Agata Dudek | 22 marca 2023, 08:05
Recenzja serialu Carnival Row w drugim sezonie. Finał opowieści z fabularną zadyszką. Zapraszamy na recenzję finałowego sezonu fantasy serialu Amazona.
Długo Prime Video kazało fanom fantasy, a przede wszystkim Carnival Row czekać na drugi sezon. Pierwsze odcinki pojawiły się na owej platformie bowiem w roku 2019, a na kolejne czekaliśmy do połowy lutego 2023 roku, wcześniej dowiadując się, że będzie to drugi, i zarazem finałowy sezon. Wspominałam w recenzji pierwszej części tejże opowieści, że miłośnicy fantasy, grozy i stylu nieco baśniowego mogli poczuć się w Carnival Row jak przysłowiowa ryba w wodzie. Gwarantowała to wartka akcja i klimat. Finał opowieści wprawdzie może dalej cieszyć, ale finalnie serial dostaje fabularnej zadyszki, której powodem jest zbyt szybkie jej zakończenie. Ale po kolei…
Zapoznaj się również z: Jak odblokować wyzwanie o Patrick Bamford w specjalnej wersji FUT Ballers w FIFA 23?
Twórcy w Carnival Row: sezon 2 przenoszą widza w historię, która zaczyna się tam, gdzie kończy się pierwszy sezon. Zważywszy, że między kolejnymi seriami dzielą nas trzy lata, to przypomnienie, jakie serwuje nam platforma na wstępie, ma sens. Wielu widzów, zdążyło już bowiem zapomnieć co się wydarzyło w ośmiu odcinkach pierwszej partii serialu. Wprowadzenie zatem ułatwia nam znalezienie się w opowieści, która kontynuuje historię kilku bohaterów, tym razem nie skupiając się tylko na dwóch postaciach, a po trochu mówiąc kolokwialnie „skubiąc” losy kilku z nich.
Philo nie pracuje już w policji, ujawnienie się jako „pokurcza”, i polityczne zamieszanie w Burgue, sprawiają, że jemu podobne osoby zostają zamknięte na Carnival Row, bez możliwości swobodnego przemieszczania. Choć z policją nasz bohater nie ma już do czynienia, nie znaczy, że całkiem od niej odszedł. Życie ma bowiem dla niego pewne plany, gdy w okolicy pojawia się nowy wróg, a upolowanie go nie jest takie proste, Philo mu nieco zmienić wytyczone życiowe ścieżki. Jednocześnie stoi w rozkroku między światem ludzi, a małoludami.
Tymczasem Vignette coraz bardziej natarczywie atakuje ludzi, coraz mocniej zagłębiając się w ideologię Czarnego Kruka. Razem z nimi robi ataki na konwoje z jedzeniem i lekami, bierze udział w niebezpiecznych akcjach, jednocześnie miotając się między tym co jej serca podpowiada, a co niesie rzeczywistość. Para zakochanych mocno się od siebie oddala, zmierzając wyraźnie w przeciwnych kierunkach. Również przyjaźń z Tourmaline schodzi na plan dalszy, tracąc na znaczeniu.
Sama Tourmaline, piksa, niegdyś pracująca jako prostytutka, mierzy się z zupełnie innym rodzajem magii. Nawiedzona przez dar wiedźmy, boryka się z przerażającymi wizjami, związanymi z przyszłością, także najbliższych jej osób. Pozyskując moce musi nauczyć się nad nimi panować, stając się ze zwykłej piksy, wiedźmą jak się patrzy, wiedząc, że jej moc może zarówno pomóc, jak i zaszkodzić. W drugim sezonie rozwijany jest także wątek przyjaciela Philo, który towarzyszy wspomnianej piksie, tudzież wróżce, jak wolicie.
Ale sporo uwagi poświęcono również Imogen Spurnrose i Agreusowi, kochankom, którzy uciekając nie trafili do świata do jakiego trafić chcieli, a do rewolucyjnego państwa, kiedyś wspierającego Pakt, które pozornie sprzyja „pokurczom”, walcząc z ludźmi, tworząc coś w rodzaju socjalistycznego społeczeństwa, na czele którego stoi charyzmatyczna przywódczyni.
Przeczytaj również: Recenzja serialu Konsultant od Prime Video, czyli zagadkowa historia pewnego nieustępliwego doradcy
Fabuła Carnival Row w sezonie drugim zbiera wszystkie wątki z pierwszej części, która musząc zmieścić w dziesięciu odcinkach, gna jak szalona, jednocześnie każdemu elementowi fabularnej, szczególnie postaciowej układanki poświęcając nieco mało czasu, i traktując zbyt płytko. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że serial w pewnym momencie dostaje fabularnej zadyszki, a widz skacze od postaci do postaci, przy żadnej nie zostając dłużej. Nie może, bo zwyczajnie nie ma na to w serialu czasu. Opowieść boryka się z problemem zbyt szybkiego zamknięcia historii, która spokojnie mogłaby być rozciągnięta na kilka kolejnych epizodów sezonu trzeciego. A wiemy, że na to liczyć nie możemy, zapewne z powodu kosztów, jakie wygenerował ów serial.
A tak, nie tylko śledzimy na ekranie fabularny chaos i jedynie zarys treści i losów bohaterów, ale i niektóre wątki zwyczajnie zostają pominięte. Związek Philo i Vignette praktycznie nie istnieje, a twórcy, wyraźnie nie zamierzają go ciągnąć, trochę jakby nie wiedzieli co z nich zrobić. Przeskakując między Tourmaline z jej towarzyszem, i Tourmaline z Vignette, jesteśmy świadkami rodzenia się i umierania przyjaźni, a i tak ten aspekt fabularny traktowana jest po łebkach.
Nierówna akcja, która raz gna jak szalona, a raz toczy się ślamazarnie i powolnie to duża bolączka tejże opowieści, w jej kolejnych odcinkach. To samo można powiedzieć o dialogach, które, co tu kryć są bardzo sztampowe, rysujące bardzo jasno to, o co twórcom w serialu chodzi. Nie brakuje zatem nawiązań do problemu rasizmu, odrzucenia, czy inności jako takiej. Są podziały klasowe i bieda, zdecydowanie bardziej widoczna w tym sezonie, niźli w poprzednim.
Bezsprzecznie, także w finałowym sezonie wracamy do pięknego, ale jakże brutalnego świata, który obrazuje ciekawe fantasy, mrocznie łącząc świat ludzi, także tych na wyższych poziomach władzy, z biednym i wyniszczonym świadkiem małoludów, zamkniętych na Carnival Row. Tym co zachwyca są ponownie stroje, świetna charakteryzacja i ponurość tej opowieści, obrazowana nie tylko dobrymi ujęciami, ale i klimatyczną muzyką. Miło jest ponownie usłyszeć niesamowicie rozbrzmiewający motyw muzyczny, grający pierwsze skrzypce w intro, wstępie do odcinka, ale i przewijający się w całym sezonie. Tym razem jednak świat przedstawiony nam w serialu jest znacznie bardziej brutalny, trudny, przytłaczający i niezwykle krwawy. Na ilość czerwonej posoki, flaków i wymyślnych śmierci raczej nie powinniśmy narzekać, a nowy potwór, jaki terroryzuje świat ludzi, okazuje się być całkiem zmyśle stworzony.
Przeczytaj także: The Devil's Hour, recenzja serialu Prime Video, thrillera ze zjawiskami paranormalnymi, który trzeba zobaczyć
Problem w tym, że pęd, jaki obrali sobie twórcy serialu, a który jak już wspominałam jest wynikiem rozpoczętych w pierwszym sezonie wątków, nie tylko wywołuje chaos fabularny i pewne nieścisłości, ale i prowadzi do zaskakującego zakończenia. Oglądając finał tej historii miałam wrażenie, że jej autorom zabrakło pomysłu, albo nie starczyło czasu na dokończenie swego działa. Mam też nieodparte uczucie, że finał jest przesłodzony i zbyt banalny. Nie mogę, bez zdradzania fabuły wyjaśnić dokładnie, o co mi chodzi, ale słodycz zakończenia, no może poza jednym smutnym wątkiem, jakoś mi tu wcale nie pasuje. Nie pomyślcie, że nie jestem fankom szczęśliwych zakończeń, ale wrzucanie ich do serialu na siłę, to już lekka przesada.
Podsumowując Carnival Row to nadal bardzo dobre fantasy, które niezbyt kochają krytycy, a uwielbiają widzowie. Opowieść w drugim i ostatnim sezonie może poszczycić się barwną, pełną uroku, acz klimatycznie ponurą scenerią, wieloma wątkami fabularnymi, w których ważne stają się różne postaci, bardziej niż w sezonie pierwszym. Jest także zdecydowanie brutalniej, i chyba dużo mroczniej. Niedomaga jednak styl prowadzenie opowieści, w której naszych bohaterów poznajemy pobieżnie. Twórcy pomijają wiele wątków, a część traktują zbyt lekko. Finał zaś przynosi zaskoczenie, które mnie bardzo tu nie pasuje, jakoś się zupełnie nie klei. Ale to oczywiście jedynie moje subiektywne zdania.
Dwa sezony Carnival Row można obejrzeć na platformie Prime Video.
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
źródło: Zdjęcie: Prime Video
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu