Polskie kino jakie jest, każdy widzi. Co rusz pojawiają się produkcje lekkie, łatwe i przyjemne, ale i także niezwykle do siebie podobne, które można określić jak rozszerzona reklama tego czy innego produktu. Na szczęście sytuację ratują seriale, spośród których jesteśmy w stanie wyszukać coś dla siebie. Całkiem udana
Sadź, dobrze przyjęte
Blednąć od świateł czy
Wataha to kilka serialowych produkcji godnych polecenia. Taką serialowym dziełem, które może wybić się ponad przeciętność jest przez wielu oczekiwana produkcja
Canal+ Premium i
Canal+online, według książki
Szczepana Twardocha, Król.
Nie pokuszę się oczywiście o ocenę serialu w klasycznej recenzji, bo jest to niemożliwe po dwóch odcinkach, ale spróbuję przybliżyć Wam wszystko to co ma do zaoferowania ta serialowa produkcja i czego można się po niej spodziewać. Od razu muszę nadmienić, że niestety nie znam książki, jeszcze nie miałam przyjemności jej czytać, więc to jak serial jest podobny do książkowego oryginału, pozostawiam już waszej ocenie. Jednocześnie czuję się zachęcona fabularnie, więc Król będzie niewątpliwie kolejną moją książkową pozycją obowiązkową.
No ale pora skupić się na tym co ma do przekazania reżyser serialowego dzieła, jakim jest Jan P. Matuszyński i jego twórcy, Szczepan Twardoch, Łukasz M. Maciejewski, Leszek Bodzak i Jan P. Matuszyński oraz scenarzyści, Łukasz M. Maciejewski, Szczepan Twardoch i Dana Łukasińska.
Jak widzicie autor pierwowzoru miał w produkcji spory udział, więc domyślam się, że wszelakie zmiany (takowe jednak są), zostały przez niego zatwierdzone przychylnie. Nie mnie to oceniać i nie w tej chwili. Nie mniej jednak zanurzając się w serialową opowieść nie trudno nie zauważyć rzetelności z klimatem lat 30-tych ubiegłego wieku, niesamowitej atmosfery i zaangażowania, które bije z ekranu i dosłownie wgniata w fotel, czy gdziekolwiek tam siedzimy. Każda lokacja, każdy szczegół ubioru, gest słowo, wszystko jest dopracowane, dopieszczone, wiarygodne, powiedziałabym na światowym poziomie godnym książkowego oryginału. Nie ma tu przesady, nie ma upiększania, jest za to walka polityczna o wpływu w mieście, jest i brutalność, co czyni Króla takim jakim chcemy go oglądać.
No dobrze, ale winna Wam jestem tło fabularne, od którego powinnam zacząć. Już zatem naprawiam swój błąd i śmiem donieść, że historia w Królu rozgrywa się w Warszawie, w stolicy tuż przed wybuchem II wojny światowej, w roku 1937. W powietrzu wisi widmo nadchodzącego zagrożenia, Hitler i faszyzm coraz mocniej wkracza do Europy. Na tle przedwojennych wydarzeń, śledzimy losy żydowskiej społeczności, wpływowego przywódcy gangu, Kumy Kaplicy (Arkadiusz Jakubik), który trzęsie warszawskim półświatkiem, ale nie tylko. U jego boku stoi wierny „synek”, osiągający życiowe sukcesy bokser, Jakub Szapiro (Michał Żurawski), widzący w przyszłości siebie w roli króla Warszawy. Życie w stolicy, pełnej sprzeczności, biedy i bogactwa, polityki w wymiarze socjalistycznej i rewolucyjnej, faszystowskiej, jest doskonałą pożywką dla fanatyzmu, a nawet bestialstwa, które wyraźnie zostało w serialu zarysowane. Nie tylko zagrożenie ze strony narastającego faszyzmu, ale i bratobójcza walka, to trzon tej... gangstersko, politycznej i społecznej produkcji.
Wspomniałam, że nie znam, i właściwie nie wczytywałam się w to jakie zmiany dokonano w serialu względem książki, ale wiem tyle, że pewne postaci zostały usunięte, a pewne dodano. Czy i jak to odbierają osoby, które przed serialem czytały książkę, trudno powiedzieć. Ja jednak patrząc z mojego, subiektywnego punktu widzenia, wiem jedno. Jakoś aktorstwa, niesamowita obsada i niezwykle charyzmatyczne postaci, to wielki….ogromny atut Króla. No cóż…. nie jest to serial łatwy i lekki. Odczujemy to nie tylko dzięki pokazaniu Warszawy jakże pięknej, starej, ale również jakiej okrutnej, biednej i podzielonej. Zobaczymy to zaś przede wszystkim w postaciach serialu, z których każda, powiadam….każda ma tyle do przekazania, że nie sposób opisać tego w krótkim tekście.
Brutalny, bezwzględny, a zarazem dziwnie „słodki” Kuma Kaplica, brawurowo zagrany przez Arkadiusza Jakubika. Jak typowy przywódca gangu, nie zna litości, ma wokół siebie zaufanych sługusów, sam nie brudzi rączek, choć na sumieniu ma wiele żyć. U jego boku, jak wierny pies, poddany, ale liczący na więcej, Jakub Szapiro, w którego wcielił się Michał Żurawski i muszę przyznać, że to jedna z lepszych ról, w jakiej widziałam tego aktora. Jego rozdarcie między tym co powinien, a tym co musi, jest tak dosłowne, że niemal odczuwalne to na własnej skórze. Zło w jego wydaniu nie jest wcale takie oczywiste. Jest jeszcze oblicze zła w wykonaniu Borysa Szyca, który wcielił się w psychopatycznego doktorka, Januszka Radziwiłka. To oczywiście nie wszystkie postaci w tym serialu, bo oprócz męskiej obsady pojawiają się także kobiety, jest i aktorska młodzież.
Król stoi fabułą, stoi postaciami, które napisano scenariuszowo i oddano aktorsko rewelacyjnie. Jednak nie tylko to jest motorem napędowym świetności tejże produkcji, która już po dwóch odcinkach wyraźnie się zarysowuje. Jan P. Matuszyński postarał się pokazać w swym nowym dziele Warszawę kiedyś, miasto przed wybuchem wojny, która tak naprawdę zniszczyła to co było tego miasta sercem, co było jego wizytówką, czasami bardzo trudną i bolesną. Reżyser pokazał piękno i brzydotę, radość i smutek, walkę o przetrwanie dnia codziennego, ale i walkę o Polskę. I to muszę Wam powiedzieć, bardzo dobrze się ogląda. Ja niezwykle szybko przesiąkłam tym warszawskim, przedwojennym klimatem.
Miasto pokazane jest zarówno od strony przepychu, blichtru władzy, z domem publicznym, gdzie bywa warszawska elita, w tym gang Kumy Kaplicy, światem polityki, bogatymi domami tych przy władzy, niekoniecznie politycznej, po biedę żydowskich rodzin na łasce i niełasce Kaplicy. Są i miejsca oraz sytuacje żywo kojarzące się z przedwojenną Warszawą, jak choćby stare uliczki, podniszczone żydowskie domy, czy bazar, na którym można kupić i sprzedać wszystko, a odwiedzającym przygrywa podwórkowa kapela.
Jak wspomniałam na początku, nie ośmielę się ocenić serialu po zaledwie dwóch, z ośmiu odcinków. Nie mniej jednak już dziś mogę Was zaręczyć, że to polski kandydat na serial eksportowy, który może świetnie przyjąć się nie tylko w naszym kraju, ale i poza jego granicami. Niezwykle wciągająca fabuła, rewelacyjne aktorstwo, niesamowity klimat przedwojennej Warszawy. Wszystko to czyni Króla godnym bycia serialowym władcą. Czekam na więcej. Oby było tak dobrze jak teraz, a może nawet lepiej. No i do zobaczenie w recenzji całości.