[AKTUALIZACJA] Konkurs: Kosmiczny Horror

lubiegrac publicystyka [AKTUALIZACJA] Konkurs: Kosmiczny Horror
[AKTUALIZACJA] Konkurs: Kosmiczny Horror



redaktor | 12 sierpnia 2016, 17:04

Dzień dobry moi mili, dziś do wygrania mamy nie byle co, ponieważ Polski Horror Phantaruk, który dostarczyli nam sami twórcy. Jako, że gra toczy się w kosmosie to zadanie będzie również kosmiczne i tym razem odpuszczamy wam Facebooki i inne zadania, ale zachęcamy was do odwiedzenia strony naszego sponsora http://polyslash.com/ lub jego fan page'a https://www.facebook.com/polyslash.

Jak ktoś nie wygra to grę od 16 sierpnia będzie mógł kupić na stemie.

Zadanie:

Opisz najbardziej przerażającą scenę kosmiczną jaką widziałeś/czytałeś i co wtedy czułeś. Najbardziej poruszająca historia wygrywa

Nagroda:

Cyfrowy klucz do gry Phanataruk

Czas trwania:

Start - poniedziałek 9:00 08.08.2016 Koniec - piątek 15:00 12.08.2016

Nagrodę wysyłamy bezpośrednio na meila, którego podaliście przy rejestracji, wyniki ogłosimy w tym newsie oraz na naszym fanpage'u https://www.facebook.com/lubiegracpl/

UWAGI:
Ponieważ chcemy liczyć na waszą inwencję twórczą w tym konkursie wasze komentarze będą ukryte, będą dostępne tylko dla redakcji wy za to zobaczycie tylko ilość zgłoszeń, wszystkie komentarze zostaną ujawnione wraz z ogłoszeniem wyników.

 

[AKTUALIZACJA] Po długich dyskusjach zdecydowaliśmy, że zwycięzcą okazał się nagelfar.

Gratulujemy i zapraszamy na przyszły poniedziałek na kolejny konkurs! 

Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!

Gra: Phantaruk
Komentarze [7]:
avatar nagelfar
dodano: 2016-08-12 14:29:27

"...Widziałem ziejącą pustkę mrocznego wszechświata, Gdzie czarne planety toczą się bez celu; Gdzie krążą w przerażeniu niezauważone, bez pojęcia, blasku czy imienia." (Nemezis, Lovecraft) I taka oto historia: Onegdaj przyjaciel mój nalegał, bym odwiedził go w trakcie jednej z rozlicznych mych w tamtych latach zagranicznych podróży. Przystałem na zaproszenie tym chętniej, iż zaproponował mi wizytę w swym prywatnym obserwatorium astronomicznym. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, jak brzemienne w skutkach dla mego dalszego życia oraz mej psychiki będzie to zdarzenie. Po pewnych perypetiach dotarłem wreszcie późnym popołudniem do wyniosłego budynku na szczycie skalnego wzgórza. Poniżej szumiały wierzchołki gęstych, ciemnych drzew; najbliższe ludzkie osady z ich światłami i wrzawą pozostały w dolinie wiele mil stąd. Po serdecznym powitaniu i obfitym posiłku gospodarz oprowadził mnie z dumą po swej górskiej posiadłości, a gdy zapadł zmierzch udaliśmy się krętymi, metalowymi schodami do przysadzistej wieżycy z osadzoną na niej obrotową kopułą obserwatorium. Wewnątrz, na potężnym rusztowaniu zawieszony był ogromny i piękny teleskop, cały z mosiądzu i chromu. Biła od niego potęga ludzkiego umysłu oraz zapowiedź niezwykłych, badawczych doznań. Podekscytowany myślą o gwiezdnej eksploracji, czym prędzej ruszyłem ku tubie okularu, by dać się ponieść gorączce odkrywcy światów. Okryty ciepłą peleryną, zapadłem w skórzany fotel, a nade mną otwarło się nocne, bezchmurne niebo. Zajrzałem w kratery Księżyca, z podziwem przyjrzałem się wielkiemu wirowi na powierzchni Jowisza i policzyłem pierścienie wirujące wokół Saturna. Wypuszczałem się dalej i dalej, a w zwierciadle teleskopu drobinki światła zmieniały się w mgławice i galaktyki kipiące od gwiazd. I gdy tak przeszukiwałem kosmiczne szlaki, nagle, w jednej chwili, fascynująca przygoda zmieniła się w przejmujący grozą koszmar. Jak po spożyciu rajskiego owocu z drzewa poznania dobra i zła, w jednym momencie prysła utracona niewinność i błoga nieświadomość - myśl pozornie oczywista, lecz porażająca w przebłysku uzmysłowionego, koszmarnego objawienia. Spłynęło na mnie zrozumienie, obezwładniające w swym kosmicznym wymiarze: przecież pomiędzy mną a odległymi gwiazdami - dzięki mocy teleskopu znajdującymi się jakby o jedno wyciągnięcie ręki, w rzeczywistości zaś oddalonymi o miliardy mil - nie było zupełnie niczego! Stąd, od mojego fotela w obserwatorium, aż do Proxima Centauri i dalej, po kres widzialnego wszechświata w mrocznej, lodowatej nicości krążyła raptem może garść skalnych odłamków i pyłu! Przeszyła mnie brutalna świadomość faktu, że w niewyobrażalnym ogromie kosmosu, pomiędzy drobnymi punktami światła, panują niepodzielnie odwieczny chłód i rozpaczliwie puste parseki martwej próżni. Ja zaś znajduję na samym jej skraju, zarozumiale zaglądając w mroczną gardziel wszechświata! Rozgorączkowany tym objawieniem, zadrżałem, zdając sobie sprawę, iż tak naprawdę my wszyscy, ludzie, stoimy bezmyślnie na kamyku zawieszonym w bezmiarze otchłani, która czarną, martwą masą napiera na nasz świat z każdej strony. Jak sparaliżowany bezskutecznie starałem się odwrócić wzrok od przepastnych bezkresów międzygwiezdnej czerni, desperacko uciekając ku światłu i życiu. Tam jednak - ku memu przerażeniu - dostrzegałem już tylko zimne, obojętne lśnienie gwiazd, które teraz jawiły się jako gigantyczne, samotne kule ognia, gorejące i spopielające się w nicość, obumierające w skarlałe bryły ciemności. Struchlały cofnąłem się od metalowej rury teleskopu i nie zważając na pytania zaniepokojonego mym zachowaniem przyjaciela, czym prędzej zbiegłem metalowymi schodkami ku mojej kwaterze. Noc spędziłem zlękniony samotnie, zapaliwszy wpierw wszystkie lampy i świece w lichtarzach, jakie znalazłem w pokoju. Rankiem pożegnałem gospodarza, który w oziębły sposób dał mi do zrozumienia, że chętnie pozbędzie się towarzystwa niezrównoważonego gościa, i pospiesznie opuściłem górskie okolice. Od tamtego przeklętego zdarzenia nie opuszczam mojego domu po zmroku. Wiem, że niektórzy nazywają mnie dziwakiem, inni wręcz szaleńcem, ale to ja mogę traktować ich jak nierozumne dzieci, nieświadome wiedzy, którą posiadłem i która stała się dla mnie dręczącym koszmarem powracającym każdej nocy. Bo w świetle dnia możemy jeszcze kryć się pod iluzoryczną kopułą lazurowego nieba, jednak nocą nie chroni nas nic przed czyhającą zewsząd grozą wszechogarniającej kosmicznej ciemności, pustki i śmierci. "... Największym dobrodziejstwem naszego świata wydaje się to, iż człowiek nie potrafi objąć go swym umysłem. Żyjemy sobie na spokojnej wysepce ignorancji wśród czarnych mórz nieskończoności i nie powinniśmy wypuszczać się z niej za daleko. [...] Wszelako przyjdzie dzień, gdy scalimy całą naszą rozproszoną wiedzę, a wtedy odsłonią się tak straszliwe horyzonty rzeczywistości, jak i naszego w niej miejsca, że przyjdzie nam albo oszaleć, albo uciec przed śmiercionośnym światłem tego objawienia w kojące i bezpieczne mroki nowych posępnych wieków." (Zew Cthulhu, Lovecraft)

avatar kangur18
dodano: 2016-08-12 13:55:33

Predator skórowanie ludzi może nie było to w kosmosie ale potwór był z kosmosu zawsze się bałem póżniej lasów oglądałem to jak miałem z 12 lat nie wiem czemu boże to było straszne. Zresztą potwór z Phantaruk jest bardzo podpbny do predatora!!!

avatar Luciana
dodano: 2016-08-12 13:48:48

The Criterst najbardziej bałam się małych kręconych kulek od czasu zobaczenia tego filmu no i nie powiem miałam też awersje do hamburgerów to było STRASZNE!!!!

avatar lori997
dodano: 2016-08-12 11:01:47

Film "Ukryty wymiar" ("Event Horizon") z 1997 r. Na poszukiwanie zaginionego statku kosmicznego wyrusza ekipa ratunkowa. Po 7 latach od zaginięcia znajduje okręt. Z załogą brak kontaktu. Bohaterowie (w jednej z ról głównych świetny Sam Neil) postanawiają wejść na pokład. I tutaj odgrywa się najbardziej przerażająca scena. Nie ma w niej przemocy, nie ma potworów, ale nie o to chodzi. Ekipa ratunkowa najpierw powoli z zewnątrz bada zniszczenia statku. Oglądając to czujemy ciężką atmosferę zagrożenia i niepewności jaka towarzyszy ekipie ratunkowej. Kiedy ta w końcu dokuje i decyduje się wejść na pokład czujemy suchość w ustach i nerwowo ściskamy pilota (o ile oglądamy w ja). Na statku nie ma grawitacji i w powietrzu unoszą się porzucone przez pierwotną załogę przedmioty. Części statku, zegarki, biżuteria... Z każdym krokiem rośnie poczucie zagrożenia, bo choć nic złego się póki co nie wydarzyło, to coś tu jest nie Polecam!

avatar TOM3K
dodano: 2016-08-11 22:50:11

A co czułem jak to czytałem ? Jako kilkunastoletni chłopiec bałem się, że kiedyś tak świat może wyglądać. Czułem zarazem jakbym tam był i ta historia dotyczyła w jakimś stopniu mnie. Byłem zafascynowany ale i przerażony. Pozdrawiam :)

avatar TOM3K
dodano: 2016-08-11 22:40:49

Historię tę przeczytałem jako kilkunastoletnie dziecko w 1999 autorką jest niejaka Agnieszka Krzyżańska... PROLOG Mielismy byc wspanialymi zolnierzami, doskonalymi mordercami bez uczuc i skrupulow, gotowymi zabijac na rozkaz, bez chwili wahania. Dzieki genetycznym eksperymentom ludzie dali nam mozliwosc przezycia w kazdych warunkach. Jednak ani nie wygladalismy jak ludzie, ani sie za nich nie uwazalismy. Mielismy skrzela do oddychania w wodzie, skore zmieniajaca kolor i przybierajaca barwy otoczenia, wlosy w ktorych zachodzil proces fotosyntezy. Nasze zeby wygladaly jak ludzkie, ale posiadalismy tez druga pare. Byly ostro zakonczone, troche podobne do rekinich i wysuwane w czasie zlosci i strachu. Byly doskonala bronia do walki wrecz. Tak, jak nasze pazury. Najwazniejsza rzecz rozniaca nas od ludzi - oczy. Nasze byly pokryte kilkoma warstwami blon. Pozwalaly widziec w ciemnosci, w wodzie, byly czule na cieplo, srodki toksyczne i chemiczne. Zewnetrzna blona byla czarna, dlatego oczy wydawaly sie groznie, puste. Bano sie ich. Kiedy czulismy gniew lub strach oczy swiecily na czerwono, a podczas silnego podniecenia i bolu - na zielono. Niezaleznie od tego, a moze mimo, genetyki wyksztalcily sie w nas zdolnosci telepatyczne. Byly one wazne, gdyz dzieki nim moglismy sie porozumiewac miedzy soba, bez niebezpieczenstwa, ze uslyszy czlowiek. Ludzie nienawidzili nas. Uwazali za dzikie bestie, ktore nalezy trzymac w zamknieciu. Zreszta tak tez robili. Mieszkalismy w strasznych obozach pracy. Zmuszano nas tam do ciezkiej harowki po kilkanascie godzin dziennie. Byla to forma selekcji z mottem: Zwycieza najsilniejszy. Mniej wiecej w tamtym okresie ludzie zorientowali sie, ze w naszej rasie samice sa silniejsze, wytrzymalsze i brutalniejsze od samcow. Zaniechano naturalnego rozplodu i zastosowano sztuczne lona. Kobiety jednak w roznych zakamarkach i norach zachodzily w ciaze, rodzily chlopcow i wychowywaly ich. Z drugiego pokolenia pochodzila moja matka - in vitro i ojciec - metoda naturalna. Potem urodzilam sie ja. W kilkanascie dni po moim przyjsciu na swiat wybuchlo powstanie przeciwko ludziom. Przywodczynia rewolty byla Queenie, najlepsza przyjaciolka mojej mamy. Dowodztwo ukrylo sie na malej wysepce na pacyfiku. To byl raj. Spedzilam tam najwspanialsze chwile mojego zycia. Wychowalam sie wsrod morskich fal. Przyjaznilam sie z delfinami, latajacymi rybami i zolwiami. Moimi bracmi byly wszystkie stworzenia swiata. Czulam sie polaczona z nimi jakas dziwna nicia cudowna wstega zycia. Wtedy kochalam Ziemie i wszystkich jej mieszkancow. Zle sie dzialo. Postanowiono, ze nasza rasa opusci Ziemie raz na zawsze. Trudno mi bylo rozstac sie z zielonymi lasami, zlotymi polami i blekitnym oceanem. Wsiadlam do statku ze lzami w oczach. Mialam piec lat. W czasie lotu nasi naukowcy odkryli hormon - chronoine (od imienia boga czasu - Chronosa), odpowidzialny za nasza dlugowiecznosc. Dzieki niemu moglismy zyc sto a nawet tysiac razy dluzej od ludzi. Hormon ten byl wytwarzany, przez czesc mozgu odpowiedzialna za zdolnosci telepatyczne, tylko w malych ilosciach. Trzeba wiec bylo sie nauczyc kontroli wlasnego ciala. Po wielu latach wloczegi znalezlismy nowy dom. Gdy ladowalismy na planecie, ktora nazwalismy Galaxia (od naszego statku) obchodzilam dziesiate urodziny. Planeta byla pustynna. W niczym nie przypominala bajecznie kolorowej Ziemi. Male zapasy zywnosci i wody byly racjonowane. Wokol najwiekszego zbiornika wody pitnej - Blekitnej pustyni powstaly miasta, drazone w gorach. Stolica naszej planety zostalo Antrax - ogromna metropolia, wybudowana na wzor Nowego Jorku z drapaczami chmur. Niewiele czasu potrzebowalo trzecie i czwarte pokolenie by sie zadomowic. Starsza corka Quennie - Aulan przejela wladze po matce. Zarzadzila nowe prawa. Kobiety nie chcialy rodzic dzieci. Porod byl bolesny a poza tym samice skladaly jaja i musialy czekac nawet kilka tygodni na wyklucie sie potomstwa. Wybudowano wiec siec laboratoriow zajmujacych sie zaplodnieniami in vitro. Niestety w skalnych miastach dociagniecie pradu bylo niemozliwe, musiano wiec wymyslec inny sposob. Postanowiono oprzec sie na nauce. Inzynieria genetyczna spowodowala, ze chlopcy rodzili sie z meskimi i zenskimi genitaliami. Aulan bala sie, ze mezczyzni nie zechca zostac zepchnietymi do takiej roli, uczynila wiec niewolnikami wszystkich samcow. Wiekszosc mezczyzn byla czyjas wlasnoscia, ale mogli oni byc wolni. Specjalnie dla nich wydzielono w Antrax "Szara strefe". Jednak mieszkali tam tylko desperaci i przestepcy. Dzielnica ta rzadzily brutalne gangi. Natomiast tam gdzie mieszkaly kobiety, mezczyzni mogli pracowac np.: jako sprzatacze, sluzacy, pomocnicy, ale przede wszystkim jako alfonsi i prostytutki. Najlepsze hotele z uslugami erotycznymi prowadzily kobiety, ale zwykle burdele nalezaly o mezczyzn. Bardzo brutalnie zmuszano samcow do stosunkow seksualnych. Bylo to mozliwe dzieki specjalnym pierscieniom. Niestety oprocz wzwodu powodowaly jeszcze straszny bol. Bol byl gorszy, gdyz kobiety uznawaly jedynie jedna pozycje stosunku. Mezczyzna lezal na plecach, a ona na nim siedziala. To dawalo jej poczucie sily i wladzy. Samiec nie mial prawa na nia patrzec, za to kobieta rozkoszowala sie widokiem upokorzonego i cierpiacego kochanka. Wlasnie z powodu bolu mezczyzni brali "niebianskie" pigulki. Jednak nie byl to bezpieczny sposob, gdyz wyczuwalo sie ich smak we krwi. Wywolywal on wymioty. Rozwscieczona kobieta potrafila za cos takiego zabic. Gdy mialam dwanascie lat zmarla moja matka, popelnila samobojstwo. Gdy w kilka dni pozniej reszta uciekinierow odeszla z naszej planety, Galaxia zmienila swoja nazwe na Antrax. Dlaczego odlecieli? Mialo to zwiazek z haniebnym prawem, ktore zostalo wprowadzone. Otoz aresztowanych mezczyzn sprzedawano do restauracji. Jedzono ich. Przyszly posilek zamykano w malym, ciemnym pokoiku bez okien. Pozniej do srodka wpuszczano rozjuszona kobiete. Jej oczy swiecily jaskrawa czerwienia co wywolywalo paniczny strach. Mezczyzna wymoiotowal ze strachu. Wsciekla kobieta rozszarpywala mu zoladek, wyjadajac watrobe i nerki. Potem obgryzala nogi do kosci, a na samym koncu wygryzala genitalia. Nastepnie siadala z boku i czekala smierc "jedzenia" w potwornych meczarniach. Gdy to sie stalo konczyla posilek. Jestesmy brutalna rasa, nie liczaca sie z zadnymi uczuciami. Ale trzeba pamietac, ze stworzyli nas ludzie i to wlasnie do nich jestesmy najbardziej podobni. Realia zycia na Antrax powoli sie zmienialy. Aulan odeszla, a wladze przejela Almuenda, mlodsza corka Queenie. Nowa krolowa stala sie moja przyjaciolka. Mialam szesnascie lat. Dzis jestem dwudziestoletnia (liczac naszymi latami) przedstawicielka niezwyklego gatunku, zamieszkujacego pustynna planete Antrax. Nazywam sie Venderilla i to jest moja historia. I Bylam glodna. Postanowilam wpasc na zupke z korzonkow do mojej ulubionej resturacji. W sali bocznej zawsze jadlam samotnie. Tak bylo i wtedy. Byc moze z ciekawosc nabralam ochoty na sprawdzenie przysmakow Antraxujskiej kuchni, czyli meskiego miesa. Zawolalam kelnerke. - Chcialabym zobaczyc menu. - Alez oczywiscie. Dziewczyna zaprowadzila mnie do malego pomieszczenia, przedzielonego szyba. Zaczeli wchodzic kandydaci na moja kolacje. Kazdego ogladalam bardzo uwaznie, ale zaden nie przypadl mi szczegolnie do gustu. Na koncu wszedl on. Tak jak pozostali byl calkowicie nagi, ale w swym zachowaniu calkowicie roznil sie od tamtych. Oni probowali dostrzec w mych oczach jakis znak na to, czy bedzie to ich ostatni dzien, czy tez uda im sie jeszcze troche pozyc. Natomiast on wpatrywal sie tepym i troche nieprzytomnym wzrokiem w podloge. Oczy - tak przygnebiajaco bezbarwnie czerwone. Mial wspaniale, zdrowe skrzela i silnie umiesniony tors. W tamtym swietle wygladal bosko. Bal sie. Czulam jego strach swidrujacy w powietrzu. Gdy spojrzal na mnie, ogarnelo go przerazenie. Dostrzegl, ze mi sie spodobal. Wiedzialam jak bardzo Zamknieto nas w celi o numerze 27. Usiadl skulony w kacie. Nie mial zamiaru sie wyrywac, ani uciekac. Postanowil z pokora przyjac swoj los Wielokrotnie myslal o tej chwili, ale podswiadomie pragnal, aby nigdy nie nastapila. Teraz siedzial i czekal na koniec. Chcialam go pozrec. Brutalnie rozszarpac jego cialo, ale gdy ujrzalam go takim delikatnym i niewinnym zmienilam zamysl. Darowalam mu zycie. Zaprowadzilam go do burdelu mojej przyjaciolki Methap. - Napijesz sie? - spytala gdy tylko weszlam do pomieszczenia. - Nie. - Z jaka sprawa do mnie przybywasz? - rzucila ironicznie. - Mam do ciebie interes - mowiac to wskazalam na chlopaka. Methap na moje slowa wezwala mezczyzne, ktory zabral go do pokoju. - Kim on jest? - spytala. - Zal mi sie go zrobilo, wiec tu jest. - Mam go przechowac? - Tak. - Na jakich warunkach? - Place za niego. Jesli chce przyjmuje klientow, wtedy jest twoj. Ale ja jestem jego wlascicielka i korzystam z jego uslug bez ograniczen. - Dobra. - Dobra. - Ale dosc o interesach. Jak tam twoje sprawy sercowe? - Zartujesz chyba?! Nikogo! Wszyscy tacy chudzi, malo mescy. Potrzeba mi prawdziwego chlopa, moze nawet czlowieka. A co u ciebie? - Oswiadczyl mi sie. - Gratulacje. - Nie wiem, czy mam sie zgodzic. - Odpowiedz mi na jedno pytanie. Kochasz go? - Tak. - Wiec to rozwiazuje twoj problem. Dla Methap wszystko wydawalo sie takie proste. Mnie dreczylo tysiace mysli, ktore jak natretne muchy nie dawaly wytchnienia. Pograzona w rozmysleniach dotarlam do domu. Zapukalam, ale nikt nie otworzyl. Weszlam do przedpokoju. Cala kamienica pograzona byla w mroku i ciszy. Powoli wchodzilam po schodach. Gdy znalazlam sie na pietrze odchylilam drzwi od sypialni. Ujrzalam go tam, pieknego, skapanego w ostatnich promieniach zachodzacego slonca. Rozebralam sie i polozylam obok niego w lozku. Ale mimo wtulenia w jego bezpieczne ramiona, nie moglam zasnac. Rozmyslalam glownie nad zyciem. Doszlam do jednego prostego wniosku. Potrzebuje chwili spokoju, pobycia sama ze soba. Wstalam wczesnym rankiem. On jeszcze spal, owiniety ciepla koldra. Ja spakowalam kilka sukienek i wyszlam. Nie mialam zadnych pomyslow na zrobienie ze soba czegokolwiek. Ale patrzac na kontury monolitycznej budowli, gorujacej nad miastem, wiedzialm co mam uczynic. Ruszylam do zamku. Palac krolowej Almuendy zbudowany byl z jednego ogromnego slupa czarnej skaly, w ktorym wydrazono korytarze i pokoje. Na szczycie najwyzszej wiezy znajdowala sie strzala, skierowana swym grotem w niebo. Mowiono, ze pokazuje prosta droge na Ziemie. Planete te znalam nie tylko z mglistych wspomnien, ale rowniez z pamietnika mojej matki i wklejanych do niego zdjec. Z czasem jej notatki staly sie dla narodu Antraxyjskiego niczym biblia. Wszyscy uwazali moja matke, jesli nie za swieta, to przynajmniej za wazny autorytet w wielu dziedzinach. Czesto powolywano sie na jej slowa. Uczac historii na jej zapiskach. Byla druga, po Queenie, nie bezimienna uciekinierka z Ziemi. Wspominajac dawne czasy dotarlam do wrot zamkowych. Otworzyla je straz poboczna Almuendy. Zaprowadzono mnie do malej komnaty w podziemiach. Bylo to muzeum, w ktorym zebrano rozne pamiatki z Ziemi. Miedzy innymi znajdowaly sie tak szczatki Galaxii, nasiona roslin i, oczywiscie, dziennik. To wlasnie po niego tu przybylam. Gdy tylko weszlam do pomieszczenia i usiadlam na sofie, przyszla krolowa. Miala na sobie zwiewna, czerwona suknie i dlugi blekitny szal. Powitala mnie bardzo serdecznie, choc nie widzialysmy sie dosc dlugo, z powodu strasznej klotni. - Jak sie masz Vendi. Z jakimz to problemem przybywasz w me skromne progi. - Mam do ciebie wielka prosbe. - Alez mow, smialo. - Chcialabym pozyczyc na kilka dni pamietnik. - Droga siostro wiesz przeciez dobrze, iz to zabronione, lecz rowniez wiadoma ci jest moja dozgonna przyjazn. A wiec bierz, lecz zwroc szybko, by straznicy nie zauwazyli. - Dzieki. Almuenda prawie sunac w powietrzu podeszla do masywnego stolu i podala mi ogromna ksiege. Ja zawinelam ja w folie i tylnym wyjsciem opuscilam palacowe mury. Z zamku udalam sie do Mathap. Weszlam do budynku. Jednak nie zastalam nikogo w saloniku, ani na parterze. Poszlam wiec prosto do mojego niewolnika. Weszlam na pietro i powoli pokonalam korytarz. Zatrzymalam sie przed drzwiami z symbolem V, czyli z pierwsza litera mojego imienia. Zapukalam. Cichy, zmeczony glos rzekl: - Prosze. Otworzylam drzwi. Lezal zaspany na lozku. Na stoliku nocnym, po lewej stronie, lezaly rozsypane kredytki - waluta naszej planety. Pomyslalam, ze mial pracowita noc. Wygladal na bardzo wystraszonego. Usiadlam w nogach lozka i przez chwile przygladalam mu sie. Byl taki delikatny. Przypominal aksamitne platki rozy, emferyczne a zarazem cudne. Gdy przysunelam sie do niego zbladl. Przeczesalam dlonia jego wlosy i zaczelam muskac skore. Powoli zblizylam swoje usta do jego. Czule go pocalowalam. Obsypalam pocalunkami szyje, ramiona, klatke piersiowa. On odpowiedzial podobnymi czulosciami. Piescilismy sie dlugo i delikatnie. Jednak na nic wiecej nie pozwolilam. Polozylismy sie obok siebie. Nic nie mowil tylko patrzyl bezmyslnie w sciane. Spytalam: - Jak masz na imie? - Priment. - A ja Venderilla. Czy wiesz kim jestem? - Jestes moja pania. - Czy chcesz mnie o cos spytac? - Dlaczego nie zabrala mnie pani do swojego domu? - Na razie nie moge, ale mam nadzieje, ze w krotce to sie stanie. - Nie lubi mnie pani? - Dlaczego tak uwazasz? - Bo tu jestem. - Myslalam, ze ci to juz wytlumaczylam. - Przepraszam. - Nie martw sie. No, usmiechnij sie. Gdy opuszczalam go, nie czul juz strachu. Po tygodniu spedzonym z nim odkrylam w sobie nowe, dotad nieznane uczucie prawdziwego pozadania. Jednak mimo tych siedmiu dni i nocy postanowilam przyjac oswiadczyny ukochanego. Nic nie moglo zmienic mojego postanowienia. Gdy weszlam do domu od razu sie zaniepokoilam. Drzwi frontowe byly otwarte. Bardzo mnie to zdziwilo. Przeczuwalam cos zlego wbieglam do salonu. To co tam ujrzalam rozerwalo me serce na setki milionow malutkich kawaleczkow. Na srodku pokoju, w kaluzy krwi lezal mezczyzna. Poznalam go. To byl on. Z widokiem jego martwego ciala umarla we mnie jakas drobinka. Cale dobro zniklo, a zastapila je ciemnosc i pustka. Usiadlam tuz obok. Odwrocila zwloki i po raz kolejny przeszylo mnie przerazenie. Mial wygryziony zoladek i serce. A wiec, zamordowano go, myslalam goraczkowo. Zabito we wlasnym domu? Nie moglam sie z tym pogodzic. Pobieglam do lazienki i zamknelam sie w niej. Przybralam kolor otoczenia i odizolowalam zmysly od otaczajacego swiata. Zadzwonilam do Methap, a pozniej do Almuendy. One zajely sie pogrzebem. Ja w tym czasie wegetowalam w malej klitce bez wody, slonca, czy pozywienia. Chcialam zniknac, to wszystko. Z tej otchlani smutku wyrwala mnie Methap mowiac: - Na jego smierci twoje zycie sie nie moze skonczyc. Podjelas pewne zobowiazania (myslala o Primencie), nie mozesz sie teraz wycofac. Miala racje. Postanowilam zamieszkac z Primentem. Musialam jednak sprzedac dom. Zbyt wiele bylo w nim wspomnien, bym mogla normalnie egzystowac. Kupial male Po smieci ukochanego zmienilam sie niedopoznania. Z dziewczyny, z ktora mozna normalnie porozmawiac, w monstrum, ktore nie znalo sprzeciwu i nieposluszenstwa. Odbilo sie to na Primencie. Bilam go. Za trywialne sprawy, czasami bez powodu, z przyzwyczajenia, pozniej z przyjemnosci. Lubilam ponizac go i znecac sie nad nim. Kochalam to chwilowe poczucie wladzy nad jego zyciem. Uwielbialam, gdy blagal mnie o laske. Chlopak jakos radzil sobie z tymi napadami, ale coraz czesciej znikal z domu. Dowiedzialm sie, ze pracuje, ale nie interesowalo mnie to. II - Czesc - powiedzial. - Czesc - odezwal sie Priment. - Nie bylo cie wczoraj, a z twojego wygladu - Ona mnie nie znosi. - Sprala cie? - Gdyby tylko - Dlaczego nie uciekniesz do szarej strefy? - Zbyt sie boje, ze dowiedzialaby sie o tym, albo usilowala mnie odnalezc, albo nawet podazylaby za mna. Zabilaby mnie na miejscu. Poza tym kiedys byla mila i mam jeszcze nadzieje, ze wroci tamta Venderilla. - Ludzisz sie. - Byc moze. Ale nawet lubie ja. - Zartujesz przeciez - Wiem, - Ubrales sie juz? - Tak, tak. Priment i jego kolega Dimmer pracowali w bardzo ekskluzywnym hotelu jako towarzystwo, dla wynajmujacych pokoje kobiet, badz jako tancerze. Tanczyl i przed dwustronnym lustrem, Ze strony chlopakow bylo oswietlone, dlatego, gdy z drugiej bylo ciemno tancerze nie widzieli klientek. Za tanczenie szefowa placila im, a oprucz tego wszystkie napiwki byly ich. Ktoregos dnia Dimmer bardzo smutny przyszedl do pracy. Cos niedobrego wydarzylo sie miedzy nim a jego pania. Powiedzial: - Ona chce mnie sprzedac. Mowi, ze mnie nienawidzi. - Co sie stalo? - Zaszla w ciaze - rozplakal sie. Priment bez slowa przytulil chlopaka. Po pracy Priment nie chetnie wrocil do domu. Gdy tylko wszedl do pokoju chcialam seksu. Byl bardzo zmeczony, ale nie mogl odmowic. Poszedl do lazienki, Z pudelka wyjal pierscien i fiolke pigulek. Polkna dwie. Potem zdjal spodnie i majtki i zalozywszy pierscien wszedl do sypialni. Polozyl sie na lozku. Przyszlam po chwili. Nie patrzyl na mnie. Swoj wzrok wbil w sciane. Czul sie wstretnie i ja dobrze o tym wiedzialam. Byl blady i spocony, gdy osiagalam orgazm. Oczy swiecily mi szarozielenia. Bylo mi dobrze, ale nie wspaniale. Gdy uprawialismy seks ja marzylam o Nim, a on o pustyni, o Nawet nie zauwazyl kiedy skonczylam. Polozylam sie na lozku i zasnelam. On poszedl do lazienki. Zdjal pierscien i wymasowal sobie czlonka. Zauwazyl, ze w miejscu gdzie zaklada pierscien pojawiala sie sinoczerwona prega, ktora sprawiala bol. Zaczal sie onanizowac. Bylo to zakazane przez prawo, ale wiedzial, ze wielu chlopakow to robi, a poza tym nie mogl sie powstrzymac. Gdy wchodzil nagi do lozka, obudzialm sie i spojrzalam na niego. On zaslonil swoje skrzela koldra. Chcialam je obejrzec, wysunelam wiec reke, by je odslonic. W akcie sprzeciwu chwycil mnie. Wyrywajac reke z uscisku pociagnelam koldre i zobaczylam je. Mial ropniaki (to takie ropiejace narosla, powazna choroba). Strupy pojawily sie juz na brzuchu i plecach. Udezrylam go w twarz i powiedzialam: - Dlaczego mi o tym nie powiedziales? - Balem sie - rzekl bardzo cicho. Wstalam z lozka i poszlam do lazienki. Wzielam wiadro i wrocilam do sypialni. Popatrzylam w jego mrocznoczerwone oczy i zaczelam wypijac zielonkawy plyn, by nastepnie wypluc go do wiadra. Z kazdym lykiem czulam jego ulge. Wyssalam ropniaki, wylizalam strupki i inne pozostalosci. Wszystko to trwalo kilka godzin. Bylam zmeczona i nie czulam sie najlepiej. Poszlam do lazienki i zwymiotowalam. Po jakims czasie wrocilam do lozka. Priment drzacym glosem spytal: - A ty? - Co ja? - odparlam zdenerwowana. - Masz? - Co cie to obchodzi? - Moge zobaczyc? - spytal i chwycil za moja koszule. - Nie! - krzyknelam. Chcialam sie odwrocic i koszula rozdarla sie. Priment ujrzal moje skrzela. Rzeczywiscie mialam ropniaki. Chlopak przerazony swym czynem zerkal na mnie, ale ja odwrocialm wzrok, wstydzac sie jego spojrzen. Byl druga osoba po Nim, ktora widziala moje skrzela. Priment delikatnie liznal mnie. Kiedy poczul smak ropy, zwymiotowal. Czul obrzydzenie przed dalszym wysysaniem ropniakow. Pokonal to uczucie. Chcial mi sprawic ulge, to wszystko. Tego dnia nie poszedl do pracy. Nastepnego ranka wesol maszerowal do hotelu. Tam jednak zmartwiono go. Powiedziano, ze pani Dimmera sprzedala go do podrzednego burdelu dla mezczyzn. Priment dowiedzial sie o jaki burdel chodzi i poszedl tam. Kiedy przyprowdzono go do przyjaciela, chlopakowi serce podeszlo do gardla. Priment ujrzal Dimmera w okropnym stanie. Mial posiniaczone nadgarstki i kostki, poobijana twarz, zlamany nos. Na calym ciele, a najwiecej na wewnetrznej stronie ud, naciecia. Byl bardzo zmeczony. Lezal nagi za wilgotnej i brudnej podlodze. Priment usiadl kolo niego. Polozyl jego glowe na swoich kolanach, glaskal wlosy i tulil do piersi. Dimmer cichym, ochryplym glosem wyszeptal: - Primie, czy kiedykolwiek cie o cos prosilem? - Nie. - A gdybym teraz poprosil, zrobilbys to dla mnie? - Tak. - Prosze, Primie, zabierz mnie - rozpakal sie. - Dobrze. - Primie? - Slucham? - Pocaluj mnie. - Co!? - Blagam, pocaluj. Chce pamietac ciebie, gdy oni beda mi to robic. - Dobrze. Przyjaciele pocalowali sie. Priment z ciezkim sercem wychodzil od przyjaciela. Wiedzial juz co ma zrobic. Spotkal sie z wlascicielem tego domu publicznego. - W czy moge pomoc? - Chodzi o tego chlopaka. - Co z nim? - Chcialbym wiedziec za ile mozna go odkupic? - 950, nie, 1000 kredytek. Priment mial najwyzej 250, musial jakos zdobyc brakujaca kwote. W drodze do domu wpadl na pomysl, ze o pieniadze moze poprosic mnie. Bal sie konfrontacji, ale dla Dimmera zrobilby wszystko. Cicho wszedl do mieszkania. Wlasnie cos mylam, gdy stanal za mna. Czulam jego niepokoj i rozdraznienie. Probowal ze mna rozmawiac, ale nieszczegolnie interesowaly mnie jego slowa. Kiedy skonczylam sie krzatac, zaprowadzilam go do sypialni. Pomyslal, ze moze po stosunku ze mna porozmawia, gdy bede rozluzniona i bardziej dla niego przystepna. Poszedl do lazienki, zalozyl pierscien, polknal pigulki, obmyl sie i wrocil. Lezalam w lozku. Polozyl sie obok mnie. Drzal na calym