pobarski | 26 grudnia 2021, 14:05
Z nowego filmu Adama McKaya moglibyśmy się śmiać. Problem jednak w tym, że produkcja „Nie patrz w górę” opowiada o świecie, w którym żyjemy. I – podobnie jak bohaterowie filmu – nie widzimy tego, że zmierzamy do tragicznego finału.
Nowa produkcja Netfliksa zaczyna się niepozornie: od odkrycia przez doktorantkę nowej komety. Kate Dibasky (w tej roli Jennifer Lawrence) ze stanowego uniwersytetu w Michigan początkowo podekscytowana jest swoim odkryciem. Wkrótce wraz z doktorem Randallem Mindym (Leonardo DiCaprio) obliczają jednak, że ogromna kometa zmierza ku Ziemi, a siła jej uderzenia może całkowicie zniszczyć naszą planetę.
Dibasky i Mindy rozpoczynają procedurę, dzięki której chcą – za pomocą rządowej agencji kosmicznej oraz przy wsparciu rządu USA – uratować planetę. Szybko jednak przekonują się, że dla przywódczyni ich kraju liczą się nie odkrycia naukowców, a wyniki sondaży oraz prywatne interesy.
Naukowcom nie pozostaje nic innego, jak ostrzeżenie całego świata przed zagrożeniem za pomocą mediów. Okazuje się jednak, że ludzie wcale nie zamierzają uwierzyć w czyhające na nich zagrożenie.
Mija drugi rok, w którym cały świat walczy z pandemią koronawirusa. Chociaż od początku epidemii zmarło ponad 5 milionów ludzi, wiele osób wciąż lekceważy zagrożenie. Oglądając film Adama McKaya nietrudno odnaleźć liczne podobieństwa do świata, który nas otacza.
W „Nie patrz w górę” pojawiają się dwie spolaryzowane frakcje – wierzące i niewierzące w nadchodzące zagrożenie, pojawia się prezydentka Stanów Zjednoczonych, która sama nie traktuje zagrożenia poważnie, pojawiają rządy przedkładające własne korzyści nad dobro ludzkości. To wszystko, z perspektywy dzisiejszych wydarzeń, wydaje się ogromną metaforą. Śmiertelny wirus w filmie z Lawrence i DiCaprio stał się planetobójczą kometą.
„Nie patrz w górę” nie jest zatem po prostu filmem science fiction ani „po prostu” czarną komedią. To satyra świata, w którym nauka i dowody naukowe znaczą mniej niż teorie z mediów społecznościowych. To film, który pokazuje, do czego doprowadza niewiedza, brak umiejętności odróżnienia prawdy od propagandy oraz polaryzacja społeczeństwa.
Bohaterowie „Nie patrz w górę” bywają irytujący, drażniący. To paranoicy i socjopaci, którzy – niestety – pasują do swojego świata. Meryl Streep wydaje się urodzona do roli despotycznej prezydentki, dla której istotna jest jedynie dobra prasa. Jennifer Lawrence nie jeden raz udowodniła już, że jest kimś znacznie więcej, niż dziewczyną z łukiem. I choć w nowym filmie niewiele wspólnego ma już z Katniss z „Igrzysk Śmierci”, to podobnie jak bohaterka sagi Suzanne Collins, wciąż jest buntowniczką, która nie poddaje się terrorowi. Doktor Mindy, w którego wciela się Leonardo DiCaprio, jest z kolei jak sinusoida, mający swoje wzloty i upadki.
Interesująca jest konwencja, w której powstał film Adama McKaya. Z jednej strony jest on bardzo poważny, bo mówi o realnym problemie, z którym zmagają się bohaterowie „Nie patrz w górę”. Z drugiej – momentami bywa przerysowany. Karykatura przedstawionego świata, trochę komiksowa konwencja przypominać może tę z filmowego „Kingsmana”. To drobny szczegół, który stawia produkcję pomiędzy filmowymi gatunkami.
Przestaliśmy się bać – brzmi przesłanie nowego filmu z udziałem Jennifer Lawrence i Leonardo DiCaprio. Arogancja i pycha, zapatrzenie na własne korzyści oraz populizm – jak pokazuje film – doprowadzi nas nie tylko do zagłady wszelkich ludzkich wartości, ale również do unicestwienia całego naszego świata.
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu