Guardians of Holme - recenzja

Guardians of Holme to następny Tower Defence osadzony w świecie fantasy. Za grą stoi mikro fabułą  i nie jest zbyt kluczowa. Przynajmniej ja jej nie odczuwałem w ogóle podczas rozgrywki.

Zasady jak w każdej tego typu grze. Mamy punkt docelowy, który bronimy, stawiając na ścieżce przeciwników odpowiednie pułapki. Trzeba przyznać, że pułapek jest dość sporo do wyboru i możemy rozróżnić, lepsze gorszę, ale zawsze chodzi o odpowiedni porządek tego jak pułapki się po ustawia. Gra nie jest ani pixeartem ani grą AAA, ma swój prosty układ. Bardziej stylem pasuje do gry mobilnej niż pełnego PC. Grafika jest spójna w całości, ale kolory są mdłe i nijakie a grafiki przeciętne.

Mam pułapki/przeszkód, związane z ludźmi i możemy wystawić "strażników" lub "łuczników". Mam pułapki, na które przeciwnicy muszą nastąpić, takie, do których muszą się zbliżyć lub takie, które strzelają na odległość. W pełnej wersji (bo ogrywałem obie) mamy nawet pułapki z bronią palną trochę OP.

Dodatkowo podczas gry zbieramy magiczne przedmioty, które dodają nam jakieś bonusy do walki. Czy to więcej obrażeń, czy też szybsze przeładowanie itp.

Ostatnim dodatkiem są ataki specjalne. Możemy wysłać na przeciwników ataki obszarowe lub dodać ekstra jednorazową pułapkę. Czasem ratuj to skórę, ale przez 90% gry nie używałem.

Po rozpracowaniu schematu, który jest banalny, gra się szybko nudzi. Po przejściu Bossa A odpala się schemat przejścia taki sam z innym bossem i minimalnie zmienionym level design. Chyba najbardziej irytujące w tej grze jest muzyka, która w kółko leci ta sama, nawet odgłosy umierających, których też jest kilka nie są tak wkurzający jak zapętlony kawałek tej samej muzy.

Grę oceniam słabo, można tu było zrobić coś więcej. Ani game play, ani fabuła, nic nie przemawia do mnie, aby do tej gry wrócić.