Lista, głównie serialowych produkcji, które chciałabym opisać w recenzji stale rośnie i być może kiedyś doczeka się publikacji. Są jednak takie serialowe propozycje od Netflixa, które nie mogą być odkładane na potem, które same się proszą o wyrażenie wszystkiego tego, co ciśnie się na usta, a w tym przypadku na papier, bądź komputer, zaraz po ich obejrzeniu. Tak jest w przypadku Gambit Królowej, mini – serialu od wspomnianej platformy, który pochłonęłam jednym tchem i zupełnie na świeżo, tuż po jego przejściu, spróbuje go Wam przybliżyć w mojej jego recenzji.
Gambit Królowej to serial składający się z siedmiu odcinków, który swoją premierę na Netflix miał stosunkowo niedawno, bo w październiku i już stał się wielkim wydarzeniem. Stało się tak z kilku zasadniczych przyczyn. Jedną i chyba dla Netflixa najważniejszą, jest to, iż obecnie stał się on najbardziej popularną serialową produkcją na owej platformie. Drugą jest, można już to tak określić, fenomen jego popularności, który pociągnął za sobą zainteresowanie szachami, co widać między innymi wynikach wyszukiwarki internetowej. Jest jeszcze jedna, myślę, że chyba najistotniejsza zaleta tegoż tytułu, postać bohaterki, Elizabeth Harmon, w którą wcieliła się rewelacyjna w swej roli, niesamowita i posiadająca nieprzeciętną, delikatna urodę Anyi Taylor-Joy, którą wielu z nas może kojarzyć z horroru Czarownica: Bajka ludowe z Nowej Anglii, filmu Morgan, czy Tajemnic Marrowbone. W roli Beth aktorska jest ponad przeciętna a jej sposób wyrażania emocji, które targają dziewczyną od najmłodszych lat (trudne dzieciństwo) to istny emocjonalny miód na serce, aktorski majstersztyk, choć wyrażany bardzo skromnymi gestami, jedynie mimiką, wyrazem twarzy i sposobem bycia. Ale po kolei...
Na początek pora przyjrzeć się bliżej o czym serial opowiada, choć już wiecie, że o szachach, co oczywiście można domyśleć się z tytułu. Gambit Królowej, serial oparty na powieści Waltera Tevisa z 1983 o tym samym tytule, który wraz z Scottem Frankiem są jego twórcami, to oprócz historii skupiającej się na królewskiej, dystyngowanej grze dla inteligentnych ludzi, najczęściej mężczyzn, opowieść kręcąca się wokół walki o życie, trudnej i mozolnej bitwie się o samą siebie. To pozbawiona patosu i przesady, w której słyną ostatnie serialowe tytuły, pozytywna współczesna bajka, która kręci się wokół wiary i chęci bycia kimś ważnym, docenianym i sławnym na swój sposób indywidualny, niepowtarzalny sposób. Co tu dużo mówić, wkroczywszy w świat wykreowany przez wspomnianych panów, obudowany wokół niezwykłej postaci, zagranej genialnie, zostajemy pochłonięci i szybko orientujemy się, że nie sposób się od niego oderwać.
A wkraczamy wraz z Gambit Królowej w amerykańską rzeczywistość lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. W rzeczywistość pełną stereotypów męskich i żeńskich. Podziałów na to co wypada kobietom, a co powinno być przypisane tylko męskiej części społeczeństwa i mowa tu głównie o szachach.
W takim oto świecie żyje młoda, dziewięcioletnia Elizabeth Harmon, która zostaje sierotą. Nieznany ojciec, matka z problemami nie radząca sobie z własnym życiem i trauma wypadku, odciska na dziewczynce piętno życia, którego resztę ma spędzić w sierocińcu. Szprycowana, jak i cała reszta dzieciaków lekami na uspokojenie, szybko się od nich uzależnia. Pewnego dnia Beth odkrywa w sobie talent i swoje przeznaczenie, jakim są szachy. Gry uczy się od woźnego, który choć chłodny i stanowczy, szybko zostaje zauroczony wyjątkowością panny Harmon. I tak od sierocińca i grania w szachy w piwnicy, Elizabeth przechodzi krok dalej, do miejscowego liceum, gdzie istnieje klub szachowy. Zachwycające, dla niektórych zupełnie niewyobrażalne umiejętności młodej dziewczyny pchają ją do parcia po swoje. Późniejsza adopcja i matka zastępcza (Marielle Heller) bardzo w jej tym pomaga Beth, będąc dla nastolatki wsparciem. Ale w jej życiu nic nie jest takie oczywiste, nic nie przychodzi łatwo, a wiele dobrego nagle znika, przepada. Strata pcha Harmon w objęcia nie tylko leków, ale i alkoholu. Demony dzieciństwa, powracają.
