Turmoil - recenzja

Banalnie prosta, a jednocześnie niesamowicie wciągająca – taka jest gra Turmoil, w której rywalizujemy o najlepsze wydobycie ropy. W miniony weekend całkowicie mnie pochłonęła. Udało mi się ją ukończyć w dwa dni, choć nie podam dokładnej liczby godzin, ponieważ Epic Games nie udostępnia takich danych.

W grze mamy do czynienia z prostym schematem: jesteśmy my, ropa i kilka narzędzi. Naszym zadaniem jest wydobycie w określonym czasie jak największej ilości surowca i sprzedaż go po najlepszej cenie. Na początku dysponujemy jedynie podstawową wieżą wiertniczą, rurkami i powozem do transportu ropy do sprzedawców. Z czasem rozwijamy naszą infrastrukturę, budując kolejne wieże i zwiększając liczbę koni – w końcu możemy mieć ich naprawdę sporo. Jednocześnie rozwija się miasteczko, z którego zawsze zaczynamy naszą przygodę.

Zdobyta gotówka pozwala nam inwestować w nowe technologie, takie jak szybsze konie, grubsze rury itp. Tak oto toczy się życie naftowego potentata.

Każda plansza ma ograniczony czas, a po jej zakończeniu wraz z trójką przeciwników bierzemy udział w aukcji nowych działek. W ten sposób przechodzimy przez cztery różnorodne tereny, takie jak niziny, pustynie czy zimowe krajobrazy. Zmiana biomów wprowadza nowe utrudnienia, np. skały czy inne przeszkody. Mimo to gra na podstawowym poziomie trudności jest prosta, ale na tyle przyjemna, że po ukończeniu jednej działki ma się ochotę zacząć kolejną.

Oprawa graficzna w Turmoil jest bardzo prosta, co w żaden sposób nie przeszkadza – wręcz przeciwnie, ułatwia odbiór gry. Mimo że tytuł pochodzi z 2016 roku, w 2025 roku nadal gra się w niego znakomicie. Warto dodać, że gra posiada dwa DLC, których jednak nie miałem okazji ogrywać.

Ja swoją wersję zdobyłem za darmo na Epic Games, ale cena gry bez promocji wynosi około 50 zł. Za tę kwotę otrzymujemy sporo świetnej zabawy i relaksującą rozgrywkę.