Trzynaście nominacji do Oskara, między innymi dla najlepszego filmu, pierwszo i drugoplanowej aktorki, reżysera, za scenariusz, zdjęcia i tak dalej, tak dalej...., wszystko to dla bardzo wyjątkowego filmu, rzekłabym nietypowego, bo ani nie prezentującego spektakularnego widowiska pełnego akcji, ani zadziwiających efektów wizualnych, a będącego klasyczną, acz współczesną baśnią, dotykającą absurdu, bo opowiadającą wyjątkowo niewiarygodną historię.Kształt Wody, bo tym dziele mowa, to kolejna w mojej recenzyjnej kolekcji, po La La Land, produkcja, opisana na stronie, którą ciężko mi było jednoznacznie ocenić patrząc na nią jako produkcję na miano Oskara.
Przenosimy się w lata 60-te ubiegłego wieku, do Baltimore w Stanach Zjednoczonych, w czasy zimnej wojny między USA, a Związkiem Radzieckim. Poznajemy historię młodej kobiety, Elizy Esposito, sieroty, która odtąd jako dziecko została okaleczona, nie mówi. Eliza wiedzie spokojne, żeby nie powiedzieć nudne życie, które toczy się z dnia na dzień w mieszkanku nad kinem. Codzienne takie same czynności urozmaicają jej rozmowy z równie samotnym jak ona przyjacielem, wspólne oglądania starych filmów, czy dyskusje o życiu oraz praca. Panna Esposito część dnia spędza bowiem w rządowym laboratorium w Bostonie, w którym jest sprzątaczką. Do placówki tej, w której dokonuje się eksperymentów mających kluczowe znaczenie dla państwa, przewieziona zostaje pewnego dnia tajemnicza istota, pół człowiek, pół ryba, która przez pewien afrykański lud czczona była jako bóstwo. Cicha, odrzucona przez społeczeństwo, samotna, ale niezwykle czuła i empatyczna dziewczyna, stopniowo zbliża się do dziwnego, wodnego stworzenia. Wkrótce między nią, a ową istotą, różną, a zarazem bardzo jej podobną, rodzi się niezwykła więź, której zagraża nie tylko ludzkie niezrozumienie, ale i człowiecza nienawiść i zło.
Kształt Wody, to bardzo nietypowa produkcja filmowa, w której znajdziemy niemal wszystko co chcemy. To swoista mieszanina baśni, przywodząca na myśl Piękną i Bestię, melodramatu, filmu fantasy, kryminału, a nawet musicalu. Ten przedziwny zlepek gatunkowy, opowiadający historię miłości między zupełnie innymi gatunkowo istotami, to z pewnością nie jest film dla wszystkich, a dzieło, które zyskać sobie może tyleż samo zwolenników, co przeciwników. Dla wielu może być najcudowniejszą, bardzo wzruszającą, nietypową produkcją, którą rewelacyjnie się ogląda, a dla innych będzie wyssaną z palca, śmieszną, a nawet głupią opowiastką o niczym, o związku nie istniejącym, bo nie możliwym.
Reżyser, Guillermo del Toro, sprytnie przemycił do Kształtu Wody wszystko to, co już kiedyś u niego widzieliśmy i wcale nie zamierzał tego ukrywać. Niczym w Labiryncie Fauna mamy znajomy baśniowy klimacik fantasy, rodem z Hellboya zaś niewiarygodną, nieludzką kreaturę, która pała uczuciem do człowieka. I choć pomysł nie jest nowy, a jest rodzajem odgrzewanego kotleta, to tak naprawdę sprawdza się w stu procentach, budując ulotny, romantyczny i zupełnie wyjątkowy klimat produkcji.
Kształt Wody to nie tylko historia o nie mającym szans przetrwania uczuciu, to przede wszystkim opowieść o ludzkiej odmienności, o niezrozumieniu, odrzuceniu, braku tolerancji, inności, niespełnieniu, nienawiści, chęci władzy, ukrytym w człowieku dobru i złu, ukazanym na przykładzie bardzo dobrze rozpisanych postaci, od tych pierwszo-, po drugo- i trzecioplanowe.
