Agata Dudek | 4 czerwca 2022, 08:00
Stranger Things: sezon 4: część pierwsza. Zapraszam na moje wrażenia z pierwszych odcinków serialu. Już teraz mogę powiedzieć, że jest naprawdę dobrze!
Czekaliśmy, czekaliśmy, aż się doczekaliśmy. Po ponad dwóch latach od premiery trzeciego sezonu Stranger Things na Netflix zadebiutował kolejny. Jak wiemy nie otrzymaliśmy od razu całości, a pierwszą część, która w międzyczasie także została zmodyfikowana pod względem ilości odcinków. Zamiast pięciu, mamy sześć, po przeszło godzinę, i siódmy zdecydowanie dłuższy.
Zapoznaj się również z: Najbardziej wyczekiwane gry podczas (NIE) E3 2022 - Na które produkcje czekamy najbardziej?
W sieci od razu po premierze zaroiło się od recenzji, głównie pochlebnych i często podsumowujących. Ja jednak nie pokuszę się na napisanie w tym momencie recenzji. Nie zrobię tego, zanim nie obejrzę całości. A jak wiecie będziemy na nią czekać do lipca. Pełna, podsumowująca serial recenzja pojawi się zatem na stronie w tym właśnie czasie, a na ten moment, bo serial jest tego wart, spróbują Wam przekazać moje wrażenie, w krótkiej, bardziej zwięzłej formie.
Zacznę od kwestii fabularnej siedmiu odcinków, która balansuje między wątkami znajomych nam postaci, ale żyjących w zupełnie innych miastach w Stanach Zjednoczonych. Wędrujemy bowiem między znajomym nam, dzięki poprzednim sezonom Hawkins, a miasteczkiem w Kalifornii. Z racji upływu czasu, ponad dwóch lat i półrocznej przerwie na planie filmowym, nasi bohaterowie zdecydowanie wyrośli i „zestarzeli się”, jeśli można tak powiedzieć o licealistach. Grupka została podzielona, co niestety nie zbyt dobrze wpłynęło na ich bliską przyjaźń, przynajmniej na początku.
Dorastanie okazało się nie być takie proste, a liceum, nie stało się szkołą marzeń. Gdy jedna część młodzieży boryka się z problemami związanymi z prześladowaniem w szkole w Lenora Hills, druga czuje się nieco na uboczu i odnajduje samych siebie, w innym środowisku, podobnym jak i oni „odmieńców”, w znajomym nam Hawkins. Dzięki temu w opowieści swoje miejsce mają nowi bohaterowie, zgrabnie do fabuły wpleceni. Problemy szkolne to jedna kwestia, i wydaje się poboczna, bo Hawkins, z pozoru ciche, senne miasteczko, jest miejscem przeklętym, w którym istnieje brama do innego świata, a zło nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa.
Jednak w tym sezonie bracia Duffer postawili na zupełnie inne zło, które zdecydowanie jest bardziej straszne, bo zrodzone z myśli, uczynków i przeszłości, choć jego motywy, przynajmniej na razie, nie są nam znane. Na dodatek zagraża nie tylko otoczeniu, jako takiemu, ale wymierzone jest w jednego z naszych bohaterów, więc pora zakasać rękawy i nie bez strachu, ale i z wrodzoną naszym nastolatkom, odwagą, przeciwstawić się złu, które znane jest jako Vecna. Co oczywiście nasi bohaterowie, czynią.
Przeczytaj również: 1899, połączenie grozy i sci-fi. Serial Netfliksa w międzynarodowej obsadzie ma nowy zwiastun
Obok opowieści w mocno "horrorowym" stylu, toczy się zgrabnie poprowadzony nieco bardziej komediowy wątek, ratowanie Hoppera. I choć z pozoru powinien być dramatem pomieszanym z akcją, dzięki relacji Murraya i Joyce na misji ratowniczej, nabiera zabawnego wymiaru i stanowi odskocznię od dość ponurej i ciężkiej całości. Ale nie martwcie się, mimo że serial stawia na mrok i tajemnice i jest klimatycznie ciężki, to swoją formą i wartką akcją, potrafi maksymalnie wciągnąć. Wciąga na tyle, że zdołałam wszystkie, długie odcinki obejrzeć w dwa wieczory i już nie mogę doczekać się zakończenia, zastanawiając się co tym razem wymyślą twórcy i jak bardzo napakują opowieść akcją.
Właściwie lepiej jest w Stranger Things w sezonie czwartym wymienić czego w nim nie ma, niż to, co jest. Mamy spore pokłady grozy, z iście rasowego straszydła, grozy której często brak klasycznemu horrorowi. A wiemy, ze serial Netfliksa do klasyki grozy raczej nie należy. Nie zabrakło elementów komediowych, o jakich już powyżej wspominałam. Znajdziemy także dramat i klasyczną produkcję o młodzieży i dla młodzieży. Twórcy powrócili również do początków Jedenastki, o której tak naprawdę do tej pory wiedzieliśmy nieco, a może ciut bardziej niż nieco.
To co stanowi wartość tego co już zobaczyliśmy, to wprowadzenie świeżości w postaci zupełnie nowych bohaterów, których, zaręczam Wam, niemal natychmiast polubicie. To kolejne barwne postaci, które, podobnie jak nasi bohaterowie przez ten czas, kiedy czekaliśmy na serial, zwyczajnie dorośli, zmężnieli i stali się bardziej wyraziści. Podobnie jak serial, który wraz z nimi wydoroślał, nabrał wyrazu i stylu, już nie tak mocno czerpiąc garściami z tego co już gdzieś ktoś kiedyś pokazał.
Przeczytaj również: Stranger Things: sezon 4, część pierwsza. Serial tuż przed premierą pokazany na finalnym zwiastunie
Pozwolicie, że w tym miejscu zamknę moje wrażenia z pierwszej połowy sezonu czwartego Stranger Things. To co mi się podobało, a co podobało się mniej postaram się zawrzeć w pełnej recenzji. W tej chwili mogę napisać jedynie, że siedem odcinków ogląda się zdecydowanie za szybko i po napisach końcowych, w epizodzie siódmym, czuje się niedosyt. A przynajmniej ja tak miałam. W tej chwili podoba mi się niemal wszystko. Czekam zatem na podsumowanie opowieści, która mam nadzieję mnie nie zawiedzie. Przede mną i przed widzami jeszcze dwa epizody, długości filmu, które swoją premierę będą mieć z początkiem lipca. A serial, nie tylko ten sezon, oczywiście…..polecam! Szczególnie jeśli lubicie klimat grozy.
Pierwsza część serialu trafiła na Netflix 27 maja i składa się z 7 odcinków, druga, składająca się z dwóch, pojawi się na Netflix 1 lipca.
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
źródło: Zdjęcie: Netflix
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu