Recenzja serialu 1899 od platformy Netflix. Skomplikowana historia dla której nie znajdziemy odpowiedzi

lubiegrac recenzja filmow Recenzja serialu 1899 od platformy Netflix. Skomplikowana
Recenzja serialu 1899 od platformy Netflix. Skomplikowana historia dla której nie znajdziemy odpowiedzi



Agata Dudek | 3 grudnia 2022, 18:20

Recenzja serialu 1899 od platformy Netflix. Skomplikowana historia, której brak odpowiedzi. Zapraszamy do kolejnej recenzji serialu twórców Dark. 

Twórcy Dark, serialu tak pokręconego, zagadkowego i tajemniczego, że jedynego w swoim rodzaju, niegdyś hitu Netfliksa, po raz kolejny popełnili ten sam czyn i stworzyli serial, który jest wielkim znakiem zapytania, i to przez wszystkie osiem odcinków. Nie będę porównywać tworu Barana bo Odara i Jantje Friese do ich poprzedniego dzieła, bo byłoby to dla 1899 krzywdzące, ale postaram się w przystępny, na ile to możliwe sposób opowiedzieć Wam nieco o tym dziele, trochę go chwaląc, trochę na nie narzekając. 

Zapoznaj się także z: Nadchodzi crossover Destiny 2 i Assassin's Creed Valhalla! Ubisoft zapowiedziało wprowadzenie aktualizacji w przyszłym tygodniu

Fabuła serialu 1899 wydaje się na wstępie opowieścią prostą, która niczym nas nie zaskoczy, a nawet może się niektórym wydawać, że skądś ją zna. Bo oto na statku pełnym emigrantów podróżujących do Ameryki, po lepsze życie poznajemy bohaterów historii. Są to postaci z różnych krajów, mówiące różnymi językami, mający różne problemy, status społeczny i marzenia. Podróż przebiega spokojnie, ale jedynie do czasu, gdy kapitan otrzymuje wiadomość od innego statku tegoż samego armatora. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że parowiec ten zniknął cztery miesiące temu, i nie wydaje się, by ktoś na nim mógł jeszcze żyć.

Ciekawość, chęć poznania prawdy, wiedzie kapitana Eryka Larsena, niedoszłą lekarkę Maurę Franklin i jeszcze kilkoro postaci na ów statek, który, o dziwo jest pusty, z małym wyjątkiem. Pytanie, kto nadał wiadomość? Zagadka wydaje się na tyle skomplikowane, i tajemnicza jak niejaki osobnik, który przemierza statek, którym płyną, mając w rękach tajemniczy przedmiot. Jest również dzieciak, któremu, jak w większości wydarzeń, jakie śledzimy, towarzyszy wielki znak zapytania.

Poza wydarzeniami związanymi ściśle z pojawiającym się i znikającym statkiem, i tymi jakie wkrótce zaczynają się wokół naszych bohaterów wydarzać, śledzimy losy poszczególnych postaci. Każda z nich to zupełnie inne koleje losu, każdy bohater albo ma coś na sumieniu, albo dręczą go demony przeszłości. Wśród najmniej trudnych i złożonych postaci, tak się składa, jest Polak, palacz o imieniu Olek. Poza tym każda inna ma problemy zarówno natury życiowej, traumy i bolączki, ale i wydaje się być zawieszona między tym, co teraz, a tym, co kiedyś… i to bardzo mocno. Zagadkowy kapitan Eyk Larsen, który topi smutki po śmierci najbliższych w alkoholu, Maura Franklin, której nie pozwolono być lekarką, a która szuka swego brata. Jest i gejowska para, nie tylko ukrywająca prawdę, a nawet udająca osoby, jakimi nie są, czyli Angel i Ramiro, Chinka Ling Yi, którą dręczą duchy przeszłości i własne winy, Tove borykająca się z przeszłością i matką, której za wiele się wydaje. Nie brakuje dramatów i niespełnionej miłości. Tu na plan pierwszy wyłania się Lucien i Clemence. Na dokładkę twórcy zaserwowali nam tajemniczego Daniela. 

Przeczytaj również: Bękart z piekła rodem, recenzja bardzo dobrze poprowadzonej, acz brutalnej serialowej opowieści Netfliksa

Jednocześnie szybko okazuje się, że losy niektórych bohaterów przeplatają się, łączą, a sytuacje jakie śledzimy na ekranie wydają się być konsekwencjami czynów. Niestety często nie wiemy czyich. Ba….nie mamy pojęcia co tak naprawdę się w ich życiu wydarzyło, co jest prawdą, a co jedynie ich wyobraźnią, fikcją, a może nawet kłamstwem. Wydarzenia przeplatają się, wartka akcja spowalnia, gdyż pojawiają się momenty, w których, w rodzaju retrospekcji, a raczej nutki odpowiedzi na jedno z wielu pytań, dostajemy wgląd w złożone relacje, w często dramatyczną przeszłość najważniejszych bohaterów. 

Może i te wstawki dają nam odpowiedź na cząstkę pytań, jakie stawia serial, ale jednocześnie tworzą dłużyzny, powodujące, że 1899 ogląda się dość trudno. Nie jest to taka produkcja, którą śledzi się z wypiekami na twarzy, odcinek za odcinkiem. Wręcz przeciwnie. To tytuł, który należy sobie dawkować, bo jest zwyczajnie trudny do oglądania. Powodem tego są nie tylko przeplatane historyjki bohaterów, które są bardzo angażujące, ale przede wszystkim podstawowa linia fabularna. Nie sposób zrozumieć opowieści, nie tylko od razu, ale w ogóle. Gdy już wydaje się nam, że wiemy o co chodzi, twórcy serwują nam zakończenie, które wszystko zmienia.

W tym miejscu należy zatrzymać się i zastanowić, do jakiego gatunku należy zaliczyć serial 1899. Odpowiedź na to pytanie jest równie trudna, jak rozwikłanie fabuły. Nawet jeśli na początku wydaje się nam, że mamy do czynienia z klasycznym fantasy-thrillerem, no może z nutą grozy, to finał przynosi zaskakujące rozwiązanie. Oto okazuje się, że opowieść skręca w zupełnie innym kierunku, nie tylko przenosząc nas w czasie, a jest to opowieść rozgrywająca się, jak w tytule, w wieku XIX, do przyszłości, i to dalekiej, zmieniając się w klasyczne sci-fi. I tak zagadka nie zostaje rozwiązana, a przynajmniej nie do końca, a w kolejnym sezonie, jeśli takowy w ogóle powstanie, może się okazać, że wątek fabuły pomknie w stronę, o jakiej nawet nie śmieliśmy myśleć. 

Hmm… prawdę powiedziawszy nie wiem co mam o tym myśleć. Na jednej szali stawiam bowiem ciekawość i zainteresowanie wizją opowieści, na drugiej zbytnie folgowanie sobie scenariuszowo, za dużą zuchwałość i nonszalancję autorów. Pytanie czy widzowie chcą takiego miksu? Część zapewne tak. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że nie jest to serial dla każdego. Nie odnajdą się w nim zwolennicy prostych, lekkich i przyjemnych historyjek serialowych. Nie znajdą w nim nic dla siebie widzowie nie lubiących puzzlowych układanek, niemal matematycznych, choć z logiką wydaje się nie mających nic wspólnego. Trudne to dzieło, zbyt skomplikowane na lekki seans. 

Niemniej jednak, mimo tych niedogodności i znaków zapytania, a nawet jednego wielkiego znaku zapytanie, nie sposób nie chwalić pomysłowości i sposobu poprowadzenia fabuły, która ewoluuje, zmienia się tak zaskakująco i niecodziennie, że staje się wyjątkowa. Nie kojarzę, no może oprócz Dark, równie pokręconej, dziwnej i tajemniczej opowieści. 

Przeczytaj również: Recenzja absurdalnie doskonałego miniserialu W zamknięciu, bo każdy z nas może być mordercą

Ciekawym elementem, jaki wprowadzili Baran bo Odar i Jantje Friese jest sposób prowadzenie dialogów. 1899 to serial w międzynarodowej obsadzie. Podobne rozwiązanie widzieliśmy w serialu Kierunek noc. Z tą różnicą, że choć bohaterowie pochodzili z różnych krajów, finalnie posługiwali się jednym językiem. W recenzowanym przeze mnie serialu jest zupełnie inaczej. Nacji w opowieści jest sporo, a i języków wielu. Słyszymy niemiecki, angielski, hiszpański, polski, francuski, a nawet mandaryński. Co ciekawe bohaterowie porozumiewają ze sobą używając swoich ojczystych języków, często zwyczajnie się nie rozumiejąc, a jedynie wyczuwając swoje intencje. Nie powstrzymuje ich to w zwierzaniu się, w stawaniu sobie bliskimi. Inność w takiej formie jest zarazem pretekstem do wplecenia w serial także elementów psychologicznych, obyczajowych i zwykłych... ludzkich. 

Pozostając przy ludzkiej sferze, należy wspomnieć kto znalazł się w aktorskiej obsadzie tejże produkcji. Otóż 1899 to dzieło, w którym znaleźli się aktorzy, których widzieliśmy już w innych produkcjach Netfliksa, a przynajmniej ich część. Emily Beecham, czyli serialowa Maura to aktorka, którą mogliśmy oglądać w filmie Strefa wojny, na wspomnianej platformie, ale i w filmie Disney, Cruella. Andreas Pietschmann, czyli kapitan Larsen to gwiazda serialu Dark, Aneurina Barnarda serialowego Daniela mogliśmy podziwiać w filmie Szczygieł, Dunkierka czy filmie Skłodowska. W serialu możemy podziwiać także Miguela Bernardeau'a z serialu Szkoła dla elity, Clarę Rosager, którą widzieliśmy w The Rain, ale i w fimie Morbius, Lucasa Lynggaarda Tønnesena, znanego również z The Rain, Yanne Gaela, Isabelle Wei. Jest i polski akcent. W roli Olka zobaczymy Maćka Musiała, który na Netfliksie wystąpił w serialu Wiedźmin i 1983.

Podsumowując 1899 to serial zarówno ciekawy, co i nieprzenikniony, trudny i zbyt skomplikowany, by oglądać go szybko, odcinek za odcinkiem. Należy  go sobie dawkować, bo zbyt wiele epizodów po kolei może okazać się zbyt trudne do przełknięcia. Dłużyzny postaciowe, czyli historie poszczególnych bohaterów sztucznie wydłużają długość opowieści, która spokojnie mogłaby być skrócona o przynajmniej odcinek, a może nawet dwa. Ciekawie poprowadzona historia, fabularne i gatunkowe zmiany i skręcanie w zupełnie innym kierunku to podstawa tejże historii, która wydaje się mieć zupełnie inny pomysł na swoją kontynuację. Czy takowa będzie? Tego jeszcze nie wiemy. Jeśli lubicie serialową dziwność, a zagadki to wasza domena, to oczywiście polecam serial. Ale jeśli chcecie coś lekkiego i przystępnego, to nie jest to produkcja dla was odpowiednia. 

Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!

Komentarze [0]:
Copyright © lubiegrac.pl.

Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Lubiegrac.pl

reklama

redakcja

regulamin

rss

SocialMedia

Partners