Agata Dudek | 15 października 2022, 08:00
Zapraszamy do kolejnej recenzji nowej produkcji od platformy Netflix. Tym razem Telefon pana Harrigana, horror, który horrorem niestety nie jest.
Nie wiem czy tylko mnie się tak wydaje, czy stało się już faktem mistrzostwo Netfliksa w robieniu produkcji grozy, które nie zamierzają nas straszyć? Niedawno miałam okazję recenzować dla Was serial Klub północny, który horrorem do końca nazwać nie można, ale jednocześnie jest wart uwagi. Teraz zaś postanowiłam przyjrzeć się nowości filmowej Netfliksa, opartej na opowiadaniu Kinga, o tytule Telefon pana Harrigana, bazującej na opowiadaniu Stephena Kinga, które znalazło się w książce o tytule Jest krew..., którą niestety nie warto oglądać.
Zapoznaj się także z: Skórki Bohaterów DC i Marvela pojawią się w Fortnite? Pierwsza z nich jest już dostępna w sklepie wraz z zestawem!
To kolejny horror, jednocześnie nim nie będący. Ba…. to nawet nie jest thriller, a coś pomiędzy dramatem, dziełem dla młodzieży i promowaniem telefonów, w tym wypadku iPhone’ów. Dziwny to film, muszę przyznać, który można obejrzeć, ale wcale nie trzeba. Jak wolicie! Ja tymczasem postaram się nieco o nim poopowiadać.
Zacznę tradycyjnie od warstwy fabularnej, która jak już wyżej wspomniałam bazuje na krótkim opowiadaniu Kinga, mistrza grozy, którego zarówno jego dzieła, jak i jego syna często wykorzystywane są w filmowych adaptacjach, także na Netfliksie, o czym wspominaliśmy w tym artykule. Muszę się jednak przyznać, że dzieła literackiego na jakim bazuje film Telefon pana Harrigana, nie czytałam, więc nie mam bladego pojęcia na ile film Netfliksa jest jego kopią, a ile własnym scenariuszowym pomysłem.
Niemniej jednak historia skupia się na nastolatku imieniem Craig, który mieszka wraz z ojcem, który nie pogodził się ze śmiercią ukochanej żony, w małym miasteczku, w którym wszyscy się znają. Mieszkańcem tego miasta jest także żyjący na odludziu, stroniący od towarzystwa, niezmiernie bogaty staruszek, tytułowy pan Harrigan. Pewnego dnia zatrudnia on Craiga, będącego jeszcze wtedy dzieciakiem, by dwa razy w tygodniu przychodził do jego wielkiej posiadłości i czytał mu książki.
Czas mija, a Craig staje się nastolatkiem, zmieniającym szkołę i myślącym o dalszej przyszłości, która z przyczyn majątkowych jego rodziny, nie wydaje się być różowa. Chłopak dalej uczęszcza do starszego mężczyzny, a nawet się z nim zaprzyjaźnia. Pewnego dnia, wygrywając dość sporą sumę pieniędzy, kupuje panu Harriganowi telefon, wspomnianego wyżej iPhone’a. Niestety starszy mężczyzna umiera, a gdy Craig wkłada jego telefon do trumny denata, z przerażaniem odkrywa, że może się z nim kontaktować zza grobu.
I to, że może rozmawiać ze zmarłym zza światów oraz to, że ów zmarły ma na sumieniu pewne grzeszki, to jedyna straszniejsza część tego, co to dużo mówić nudnego filmu o niczym. Właściwie przez większość część seansu mamy do czynienia z dramatem chłopca, który przeżywa śmierć matki, żyje nieco na uboczu szkolnego społeczeństwa, a jego stan majątkowy nie pozwala na pełnoprawne uczestniczenie w nastoletnim życiu.
Przeczytaj również: All Of Us Are Dead, recenzja zombie hitu od Netfliksa. Świeże, ludzkie spojrzenie na apokalipsę nieumarłych
Bo oto okazuje się, że Telefon pana Harrigana to historia wyjęta rodem z klasycznych tytułów dla młodzieży, ale skupiona na ich miłości nie do świata, nie do siebie wzajemnie, a do telefonów, im droższych, tym lepszych. Ech….momentami nowa produkcja Netfliksa jest tak absurdalnie głupia, że aż śmieszna, choć śmiać się tu z pewnością nie powinniśmy, bo John Lee Hancock, który jest reżyserem filmu, dotknął spraw dramatycznych, poważnych i trudnych. Reżyser poruszył takie tematy jak śmierć, samotność, odrzucenie, jednocześnie pokazując, że przyjaźń, podobnie jak miłość nie ma ograniczeń wiekowych i nie zagląda w metrykę. Wszystko fajnie…., ale w jedynym filmu jest tego zwyczajnie za dużo.
To co wydaje się wartościowe w opisywanym przeze mnie filmie to przede wszystkim ładnie pokazana przyjaźń i w miarę dobre aktorstwo. Zaznaczę tylko, że w rolę Craiga wcielił się Jaeden Martell, który znany jest Wam zapewne bardziej z horroru To i To: Rozdział 2 oraz filmu Na noże. Panem Harringanem został zaś bardzo znany i ceniony aktor Donald Sutherland, mający na swoim koncie mnóstwo filmowych ról, między innymi w serii Igrzyska śmierci, czy serialu HBO Od nowa. Obsada aktorska, to jak mniemam coś co zapewne zachęciło niejednego posiadacza Netfliksa do zapoznania się z filmem.
I choć aktorstwo nie jest w tym wypadku wybitne, ale w żadnym razie nie można mu nic zarzucić. Momenty, w których siedzimy w bibliotece wielkiej posiadłości a Craig czyta przeróżne książki są może banalne i nudnawe, a często nawet przydługie i nie wnoszące do fabuły za wiele, ale świetnie obrazują rodzącą się między dwójką różnych przyjaźń. Nie oczekujcie jednak po tej opowieści poczucia grozy, bo dreszczyk emocji będziecie w stanie poczuć jedynie pod koniec filmu, ale niewątpliwie nie będzie to klasyczne straszenie, jakiego spodziewamy się po horrorach.
Stało się to poprzez zatracenie klimatu, gdyż do filmu upchnięto tyle przeróżnych dramatów ludzkich, i sytuacji, że trudno na jednej z nich mocniej się skupić. Twórcy postarali się zobrazować uzależnienie od telefonu, czyli chorobę współczesności. Postanowili pobawić się żałobą, robiąc to jednocześnie dość nieudolnie. Pokazali przyjaźń, która sięga aż zza grób, w zaświaty, ale nie jest w żadnym razie angażujący nas aspekt, i nie na tyle ciekawy, by móc widza przy sobie zatrzymać. Dodatkowo pobawiono się znaną młodzieżową formą serialowo-filmową, pokazując dzieciaka, który nie przystosował się do nowej szkolnej sytuacji, jest przez innych średnio lubiany a i sam trzyma się z dala. Cóż, to wszystko już widzieliśmy, to już było. Nie jest to już ani ciekawe, ani zachęcające i nowatorskie, a wręcz odtwórcze i banalne.
Telefon pana Harrigana to smętna opowieść o niczym. Nie ma tu nic innowacyjnego, nic czego już byśmy gdzieś nie widzieli. Nie ma ten grozy, ani klimatu, który rozmył się gdzieś wraz z napakowaniem do filmu zbyt dużej ilości treści. To nudny film, o nudnym, ponurym i smutnym życiu. I tylko przyjaźń niesie nieco tę produkcję….no ale i ona, niestety, też się nagle w filmie kończy. I choć wtedy zaczyna się nieco bardziej mroczna opowieść, to nie potrafi się ona niczym obronić. Potencjał był, ale nie został w tym wypadku dostatecznie i prawidłowo wykorzystany. Jeśli chcecie film obejrzeć, to proszę bardzo, tylko miejcie na uwadze, że to kolejny przeciętniak w bibliotece Netfliksa, choć obecnie znajdujący się w topowych produkcjach platformy.
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
źródło: Zdjęcia: Nicole Rivelli/Netflix
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu