forma serialowej antologii przypomina styl jaki już mogliśmy widzieć w innej antologii, tym razem kanału AMC zatytułowanej Creepshow. Przynajmniej mnie się tak to kojarzy, nie tylko poprzez styl, strukturę serialu, ale poprzez jej fabularną dziwność i pewną abstrakcję.
Każdy epizod zaczyna się w bardzo podobny sposób, ale zawiera zupełnie inną opowieść z klimatem dreszczyku. Długość odcinków jest w tym wypadku bardzo różna, od nieco ponad czterdzieści minut, do ponad godziny. Czas na po krótkie przyjrzenie się wszystkim epizodom nie tylko ze względu na fabułę, ale także klimat, aktorstwo i tym podobne.
Skrytka 36 to opowieść w reżyserii Guillermo Navarro, mającego na swoim koncie film stworzony dla Netfliksa, o tytule Niewybaczalne. Historia koncentruje się na mężczyźnie, weteranie wojny w Wietnamie, który żyje z kupowania skrytek, i sprzedawanie ich zawartości. Pewnego dnia kupuje jeden ze schowków od tajemniczej kobiety. Okazuje się, że miejsce to, zawiera cenne kolekcjonerskie skarby. Choć właścicielka skrytki bardzo chce odzyskać przedmioty, ich nabywca nie ma zamiaru się ich pozbywać. Wśród rzeczy znajduje tajemnicze księgi, które wchodzą w skład całej okultystycznej kolekcji, zresztą bardzo cennej. A trzeba wiedzieć, że mężczyzna boryka się z poważnymi długami i ma na karku osoby, które gotowe są pozbawić go życia. Nie waha się zatem i szuka księgi, wkrótce wpadając w bardzo poważne tarapaty.
Przeczytaj również: Klatka - recenzja godnego polecenia hiszpańskiego thrillera kryminalnego dostępnego na Netflix
Skrytka 36 to jeden z epizodów tegoż serialu, który opowieść serwuje nam bardzo powoli, klimat grozy nie przychodzi szybko, a gdy się już pojawia, seans się kończy. Atmosfera i styl jego poprowadzenia przypomina nieco dramat z zakończeniem w stylu horrorów z lat 90-tych. I choć klimacik kuleje, akcja nie płynie sprawnie i wartko, a finał przychodzi zbyt szybko, w tej opowieści śledzimy dobre aktorstwa i finalnie opowieść ogląda się w miarę przyzwoicie, ale bez rewelacji.
Kolejny epizod, czyli druga historyjka grozy to Szczury cmentarne, w reżyserii Vincenzo Nataliego. Tym razem jest to historia, której motywem przewodnim jest cmentarz i łupy jakie można na nim zdobyć. Bohaterami historyjki są tak zwane hieny cmentarne, a właściwie jeden mężczyzna zajmujący się okradaniem zmarłych. Problem w tym, że nie udaje się mu obrabować denatów na tyle, by jego pracodawcy byli zadowoleni. Przeszkodą w tym wypadku są szczury, które zabierają zmarłego wcześniej, niż on zdoła do nich dotrzeć. Pewnego dnia, będąc świadkiem pochówku jednego z bogaczy, postanawia przechytrzyć gryzonie. Jak się okazuje, nie jest to najlepszy pomysł.
Tym razem klimacik historyjki grozy jest znacznie bardziej skupiony na grozie, fabuła rozkręca się w miarę szybko, i choć jest równie absurdalna, a może nawet bardziej, niż pierwszy epizod, śledzimy ją z pewną dozą emocji, strachu, ale i domieszką komizmu. Ponownie mamy do czynienia z dobrym aktorstwem i efektami specjalnymi rodem z filmów lat 80, 90-tych. W roli bohatera tejże opowieści, czyli hieny cmentarnej David Hewlett, którego mogliśmy oglądać w Kształcie wody, filmie Istota czy Istnienie. Ten epizod jest nieco krótszy od pierwszego, miejcie to na uwadze.
Trzeci epizod to opowieść o tytule Autopsja, który porusza temat tego czy jesteśmy sami w kosmosie. Reżyserem tej opowieści jest David Prior, którego filmami są Pusty człowiek, AM1200 czy serial Voir: Potęga kina. Tym razem motywem opowieści grozy jest nie tylko inny świat, gdzieś tam w kosmosie, ale i zagadka kryminalna. Pewien szeryf, w pewnym miasteczku mierzy się z tajemniczą serią zaginięć, a potem z niezwykłym, i równie tajemniczym mordem, a do tego wypadkiem w kopalni. Ponieważ sam nie może się uporać z dylematami i zagadkami jakie postawiło mu życie i jego praca, prosi o pomoc swego dawnego przyjaciela i koronera, by dokonał serii autopsji i spróbował poznać prawdę. To z czym przyjdzie się mierzyć lekarzowi, będzie mrozić krew w żyłach.
Autopsja to chyba jedna z lepiej poprowadzonych, najbardziej mrocznych i najbardziej wciągających historii całego sezonu. Przejmujące role, świetnie poprowadzony wątek fabularny i przerażające sceny, istnej makabry jaka rozgrywa się na naszych oczach. Do tego dochodzi doskonałe aktorstwa. Rewelacyjny w swej roli lekarza i koronera F. Murray Abraham sprawia, że opowieść śledzić będziemy z zainteresowaniem i wypiekami na twarzy.
Zgoła inną historyjkę, na pograniczu horroru psychologicznego i dramatu opowiedziano w epizodzie Qutsiderka, w reżyserii Any Lily Amirpour, mającej w swoim dorobku film Mona Lisa i krwawy księżyc czy jeden odcinek serialu Castle Rock. Ta opowieść skręca ku problemom współczesności, czyli kanonom piękna i tego jak widzimy siebie, a jak postrzegani jesteśmy przez innych, opowiadając o losach pewnej młodej kobiety, która uparcie twierdzi, że jest zwyczajnie brzydka. Pracownica banku i żona policjanta nie czuje się doceniana, zarówno w pracy, jak i w domu. Gdy pewna reklama telewizyjna zachęca ją do kupienia kremu, jaki ma odmienić jej życie, i wygląd oczywiście, dzieją się przykre, wręcz przerażające rzeczy.
Ten epizod balansuje na skraju psychologicznego dramatu i groteski, niemal narzucając widzowi zastanowienie się nad logiką, albo brakiem logiki w rozumowaniu naszej bohaterki, którą genialnie, skądinąd odegrała Kate Micucci, którą mogliśmy oglądać w filmie Pewnego razu w Rzymie, Bez kompasu czy Easy.
Piąta opowieść przenosi nas do początków XX wieku, do roku 1905. Tę opowieść grozy, o tytule Dzieło Pickmana wyreżyserował Kit Thomas, amerykański twórca filmowy i zarazem producent muzyczny. Opowieść koncentruje się na studencie uczelni artystycznej, malarzu, mężczyźnie imieniem Will, który miał już kiedyś swoje pięć minut, bo jego zdolności zostały docenione. Pewnego dnia do grona studentów na jego roku dołącza tajemniczy Richard, którego prace są zarówno niezwykle, co i bardzo przerażające. Oglądając je Will traci kontakt z rzeczywistością zatracając cienką granicę między faktem, a wymysłem, a może bramą do innej rzeczywistości.
Przeczytaj również: Moje spotkanie ze złem, recenzja paradokumentu Netfliksa o opętaniach. Upiorna opowieść z dreszczykiem
Ten epizod broni się nie tylko wprawnie opowiedzianą fabułą, wciągającą i tajemniczą, która nie do końca jest dopowiedziana, zostawia furkę wyobraźni, ale jest zarazem klasyką grozy, jaką dobrze znamy, ale także popisem aktorstwa i słabymi afektami specjalnymi. Tu w roli Willa wystąpił Ben Barnes, którego zapewne kojarzycie z roli księcia w filmie Opowieści z Narnii: Książę Kaspian, ale także z serialu Netflix Cień i kość i produkcji serialowej od HBO Max Westworld. Na pochwały zasługuje, jak zwykle zagadkowy w swych rolach Crispin Glover, który wcielił się w Richarda. Aktora można oglądać w takich produkcjach jak: Tajemnica przeklętego zamku, Amerykańscy bogowie czy Co gryzie Gilberta Grape'a.
Koszmary w domu wiedźmy, czyli szósty epizod serialu Gabinet osobliwości Guillermo del Toro, oparto na opowiadaniu H.P. Lovecrafta, o takim samym tytule. Warto zauważyć, że powstaje również gra, która bazuje na spisanej przez pisarza grozy opowieści, przygodówka o tytule Dreams in the Witch House.
Natomiast opowieść grozy, o jakiej tu mówimy, to dzieło w reżyserii Catherine Hardwicke, która znana jest z serii Zmierzch, filmu Dziewczyna w czerwonej pelerynie czy filmu Netfliksa Już za tobą tęsknię. Reżyserka bazując na znanym opowiadaniu przenosi widza w opowieść o mężczyźnie, który jako dziecko traci siostrę bliźniaczkę, która umiera. Ponieważ widzi jej ducha, po latach, próbuje udowodnić istnienie życia po życiu pracując w organizacji zajmującej się badaniem zjawisk paranormalnych Niestety z marnym skutkiem, ale do czasu póki nie trafia do pewnego nawiedzonego domu, siedliska wiedźmy i jej dziwnego pomocnika, gadającego szczura.
Ten odcinek skupia się na opowieści o duchach, umieraniu, jednocześnie zahaczając o wiarę, godzenie się ze śmiercią i nieco o wierzenia ludowe, jak choćby wiedźmy. Nie znajdziemy w nim, podobnie jak w większości dzieł tegoż serialu, zbyt imponujących efektów specjalnych, a tu są one wręcz komiczne. Tym razem w opowieści w głównej roli zobaczymy Ruperta Grinta, znanego z roli Rona w serii Harry Potter. Aktor stanął na wysokości zadania wyciągając z tej ponurej, i prostej opowieści jak najwięcej może.
Przedostatni epizod nosi tytuł Prezentacja i skupia się na historii kolekcjonera, który sam zostaje kolekcją. Opowieść została wyreżyserowana przez Panosa Cosmatosa, który ma na swoim koncie horror Mandy czy Za czarną tęczą. Opowieść rozgrywa się, albo stylizowana jest na lata 70-te, a jej bohaterami są ludzie obdarzeni jakimiś zdolnościami, umiejętnościami i talentami, którzy zostają zaproszeni do domu bogatego kolekcjonera na pewien prywatny pokaz. To co miało być atrakcją, staje się dla niektórych z nich ostatnimi momentami życia.
Niestety ta opowieść wydaje się odcinkiem pozbawionym animuszu, bez polotu, zbyt wydłużonym i zdecydowanie najnudniejszym. Akacja jest to rozciągnięta zbyt nadto, fabuła opiera się na niespójności a efekty specjalne stanowią odzwierciedlenie klasycznych filmów klasy B. Nawet aktorstwo schodzi na plan dalszy, bo jest zwyczajnie nijakie.
Ostatni epizod to Szmery, choć w serialu, we wprowadzeniu usłyszymy tytuł Murmuracje, w reżyserii Jennifer Kent. Reżyserka ma na swoim koncie horror Babadook, The Nightingale czy serial Zagadkowe opowieści. Wątek fabularny skupia się na małżeństwie, które straciło dziecko. Para zajmuje się badaniem zachowania ptaków, ich murmuracjom. Aby badać ich zachowanie wyjeżdżają do udostępnionego im domu położonego na wyspie. Ten okazuje się mieć bardzo mroczną historię, która będzie miała istotny wpływ na małżonków i ich relację.
Finałowa opowieść to klasyka produkcji grozy, czyli nawiedzony dom, mroczna historia, odludzie i tajemnicze wydarzenia rozgrywające się zwykle w nocy. Ale oprócz grozy, ważnym elementem tegoż seansu jest nieprzerobiona trauma, ból po stracie i rozpacz, na którą nie dano sobie przyzwolenia. Nie jest to może historia, która będzie jakoś bardzo nas straszyć, ale doskonałe aktorstwo i smutna opowieść pozwoli na chwilę wzruszenia. Mnie naprawdę poruszyła. W roli wspomnianej pary, zagranej naprawdę dobrze zobaczyliśmy Essie Davis, znaną z minserialu Owieczki boże, czy Biała księżniczka oraz Andrew Lincoln, którego kojarzymy przede wszystkim z serii The Walking Dead, ale także z filmu Netfliksa o tytule Penguin Bloom: Niesamowita historia Sam Bloom.
Gabinet osobliwości Guillermo del Toro to osiem zupełnie różnych historii grozy, które horror pokazują różnorako, strasząc formą, treścią czy klimatem. Fabuła porusza klasyczne klimaty paranormalne, temat życia pozaziemskiego, żałoby po straci bliskiej osoby, duchów, ale i współczesnych kanonów piękna. Poziom jakości tych opowieści jest bardzo różny, od tych naprawdę perełek, jak Autopsja, wzruszające Szepty czy dobrze poprowadzone Dzieło Pickmana, po przeciętniaki i najsłabsze odcinki, jak Prezentacja, która potrafi wynudzić czy Skrytka 36, która za wolno się rozkręca, a gdy już staje się ciekawa, nagle się urywa.
Przeczytaj również: 28 dni grozy, wrażenia z serialu dokumentalnego o zjawiskach paranormalnych od Netflix. Miało być strasznie, ale....
Całość to jednak klasyka grozy w antologii, w dość nierównym, niestabilnym stylu. Ale ogląda się ją bardzo przyjemnie. Pochwalić można świetne aktorstwo i doskonałą muzykę. Z przymrużeniem oka należy traktować efekty specjalne, docenić z pewnością wprowadzenia, w których narratorem jest Guillermo del Toro. Jeśli lubicie klimacik grozy, ale za zbyt mocnym straszeniem nie przepadacie, to rozważcie obejrzenie właśnie tej opowieści grozy.
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu