Allen Iverson swego czasu był absolutną gwiazdą światowej koszykówki, niestety jego kariera nie potoczyła się tak jak prezentowało się to na początku. Jego gwiazda bladła z dnia na dzień, a media coraz mocniej interesowały się jego życiem prywatnym. Powodem do oczernienia stał się nawet jego ubiór, image, a nawet styl życia.
Historię tego gracza poznajemy już jako dziecko, którego talent należało oszlifować i wskazać odpowiednią i właściwą drogę. Problem stanowiła jego sytuacja rodzinna, przez którą niemożliwe było dokonanie postępów w grze. Na szczęście czuwały nad nim życzliwe osoby, które w każdy możliwy sposób starały się zapewnić mu jak najlepsze dzieciństwo , a później dorastania. Rzecz jasna w końcu Allen trafia do NBA, jego kariera krok po kroku nabiera tempa a on sam zyskuje coraz więcej zwolenników. Jego talent na dobre eksploduje, dzięki czemu szybko pojawił się na ustach wszystkich mediów. Sława, pieniądze oraz szacunek często wiążą się z różnego typu zagrożeniami, z którymi wielu ludzi zwyczajnie nie potrafi sobie poradzić. Nie inaczej było i w tym przypadku z tą różnicą, że sprawa Iversona była znacznie bardziej skomplikowana.
Śmierć najbliższego przyjaciela totalnie go załamała, doszły do tego również oskarżenia związane z falą zbrodni w środowiskach czarnoskórych, która zdaniem “pisamków” wynikały w dużej mierze ze złego stylu bycia idoli młodych amerykanów. Za jednego z nich uważano właśnie ówczesną gwiazdę 76-ers; szczególnie dużo rozmawiano o charakterystycznym ubiorze i ciągłych problemach z zawodniczą dyscypliną. Napięcie i ataki narastały aż do pamiętnej “konferencji o treningu”...
Ta słodko-gorzka historia pokazuje jak ciężkie jest życie zawodowego sportowca, jak wiele poza samą grą trzeba nosić na swoich barkach. Walka zwykłego człowieka z samym sobą jest ciężka, gdy dodamy do tego jeszcze wyjątkową natarczywością pseudo mediów, otrzymujemy efekt w postaci głośnego upadku, nie tylko z perspektywy zawodnika, ale i młodego chłopaka. Pasja do sportu zwyczajnie nie wystarcza gdy całe życie wali się pod stopami.
Akcja poprowadzona została zgodnie ze swego rodzaju standardem dla filmów sportowych. Różnice może stanowić zakończenie, które nie daje nam w zasadzie żadnego pozytywnego odczucia. Docierając do końca historii Iversona, nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić, że zakończyła się ona pozytywnie.
Cały dokument ani na moment nie stara się gloryfikować czy potępiać jakiegokolwiek zachowań, nie możemy też jednak powiedzieć, że wszystko poszło tak jak powinno. Widz musi samodzielnie odpowiedzieć sobie na pytanie kto i gdzie popełnił błąd niszcząc obiecującą karierę. Wstawki z filmów czy dawnych transmisji i gazet pozwalają na chwilę przenieść się te kilka lat do tyłu, aby bliżej poznać nadchodzącą tragedię.
Muzyka pozwala nam poczuć niebezpieczny styl i atmosferę panującą w wielu zakątkach dużych miast w Stanach Zjednoczonych. Dźwięki znajome każdemu fanowi tego sportu przypominają klimat słynnych, głośnych imprez, które w USA powiązane były z wielkim rozmachem otoczki meczowej.
Iverson dostępny jest na Netflixie i z pewnością należy do solidnych filmów “z zewnątrz”, które pozwalają dobrze spędzić niecałe dwie godziny wolnego czasu. Dokument niczym się nie wyróżnia na tle tego typu produkcji, jednakże nie oznacza to, że nie sprawa on frajdy z oglądania. Ot, taka przeciętna rozgrywka na jeden raz. Sportowe kino widziało wiele lepszych filmów, które z pewnością bardziej zapadają w pamięć. Jest to jednak dobry powód do spojrzenia jeszcze raz na problem zawodowych zawodników i postrzegania całych społeczeństw i ich problemów, dostrzegania w pojedynczym człowieku rozwiązania wszystkiego tego, co było złe. Allen Iverson zapewne nie jest ostatnim zawodnikiem z takimi problemami, wielu innych również będzie cierpieć z tego samego powodu...
Ciekawy film.