Recenzja serialu Drakula, czyli krwawa powieściowa filmowa wariacja

lubiegrac recenzja filmow Recenzja serialu Drakula, czyli krwawa powieściowa filmowa wariacja
Recenzja serialu Drakula, czyli krwawa powieściowa filmowa wariacja



Agata Dudek | 9 stycznia 2020, 17:50

Drakula Brama Stokera to powieść horror, która swoim klimatem i tematyką nieumarłych istot zwanych Wampirami inspirowała nie tylko twórców filmowych, ale i tych z branży growej i to już wielokrotnie. Tym razem zachcieli się nią zająć twórcy serialu Sherlock, Mark Gatiss i Steven Moffat, którzy wraz z reżyserami, Jonn'em Campbellem, Damon'en Thomasem i Paul'em McGuiganen stworzyli trzy odcinkowy mini-serial Drakula, nawiązujący, czy raczej bazujący na powieści Brama Stokera o tym samym tytule.
 
Widzowie, którzy oglądali wspomnianego przeze mnie Sherlocka, który notabene jest dostępny na platformie Netflix, domyślają się jaki rodzaj filmowego dzieła może prezentować mini-serial Drakula, powstały we współpracy stacji BBC i Netflixa. Nie jest to bowiem wierna adaptacja książki Stokera, która w dziewiętnastowiecznym mrocznym, ale jakże dystyngowanym stylu, prezentowała postać arystokraty, nieszczęśnika i zarazem wampira, hrabiego Drakuli, który żył wiecznie z piętnem przekleństwa. Serial, który mam przyjemność dla was opisywać, jest bowiem wariacją i krwawą, acz momentami nieco groteskową opowieścią, łączącą przeszłość z teraźniejszością, podstawę literacką z wizją scenarzystów i reżysera oraz krwawy horror z nutą filozoficznej zadumy.
 
Historia zawarta w trzech półtoragodzinnych odcinkach rozpoczyna się mniej więcej podobnie jak jej książkowy pierwowzór. Do Transylwanii na zlecenie swojej firmy prawniczej udaje się młody prawnik, Jonathan Harker (John Heffernan). Ma przybyć do posiadłości arystokraty, hrabiego Draculi (Claes Bang), by pomóc mu sfinalizować transakcje sprzedaży domostwa i jego przeprowadzki do Londynu. Szybko uświadamia sobie, że jego klient, choć zdaje się być niegroźnym starcem, roztacza wokół siebie niewypowiedziane zło. Niestety okazuje, że jego cele są bardzo niecne, a Jonathan ma być nie tylko pomocnym prawnikiem, ale przede wszystkim pożywką dla rozpadającego się ciała Drakuli. Harker, który ma nadzieję na szybki powrót do swojej ukochanej Miny, zostaje więc więźniem hrabiego, który w jego krwi upatruje sposób na dawną młodość. Mężczyzna jednak nie zamierza się poddać, próbując uciec z rąk krwiożerczego demona. Ten zaś w pewnym zakonie spotka istotną dla fabuły postać, młodą, dość ekscentryczną (jak na te czasy) zakonnicę Agahtę (Dolly Wells). Podczas kilku godzin spędzonych z serialową mini produkcją, śledzić będziemy poczynania tej trójki, mniej lub bardziej wplecione w książkowy pierwowzór. 
 
Serial Drakula to wyjątkowo świeże i dość nietypowe spojrzenia na bądź co bądź wiekową już powieść, która tyle razy była przenoszona na ekrany, że kolejna jej odsłona, może wydawać się zupełnie niepotrzebna, żeby nie powiedzieć zbędna, bo cóż nowego może sobą reprezentować. Otóż może i to zadziwiająco dużo!
 
 
Po pierwsze Drakula w postaci serialu Netflixa i BBC nie jest wierną adaptacją, a jedynie przypomnieniem zarysu, tła fabularnego powieści grozy, Brama Stokera. Autorzy serialowej produkcji postanowili ją ubarwić, wzbogacić, ale i uwspółcześnić. W tym celu ich dzieło zostało podzielone jakby na dwie części. W pierwszych dwóch odcinkach mamy do czynienia z wątkami rozgrywającymi się w przeszłości, i ta jest wyraźnie zaznaczona, zaś ostatni, trzeci, przenosi nas daleko w przyszłość. Ma to swoje plusy i minusy. Za największy takowego wyboru scenariuszowego uznam moment zaskoczenia, który spowodowany jest bardzo sprytnym mieszaniem akcji, która rozgrywa się w dość szybkim tempie.
 
Po drugie mroczną, subtelną, acz pełną grozy delikatność książki i dotychczasowych adaptacji, przełamano a nawet wyrzucono w serialu w kąt. Najnowsza ekranizacja Drakuli to krwawa historia przesiąknięta brutalnością, gwałtownością i złem. Jednak nie tylko krwiożercza groza wysuwa się w serialu na plan pierwszy. Swoje miejsce ma tu także bardzo specyficzny humor, który miłośnicy serialowego Sherlocka w wydaniu Marka Gatiss'a i Stevena Moffat'a bardzo dobrze znają. Cyniczne gierki słowne, celne riposty, ale i wprowadzenie do serialu postaci znanych z książki, ale w odmienionej formie, w zupełnie innym klimacie i o zupełnie innej osobowości, nadaje postaci Drakuli nieco innego wymiaru.
 
Nowy serial o Drakuli to nie tylko mieszanina horroru, czarnego humoru, brutalności, nutki fantazji, niezwykłej inteligencji i polotu, ale także ukłon w stronę problemów współczesnego świata, ludzkich chorób, które są plagą cywilizacji i człowieczych przywar. Ciekawym rozwiązaniem jest pokazania ich w podobnej formie do oryginału, ale w zupełnie innych postaciach, we uwspółcześnionej rzeczywistości.
 
Zaletą serialu, który mam świadomość, może nie podobać się każdemu, szczególnie gdy ten przesiąkł klasyką serwowaną mu od lat, jest niesamowity klimat podkręcany świetnymi zdjęciami, fajną choreografią, kostiumami i udźwiękowieniem. Całość jest spójna i wiarygodna, i choć lawiruje na granicy groteski, nic nie przerysowuje, niczego nie upraszcza, nie łagodzi. Pokazuje zło w czystej formie, prezentuje Drakulę jako drapieżnika rządnego krwi, jednocześnie dając widzowi możliwość poznania go z jego strony, zobaczenia jego spojrzenia, jego nastawiania. W tej wersji Drakula nie tylko jest, ale i czynnie w życiu uczestniczy.
 
A robi to świetnie dzięki doskonałej roli duńskiego aktora Claes'a Bang'a, który nadał swojej postaci wspomnianego przeze mnie życia, życia tlącego się w nieumarłym ciele. Hrabia Drakula jest mimo całej swojej brutalności niezwykle ludzki. Choć pozbawiony uczuć, pusty, przebiegły i okrutny, to także tęskniący za czymś co nie jest mu dane mieć, co bycie wampirem bezpowrotnie mu zabrało. Jest i niesamowita w swej roli Agathy, Dolly Wells, która sposobem grania, mimiką ale i cennymi i inteligentnymi słownymi ripostami, świetnie pokręca i spłaszcza mroczność tego serialowego działa. Jej bezkompromisowość i charyzma jest niezwykle budująca i "serialowo" świeża i chyba nietypowa, jeśli mówimy o produkcji grozy.
 
Podsumowując recenzję owej Drakuli, nasuwa się pytanie czy serial w formie bardzo krwawego horroru z nutką groteski i wypaczonego, dziwnego klimatu grozy, to coś co może się podobać fanom klasyki? Pewnie i tak i nie. Ale jeśli spojrzymy na niego nieco współcześnie, gdy podejdziemy do oglądania go bez porównań do oryginału, to daje słowo, będziemy bawić się świetnie. Ja spędziłam kilka godzin doskonałej zabawy i troszkę żałuję, że to mini-serial a nie coś większego, bo naprawdę wchłonęłam ten przedziwny klimat jak gąbka. Jeśli nie obrzydza Was krew, jeśli lubicie dreszczyk emocji i intrygują Was wariacje na temat klasyki literatury to Drakula od Netflix i BBC to coś co musicie koniecznie obejrzeć. Polecam serdecznie śląc mocne 8/10. 
 
 

Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!

Komentarze [3]:
avatar TOM3K
dodano: 2020-01-10 15:46:20

Klimaty WAmpirów w ogole mnie nie kreca. Niezle wymiata Czarne Lustro. Polecam ;)

avatar agusia16
dodano: 2020-01-09 19:59:41

Dlatego napisałam, że serial został podzielony, wyraźnie to widać. Właściwie jak teraz sobie myślę, właśnie w trzecim odcinku widać wyraźnie kto tworzył ową produkcję i jak bardzo jest w specyficznym klimacie "Sherlocka". Trochę zakończenie mogłoby być inne, ale te pewnie też ma swoje uzasadnienie ;)

avatar Anox
dodano: 2020-01-09 19:53:28

Do połowy drugiego odcinka bawiłem się świetnie, ale od tego mniej więcej okresu nagle serial staje się całkowicie głupi, naiwny i traci cały klimat. Trzecia część to moim zdaniem prawdziwy dramat niweczący doświadczenia z poprzednich dwóch epizodów... :(

Copyright © lubiegrac.pl.

Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Lubiegrac.pl

reklama

redakcja

regulamin

rss

SocialMedia

Partners