ciele. Delikatnie usiadlam miedzy jego rozsunietymi nogami, a stopy oparlam na jego barkach. Chlopak jak zwykle nie patrzyl na mnie. Usmiechnelam sie smutno i usiadlam na nim. Podniecilam sie. Czulam jak uczucie ciepla i bezpieczenstwa wypelnia moje cialo; jak w zylach przybywalo hormonu szczescia. Stawalam sie coraz bardziej rozluzniona i swobodna. Dawno nie czulam sie tak dobrze. Delikatnie chwycilam dlon chlopaka. Wlozylam jego palec do ust. Czule go lizalam i calowlam. Nagle rozcielam palec zebem. Z rany wyplynela kropelka krwi. W tym samym momencie chlopak spojrzal na mnie oblednym wzrokiem. Z ogniscieczerwonych oczu plynely lzy. Wiedzial co zaraz nastapi. Przeczuwal, ze to bedzie koniec jego bezbolesnych stosunkow. Wiedzial, ze bedzie musial zaplacic wysoka cene za swoj blad. Kiedy dotknelam koniuszkiem jezyka kropli krwi poczulam charakterystyczny smak oraz zoladek podchodzacy mi do gardla. Zwymiotowlam na Primenta. Szybko wstalam z lozka i pobieglam do lazienki. Gdy doprowadzilam sie do porzadku, zrozumialam co to bylo i, ze musi sie to znajdowac w lazience. Zdemolowalam cale pomieszczenie, a on w tym czasie plakal ze strachu. Kiedy znalalam pudeleczko wpadlam w szal. Oczy zaswiecily mi jaskrawa czerwienia, wysunelam ostre kly i pazury. Niszczylam wszystko, co znajdowalo sie po miedzy mna a nim. W koncu stanelismy naprzeciwko siebie: on - przerazony chlopak i ja - zdziczaly potwor. Brutalnie potraktowalam Primenta. Zlamalam mu reke, ostre jak brzytwy zeby powbijalam w lydki, uda, posladki i ramiona. Nie odrywalam kawalkow miesa, a jedynie zadawalam glebokie rany. Pazury wbilam w lewa strone klatki piersiowej. Sciasnelam przerazonemu chlopakowi serce. I tuz przed wyrwaniem go z piersi cos mnie powstrzymalo. Moje oczy zbledly, kly i pazury zaczely sie chowac. Pomoglam okaleczonemu Primentowi usiasc w kacie pokoju. Stalam nad nim ciezko dyszac, nie majac pojecia co ze soba zrobic. Byly tez inne nastepstwa. Kazalam sie Primentowi wyprowadzic do Methap. Nie moglam na niego patrzec. Takze mieszkanie wydalo mi sie obce i nieprzytulne. Poniewaz Almuenda zaszla w ciaze przeprowadzilam sie do zamku. Dni mijaly. Czesto widywalam Methap, ktora chciala mi opowiadac o Primencie. Niezbyt mnie to interesowalo. Chlopakowi powodzilo sie bardzo dobrze. Znalazl druga prace u Methap i mogl oszczedzac wiecej pieniedzy na wykupienie Dimmera. Poza tym dziewczyna, nie wiedzac o moim zdecydowanym sprzeciwie, pozwalala mu brac "niebianskie" pigulki. Gdy ja przychodzilam do chlopaka, nie stosowal ich, oczywiscie. To byly najgorsze chwile. Gdy zapinal pierscien mnostwo, cienkich drucikow wbijalo sie w penisa, co sprawialo piekielny bol. Kiedy, podczas stosunku, przesunelam sie chocby o milimetr, on kurczowo lapal przescieradlo, krzyczal z bolu. Chwilami myslalam, ze nie jest wstanie dluzej tego zniesc, ale wtedy zawsze wychodzialm, a on lykal tabletke. Pewnej nocy ktos zapukal do pokoju Primenta: - Prosze - powiedzial chlopak. Drzwi otworzyly sie i stanela w nich cudowna blond-pieknosc. Kobieta ubrana byla w zielony kombinezon z lakierowanej skory. Patrzyla na Primenta rownie zielonymi oczami. Powiedziala: - Mam ochote na cos przyjemnego. Czy moglbys mi to dac? - Zrobie wszystko, czego sobie pani zyczy. Priment wstal z lozka i chcial isc do lazienki zalozyc pierscien. Poczul na swym ramienu dlon i uslyszal: - To nie bedzie konieczne. Od tego wieczora Nijdendanden, bo tak miala na imie owa kobieta, zostala jego stala klientka. Pozniej przyjaciolka i kochanka. W koncu Priment pozyczyl od niej pieniadze na wykupienie Dimmera. Zwracal je jej w naturze. Od czasu mojego wybuchu rzadko widywalam Primenta. Mialam przeczucie, ze po prostu zabije. Po wielu bezsennych nocach i godzinach przemyslen postanowilam dac chlopakowi jeszcze jedna szanse. Uklad byl prosty: jedna noc - jesli spodoba mi sie wroci ze mna do palacu, w innym wypadku sprzedam go. Do tego wieczora przygotowywalam sie caly dzien. Wzielam goraca kapiel, zalozylam ladna bielizne, natarlam sie olejkami i polozylam w lozku. Dlugo musialam na niego czekac, a gdy w koncu przyszedl, spalam. Obudzil mnie jego ciezki oddech. Spojrzalam na niego. Priment lezal odwrocony do mnie plecami. Spytalam: - Co robisz? Przerazony chlopak zerknal w moja strone. Dyszal ciezko, a jego zielonoprzycmione oczy zmienily barwe na ostra czerwien. Chcialam poznac powod jego strachu. Zajrzalam mu przez ramie. Priment w reku trzymal swojego penisa - onanizowal sie. Wiedzilam, ze mezczyzni to robia, ale nie przypuszczalam, ze takze on. Chlopak oblednym wzrokim zerkal na moja twarz. W mych czarnych jak noc oczach nie wyczytal gniewu, ale mimo to bal sie bardzo. Strach go paralizowal. Nie mogl sie ruszyc, nie mogl zrobic nic. Czekal na moja reakcje. Kiedy zaczelam wstawac z lozka, on zerwal sie, przeskoczyl krzesla, przewrocil stol i zamknal sie w lazience. Powoli i spokojnie podeszlam do drzwi. Prosilam go by wyszedl, ale on zbyt sie bal. Usiadlam pod drzwiami i zaczelam wnikac w glab jego jego umyslu. Zobaczylam ja. Piekna zdzire. Kurwe, ktora piesci mojego niewolnika, zadowala go. Wscieklam sie, ale nie dalam po sobie niczego poznac. Jeszcze tego wieczora wrocilam do zamku i stamtad zadzwonilam do nadzorcy targowiska niewolnikow, by zabral Primenta rankiem. Kilka dni pozniej przyslano mi pieniadze. III Siedem lat Podjelam prace w administracji krolewskiej. Do moich obowiazkow nalezalo podrozowac po Blekitnej Pustyni i sprawdzac czy w Skalnych Miastach nie defrauduje sie krolewskich kredytek. Zylam wtedy w drodze. Kiedys na dluzej zatrzymalam sie w pewnym miejscu. Miasto to nazywalo sie Arhan. Bylo ono niezwykle. Zbudowano je z powodu niezwykle obfitych zrodel wody. Ale miasto, choc piekne i zielone mialo swoje przeklenstwo. Byl nim suchy i goracy wiatr. Bez uprzedzenia uderzal w poludniowa sciane gor, dlatego nazywano go Pieklem Poludnia. Wichura czasami trwala kilka minut, czasem kilka dni a nawet tygodni. To ona nie pozwolila mi wyjechac. Spacerowalam waskimi ulicami najwiekszego targu w miescie. Mozna tu bylo kupic wszystko: piekne stroje, warzywa, owoce, mieso, Przy straganie z tymi ostatnimi zatrzymalam sie troche dluzej. Mialam niezwykla ochote popatrzec na przystojnych mezczyzn. Poza tym aukcja to bylo swietne widowisko. Niekiedy niewolnicy znali rozne sztuczki, ktorymi chwalili sie dla podbicia ceny. Jako pierwszy na podwyzszenie wkroczyl mlody chlopak. Zauwazylam, ze stojaca kolo mnie dziewczyna bardzo sie nim zaiteresowala. Sprzedawca podszedl do chlopaka i zdarl z niego kawalek szmaty, ktory zaslanial jego skrzela i genitalia. Kazano chlopakowi sie onanizowac. On nie umial. Chciano go do tego zmusic batem i wtedy zareagowala moja sasiadka. Kupila go. Chlopak trafil do dobrego domu. Po nim sprzedano jeszcze kilku lokajow. I potem wszedl on. Nie poznalam go od razu. Byl wyzszy, starszy, doroslejszy. Mial silnie umiesnione opalone cialo. Poczulam dokladnie to samo, co wtedy, gdy ujrzalam go po raz pierwszy. To byl Priment. Wyznaczono za niego wysoka kwote, ale bylo mnie na niego stac. Postanowilam go kupic. Licytowalam sie ostro, ale mialam dobra przeciwniczke. Ta sama dziewczyna, ktora kupila tamtego chlopaka, miala wyraznie ochote na Primenta. Nie dalam sie. Zaplacilam znacznie ponad cene wywolawcza, ale warto bylo. Primenta zaprowadzono na zaplecze. Ubrano go i przygotowano do przejecia przez nowa pania. Chcialam mu sie troche przyjrzec. Podeszlam do namiotu, w ktorym sie znajdowal i zajrzalam do srodka przez dziore w materiale. Scena, ktora zobaczylam, chwycila mnie za serce. Do piersi mojego mezczyzny przytulal sie maly chlopiec. Plakal. - Tatusiu - mowil. - - Wszystko bedzie dobrze Rawan, zobaczysz - Priment tez sie rozplakal. Po chwili do namiotu wszedl silny mezczyzna. Wyrwal chlopczyka z objec ojca i sila wywlekl go z namiotu, by potem zaprowadzic przed tlum. Teraz jego sprzedawano. Przylaczylam sie do aukcji. Po prostu musialam go kupic. Wiedzialam, ze Priment bedzie bardzo nieszczesliwy i moze mnie znienawidzic. Zreszta mialam jeszcze troche Usmiechnelam sie do siebie, gdy zobaczylam jak padaja sobie w ramiona. Nie zabralam ich ze soba do hotelu. Po trosze wstdzilam sie, a po trosze nie chcialam wzbudzac w Primencie strachu. Kazalam kilku mezczyznom odprowadzic ich do mojej kwatery. Priment powoli wszedl do kamiennego pokoju. Rozejrzal sie dokladnie. Gdy stwierdzil, ze nikogo nie ma pozwolil synkowi usiasc na kanapie. Chlopca bardzo piekly skrzela od piachu i goraca. Priment widzial miske z woda, ale nie ruszyl jej. W Arhan woda byla racjonowana, a ta nalezala do jego nowej pani i nie wiedzial, czy moze z niej korzystac. Usiadl wiec kolo Rawana i zaczal go pocieszac, majac nadzieje, ze nowa pani szybko wroci. Mi jednak nie spieszylo sie do hotelu. Bawilam sie w klubie nocnym. Ale klub w koncu zamkneli i wowczas wrocilam. Bylo tuz przed wschodem slonca, gdy otworzylam drzwi. Moi niewolnicy slodko spali na kanapie. Przykrylam ich pledem i poszlam do kuchni. Napilam sie wody i cos zjadlam. Przebralam sie i wyruszylam na targ. Bardzo balam sie reakcji Primenta. Wolalam byc gdziekolwiek indziej niz tu, gdy sie obudzi. Rawan po przebudzeniu zaczal plakac. Meczylo go pragnienie oraz piekace skrzela. Priment nie mogl patrzec na cierpienie syna. Wzial kawaleczek szmatki, namoczyl ja w wodzie i delikatnie przetarl brzych chlopca. Potem pozwolil mu sie napic. Pozniej siedzieli, jak wczoraj. Rawan wkrotce zasnal, a Priment ze strachem czekal na powrot swojej pani. Po poludniu poza murami miasta rozpetala sie burza piaskowa. W Arhan slychac bylo glosnie huczenie wiatru, a na ulicach unosil sie kurz. Wszyscy chronili sie przed pylem. Postanowilam pojsc do hotelu. Przeciez w koncu bede musiala wyjawic Primentowi, ze go kupilam. Siedzial na fotelu, gdy wchodzilam. Kiedy mnie ujrzal, wstal i z glosem pelnym zdziwienia powiedzial: - Venderilla ?! Spuscil wzrok i pospiesznie dodal: - To prosze Nie bylam zla. Zauwazyl to. Powoli zblizylam sie do spiacego chlopca. - To moj syn - powiedzial - Ma na - ... Rawan, wiem. - Dziekuje, ze go pani kupila. Usiadlam w fotelu i zamknelam oczy. Zasnelam. Przysnila mi sie Ziemia, i ocean, i delfiny. I moja matka stojaca na plazy, kiwajaca do mnie. Potem pole bitwy z lezacymi wszedzie pozabijanymi ludzmi. I czerwone od pozarow niebo. Dalej snilam o Antrax. Ale nie o Antrax pustynnej, pelnej nienawisci i przemocy, tylko pieknej, zielonej, pokrytej wielka laka, na ktorej wszyscy zyja razem,w szczesciu. W moim snie byl tez Priment. Kochalismy sie. O zachodzie slonca, na zlotym piasku, pod palmami. I wszystko bylo takie cudne i wspaniale. Gdy otworzylam, oczy chcialam isc do Primenta i pocalowac go, ale nie starczylo mi odwagi. Ciagle jeszcze nie wiedzialam co czuje. Gdy sie obudzilam spal. Polozylam sie obok niego na lozku. Przytulilam sie. On mnie objal. Cichutko, niepewnym glosem wyszeptal: - Dlaczego mnie kupilas? Nie dosyc juz wyrzadzilas mi krzywd? Chcesz dalej mnie bic, ponizac, gwalcic? Badz szczera i powiedz czego ode mnie wlasciwie chcesz? - Nie jestem juz ta sama Venderilla, ktora wykupila cie z restauracji. Ani tez ta, ktora krzywdzila cie. Jestem teraz kims zupelnie innym. Caly bol i pustka zniknely. Wiem, ze masz do mnie olbrzymi zal za to, ze sprzedalam cie, ale teraz znow jestes ze mna i tym razem juz nic nas nie rozdzieli. - Zeslalas mnie do kopalni. Czy ty w ogole wiesz co to za miejsce? Bylem mlody, ladny, slaby, dla tych wszystkich brutalnych i silnych samcow idealnym partnerem seksualnym. Gwalcili mnie. Kazdego dnia walczylem o kilka kropel wody, o okruszek jedzenia, o wszystko. Nadzorca bil mnie i gwalcil. Zmuszal do najciezszych prac. Chcialem umrzec. Kiedy przenoszono mnie z jednago piekla do drugiego, zobaczyla mnie ta wiedzma i jej corka. U nich bylo jeszcze gorzej. Gdy dziwczyna zaszla w ciaze, jej matka prawie rozszarpala mnie na kawalki. A gdy urodzil sie Rawan i gdy skonczyl trzy lata, zaczela zmuszac go do stosunkow z soba. Chcielismy uciec - moj synek i ja. Ale dowiedziala sie o moich planach i pobila mnie. Jeszcze silniej i brutalniej niz ty kiedykolwiek. Potem zaprowadzila mnie do posrednika i sprzedal za marne 450 kredytek. Sprzedawca wielokrotnie wpychal mi swoje brudne paluchy do skrzeli i rozkoszowal sie wyrazem mojej twarzy. Dalszy ciag juz znasz. Nie boj sie Venderillo, nie mam do ciebie zalu. Teraz czuje jedynie gniew i - umilkl. - Tatusiu, moge spac z toba? - Tak kochanie. Priment odsunal sie ode mne i polozyl przy swoim boku chlopca. Tego wieczoru nie patrzyl juz na mnie, ani sie do mnie nie odzywal. Nie moglam tego zniesc. Wiedzialam jak sie meczy, ale nie wiedzialm co robic. Jak zmienic jego postawe wobec mnie, jak zmienic jego sposob myslenia. Jakas czescia siebie pojmowalam, ze to nierealne, ale wciaz mialam nadzieje. Zamykalam oczy i przypominal mi sie ten sen, o milosci. W koncu przyznalam przed sama soba, ze go kocham. Ale milosc do niego byla inna niz ta, ktora czulam kiedys do tamtego mezczyzny. Tamta byla dziecinna, ta dorosla. Pragnelam go wszystkimi zmyslami, a on z taka sama pasja nienawidzil mnie. Wcale sie mu nie dziwilam. IV Bobo pojawil sie na radarach pewnego pieknego poranka. Tego samego dnia dostalam depesze z zamku, o nakazie powrotu do Antrax. Wiedzialam o co chodzi. Ksiezniczka strescila mi cala sytuacje. Mialam nie informowac nikogo na Arhan o zblizajacym sie wielkim meteorycie. Nie powiedzialam tez o niczym Primentowi. Wlasciwie to nawet gdybym chciala, nie potrafilabym. On zawsze zdawal sie byc odlegly. Blisko niego czulam sie bardzo samotna. Kazalam Primentowi spakowac kilka rzeczy i wyruszylismy do stolicy. Tam zastalismy pieklo. Na ulicach panowal calkowity chaos. Wszyscy biegali dookola, przepychajac sie i bijac nawzajem. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie liczyla sie plec. Wygrywala sila. Okazalo sie, ze nie ma mozliwosci zniszczenia Bobo. Ogloszono alarm i ogolnoplanetarna ewakuacje. Nie wiedzialam co robic. Juz dawno nie mieszkalam na Antrax, nie mialam wiec numeru przydzialu statku kosmicznego. Postanowilam wyslac Primenta i Rawana do mojego mieszkania, a sama isc do starej znajomej. Gdy weszlam do salonu pograzonego w polmroku Methap siedziala na podlodze i pila nare, miejscowy podniosla wzrok zauwazylam, ze placze. Poznala mnie. Jej twarz wykrzwila sie dziwnie w usmiechu. - Co sie stalo? - spytalam. - Barrentel popelnil - Dlaczego? - Napisal, ze nie moze zniesc, ze jest nie chcialam mu dac myslalam, ze odejdzie, zostawi a tak juz nigdy go nie - Methap, tak mi - Wiesz juz o szarej strefie? - Nie. - Nie odleca. Rzad powiedzial, ze pierwszenstwo maja kobiety, dziewczynki i instytuty rozplodowe. Mezczyzn zabiora tylko prywatne statki. Czyli oni wszyscy umra. To straszne. I pomyslec tylko, ze o taki swiat walczylam. Wszyscy walczyli: twoja matka, ojciec, krolowa. Najpierw przeciwko ludziom, potem przeciwko sobie. To koniec. Co mysli rzad? Ze znajda dom na innej planecie? Ze bedzie lepiej? Uciekinierzy tez tak mysleli. To straszne. Wyroslo nowe pokolenie uciekinierow, ktorzy uciekac beda nie z Ziemi lecz na nia. Bo tam jest dom naszego gatunku. Zly bo zly, ale zawsze dom. Do niego zmierzajcie. Po schodach powoli zszedl mlody chlopak. - Nazywa sie Dimmer, to przyjaciel Primenta, pewno sie ucieszy, gdy go zobaczy. - Ale co z toba? - Jestem juz stara i zmeczona zyciem. Poza tym kiedys w koncu przyjdzie kres na wszystkich. Ja czuje, ze moj wlasnie sie zbliza. Zegnam cie i prosze wez ze soba Dimmera. Mozecie odleciec moim statkiem. Jest maly, ale na chodzie. Wyszlismy w milczeniu z domu. Dimmer sciskal kurczowo walizke. Byl przerazony. Szedl blisko mnie, bojac sie zdziczalego tlumu. W pewnym momencie chwycil mnie za reke. Objelam go ramieniem i zaczelam sie przepychac. Gdy stanelismy pod moim mieszkaniem powiedzialam mu, zeby wszedl do srodka i przekazal Primentowi, ze niedlugo wroce. Pobieglam do palacu. Straze nie chcialy mnie wpuscic, ale po przyzwoleniu ksiezniczki znalazlam sie wewnatrz. Szybko szlam dlugim ciemnym korytarzem. - Jak dobrze, ze juz jestes. Tylko na ciebie czekalysmy. Jezeli wsiadziemy zaraz zdazymy odleciec z najliczniejsza grupa i w ten sposob nie zgubimy sie naszej spolecznosci. Bedziemy jej mogly przewodniczyc. Ty i ja. - Almuenda, Almuenda stoj! Nie moge z toba odleciec. - Dlaczego? - W mieszkaniu zostal moj niewolnik. - Tylko to. Sluchaj, zalatwie ci tysiac niewolnikow. - Almuenda, to nie bylejaki niewolnik, to Priment. - Ven, daj spokuj. To tylko facet. Takich mamy na peczki. - Nie rozumiesz? Ja go kocham, nie moge go zostawic. - Ja zostawiam na tej planecie setki samic i samcow i zyje z tym. - Nie rozumiem. - Jak myslisz dlaczego nie pozwolilam ci informowac nikogo w Arhan. Czy wyobrazasz sobie, co by sie stalo, gdyby wszyscy mieszkancy Skalnych Miast przybyli do Antrax, prosic o ratunek. Wyobrazasz sobie ten chaos. Juz ledwo radzimy sobie z zachowaniem porzadku. Zrozum, tak bedzie najlepiej. To mniejsze zlo. - Dziwne. To samo mowili ludzie zamykajacy nas w obozach pracy. Zaczelam biec. Slyszalam jeszcze za soba cichnace wolania Almuendy. Zeszlam po schodach do podziemi i znalazlam sie w muzeum. Chwycilam pamietnik matki, zapis rejsu Galaxii i wybieglam z zamku. Ulice juz opustoszaly. Gdzieniegdzie gromadzily sie jeszcze male grupki spieszace na prywatne ladowisko. Priment i Dimmer juz na mnie czekali. Poszlismy tam razem. Przy budce z kluczami byl tlum. Wszyscy w panice przekrzykiwali sie. Samice bily sie miedzy soba o miejsce w kolejce. Smutni niepewni swego losu niewolnicy stali z boku. Wiele pan, nie mogac zabrac swej wlasnosci, porzucalo ja. Popatrzylam na Dimmera i Primenta. Bali sie. Moj niewolnik przytulal do swej piersi placzacego syna. Wiedzialam, ze nie pozwoli sie z nim rozdzielic. Gdy zdobylam kluczyki podbiegla do mnie kobieta z corkami. Odepchnela Primenta i zaczela mowic: - Prosze mnie zabrac, prosze. Mam corki bardzo je Poniewaz ja nie reagowalam mowila dalej: - Wszystkie jestesmy siostrami, musimy sobie pomagac. Stalam bez slowa. Ona w koncu sie zdenerwowala. - Bierzesz a nie sama z coreczkami. Nie rozumiesz, ja mam wieksze prawo do zycia niz oni. - Prosze pani musi nas pani - zaczely nalegac coreczki. Moglam je zabrac, mialam trzy miejsca wolne na statku. Spojrzalam na Primenta. Te jego czerwone z przerazenia oczy oblednie patrzace na mnie. Jak dawno ich nie widzialam. Priment myslal, ze jego los lezy w moich rekach, a wybor jest prosty: albo moja "siostra", albo nienawidzacy mnie niewolnik. Moj mezczyzna powoli zblizyl sie. Kobieta, ktora prosila o zabranie, gwaltownie go odepchnela. Rawan, ktorego Priment przytulal, potknal sie, upadl i skaleczyl w noge. To mnie rozzloscilo. Moje oczy blysnely czerwienia. Kobieta wystraszona cofnela sie. Wzielam Rawana na rece i z Primentem, i z Dimmerem pomaszerowalam do naszego statku. Na drodze siedziala mloda dziewczyna z chlopakiem i dzieckiem na reku. Gdy tylko ktos przechodzil pytala blagalnym glosem: - Czy moglaby pani wziasc poje dziecko? - albo - Prosze sie zaopiekowac synkiem? Wszyscy odmawiali. Powoli podeszlam do niej. Powiedzialam: - Jesli chcecie mozecie z nami leciec. Nigdy nie zapomnie barwy jej oczu, gdy mi dziekowala, ani barwy oczu Primenta, kiedy myslal, ze podpisalam na niego wyrok smierci. Uspokoilam go mowiac: - Nie boj sie. Dla wszystkich starczy miejsca. Powoli wsiedlismy na statek. Usiedlismy na swoich miejscach i wystartowalismy. Z bezpiecznej odleglosci ogladalismy zniszczenie Antrax. Wieczorem Priment bardzo niesmialo wsliznal sie do mojego lozka. Polozyl sie tak blisko, jak mu pozwalala odwaga i bardzo czule mnie pocalowal. Zamknelam oczy. Tak dlugo marzylam o tej chwili, a teraz mialo sie to stac. Kochalam go i czulam, ze on kocha mnie. Calowalismy sie, lizalismy i piescilismy. Polozylam sie na plecach i delikatnie pociagnelam go za soba. Oparl dlonie na wysokosci mojej glowy, a kolana - bioder. Rozsunelam nogi i podnioslam wzrok. Ujrzalam jego przecudna klatke piersiowa. Potem spojrzalam na jego twarz. Bal sie sprawic mi bol, ale jeszcze bardziej pragnal mnie. Zamknelam oczy i pozwolilam robic mu to na co mial ochote. Byl taki - Kocham cie - powiedzial. - Ja też Ciebie kocham. Lezelismy na lozku wpatrzeni w ciemna mase wszechswiata i wspolnie marzylismy o Ziemi. Bo wlasnie tam zmierzalismy, na spotkanie ludziom.

avatar eMdoKa
dodano: 2016-08-11 10:05:18

Film stworzony na podstawie gry "Doom" scena kiedy Żołnierze wchodzą za stworem do kanałów w poszukiwaniu ocalałych naukowców, a dokładnie moment gdy jeden z żołnierzy stoi w ściekach po kolana w półmroku kiedy zaczyna gasnąc jego latarka, wtedy staje twarzą w twarz z bestia ... oglądałem ten film na laptopie pożną nocą, w czasie burzy na wpół przytomny i wiem że nie zrobię tego po raz koleiny nie dość że sam film doprowadził mnie do palpitacji serca to dodam iż gra wcale nie ustępuje klimatem, strach odwracać się bo nigdy nie wiesz co i jak dopadnie twoje dupsko, jeśli ktoś szuka mocnych wrażeń to polecam grę i film naprawdę warto.

Copyright © lubiegrac.pl.

Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Lubiegrac.pl

reklama

redakcja

regulamin

rss

SocialMedia

Partners