Recenzja serialu - Castlevania

lubiegrac recenzja filmow Recenzja serialu - Castlevania
Recenzja serialu - Castlevania



Tamer Adas | 13 lipca 2017, 18:00

Castlevania rozkochała mnie w sobie za sprawą podserii Lords of Shadow. Tym razem Konami wydało prawa Netflix'owi, dzięki czemu dostaliśmy growy serial. 
 
Niedawna zapowiedź, kolejne informacje oraz premiera lipcowa, tak w skrócie można przedstawić całą historię serialowej Castlevanii. Konami znacząco odeszło już od produkowania gier AAA, jednakże wydawca wciąż chce czerpać zyski z marek w swoim portfolio, czego efekt mogliśmy ujrzeć w postaci współpracy z firmą Netflix. W ramach umowy otrzymaliśmy serial animowany stworzony przez Warrena Ellisa, który niecały tydzień temu zadebiutował na platformie streamingowej ojca takich serii jak Daredevil, House of Cards czy Narcos
 
Co ciekawe nowy serial posiada zupełnie inną formę niż wspomniani poprzednicy, gdyż w tym przypadku mamy do czynienia z jedynie czterema odcinkami, które nie mają więcej niż 25 minut. Zawartość jest nawet bardzo mała i pomimo, że ma coś do przekazania to odrobinę prezentuje się jak zapowiedź do kolejnego sezonu, w którym tym razem ma się zadziać "to coś wielkiego". Akcja rozpoczyna się w Zamku Drakuli, gdzie do bram przybywa pewna kobieta - Lisa z Lupo, która poszukuje pomocy w swoim zadaniu. To właśnie tutaj po raz pierwszy możemy ujrzeć Vlada Tepesa zwanego Palownikiem. Wampir zakochuje się w młodej lekarce, a ich związek wpływa pozytywnie na obie strony. Pewnego dnia dochodzi do okropnego wydarzenia, w wyniku którego Lisa (już Tepes) zostaje nazwana czarownicą i zostaje żywcem spalona na stosie. Drakula gdy się o tym dowiaduje wścieka się i porzuca szacunek do śmiertelników i ogłasza, że ostatnim aktem łaski jest jego obietnica. Każdy człowiek ma opuścić Wołoszczyznę w przeciągu roku i nigdy do niej nie wrócić, gdyż w przeciwnym razie dojdzie w tym miejscu do absolutnej zagłady.
 
Ludzie z początku przerażeni z czasem zostają na tychże ziemiach, gdyż księża wmówili ludziom, że to znak od Boga do zmiany swojego nastawienia i do pokornego życia. "Przepowiednia" się spełnia i Vlad wzywa całą armię demonów, które sieją spustoszenie i śmierć we wszystkich okolicznych większych miastach. Wydawać się może, że nie ma siły, która będzie wstanie zatrzymać apokalipsę, jednakże jest tu ktoś kto ma odpowiednią wiedzę i umiejętności. Niestety Trevor Belmont nie bardzo jest zainteresowany ratowaniem świata, jego rodzina przed laty została wygnana, a on sam jest ostatnim potomkiem dumnego rodu. 
  
 
Historia jest naprawdę dobra pomimo tego, że nie trwa zbyt długo. Niesamowity klimat serii został doskonale oddany i zdecydowanie po chwili zdajemy sobie sprawę z tego, że to jest Castlevania którą pokochaliśmy. Postacie otrzymały odpowiednią głębie, dzięki czemu aktorzy mieli wielkie pole do popisu i zdecydowanie podołali swoim zadaniom. W trakcie 100 minut trwania zwróciłem uwagę na sporą dawkę brutalności, która moim zdaniem nie była aż tak potrzebna. Wyrwane oko to fragment, który jest już moim zdaniem odrobinę za brutalny, choć jak mniemam taka jest konwencja i styl, w związku z czym nie uznaję tego za jakąś wadę. Bardzo spodobało mi się świeże podejście do bohaterów, którzy znacząco różnią się choćby od tych samych odpowiedników ze wspomnianego Lords of Shadow.
 
Animacja została wykonana dobrze i zdecydowanie może się spodobać ze względu na ładną, delikatną kreskę oraz bogatą paletę barw i odcieni. Wszystko jest świetnie zanimowane i znakomicie prezentuje się w ruchu, dzięki czemu cały czas doskonale widzimy co się dzieje i na bieżąco śledzimy akcję. Muzyka i udźwiękowienie dają radę i w niektórych momentach doskonale buduje atmosferę mroku, bądź nienawiści, którą Król Ciemności zionie na wszystkie strony. 
 
Castlevania mogła budzić pewne obawy, jednakże na szczęście twórcy zdecydowanie podołali zadaniu i zaoferowali nam znakomitą animację doskonale oddającą wyjątkowy klimat gry. To idealny wręcz przykład jak udanie przenieść grę i jej rys fabularny do zupełnie innego medium, co jak wszyscy doskonale wiemy praktycznie nigdy się nie udaje, tak by  utrzymać choćby przeciętnego poziomu. Zdecydowanie nie mogę się doczekać drugiego sezonu, choć tym razem będę liczył na znacznie większą ilość treści. Cztery dwudziestopięcio-minutowe odcinki to mało, szczególnie, że serial stoi na wysokim poziomie i zdecydowanie wciąga. Gry nie dostaniemy, ale rozwinięcie całej marki również zasługuje na uwagę.  
 

ogolny

Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!

Komentarze [0]:
Copyright © lubiegrac.pl.

Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Lubiegrac.pl

reklama

redakcja

regulamin

rss

SocialMedia

Partners