Pierwszy sezon tego serialu zdobył serca niemalże wszystkich osób korzystających z Netflixa. Oto nasza recenzja drugiego sezonu serialu Stranger Things!
Pierwszy sezon okazał się między innymi dla mnie wielkim zaskoczeniem, w związku z czym ogłoszenie kontynuacji bardzo szybko powiązało drugi sezon z bardzo dużą dawką presji. W tej recenzji postaram się Wam odpowiedzieć na pytanie czy warto nadrobić ten sezon. Przed najważniejszą kwestią chciałbym Was jedynie ostrzec, że fabuła powiązana jest bezpośrednio z poprzedniczką i jej zakończeniem, w związku z czym chciałbym Was ostrzec przed kilkoma spoilerami. Recenzję pierwszego sezonu Stranger Things znajdziecie w tym miejscu.
Fabuła rozpoczyna się jakiś czas później po zakończeniu ostatnich przygód, które wpłynęły na zdrowie i życie Willa, który wciąż po kryjomu powiązany jest z przeciwieństwem świata doświadczając różnego typu dziwnych wizji. Jedenastka przeżyła minione wydarzenia i trafia z powrotem do naszej rzeczywistości, gdzie ukrywała się przed pozostałymi będąc pod opieką Hoppera, którego powoli zżera presja oraz pogłoski zdające się sugerować, że ostatni problem nie został do końca rozwiązany... Dzieciaki starają się dalej żyć normalnym życiem, ciesząc się z nadchodzącego Halloween, które może okazać się powodem do rozpoczęcia się nowej inwazji z "Upsite Down".
Opowieść tym razem stoi na podobnym poziomie, choć w oglądaniu bardzo przeszkadzał mi brak rozwoju i większej świadomości niektórych postaci, które nie wyciągnęły żadnych wniosku i tak naprawdę to przez nich wydarzą się w kolejnych odcinkach. Niektóre wątki są bardzo naiwne i niemalże od razu zdajemy sobie sprawę, że ich zakończenie w finale będzie "zaskoczeniem"... ta.... Docenić należy jednak to, że tym razem mamy okazję zobaczyć trochę nowych miejsc, które wraz z interesującymi historiami pobocznymi sprawiają, że w trakcie poznawania głównego wątki otrzymywaliśmy kilka interesujących kwestii tylko lekko powiązanych z całością. Droga do głównego starcia jest dosyć długa i odniosłem wrażenie, że pod koniec została nieco przeciągnięta ze względu na jakieś poprawki w scenariuszu, tak jakby w pewnym momencie coś wycięto przez co tempo na chwilę znacząco spadło.
Scenariusz otwiera przed nami jedynie kilka nowych cech u bohaterów, których nieźle poznaliśmy poprzednio, a tak jak wspomniałem od tamtego czasu praktycznie niczego się nie nauczyli w kwestii dokładniejszego postrzegania świata. Pojawiło się kilka scen obrazujących trochę bardziej ich codzienne życie, jednakże nawet dodanie nowych postaci praktycznie w ogóle nie dostarcza nam nowych wrażeń w tej kwestii. Aktorzy po raz kolejny włożyli sporo serca, dzięki czemu obserwujemy ich z niekrytą przyjemnością jednocześnie czując, że starają się cały czas zachowywać się normalnie, nawet gdy wokół dzieją się naprawdę szalone rzeczy.
Winona Ryder (Joyce Byers), David Harbour(Jim Hopper), Finn Wolfhard (Mike Wheeler),Millie Bobby Brown (Jedenastka), Gaten Matarazzo (Dustin Henderson), Caleb McLaughlin (Lucas Sinclair), Natalia Dyer (Nancy Wheeler), Charlie Heaton(Jonathan Byers), Joe Keery (Steve Harrington) czy Noah Schnapp(Will Byers) ponownie pokazali wielką klasę, co wraz z debiutem Sadie Sink (Max Mayfield) oraz Dacre'a Montgomery(Billy Hargrove) zwiastuje podobnie dobre występy przy okazji kolejnych sezonów, które zobaczymy w przyszłości na Netflixie.
Poprzednio mieliśmy okazję ujrzeć wiele znakomitych dokonań operatorskich, które również i w drugim sezonie powracają, choć nie są aż tak wyraziste jak miało to miejsce poprzednio. Czuć to chociażby po wykorzystaniu kolorów oraz odcieni, które nie potrafią aż tak mocno oddziaływać z "dalszej perspektywy" fabularnej, przez co nie tworzy to podobnie dużego wrażenia. Należy jednak w tym miejscu odnotować, że sporo pracy poświęcono na dobranie świetnej muzyki, która znakomicie wieńczy atmosferę oraz nadrabia wcześniej wspomniane braki oraz niedociągnięcia.
Drugi sezon Stranger Things to wciąż znakomity poziom, który z oczywistych powodów został pozbawiony tej magii wprowadzenia nowej marki i opowieści, której losów nie sposób jest się nam domyślić wcześniej. Niestety brak jakiś większych zaskoczeń oraz pewnie przestoje spowodowały, że nawet znakomita muzyka oraz bardzo solidny poziom oprawi audio-wizualnej nie był wstanie dosięgnąć wysoko postawionej poprzeczki. To jednak wciąż mały spadek, z 9 na 8/10 jednakże po seansie miałem podobnie dobre wrażenia, sprawiające że nie żałowałem poświęconego czasu.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Za duża masówka się zrobiła dzięki takim Netflixom. Za dużo tego wszystkiego.