Gambit Królowej to można powiedzieć studium ludzkich zachowań, bardzo klarowny obraz cichego buntu, braku zrozumienia, samotności, smutku, ale i umiejętności zawalczenia o siebie. Beth śmiało sięga po to co chce dostać, i choć życie ją nie oszczędza, ona sama jest w środkach przekazu, bardzo oszczędna. Czytałam gdzieś opinię, iż angaż Anyi Taylor-Joy do roli Bath Harmon, nie uważany był za, jakby to ująć….udane posunięcie. Ktokolwiek tak kiedyś pomyślał, teraz pewnie czuje się co najmniej głupio. Uważam, ba… śmiem sądzić, że to najlepsza Beth jaką mogliśmy sobie wymarzyć. Anyi Taylor-Joy gra swoją postać właściwie bez wyrażania sobie całej, bez nadmiernych gestów, górnolotnych przesadzonych reakcji, a mimo wszystko udaje się jej zbudować napięcie jakiego w serialu potrzeba, jaki on od fabuły zwyczajnie wymaga. Co jest zatem kluczem aktorskiej wymowy Anyi, zapytanie? Jej oczy, przede wszystkim oczy. To one wyrażają dokładnie każdą, nawet najmniejszą emocję, która targa tym kruchym, dziewczęcym ciałem. To, że szybko, niemal natychmiast utożsamiamy się z bohaterką, od razu zaczynamy jej kibicować, a wierzcie mi, mamy czemu, to zasługa świetnie wykreowanej postaci oraz umiejętności pokazania jej zalet przez zarówno twórców, operatorów, czy kamerzystów. Oj te zbliżenia na oczy….Oj te ujęcia kamery….Oj te kolory, nastrój, klimat. Tak właściwie nie ma tu nic do czego mogłabym się choć na chwilę przyczepić, nie ma nic co bym mogła skrytykować. Wszystko….powtarzam wszystko strasznie mi się podoba.
Rys postaciowy, ukierunkowany na postać Beth Harmon, historia podziałów, walki o byt to zaledwie jedna strona tego co twórcy chcieli w Gambit Królowej przekazać. Głównym wątkiem jest oczywiście sport, w tym wypadku szachy, dyscyplina, zdominowana przez mężczyzn. Wśród nich jest panna Harmon próbująca się w tym męskim świecie odnaleźć i wbrew pozorom, mimo życiowych zawirowań, robiąca na to swój sposób, doskonale. Rywalizacja powiązana jest nie tylko ze sportowym napięciem, ale także z samymi szachistami, od tych przeciętnych, po tych ekscentrycznych jak choćby Matta (Matthew Dennis Lewis) i Mike'a (Russell Dennis Lewis), Benny'ego Wattsa, granego przez Thomasa Brodie'ego-Sangster'a, Harry'ego Beltika granego przez Harry'ego Mellinga czy D.L. Townes, w którego wcielił się Jacob Fortune-Lloyd. Każdy z nich jest zarówno rywalem, jak i przyjacielem, będącym pod wrażeniem talentu i dziewczęcego uroku Harmon.
Pochłonięci obserwowaniem sportowej rywalizacji, ukazanej w bardzo ciekawy, nieco retrospekcyjny, narracyjny sposób, skupieni na śledzenie losów Beth, jest dorastaniu, dojrzewaniu, stawaniu się nie tylko kobietą, ale i mistrzynią szachową, dodatkowo, trochę poza fabułą, nieco z boku, otrzymujemy dawkę historii miłosnej. Nie stanowi ona jednak centrum opowieści, nie staje się częścią wiodącą, a jedynie fabularnym dodatkiem.
Mamy też w Gambit Królowej polski akcent. Jest nim Marcin Dorociński, który wcielił się w radzieckiego arcymistrza szachowego, Vasilya Borgova, na którego pokonaniu, oczywiście szachowym, tak skupiona jest serialowa bohaterka. Niestety ten w porównaniu do Anyi Taylor-Joy, która tak naprawdę panuje i rządzi na ekranie, wypada dość blado. Stara się być wyniosły, dystyngowany, nieco pyszałkowaty i to niewątpliwie dobrze mu wychodzi. Problem w tym że Anyi przyćmiewa w serialu każdą zagraną przez kogokolwiek postać.
Gambit Królowej to jedna z lepszych serialowych produkcji, jakie ostatnimi czasy pojawiły się na Netflix. Ciekawy, niejednoznaczny, pozbawiony przesady serial. Pokazujący życie w jego jasnych i ciemnych stronach. Dający nadzieję, że po marzenia, jeśli tylko tego chcemy, jeśli mamy pasje, hobby, miłość do czegoś, należy sięgać. Świetna rola Anyi Taylor-Joy i równie dobra realizacja oraz piękne zdjęcia, i niczym nie ustępująca muzyka, tylko dodają serialowi animuszu i tak zwanej płynności. Nie ma mowy o nudzie, nie ma sztucznego przeciągania, nie ma patosu i próżności. Jest za to kilka godzin świetnej zabawy w jaką serdecznie poleca Wam wniknąć osobiście. Bawcie się dobrze! A ode mnie 9/10!