Ostatnimi czasy jesteśmy zalewani nie tylko przez darmowe growe tytuły, a także przez demonstracyjne wersje gier, które nadal są tworzone. Na Steam mogliśmy sprawdzić klasyczną przygodówkę
Röki, fani point and clicków mogą testować króciutkie demo
Futurust. Długa lista
wersji demonstracyjnych, której nie sposób tu przytaczać, powiększyła się ostatnio o demo, na które ja osobiście i pewnie wiele miłośników gier adventure czekało.
Willy Morgan and the Curse of Bone Town, klasyczna przygodówka
studia imaginarylabma jest już dostępna w takiej właśnie krótkiej formie, więc pozwoliłam sobie bliżej się jej przyjrzeć.
Historia w demo rozpoczyna się, pomijając animację, od momentu, gdy nasz bohater, tytułowy Willy Morgan odnajduje wśród codziennej korespondencji dziwny list, zaadresowany właśnie do niego. Okazuje się, że wiadomość jest od taty, rodziciela, który zaginął długie dziesięć lat temu. Dramatyczna wiadomość mówiąca o niebezpieczeństwie i prośba o natychmiastowe przybycie do miasteczka Bone Town, zmusza naszego bohatera do zorganizowania sobie pojazdu, którym tam właśnie się uda. Wersja demonstracyjna skupia się zatem na zbudowaniu sobie, prawie od podstaw roweru, którym Willy wyruszy do wspomnianego w liście miasta, by dowiedzieć się co stało się z jego ojcem, znanym archeologiem i odkrywcą, Henrym Morganem.
Willy Morgan and the Curse of Bone Town, przynajmniej sądząc po krótkiej testowej wersji, skupiać się będzie na
klasycznych rozwiązaniach przygodowych, w tym zagadkach opierających się na odnajdywaniu i używaniu przedmiotów w określonym miejscu. Czy w między czasie pojawią się w grze zagadki logiczne, trudno w tej chwili powiedzieć. Nie mniej jednak już z demka wynika, że nudzić się raczej nie będziemy, gdyż przedmiotów i czynności, które musimy w między czasie wykonać, by zdobyć potrzebną nam rzecz, jest nawet w demo, sporo.
Przede wszystkim uderza dużo nastawienie twórców na przygodową klasyczność, między innymi dzięki obsłudze gry za pomocą jedynie myszy. Twórcy ładnie demonstrują grę w klarownym samouczku, który, jak w większości przygodówek, można pominąć.
Tradycyjnie przyda się graczom lewy przycisk myszki, którym zabieramy przedmioty, tudzież wszelakie instrukcje, kartki i notatki, które w późniejszym etapie posłużą nam pomocą. Jest i prawy przycisk komputerowego gryzonia, który służy do oglądania przedmiotów. Willy, gdy tylko go użyjemy, opisze oglądaną rzecz, czasami bardzo szczegółowo, przy okazji dając graczom pewne wskazówki. Autorzy nie zapomnieli także o użyciu klawisza "spacji", który w większości przygodówek służy do podświetlania aktywnych miejsc w lokacji. Tak też jest i tutaj. Funkcja niezwykle przydatna, bowiem już w ogrywanym przeze mnie demo na brak takowych miejsc i poukrywanych w lokacjach przedmiotów, nie mogłam narzekać.
Ciekawą formą jest także wyodrębnienie czynności, zadań, które gracz musi w danej chwili wykonać lub takich, które już udało mu się zrealizować. Ponieważ w grze nie ma tak popularnego w przygodówkach dziennika, studio imaginarylabma wpadło na bardzo sprytny pomysł. Podczas pogaduszki z samym sobą (informacji do graczy), tekst wypowiadany przez Willy'ego, jego niektóre słowa są nie tylko napisane wielką, drukowaną literą, ale i mają wściekle czerwony kolor. Wiemy zatem doskonale, że są one dla fabuły, dla popchnięcie jej w przód, niezwykle istotne.
Klasycznie prezentuje się także znajdujący się na dole ekwipunek, który aktywujemy za pomocą klawisza "I". Może on zostać na stałe na naszym ekranie, gdzie będziemy mieli od razu dostęp do zebranych przez nas przedmiotów, a już w demku jest ich sporo, albo może być z powrotem chowany, również dzięki przyciskowi "I" na klawiaturze.
Każdy zebrany przedmiot w grze, który trafia do inwentarza jest opisany słownie, a niektórym z nich można się bliżej przyjrzeć, jak choćby instrukcji składania roweru, czyli jedynemu zadaniu, jakim zajmiemy się w wersji demonstracyjnej. Jedynemu, ale wcale nie takiemu krótkiemu. Choć jak wspomniałam fragment gry to tylko ułamek tego co "wyzwaniowo" czeka graczy w pełnej wersji tej prześlicznej przygodówki, to odnajdywania wszystkich niezbędnych elementów pojazdu, którym Willy ma zamiar udać się do Bone Town, jest dość żmudnym zajęciem.
W poszukiwaniu elementów potrzebnych nam do złożenia roweru, wędrujemy po domu, po rożnych jego pomieszczeniach, a zebrane przedmioty po prostu zabieramy, lub używamy innych, by się do nich dostać. Przyjdzie także połączyć coś z czymś, by uzyskać właściwy element. Ot wykonujemy klasyczne zadania zwane zagadkami przedmiotowymi.
Tak czy siak, już w wersji demo, można wyciągnąć jeden wniosek, nuda graczom nie grozi. Dodatkowo, co myślę jest istotne w wersjach demo, szczególnie tych, które nie należą do bardzo krótkich (te akurat koło godzinne), rozgrywkę można ręcznie zapisywać. Mam nadzieję, że tak zostanie w pełnej jej wersji, bo zmorą obecnych produkcji przygodowych jest automatyczny zapis, którego osobiście nie lubię.
Zdecydowanie nie będzie nudno i zdecydowanie będzie przepięknie graficznie i niezwykle starannie w dopracowaniu szczegółów.
Willy Morgan and the Curse of Bone Town zapowiada się na naprawdę śliczną przygodówkę, wykonaną w grafice przypominającej choćby recenzowany już przeze mnie
Trüberbrook, w lalkowym stylu graficznym animowanym poklatkowo. W oczy od razu rzuca się
wielka szczegółowość i pewna doza humoru, jaką widać dysponują twórcy. Moją uwagę przykuła bowiem bluza, w jaką ubrany jest Willy, z wizerunkiem pirata, logo gry.
Nie tylko dokładność widać w wersji demo, ale i niezwykłą pieczołowitość w wykonaniu każdego pomieszczenia domu, czyli miejsca w jakim poruszamy się w wersji demonstracyjnej. Natkniemy się tu na wiele na pierwszy rzut oka mało istotnych szczegółów, które jednak jako całość nadają graficznemu wykonaniu, a co za tym idzie, growej rozgrywce, przygodowego, fabularnego klimatu i nuty przygodowego "ciepełka", jeśli rozumiecie o ci mi chodzi. Na uwagę zasługuję tu między innymi dym unoszący się z kadzidełka w łazience, przeładowana przedmiotami kuchnia, czy ogólny wygląd domu. To wszystko ma szansę niejednego z nas graczy zauroczyć.
Szczere słowa, przynajmniej mojego uznania dla twórców, za dbałość o ruchy i czynności jakie wykonuje nasz bohater. Pomijając nieco dziwny chód Willy'ego, młodzieniec zabierając wiele przedmiotów sięga po nie w sposób bardzo naturalny.
Widać, że autorzy bawiąc się rozgrywką, mimo tajemniczości, która jest wyczuwalna, potraktowali w sposób humorystyczny odnieść się do sposobu przechowywania przedmiotów w przygodówkach. Podobnie jak w większości takowych gier, tak i tutaj, Willy pakuje nawet przeogromne przedmioty do niewielkiej torby przewieszonej przez ramię. Nie jest to widok niecodzienny w tym rodzaju gier.
Przepiękne wykonanie, fajne przedmiotowe zagadki, dbałość o szczegóły to nie wszystko. Do gry, co już widać w demo, dochodzą świetne animacje i pełna angielska wersja językowa. W tym miejscu jestem zobowiązana wspomnieć, że głos naszego protagonisty brzmi całkiem przyjemnie. Niestety demo nie jest dostępne w języku polskim, w postaci napisów, choć można w nie grać w kilku lokalizacjach językowych. Czy pełna wersja gry będzie jednak posiadała polskie tłumaczenie, trudno w tej chwili powiedzieć. Mam cichą nadzieję, że tak.
Na koniec, bo jak widzicie za bardzo się rozpisałam, słów kilka na temat otoczki dźwiękowej. Po pierwsze już w początkowej animacji towarzyszy nam urocza melodia, który w zmienionej formie przewija się przez całą wersję demonstracyjną. Dźwięki otoczenia są w grze raczej mniej ważne i prawdę powiedziawszy nie bardzo je pamiętam.
Podsumowując, jestem zachwycona i czekam na więcej. Liczę, baa... mam wielką nadzieję, a nawet jestem tego pewna, że gra z czasem zyska rozpędu, pojawią się ciekawsze i trudniejsze wyzwania, a fabuła rozwinie swoje skrzydła. W skrytości serca liczę także na polską wersję językową. Obyśmy sie takiej doczekali. Tymczasem zachęcam zwolenników klasycznych przygodówek do sprawdzenia
Willy Morgan and the Curse of Bone Town, z pełną świadomością tego, że się Wam spodoba. Miłego grania!
Willy Morgan and the Curse of Bone Town zadebiutuje na Steam w wersji na komputery osobiste PC w 2020 roku.