Zaczynamy poniedziałkowy konkurs, do wygrania gra RUST czyli survival na golasa. Tym razem aby wygrać tą produkcję trzeba będzie trochę bardziej się wysilić.
Konkurs trwa od 25.07.2016 9:00 do 29.07.2016 15:00
Zadanie konkursowe to:
Wybierz jeden z poniższych przedmiotów i opisz jak byś przeżył swoją pierwszą godzine w totalnej dziczy nago z tym jednym przedmiotem, wygrywa najbardziej kreatywna i prawdopodobna opowieść.
Przedmioty: nóż, lina, krzesiwo, pochodnia, bandaże, torba na ramie.
Zgłoszenia po 15:00 ostatniego dnia będą ignorowane.
[AKTUALIZACJA] Po raz kolejny spisaliście się wyśmienicie i przygotowaliście wiele świetnych komentarzy. Wybór nie był łatwy, aczkolwiek trzeba było go dokonać. Zwycięzcą okazał się mwyczarski. Nagroda został już do ciebie wysłana.
Wszystkim uczestnikom dziękujemy i zapraszamy was już w najbliższy poniedziałek, ponieważ kolejny konkurs już dla was przygotowujemy. Więcej informacji o nim poznacie już na początku przyszłego tygodnia ;D
Przeżycie pierwszej godziny w dziczy może być nie lada wyzwaniem dla wielu ludzi stąpających po tej ziemi. Ale nie dla mnie. Jako zapalona gamerka i postapokaliptyczna fanatyczka nie mam problemu z obmyśleniem najprostszego planu, potrzebuję jedynie krzesiwa. W pierwszych minutach po obudzeniu się na kompletnym odludziu, szukam miejsca na rozpalenie ogniska tak, aby nie było widoczne dla nieproszonych gości. Moim kolejnym krokiem jest znalezienie odpowiedniej gałązki oraz żywicznych szczapek do zrobienia pochodni. Za pomocą ostrych brzegów krzesiwa delikatnie nacinam gałązkę na krzyż, a z pozostałego drewna robię coś na kształt pochodni, związując wszystko wykopanym wcześniej korzonkiem. Teraz przy odrobinie szczęścia, idąc za tropem zwierzyny, staram się zapędzić ją tak, by spadła z jakiegoś wzniesienia. Jeśli się udało, to leśne stworzonko nigdzie mi nie ucieknie ani nie wyrządzi krzywdy. Krzemień nie tylko przydaje się do rozpalenia ognia, ale także do dobicia zwierzyny, a nawet oskórowania jej. Tym sposobem uzyskałam nie tylko jedzenie, ale także okrycie, co będzie potrzebne szczególnie, jeśli noc nie będzie należała do najcieplejszych. W czasie, gdy piecze się mój obiadek, biorę się za zrobienie niewielkiego szałasu z gałęzi, które mogę odłamać lub przeciąć moim krzemieniem. Tak mija pierwsza godzina survivalu w moim wykonaniu. Zobaczymy, co dalej przyniesie
Nie lubie błyszczeć w świetle flashy i biegać na golasa, więc wyborem pierwszym byłaby torba na ramie, w którą próbowałbym się ubrać, i w ten sposób jako tako zachować godność.
Rzeczą pierwszorzędną byłoby zakryć stopy i nogi, wiec torba byłaby rozszarpana i w swojski sposób właśnie zawiązana w tym obszarze, aby wprost coś nas nie ugryzło i żeby nie leżeć potem na ziemi i kwiczeć, a w ten sposób może będziemy kwiczeć, ale to już z powodu dziczy przed nami.
Co zrobić aby przetrwać w dziczy gry Rust? Zakładając, że nie jestem sam na serwerze, postanowiłbym wziąć się do roboty. A biorąc pod uwagę, jaki jest najstarszy zawód świata...
Szkoda tylko, że w grze, jak w życiu, długość mojego narzędzia pracy została wygenerowana losowo przez autora, tym samym upośledzając mnie znacznie. Całe szczęście, że mam linę!
Obwiązuję ją wokół drzewa oraz do swojego pindola. Drzewo znajduje się tuż na skraju przepaści. Skaczę.
Zgodnie z obowiązującymi prawami fizyki dzieje się jedna z dwóch rzeczy:
-Mój siurek odpada i nici z mojego nowo znalezionego zatrudnienia. Cóż, może to niewiele, ale przynajmniej mam coś do przekąszenia.
-Moja karko- i penisołomna sztuczka odnosi sukces. Niczym pradawny bóg płodności Johnny Sins otrzymuję dożywotni buff +10 do długości wacława. Przez rok pracuję w dziczy jako jednoosobowa działalność gospodarcza. Po roku zakładam własną firmę i zatrudniam 10 pracowników. Przybytek w samym centrum dżungli nazywa się "U Zdziczałego Joe" i sprowadza klientów z najdalszych zakątków buszu.