Jak w rasowej baśni przystało, tak i tutaj mamy do czynienia z osobami wyraźnie pozytywnymi, jak i negatywnymi. Walka dobra ze złem toczy się na naszych oczach nie tylko poprzez sposób poprowadzenia akcji, która od bardzo powolnej i melancholijnej, przechodzi w niezwykle wartką i dramatyczną, ale i na przykładzie głównych w filmie postaci, które są bardzo charakterystyczne.
Eliza, w tej roli rewelacyjna Sally Hawkins, samotna, spragniona miłości młoda kobieta, która w życiu miała jedynie pod górkę, dotknięta kalectwem, ale jednocześnie potrafiąca wydobyć z życia te najpiękniejsze chwile i cieszyć się nimi równie mocno jak dziecko. Zelda Fuller (Octavia Spencer) charyzmatyczna, narzekająca na męża leniucha przyjaciółka Elizy, kobieta o ciętym języku i nieprzeciętnym poczuciu humoru. Giles (Richard Jenkins) nie mogący się pogodzić ze starością, niespełniony uczuciowo i zawodowo artysta gej. Dr Robert Hoffstetler (Michael Stuhlbarg) szukający swojej życiowej, zawodowej drogi życia, marzyciel i naukowiec, nie mogący się pogodzić z niesprawiedliwością świata. Pozytywne postaci Kształtu Wody, zmącone są czarnymi charakterami, począwszy od rządnych władzy Rosjan, po tyrana, despotę i psychopatę owładniętego chęcią dominacji nad światem i wszelakim stworzeniem, Richarda Stricklanda, w którego wcielił się Michael Shannon.
Zaletą filmowego dzieła oprócz tego, że jest baśnią dla dorosłych, bardzo wzruszającą i mimo dramatyzmu niosącą pozytywne przesłanie jest rewelacyjna gra aktorska, iście mistrzowska. Sally Hawkins jako Eliza Esposito (z hiszpańskiego sierota) udowodniła, że role będące dla niej wyzwaniem, jak choćby w dramacie Maudie, który miałam okazję dla was opisać, czy w Kształcie Wody, nie są wyzwaniem dla jej talentu. W filmie oprócz posługiwania się językiem migowym, którego się musiała nauczyć, niebywale gra mimiką, sposobem bycia, grymasem na twarzy, wzburzeniem widocznym w ruchu ciała, w geście, czy cichutkim westchnięciu, namiętności w błysku oka i wielu innych. Nie tylko ona wznosi się na wyżyny aktorskiego kunsztu. Wielką naturalnością, lekkością i swobodą popisuje się Octavia Spencer, która jako Zelda Fuller dodaje do dramatu rozgrywającego się na ekranie nutki wesołości, czyniąc go nieco lżejszym. Rewelacyjny jest jako czarny charakter Michael Shannon. Aktor robi wszystko, by postać, w którą się wciela, czyli Richard Strickland była tak wredna, tak obrzydliwa i tak odrzucająca jak to tylko możliwe i czyni to doskonale.
Całość tego nietypowego, ckliwego, bogatego w emocje obrazu spajają niezwykle pięknie zrealizowane zdjęcia, doskonałe kadry, wyważone ujęcia i przede wszystkim doskonała muzyka, która podkręca emocjonalną otoczkę tej produkcji.
Czy Kształt Wody to dla mnie Oskarowy film? Chyba nie do końca, choć być może nie mam racji. Jedno jest pewne, jest to produkcja, który wzbudza w widzach wiele emocji i to nie tylko tych pozytywnych, a przecież chodzi o to, żeby film był zapamiętany, by był powodem do dyskusji i licznych polemik. Kształt Wody to piękna, melancholijna, dobrze opowiedziana bajka, której największą zaletą jest to, że się ją naprawdę dobrze ogląda. Moja ocena to 7/10.
Trzynaście nominacji do Oskara? Sporo, ale Akademia to sprawa nieco kontrowersyjna. Szkoda, że są raczej skłonni przyznawać nagrody nie w sposób do końca uczciwy.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Tam ręka rękę myje zatem nominacje nie mają nic wspólnego z rzeczywistą wartością danego dzieła...