Agata Dudek | 7 września 2023, 08:05
Klub miłośników kryminałów, oryginalny horror-slasher od platformy Netflix. Hiszpańska opowieść o młodych ludziach mordowanych przez zabójcę w przebraniu klauna. Zapraszamy do kolejnej recenzji, kolejnej mdłej opowieści, tym razem z fatalnym aktorstwem.
Netflix nie jest platformą, na której znajdziemy rzucające nas na kolana filmy grozy, szczególnie jeśli chodzi o produkcje oryginalne tegoż serwisu. Gigant streamingowy oryginalnymi horrorami nie zachwyca, serwując raz po raz przeciętniaki, które powielają standardy tegoż gatunku. Filmy, które mają nas straszyć często wieją nudą, najczęściej emanują banalnością i prostotą, która nie zachęca do oglądania. Dla fanów filmowej grozy na Netflix niestety nie czeka zbyt wiele dobroci. Nadzieją wydają się być nowości, które co jakiś czas goszczą na platformie.
Przeczytaj także: Star Wars Jedi: Ocalały z nową aktualizacją. Usprawnienie wydajności i likwidacja błędów
Jedną z nich, o której za wiele się przed jej debiutem, nie mówiło, jest hiszpański horror w konwencji slashera, o tytule Klub miłośników kryminałów. Z racji mojej miłości, często nie odwzajemnionej, do horrorów, nie mogłam sobie filmu odmówić. Pewnego optymizmu w moje serce wlewała także świadomość, że jest to groza rodem z Hiszpanii, a ja lubię horrory z tego kraju. W pamięci mam Sierociniec, Słodkich snów, czy komediowy horror Netfliksa Zjawiska. Czy zatem nowość od Netflix potrafiła mnie zaciekawić? Czy sprawiła, że poczułam dreszczyk emocji? Czy udało się jej mnie wystraszyć? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w mojej recenzji.
Fabuła nowej produkcji od Netflix koncentruje się na ośmiorgu młodych ludzi, studentów, których łączy zamiłowanie do opowieści kryminalnych. Co tydzień spotykają się w klubie miłośników kryminałów, by wymieniać się ocenami świeżo przeczytanych książek, i nie tylko. Pewnego dnia, jedna z koleżanek tegoż klubu, niejaka Ángela staje się ofiarą molestowania przez swego wykładowcę, przekonanego, że dziewczyna oczekuje od niego seksu. Ángela żali się swoim kolegom, którzy postanawiają dać profesorowi nauczkę. Wpadają na plan wystraszenia go, robiąc to w przebraniach klaunów. Pogoń za winnym molestowania nauczycielem kończy się jednak tragicznie, i mężczyzna ginie. Studenci i przyjaciele postanawiają ukryć owo zdarzenia.
Ten czyn nie uchodzi jednak uwadze psychopatycznego mordercy, który podobnie jak oni, w przebraniu klauna, teraz właśnie im zamierza wymierzyć sprawiedliwość. Poszczególne osoby mają umierać z jego ręki, w taki sposób, jaki ów morderca opisuje w kolejnych rozdziałach książki, które im przesyła. Odtąd zaczynają ginąć, jeden po drugim.
Klub miłośników kryminałów to bardzo przeciętna, momentami fatalna kopia wielu amerykańskich horrorów znanych jako slashery, w których trup ściele się gęsto, a śmierć jest bolesna i niezwykle widowiskowa. Problem w tym, że opisywana przez mnie produkcja jest tytułem około „slasherowym”, nieudolną kopią tego, co niektórym wychodzi naprawdę dobrze. Nie jest to także klasyka grozy. Po chwili oglądanie możemy mieć nieoparte przeświadczenie, że przy horrorze owa produkcja jedynie stała, gdyż wystraszyć nas nie może.
Twórcy Klubu miłośników kryminałów porywają się także na wplecenie do gatunku horror-slasher nieco dramatu młodzieżowego i opowieści kryminalnej. Ta wydaje się na początku być dość intrygująca. Pomysł mordercy opisującego swe zabójstwa w opowiadaniach wrzucanych do sieci, sam w sobie jest ciekawy. Problem w tym, że dramaturgię tej historii trudno utrzymać na w miarę wysokim poziomie. Atmosfera niemal natychmiast spada na poziom zera i z kryminalnej historii pozostaje jedynie wspomnienie.
Klub miłośników kryminałów to dzieło, w którym próżno szukać smaczków i klimatu klasycznych horrorów. Hiszpańskie filmowy projekt, którego reżyserem jest Carlos Alonso-Ojea, którego filmy w naszym kraju nie są raczej znane, zaś autorem scenariusza Carlos Garcia Miranda, o którym można powiedzieć to samo, to produkcja, w której nie brakuje wad, mniej lub bardziej widocznych. Mieszanina gatunków niczym się nie wyróżnia, żadnego z gatunków nie wybija na plan pierwszy, co w efekcie prowadzi do nudy.
Twórcy próbują w sposób chaotyczny opowiedzieć ciekawie zapowiadającą się historię, której finał nie zachwyca, a której treść fabularną i zagadkę mordercy przebranego za klauna, niezwykle łatwo odgadnąć. W filmie nic, dosłownie nic nie jest w stanie nas zaskoczyć, zaciekawić i sprawić, byśmy na chwilę wpadli w pewne zakłopotanie i zaczęli zadawać sobie pytanie „kto zabija i po co?”. Nawet jeśli je sobie zadamy, szybko przekonamy się, że odpowiedź jest równie banalnie prosta, jak i cała fabuła.
Przeczytaj także: Tin i Tina, recenzja hiszpańskiego religijnego horroru, który można obejrzeć, ale wcale nie trzeba
Największą wadą Klubu miłośników kryminałów jest jednak brak ciekawych postaci i fatalne aktorstwo. Jakoś postaci, które rozpisane są równie fatalnie jak aktorstwo i beznadziejne dialogi, sprawia być może, że młodzi aktorzy nie potrafią się w swoje role wczuć. Bohaterowie są mdli, nijacy i puści, jak lalki. Nawet w chwili zagrożenia, trzeba sobie tu jasno powiedzieć….., śmiertelnego, ich emocje są niemal żadne, płytkie, a aktorstwo tak sztuczne, że niemal śmieszne. Przetrwać film, w którym aktorzy męczą się podczas grania i wyraźnie modlą się o koniec, to wyjątkowo trudne zadanie.
Mierne aktorstwo, nudne, nie wnoszące do opowieści niczego sensownego, a nawet momentami głupie dialogi sprawiają, że film, który mógłby być odskocznią od codzienności, ciekawym slasherem, pełnym momentów gore, w tym wypadku krwawej śmierci, staje się jedynie kopią tego co już gdzieś widzieliśmy. I to kopią nie najwyższych lotów.
Nowa, zbliżona do horroru produkcja grozy, od Netflix to kolejny film, który spokojnie możemy wrzucić do worka filmowych różności, przeciętności i bylejakości, jakiej na platformie nie brakuje. Wpisująca się w nurt dzieł przeznaczonych dla młodszej widowni, opowiadająca o młodych, produkcja utrzymana w stylu ociekającego krwią slashera, może przykuć uwagę tylko chwilami zabójstw, których tu nie brakuje.
Klub miłośników kryminałów nie stara się nawet zapożyczać dobroci i kanonów grozy z horrorów, na jakich się stara wzorować. Slasher nudzi, zamiast przerażać, groza i napięcie thrillera chowa się pod płaszczykiem banału, a dialogi nie wnoszą do fabuły nic odkrywczego. Nie zachwyca także bardzo przeciętne aktorstwo, które nie potrafi zbudować klimatu. Atmosfera grozy ucieka natychmiast po tym jak się pojawi. Jedyną grozą może być klaun…... jeśli tylko czujecie strach na same słowo tej postaci, no i nie spodziewacie się postaci rodem z horroru To. Takiej tu nie uświadczycie.
Czy zatem warto obejrzeć recenzowany przez mnie film? Jeśli nie jesteście fanami grozy jako takiej, boicie się klasycznych horrorów, za to krwawe momenty i częsta śmierć w filmach Wam nie przeszkadza, a na dodatek lubicie produkcje o młodych ludziach, i dla młodych ludzi, to Klub miłośników kryminałów obejrzeć możecie, ale nie musicie. Ale jeśli jesteście fanami horrorów, jak ja, to ów seans zdecydowanie Wam odradzam, bo wynudzicie się przy nim jak mopsy, a zagadka mordów, którą z pewnością odkryjecie od razy, humoru Wam nie poprawi. Klub miłośników kryminałów to bowiem kolejny tytuł zapychający bibliotekę Netfliksa, o którym nie warto wiedzieć, albo po jego obejrzeniu, warto o nim szybko zapomnieć.
Film zobaczyć można na platformie Netflix.
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu