Gdy LucasArts bierze się za grę poświęconą tematyce Gwiezdnych Wojen, można być niemal pewnym, że będzie to produkt najwyższej klasy. Problem z Dark Forces polegał jednak na tym, że o ile firma tworzyła jedyne w swoim rodzaju i rozpamiętywanie po dziś dzień gry przygodowe, tak z produktami FPS miała raczej mizerne doświadczenia. Na dodatek program, będący niczym innym jak klonem Dooma, nie został oparta o jego engine. Autorzy najwyraźniej stwierdzili, że lepiej będzie, jak strukturę Dark Forces sami napiszą od podstaw. Przyszłość pokazała, że mieli stuprocentową rację.
Głównym bohaterem gry jest Kyle Katarn, do niedawna żołnierz Imperium, teraz najemnik, przedkładający oferowane wynagrodzenie nad aspekty ideologiczno-polityczne. Fabuła jak zwykle rozpoczyna się niewinnie. Katarn, wynajęty przez Sojusz Rebeliantów, udaje się do jednej z baz Imperium, aby wykraść plany stacji bojowej - Gwiazdy Śmierci. W ten sposób, nasz bohater zostaje uwikłany w intrygę, która zahacza o tajny projekt Vadera, o nazwie Dark Trooper. Odkrycie czym, lub kim są Mroczni Piechurzy staje się głównym zadaniem najemnika, a później - no cóż, dowie się o tym ten, kto sięgnie po grę. Choć porównania z kultowym produktem id Software są nieuniknione, działają one na korzyść Dark Forces. Engine pozwalał skakać, schylać się, a także pod niewielkim kątem spoglądać w górę i w dół. Dla potrzeb gry zaaplikowano także możliwość zbierania przedmiotów i wykorzystywania ich w trakcie rozgrywki. Reszta, czyli jatka widziana z perspektywy pierwszej osoby, pozostała ta sama. Program posiada silnie zaakcentowany wątek przygodowy. Każda z czternastu misji składa się z kilku mniejszych, różnorodnych zadań. Czasem będzie to znalezienie niezwykle ważnego przedmiotu lub osoby, innym razem wyłączenie fabryki, czy dostanie się na pokład jakiegoś statku. Wszystkie kolejne etapy połączone są w logiczną całość i wprowadzają w niuanse pogmatwanej fabuły.
Kyle Katarn dysponuje obszernym zestawem broni. Większość z nich to znane z filmowej Trylogii urządzenia, jak np. blastery będące na podstawowym wyposażeniu żołnierzy Imperium, czy granaty termiczne, takie same, którymi Leia straszyła Jabbę w Powrocie Jedi. Niektóre narzędzia zagłady potrafią strzelać na dwa sposoby - Dark Forces była bodajże pierwszą grą FPS, która oferowała takie rozwiązanie. Program, jak na klon Dooma, jest stosunkowo trudny. Poziomy, które przyjdzie nam przemierzać są naprawdę ogromnie i nawet z pomocą mapy, można się w nich łatwo pogubić. Często napotkamy też miejsca, w której tradycyjna metoda „czołgu Stalina” nie przynosi pożądanych rezultatów. W takich wypadkach należy ruszyć szare komórki i poszukać alternatywnego rozwiązania problemu. Oprócz broni, amunicji i niezbędnych w tego typu produkcji apteczek, będziesz napotykał także na inne przedmioty. Niektóre z nich uaktywniają się automatycznie, jak np. raki pozwalające chodzić po lodzie, inne z kolei uruchamiamy w zależności od potrzeb, a ich działanie uzależnione jest od ilości energii. Jednym z tego typu przedmiotów jest noktowizor, żeby skutecznie go używać, trzeba będzie rozglądnąć się za walającymi się tu i ówdzie bateriami.
Dark Forces jest produktem wyśmienitym: skomplikowanym, olbrzymim i co najważniejsze bardzo rozrywkowym - wszak był to pierwszy program, który w tak realistyczny sposób pozwalał zabijać szturmowców Imperium. Była to także pierwsza gra w historii komputerowej rozrywki, która w tak wyraźny sposób zachwiała prymatem Dooma. Ale nie ma róży bez kolców: Dark Forces miał ich co prawda tylko dwa, ale jednak: brak możliwości zapisu stanu gry podczas misji i absencja jakiegokolwiek, nawet najprostszego trybu Multiplayer.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Star Wars Dark Forces - komentarze (0):