Zadziałało. Przetrwałem i jestem bogaty.
Torba na ramię. Założyłbym ją na głowę i modlił się, aby po tej godzinie okazało się, że to tylko sen oraz po to, żeby ukryć wstyd i zażenowanie jaką głupotą było częstowanie się drinkiem od nieznajomych.
TORBA NA RAMIĘ, to przedmiot wielofunkcyjny nadający się do wielu rzeczy. Można nią przenosić więcej przedmiotów niż w rękach, może służyć również za surowiec materiałów potrzebnych do zabandażowania, ale przede można się nią zakryć :). Wszelkie inne rzeczy da się pozyskać lub znaleźć ale co z tego jeśli nie ma się w czym ich nosić, bo przecież nie mamy ubrań a co za tym idzie i kieszeni :) Dziękiniej można uzbierać wszelkie potrzebne przedmioty do przetrwania. Na pewno wszyscy ocalali będą Tobie zazdrościć takiej gustownej i stylowej torby :)
Sądzę, że z tych wszystkich przedmiotów najważniejsze byłoby dla mnie krzesiwo na przeżycie pierwszej godziny. Dzięki krzesiwu mogę rozpalić ogień, a to daje mi wiele różnorodnych możliwości. Pierwsza to obrona przed niebezpieczną zwierzyną. Dzięki ogniu zapalonemu na patyku mogę odstraszać zwierzęta i innych ludzi, przez na przykład pochodnia nie jest mi potrzebne. Warto zwrócić uwagę, że jestem nago. Dlatego też ogień mnie ogrzeje i dzięki niemu nie zamarznę. Ogień można też wykorzystać do upieczenia zwierzyny złapanej podczas polowania. Dzięki ogniowi możemy też odkazić ranę wyrządzoną przez przeciwników oraz powstrzymać krwawienie. Tak naprawdę większość podanych rzeczy nie jest potrzebna, kiedy posiada się krzesiwo. Dzięki krzesiwu możemy stworzyć pochodnie, może posłużyć do obrony, ogrzeje nas oraz można dzięki ogniu odkazić i zatrzymać krwawienie, choć podobno to okropnie boli :/
dodano: 2016-07-27 14:53:02
Wybieram bandaże i się nimi obwijam żeby zwierząt nie straszyć.
Torba na ramie, do której zbierałabym wszystkie skarby. Zatem przez pierwszą godzinę szukałabym jedzenie (w formie owoców czy warzyw), które pakowałabym do torby. Być może w między czasie znalazłabym nóż, dzięki któremu mogłabym uciąć lianę, która służyłaby mi za linę.
Do torby zmieściłyby się również patyki, za pomocą których mogłabym coś upolować oraz liście, które mogłyby służyć jako bandaże w ciężkich chwilach. Nie wierzę, bym znalazła gdzieś krzesiwo, ale dwa kamyki, które umożliwiłyby mi zapalenie ogniska na pewno się znajdą. Zatem, dzięki torbie na ramię, mogę przeżyć i dłużej niż 1 godzinę, bo w ciągu jednej godziny mogę znaleźć wszystkie potrzebne rzeczy do przetrwania.
Logicznie myśląc wszystkie rzeczy prócz bandaża i torby można łatwo wykonać. Wybieram bandaż z tych dwóch rzeczy, ponieważ jest jednak bardziej potrzebny. Będąc w dziczy nagi nic nie osłania ciała przed różnymi zranieniami, ukąszeniami i złamaniami. W takim wypadku w razie zagrożenia życia bandaż będzie bardziej potrzebny niż jakakolwiek z innych wymienionych rzeczy. Jeśli zginiesz z wykrwawienia to na nic Ci będzie nóż czy pochodnia :D
Wybieram nóż. Na początek, muszę zdobyć coś do jedzenia. W tym celu, wykonuję z gałęzi drewnianą włócznię, najlepiej z grabu, jesiona czy z braku poprzednich leszczyny. Szukam wody, ponieważ w jej pobliżu najłatwiej będzie coś upolować i od razu będzie można się napić. Jeśli znajdę jakiś strumień, spróbuję złapać rybę, natomiast w pobliżu stojącego zbiornika poszukam ścieżek, wyznaczonych przez zwierzęta chodzące do wodopoju. Następnie, trzeba przygotować się na nadchodzącą noc. Szukam suchych gałęzi i czegoś na podpałkę, np. brzozowej kory, grzyba huby lub suchej trawy. Kiedy ognisko mam przygotowane, zabieram się za schronienie. Na początek może to być szałas, zbudowany z patyków, o które oparto gałęzie. W środku dla wygody, oraz by nie zachorować, zrobiłbym posłanie z gałęzi, trawy i liści. Tak z grubsza wygląda moja pierwsza nieco ponad godzina w dziczy. No, jeszcze może jakieś ubranie by się przydało, bo jeszcze spotkam Rocka w
Najbardziej przydatnym dla mnie z wyżej wymienionych rzeczy jest nóż. Broń zapewni mi większą skuteczność w samoobronie, polowaniach, wytwarzaniu przedmiotów. Godzinę zacząłbym od poszukiwania źródła wody i bezpiecznego miejsca na nocleg (najlepiej wśród drzew w obawie przed zwierzętami). Ważną rzeczą jest znalezienie charakterystycznych elementów krajobrazu, tzw. punktów orientacyjnych, aby zawsze móc określić swoje położenie. Dodatkowo na drzewach wydrapywałbym znaki, dzięki którym nie zgubię się w dziczy. W razie czego zawsze będę zerkał na słońce, aby widzieć, w którą stronę zmierzam. Kiedy powyższe warunki zostaną spełnione, udam się na polowanie, aby ze skór zwierząt wytworzyć odzienie i nie umrzeć z wyziębienia (oskórowanie za pomocą noża). Tak spędziłbym swoją pierwszą godzinę. Później zabrałbym się za ulepszanie mojego obozu, sprzętu, ale to już inna historia :)
Ja wybrałbym bandaż. Ponieważ nóż można zrobić bardzo łatwo z patyka i zaostrzonego kamienia. Krzesiwo pomaga rozpalić ogień ale można rozpalić za je w inny sposób np: butelką. W pierwszej godzinie starał bym się wejść na możliwie najwyższe miejsce (wzniesienie, góra) lub drzewo ale to było by bolesne. Z góry łatwo dostrzec najlepsze miejsce do osiedlenia się. następnie wybrał bym jakieś spokojne miejsce ale najlepiej ukryte np: przy dużym kamieniu. Potem zrobiłbym nóż (z kamienia i patyka) i zrobił bym dzidę a najlepiej kilka do obrony. Następnie zbudował bym szałas. Bandaż wybrałem dlatego ponieważ gdy się zranimy łatwo o skaleczenie szczególnie kiedy jesteśmy nadzy a, w dziczy łatwo o wdanie się zakażenia nawet w mała ranę co może skutkować śmiercią. Dlatego zabezpiecznie bandażem jest niezwykle cenne i może uratować życie.
dodano: 2016-07-27 12:09:07
Z pewnością wybrałbym nóż Albo pochodnie. Gdybym miałbym nóż mógłbym ciąć liście dzięki którym zrobiłbym prymitywne ubranie można by było zabić jakąś zwierzynę i otrzymać pożywienie a także skórę jako okrycie ciała. Nóż mógłby się przydać do powalenia drzewa by zbudować jakieś schronienie. Nóż można wykorzystać też do wydłubania drzazgi jak się skaleczymy czy czegoś innego. Nóż można by było przyłączyć do patyka i w ten sposób była by dzida która mogła by służyć do polowania na ryby albo jakbyśmy mieli bambusa i byśmy go ścieli to też się da z niego zrobić broń wystarczy go naciąć na części tak aby się rozkładał ale nie uciąć go i przy ostrzyć na końcu i wychodzi z tego niezła broń
Wziąłbym krzesiwo, żeby rozpalić ognisko i się ogrzać, oraz oświetlić teren, wtedy nie potrzebowałbym pochodni (choć jest poręczniejsza, ale ognisko też się sprawdza). Nóż wyrzeźbiłbym z drewna, a dokładniej z modrzewia bo jest twardy, lub coś z kamienia postarałbym się "wyciupać". Kiedy już miałbym ten nóż mógłbym zabić zwierzynę, zdobyłbym ścięgno zwierzęce i z niego mógłbym zrobić linę. Bandaż mógłbym zrobić z liścia i wcześniej zdobytej liny, owinął bym liść lub kilka wokół rany, jeśli takowa by była :D Może nie super, ale zawsze coś. Jeśli zostałoby mi trochę liny, zdobyłbym skórę ze zwierzyny i uszyłbym jakąś prowizoryczną najłatwiejszą torbę na ramię, byleby tylko schować gdzieś wcześniej zdobyte rzeczy :). Chciałbym wygrać, gdyż mój najlepszy kolega ma Rusta i bardzo chciałbym z nim pograć, lecz mnie na razie nie stać :D. Myślę że mój pomysł jak przetrwać się spodobał.
Choć na początku byłoby dziwnie chodzić nago wybrałbym nóż dzięki któremu mógłbym upolować jakieś zwierze z którego mógłbym zdobyć pokarm jak i skórę do odziania się dzięki czemu mógł bym spokojnie zacząć budować szałas i potrzebne rzeczy by móc przetrwać w tej dziczy
Trudny wybór, gdyż tak naprawdę wszystko jest przydatne, ale gdybym już miał wybierać, to wybrał bym bandaże. Po godzinnej wędrówce w dziczy, będąc całkiem sam ( nie licząc dzikich "przyjaciół", którzy z chęcią by mi pomogli ) moje nogi byłyby nie zdatne do użytku. Bóg wie w jakie miejsca bym się napatoczył, a z moimi umiejętności oraz rozeznaniem w terenie byłoby strasznie ciężko nie ucierpieć, także moim wyborem są bandaże. Pomijam już fakt mojego "kalectwa", gdzie wyżej o tym wspomniałem. Myśląc racjonalnie, wybór bandaży jest bardzo dobrym pomysłem. Bez nich miałbym ciężko aby opatrzyć nogę, rękę, czy inną cześć ciała. Inne rzeczy można jakoś zastąpić, chociażby robiąc prowizoryczną broń, linę, a ognisko dałoby radę i bez wzięcia ze sobą krzesiwa. Nawet gdybym odziwo nie został ranny, bandaże posłużyłyby mi za ... lekkie odzienie :) Szach mat!
Do przeżycia wybrałbym nóż :)
Mając za zadanie przeżyć jedną godzinę w dziczy, postaralbym się jak najprędzej znaleźć dogodne miejsce do ulokowania się. Miejsce to musiałoby znajdować się na sporej wysokości, aby utrzymać przewagę wysokościową nad wrogim mi zwierzęciem (do obrony przed nim uzylbym noża dobrze doczepionego do przedmiotu który da mi możliwość obrony z większej odleglosci). Obowiązkowy w tej sytuscji byłby łatwy dostęp do wody, pożywienie zdobywalbym organizując przemyślane wyprawy na drobną zwierzynę. Oczywiście do tego potrzebny jest mi nóż. Oczywiście w międzyczasie sprawiłbym sobie odzienie z liści, co jeśli jakaś Panna zobaczyla mnie tak nago? :-)
Wybrałbym nóż. Już tłumaczę dlaczego. Za pomocą noża, mogę się bronić. Mogę również polować. Pierwsze, co bym zrobił, to poszukał jakiegoś dobrego miejsca na rozbicie obozu. Zacząłbym od jakiejś małej jaskini, przykrywając ją gałęziami i liśćmi, w zdobywaniu których pomógłby mi oczywiście nóż. W międzyczasie zapewne polowałbym na zwierzęta, lub broniłbym się przed nimi. Jeśli faktycznie tak by było, to kończyłoby się na ich śmierci dzięki nożowi, który bym posiadał. Następnie mógłbym je oskórować i zrobić sobie przynajmniej gacie przewiązane przez pas. Zapewne nic więcej nie zdążyłbym zrobić, ale na pewno wybrałbym nóż. Można dzięki niemu naostrzyć kij i używać go jako dzidy. Można dzięki niemu walczyć ze zwierzętami lub tubylcami. Kiedy się go rozgrzeje, można go przyłożyć do rany, aby uniknąć zakażenia. Podsumowując: z całą pewnością wybrałbym nóż.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Przeżycie pierwszej godziny w dziczy może być nie lada wyzwaniem dla wielu ludzi stąpających po tej ziemi. Ale nie dla mnie. Jako zapalona gamerka i postapokaliptyczna fanatyczka nie mam problemu z obmyśleniem najprostszego planu, potrzebuję jedynie krzesiwa. W pierwszych minutach po obudzeniu się na kompletnym odludziu, szukam miejsca na rozpalenie ogniska tak, aby nie było widoczne dla nieproszonych gości. Moim kolejnym krokiem jest znalezienie odpowiedniej gałązki oraz żywicznych szczapek do zrobienia pochodni. Za pomocą ostrych brzegów krzesiwa delikatnie nacinam gałązkę na krzyż, a z pozostałego drewna robię coś na kształt pochodni, związując wszystko wykopanym wcześniej korzonkiem. Teraz przy odrobinie szczęścia, idąc za tropem zwierzyny, staram się zapędzić ją tak, by spadła z jakiegoś wzniesienia. Jeśli się udało, to leśne stworzonko nigdzie mi nie ucieknie ani nie wyrządzi krzywdy. Krzemień nie tylko przydaje się do rozpalenia ognia, ale także do dobicia zwierzyny, a nawet oskórowania jej. Tym sposobem uzyskałam nie tylko jedzenie, ale także okrycie, co będzie potrzebne szczególnie, jeśli noc nie będzie należała do najcieplejszych. W czasie, gdy piecze się mój obiadek, biorę się za zrobienie niewielkiego szałasu z gałęzi, które mogę odłamać lub przeciąć moim krzemieniem. Tak mija pierwsza godzina survivalu w moim wykonaniu. Zobaczymy, co dalej przyniesie