Raszczak | 5 marca 2024, 10:21
Nie będę ukrywać, że komiks z łodzią podwodną na okładce o bardzo intrygującym tytule "Ostatni sekret Hitlera" wzbudził moje ogromne zainteresowanie. Jednak jednocześnie miałem wobec niego równie wielkie obawy.
Skąd się one wzięły? Tak się składa, że od lat dosyć mocno interesuję się historią drugiej wojny światowej. W pewnym momencie zdobyłem nawet (trochę większą niż trzeba) wiedzę o barwie i broni walczących w tym konflikcie żołnierzy za sprawą swojego zaangażowania w grupie rekonstrukcji historycznej. Czy nabyte informacje (i blizny) pozwoliły mi cieszyć się lekturą? Zaraz się przekonacie!
Komiks nie odsłaniał przede mną swoich kart zbyt długo, ponieważ scenarzysta Matthieu Mariolle zaczął swoją historię z dosyć dużym... przytupem. Widzimy bowiem, jak oddział amerykańskich rangersów przebranych za niemieckich żołnierzy (!) przeprowadza w grudniu 1944 roku rajd na stocznie UBOOT-ów w... Hamburgu. Tak dla porządku przypomnę, że w tym okresie w najlepsze trwała niemiecka ofensywa w Ardenach. Już w tych pierwszych scenach jest sporo nie tyle znaków zapytania, ile czerwonych flag. Być może powinienem właściwie napisać "fałszywych". Operacje polegające na przebraniu się za przeciwnika noszą właśnie miano "fałszywej flagi" i miały również miejsce podczas drugiej wojny światowej. Można tu wspomnieć wycelowaną w nas prowokację gliwicką, liczne akcje brandenburczyków czy operację "Greif" w Ardenach. Takie działania to zbrodnia wojenna i do tej pory mówiliśmy o nich tylko w kontekście żołnierzy III Rzeszy. W takich okolicznościach pojmany "przebieraniec" nie był chroniony prawem wojennym i mógł zostać rozstrzelany jako szpieg. Widząc więc tak odważne otwarcie historii zacząłem się zastanawiać, czy odtajniono jakiś epizod wojenny, o którym nie miałem wcześniej pojęcia? Czym prędzej zacząłem to sprawdzać, ale wygląda na to, że był to po prostu pomysł autora komiksu. W tym akapicie skupię się na fabule, jednak jeśli myśleliście, że tylko scenarzysta wytoczył już na początku ciężkie działa, to poczekajcie, aż przejdę do warstwy wizualnej komiksu. No, ale wracając do opowieści, czy wszystko jest tutaj wyssane z palca?
Mariolle bierze na celownik dosyć spektakularną akcję z drugiej wojny światowej, a mianowicie pojedynek dwóch łodzi podwodnych, który doprowadził do zatopienia jednej z nich, kiedy obie były w zanurzeniu (po raz pierwszy w historii!). Dodatkowo ładunkiem niemieckiego okrętu były nie tylko torpedy i rtęć, ale też naukowcy i plany techniczne (o nich komiks zagadkowo milczy). Generalnie jeśli chodzi o to starcie, to część faktów się zgadza, są też dodane wątki wspomnianego oddziału rangersów i ruchu oporu. Zabrakło trochę marynistycznych detali, jak choćby niuanse użycia silników elektrycznych, zupełnie jakby na łodziach podwodnych ich nie było.
Zamysł scenarzysty, aby zestawić załogę U-864 z jednej strony z aliancką łodzią podwodną i oddziałem rangersów z drugiej był interesujący. Szczególnie jeśli dodamy do tego starcia kompetentnego dowódcy UBOOTa z jego pasażerem z Waffen-SS, czy bandę nie tak szlachetnych jankesów po drugiej stronie barykady. Dodatkowym atutem jest oparta na faktach misja z końca wojny, polegająca na wymianie technologicznej między państwami Osi. Tempo śledzonej historii jest dynamiczne, ponieważ wyznacza je wyścig z czasem związany z próbą przerwania misji U-864. Mimo wszystko dosyć ciężko było mi tę interpretację faktów i dodaną fantastykę historyczną docenić... a już piszę dlaczego.
Za warstwę wizualną komiksu odpowiada włoski duet w osobach Fabio Piacentiniego (rysunki) i Massimo Travagliniego (kolory). Pozostanę jeszcze chwilę przy kresce tego komiksu, zanim przejdę do detali. Pomimo że dosyć często w militarnych pozycjach obrazkowych autorzy wybierają realistyczny styl z dodatkowymi efektami, już trochę się do tego przyzwyczaiłem i nie przeszkadza mi ten mniej "tradycyjnie komiksowy" styl. Jest tu więc gradientowe cieniowanie, oświetlenie, rozmazane płatki śniegu, trochę dziwnie wyglądająca mimika i świetnie prezentujący się sprzęt wojskowy... przynajmniej wizualnie.
Ponieważ z faktami, autorzy byli wyraźnie na bakier, a oto krótka lista ich grzeszków. Zacznijmy od tej nieszczęsnej operacji w Hamburgu z początku komiksu. Grupa naszych dywersantów rusza do akcji bez nakryć głowy, co od razu wzbudziłoby podejrzenia wszystkich Niemców. Regulaminy Wehrmachtu po prostu tego zabraniały (tak! Nie można było na złość Führerowi odmrozić sobie uszu). To, powiedzmy sobie, jeszcze byłoby do zniesienia, ale spojrzenie na to, co w rękach mają niemieccy wartownicy, zmroziło mi już krew w żyłach. Były to alianckie pistolety maszynowe (Thompsony z bębnowymi [!] magazynkami i Steny) - czy oni też szykowali się do przebieranki? O błędach w umundurowaniu widocznych w komiksie mógłbym napisać osobny artykuł, skończę tylko na tym, że mundur Hauptsturmführera z Waffen-SS nie ma nawet odpowiednich insygniów i pagonów, zmienia zresztą wygląd w trakcie historii, nigdy nie osiągając tego prawidłowego.
Na tym historyczne zaniedbania autorów się niestety nie kończą. Wydawałoby się, że robiąc komiks o dwóch konkretnych łodziach podwodnych, twórcy przynajmniej odkopią ich zdjęcia i odtworzą dokładny model okrętu. Nic bardziej mylnego! U-864 nie wygląda na typ IXD2, a już zupełnym nieporozumieniem jest przedstawienie HMS Venturer jako wczesnego typu "U" zamiast "V"! Kwaśną wisienką na torcie jest przedstawianie wnętrza okrętów jako przestronnych pomieszczeń posiadających nawet przestrzeń na areszt.
A oto najważniejsze informacje dotyczące komiksu Ostatni sekret Hitlera oraz opis ze strony Scream Comics:
Grudzień 1944. Gdy wynik II wojny światowej jest pozornie przesądzony, okręt podwodny opuszcza Niemcy, zabierając na pokładzie ostatnią nadzieję Hitlera na zwycięstwo w wojnie. Za statkiem natychmiast wyrusza w pogoń dwóch alianckich komandosów: jeden Anglik, drugi Amerykanin. Kiedy jednak wychodzi na jaw prawdziwa natura cennego ładunku, cele obu sojuszników okazują się różne...
Ekscytujący pościg inspirowany prawdziwymi wydarzeniami i postaciami.
Komiks ma twardą okładkę z pięknym rysunkiem niemieckiej łodzi podwodnej. Nie mam zastrzeżeń do tłumaczenia recenzowanej publikacji i jej liternictwa. Nie natrafiłem też na żadne błędy edytorskie. Warto nadmienić, że w publikacji znalazło się miejsce na krótką notkę od twórców i przykładowe plansze przedstawiające ich warsztat. To bardzo dobrze wydany komiks, jednak jeśli chodzi o jego ogólną ocenę...
To nie jest tak, że jestem przeciwnikiem fikcji w komiksach wojennych. Na rynku jest, chociażby świetny "U-47", który zaczyna się jak wierna interpretacja faktów znanych z rajdu Günthera Priena na Scapa Flow, aby następnie przeistoczyć się w interesującą sensację. Zręcznie zadaje pytanie, "co by było gdyby" łódź niemieckiego asa podwodniaków tak naprawdę nie zaginęła. Przy tym było w tle tego komiksu widać sporo "koszernie" wyglądającego sprzętu, a intryga biła tę z "Ostatniego sekretu Hitlera" na głowę. Porównując obie publikacje tym bardziej widać, jak mało wysiłku włożyli twórcy recenzowanego komiksu w zbadanie realiów przedstawionego okresu i swoich bohaterów. Z tego też powodu muszę ten komiks stanowczo miłośnikom historii odradzić.
Egzemplarz recenzencki dostarczył wydawca, firma Scream Comics
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu