Tamer Adas | 20 sierpnia 2024, 06:15
Do tej pory mieliście okazję zapoznać się z recenzjami licznych komiksów, które trafiły na polski rynek za sprawą wysiłków wydawnictwa Egmont. Tymczasem nadszedł czas, aby zaoferować Wam coś nowego i równie ciekawego! To właśnie za sprawą tej firmy na polskim rynku zadebiutowało Fruit Cup, intrygująca gra planszowa, którą mieliśmy przyjemność sprawdzić. Co prawda nie jest to propozycja kojarząca się z “chińczykiem” czy eurobiznesem, ale to nie oznacza, że mamy do czynienia z mniej wciągającą rozgrywką. Jeżeli poszukujecie propozycji poprawiającej naszą spostrzegawczość, szybkość oraz logikę, jest to właśnie produkcja dla Was.
Główną postacią Fruit Cup jest sam Małpi Król, który przebywa w dżungli oraz oczekuje od swoich podwładnych, że Ci dostarczą mu idealną sałatkę owocową! Z racji, że władca jest wyjątkowo wybredny, za każdym razem trzeba się ostro napracować, aby spełnić jego oczekiwania. Każda sekunda jest ważna, gdyż rywalizacja o jego uznanie jest niezwykle ostra, a zwyciężyć może ostatecznie tylko jeden mistrz kuchni.
Wszystko rozpoczyna się od przygotowania swojego stanowiska, będącego podstawą do śledzenia postępów. Rozgrywka toczy się w kilku turach, które rozgrywane są w czasie rzeczywistym dla wszystkich przystępujących. Po odsłonięciu karty wskazany zostaje wzór oczekiwany przez Małpiego Króla, wtedy od razu każdy z graczy stara się łyżeczką wyciągnąć niepotrzebne aktualnie kawałki owoców, aby stworzyć idealną kombinację smaków. Przygotowane zostały 3 progi trudności, a dodatkowym wyzwaniem jest naturalnie upływający czas, najgorzej radzący sobie w danej sesji nie będzie brany pod uwagę podczas zliczania punktów.
Aby nie zamykać przed nami szansy na ostateczną wygraną, zdecydowano się wybrać model, w którym później poprawiamy swój rezultat, tym mocniej wychodzimy na czoło rywalizującej stawki. Trzeba jednak pamiętać o tym, kto i kiedy zwyciężył, gdyż później może mimo wszystko się pojawić pewne nieporozumienie. Przy dużych emocjach oraz walce o każdą sekundę, do tego typu sytuacji może dochodzić.
Planszówka Fruit Cup pomimo instrukcji, która nie jest do końca jasna, bardzo szybko potrafi dostarczyć spore napięcie oraz zweryfikować naszą spostrzegawczość, zręczność czy szybkość. Już kilkuletnie, inteligentne dzieciaki będą w stanie poradzić sobie z podstawowymi zagadkami, a rodzice w razie co mogą z drugiej talii pobierać trudniejsze kombinacje do składania w tym samym czasie. Elastyczność to zaleta gry, choć ta zdecydowanie lepiej radzi sobie w sytuacji, gdy skład jest większy. Nawet i wyrównany poziom nie wystarczy do pełni satysfakcji w trakcie samodzielnej lub dwuosobowej rywalizacji. Prostota zasad, wyraziste oznakowania, jednolitość wizualna oraz wpływająca także na zabawę spójność sprawiają, że sesje przebiegają z zaskakującą sobie gracją.
Pod względem wykonania nie tylko nie można się do niczego przyczepić, ale warto docenić fakt, że Fruit Cup oferuje spójne, świetne wykonanie szeregu elementów. Od plastikowych kubków i łyżeczek, przez tekturki, karty na drewnianych kostkach kończąc. Wszystko nie tylko bezpośrednio odwołuje się do klimatu planszówki, ale i oferuje sporą szczegółowość wizualną. Owoce z fakturowym wykończeniem oferują jeszcze większą przyjemność w bezpośrednim fizycznym kontakcie. Z pewnością nie jest to poziom wrażeń znany z Too Many Bones, ale i różnica w cenie w pełni to uzasadnia.
W ten sposób gra wydana przez Egmont nie tylko prezentuje się bardzo dobrze, ale także skutecznie realizuje swoje zadania ze sfery rozgrywki. Różne rozmiary kawałków owoców oraz ciasnota wnętrza kubka sprawiają, że zawsze musimy być czujni, gdyż czas oraz przeciwnicy nie będą czekać aż się namyślimy!
Zwykle tak nie rozpoczynam tego typu akapitów, ale tym razem niestety muszę ostrzec przed zakupem Fruit Cup w określonych okolicznościach. Otóż, o ile faktycznie możliwa jest rozgrywka samodzielna lub we dwójkę, o tyle… rozgrywka wiele na tym traci! Rodzice mogą poprzez łatwiejszy i trudniejszy zestaw wyzwań spróbować porywalizować z dziećmi, ale tak naprawdę najlepsze rozpoczyna się od przynajmniej trójki grających. Dopiero przy takim składzie mamy okazję do faktycznej rywalizacji oraz czerpania satysfakcji z osiąganych zwycięstw. Sesje w mniejszym gronie są faktycznie możliwe, ale zdecydowanie brakuje im tej spektakularności rywalizacji o poszczególne punkty, a te są ważne, gdyż wygraną można osiągnąć, nawet jeżeli najlepiej radzić sobie będziemy dopiero w końcowych turach.
Największym problemem gry Fruit Cup jest fakt, że rozgrywka w małym gronie nie daje nawet połowy tyle przyjemności co z sześcioosobowej rywalizacji. Podstawy właśnie wtedy w pełni objawiają największe zalety produkcji - uwidacznia się niezły poziom wymagań, możliwości personalizacji sesji czy doskonale wypadający system, umożliwiający walkę o zwycięstwo, aż do ostatniego rozdania. Połączenie kart wraz z plastikowymi elementami tworzy świetne, spójne doświadczenie z kilkoma wymiarami. Te urozmaicają zabawę, nie czyniąc jej trudną, choć sama instrukcja mogłaby być nieco jaśniejsza, gdyż nie wszystko jest jasne po pierwszej lekturze.
Spoglądając na tytuł całościowo nie będę kłamał, że trochę żałuję tego, że rozgrywka do 2 graczy nie zapewnia tyle satysfakcji, co rywalizacja w większym gronie. Gdy kilka osób w jednej chwili kombinuje, uzyskujemy maksimum satysfakcji ze zwycięstwa. Zasady zapewniające szanse na wygraną do końca sprawiają, że błyskawicznie chcemy przejść do trudniejszych wyzwań oraz pokazania, że potrafimy sobie poradzić najlepiej. To wszystko wraz z kolorowymi, pięknymi planszami tworzy piękną i atrakcyjną propozycję.
Dziękujemy Story House Egmont za zapewnienie kopii recenzenckiej planszówki Fruit Cup!
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu