Flat Heroes - recenzja

Kiedy byłem dzieckiem zawsze marzyłem o magicznym kalejdoskopie, w którym kręciły się kolorowe, pocięte plastikowe odpadki. Teraz znowu mam okazję wrócić do tamtych chwil choć na chwilę, a to wszystko za sprawą gry Flat Heroes. 

Tytuł stworzony został 8 września 2016 roku przez Pararell Circles, któremu w kwestiach wydawniczych pomaga studio Deck 13, znani dotychczas z Lords of the Fallen i The Surge. Na pierwszy rzut oka produkcja ta wygląda jak zrobiona przez wariata i to całkiem ślepego. Z czasem jednak możemy zauważyć jak bardzo jest skomplikowana i zarazem przemyślana.

Kwadratura koła…

Flat Heroes oferuje nam kilka trybów do dyspozycji: kampanię, gdzie jest naprawdę dużo poziomów i trzeba sporo czasu oraz samozaparcia, żeby wszystkie ogarnąć ( kolejne etapy są odblokowywane zaraz po przejściu poprzedniego), survival ( tu zaczyna się hardcore i potrzebne są ponadprzeciętne umiejętności) w ramach którego można jeszcze wybrać dodatkowe poziomy, na koniec oczywiście można wziąć także udział przeciwko SI lub żywemu przeciwnikowi.

Oczywiście żeby zabawa była jeszcze bardziej utrudniona możemy zagrać w maksymalnie 4 osoby, a do każdego należeć będzie toczenie dużego klocka i unikanie wszędobylskich niemilców.

Kreski, kropki, a gdzie zwykły shotgun…?

Wszędzie gdzie nie spojrzycie latają jakieś figury geometryczne, a żadna ściana nie jest bezpieczna.  Flat Heroes to historia małego kwadracika uciekającego wewnątrz planszy przypominającej… no na początku w kształcie kwadratu. Wewnątrz takiego obszaru są poustawiane różne ścianki za którymi musimy się ukrywać, aby nie zostać zmiażdżonym, rozsadzonym albo zestrzelonym.

Poruszanie polega głównie na skakaniu czy kulaniu się we wskazanym kierunku za pomocą nieśmiertelnego już duetu WSAD i spacja. Nie otrzymujemy do walki żadnej broni oprócz własnego refleksu i czasem pojawiających się usprawnień jak na przykład przyśpieszenie.

Kąt padania zależy od kąta leżenia...

Kampania składa się z trzech światów, a każdy świat składa się z 15 poziomów. Po zaliczeniu większości etapów z danego świata dostajemy w nagrodę kolejny świat oraz dodatkowe elementy jak nową paletę barw, zmieniamy ją za pomocą ctrl. Nadmienić trzeba, że ostatni poziom w świecie zawsze wiąże się z walką z bossem, co jest naprawdę wymagające, ze względu, że za każdym razem trzeba znaleźć sposób na zwycięstwo.

Tryb survival składa się z mix-u, vertical, solo, steep, arrows oraz twich. Na początku zabawy mamy dostęp tylko do mix-u, a kiedy uzbieramy odpowiednią ilość punktów odblokujemy kolejne tryby survivalu. Jedne przeznaczone są dla maksymalnie 4 graczy, a tylko arrows jest dedykowany dla pojedynczego gracza.

Koniec jest zawsze lepki...

Flat Heroes to bardzo fajna pozycja dla odprężenia po zmaganiach dnia codziennego. Kwadraty i inne figury działają kojąco na szare komórki i nie nadwyrężają ich zbytnio. Poziomy zabawy są mocno zróżnicowane i tak na przykład po dość wymagającym świecie kolejny zaczyna się na totalnym luzie, by znów za chwilę potem zamienić się w makabreskę rozrywanych wieloboków.

Sterowanie jest proste i nie skomplikowane, dzięki czemu cały czas koncentrujemy się na działaniach na ekranie. Problem pojawia się na początku tylko wyjście z gry i przemieszczanie się po menu, ale wystarczy chwila i już wszystko wiadomo.

Grafika cieszy oko; jest kolorowa i nie męczy wzroku zbyt krzykliwymi kolorami, nawet pomimo pojawiania się wielu efektów cząsteczkowych przy okazji kolizji i zderzeń. Można by się przyczepić do dźwięku, gdyż jeden utwór nie wystarczy i po kilku planszach najlepiej muzykę wyłączyć, zostawiając tylko efekty pykania i rozwałki.

Ostatecznie Flat Heroes to pozycja na koniec dnia lub krótką przerwę. Szybka akcja plus banan na twarzy to oznaka radości sprawianej świetną grywalnością i miodnością dzieła Pararell Circles.