The End of the F***ing World jest produkcją brytyjską, wspólnym dziełem Channel 4 i Netfliksa i pod przykrywką wesołości, lekkiej, choć czarnej komedyjki z nutą dramatu, skrywa znacznie mocniejsze przesłanie. Co o takowej propozycji myślę, postaram się Wam przekazać w mojej recenzji.
Nowa propozycja Netfixa, to serial, który obejrzałam trochę z ciekawości, bo po pierwsze zainteresował mnie jego zwiastun, a po drugie zaintrygowało to, jak jest zatytułowany. Szybko przekonałam się, że nie tylko tytuł jest w nim niecodzienny, cały seans przykuwa do ekranu świeżością, nietypowością i nietuzinkowym spojrzeniem na problemy dorastających, nie radzących sobie z życiem młodych ludzi. I to właśnie człowiek jest tu najważniejszy, a jego nietypowość jest jak się okazuje tylko przykrywką.......ale o tym sza.... .
Scenariusz, tego dość krótkiego, bo zawierającego jedynie 8 prawie dwudziestominutowych odcinków serialu oparty jest na komiksie, z którym nie miałam niestety przyjemności się zapoznać, więc nie mam pojęcia w jakim stopniu ten się do niego odnosi, czy ma dużo, czy mało z nim wspólnego. Nie mniej jednak skupia się wokół dwójki protagonistów, zupełnie innych charakterowo, ale niezwykle charyzmatycznych, wyjątkowych, nietuzinkowych i tak dalej i tak dalej...
Oto mamy siedemnastolatka imieniem James, który bardzo chce coś poczuć, tak bardzo, że w wieku 9-ciu lat wkłada dłoń do frytownicy z gorącym olejem. Chłopak nazywa siebie psychopatą, a jego życiowym celem jest zabijanie. Do tej pory skupiał się jedynie na wszelakich zwierzęcych istotach, ale tym razem wybrał sobie inny cel. Postanowił zabić człowieka, a dokładnie nową szkolną koleżankę, która wydaje się być nim zainteresowana. Alyssa, druga serialowa postać, to nastolatka równie inteligentna, wygadana, co pyskata i wulgarna. Ona w przeciwieństwie do Jamesa nie chce nikogo zabijać, ale marzy o wyrwaniu się z domu i ucieczce do ojca, którego zna jedynie z pocztówek, które co roku dostaje na urodziny. I tak para opuszcza swoje rodzinne pielesze, James nie radzącego się z życiem ojca, który nie pozbierał po samobójczej śmierci żony, a Alyssa zahukaną matkę i zaborczego ojczyma, z którym nie łączy ją żadna więź i choć każde z nich w ucieczce widzi zupełnie inny cel, to jak się okazuje dużo ich łączy. Stopniowo między cichym, małomównym i wydawać by się mogło nieśmiałym chłopakiem i pewną siebie, znającą swoją wartość i wulgarną dziewczyną rodzi się wyjątkowa więź, którą z przyjemnością się ogląda.
Zaletą tego wyjątkowo dobrego serialu są jak już powiedziałam postaci, zarówno Jamesa, jak i Alyssy. Choć w rolę nastolatków wcieliły się dorosłe już osoby, to aktorom udało się niezwykle uwiarygodnić swoje postaci, do tego stopnia, że szybko się z nimi utożsamiamy, dostrzegając wiele wspólnych z nami cech, choć protagoniści są wyjątkowo przerysowani. Alex Lawther, (znany bardziej z serialu Czarne Lustro, czy Gry Tajemnic), który poprzez gesty, mimikę twarzy, sposób mówienia, chodzenia, tę niesamowitą ślamazarność i pewną alienację od świata i otoczenia zbudował postać Jamesa w sposób iście perfekcyjny. Równie doskonała w swej roli Jessica Barden, (którą mogliśmy oglądać choćby w filmie Lobster, czy w Hannie) z jej zawadiackimi minami, niewybrednym językiem i arogancją skrywającą drugą, bardziej kobiecą i dziecinną zarazem osobowość , dała upust swojemu młodemu, ale jakże już rozwiniętemu talentowi aktorskiego. Nie tylko oni pokazują, że serial aktorami stoi. Pozostałe postaci są może mniej wyraziste, ale zdecydowanie jakieś, posiadające swój indywidualny, niepowtarzalny charakter.
The End of the F***ing World, to nie tyko pokaz doskonałego aktorstwa, ale i dziwna, a zarazem niesamowita mieszanka komedii, filmu drogi, elementów obyczajowych i dramatu psychologicznego pokazującego jak zawiłe i pokręcone może być życie młodego człowieka, bo to głównie na nich opiera się film. Bunt, odrzucenie świata i panujących w nich zasad, nawet tych lokalnych, rodzinnych i pozorne zło, to tylko wierzchołek góry lodowej. Pod twardą skorupą lodu skrywają się osoby, które cierpią z powodu rodzinnej tragedii, niezrozumienia, nietolerancji i braku miłości, którą odnajdują do siebie nawzajem. W myśl zasady, że przeciwieństwa się przyciągają, James i Alyssa stają się sobie bardzo bliscy.
Opisywany przez mnie serial to nie tylko świetne aktorstwo i doskonały miks gatunkowy, ale także rewelacyjne zdjęcia, równie dobry montaż i jeszcze lepsze operowanie kamerą. Tu wszystko ze sobą się łączy, cudownie zazębia i uzupełnia, jest po prostu idealnie. Dawno nie oglądałam w żadnym serialu tak rewelacyjnie dogranych i spójnych elementów, a efekty obserwować mogłam podczas kolejnych odcinków, w których wartka akcja mknie tak szybko i ma tyle zaskakujących zwrotów akcji, że czas spędzony nad serialem uciekał mi bardzo, bardzo szybko.
Do listy pozytywów, których w filmie nie brakuje, dopisać mogę także doskonałe udźwiękowienie i świetnie do klimatu dobrane piosenki, które wcale nie są z listy z tych najnowszych, a wiele z nich sięga nawet do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, nadając serialowi trochę retro pokręconego klimatu.
Martwi mnie jedynie zakończenie The End of the F***ing World, które według mnie wyczerpuje i ostatecznie zamyka serial, sugerując, że kolejny sezon, jeśli taki powstanie, może być z lekka naciągany i fabularnie nie sprostać pierwszemu. Czy tak się stanie, czy nie, trudno powiedzieć.
Nie mniej jednak The End of the F***ing World to bardzo udana serialowa produkcja, w której spójne elementy składowe, plus niesamowicie wartko poprowadzona opowieść i świetne aktorstwo, sprawia iż ogląda się go na wdechu. Dla mnie rewelacja, więc z entuzjazmem godnym dziecka polecam ów projekt wszystkim Wam. Myślę, że 9/10 to właściwa jego ocena.
I to, że nie przegadany bardzo cenię podobnie jak czarny humor którego obecnie za mało jest w różnego rodzaju tytułach. Serial wydaje się pod wieloma względami niezwykle interesujący.
Nie ma za co Mariusz, polecam się zapoznać, zdecydowanie warto. Jestem pewna, że nie będziesz znudzony. Wiele seriali jest sztucznie przeciąganych, przegadanych, ale nie ten :)
To super się składa, mam podobne odczucia jak ty przed obejrzeniem i zamierzam serial ogarnąć bo bardzo interesująco się zapowiada, świetnie, że aktorstwo to bardzo mocna strona serialu i relacje między bohaterami są interesujące, również nic mi nie było wiadomo o fakcie iż jest to oparte o komiks, no cóż trzebabędzie go sobie ogarnąć ;) wygląda na to, że akcja skupia się na konkretnych smaczkach bez zbędnego zapychania czasu serialu, 20min na odcinek to niewiele ale przynajmniej nie zmęczy widza. Trzeba będzie wygospodarować wieczór na obejrzenie bo wychodzi na to, że jak najbardziej warto, dzięki za utwierdzenie mnie w tym przekonaniu.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
No tak średnio bym powiedział...