Oglądałem orient express i muszę powiedzieć, że reżyser daleko odleciał od książki w niektórych scenach.
Agata Dudek | 30 listopada 2023, 23:00
Duchy w Wenecji, kryminalny horror od Disneya już dostępny na platformie Disney+. Zapraszamy do naszej recenzji trzeciego filmu od Kennetha Branagha, który tym razem bawi się formą i stylem.
Od 22 listopada na polskiej platformie Disney+, (na zagranicznych nieco wcześniej), udostępniono trzeci film Kennetha Branagha, o przygodach postaci znanej z kart powieści Agathy Christie, czyli detektywa belgijskiego pochodzenia, Herkulesa Poirota. Nowy film tegoż reżysera nosi tytuł Duchy w Wenecji, i do serwisu streamingowego od Disneya, który boryka się z wieloma problemami, głównie brakiem filmowych hitów, trafił stosunkowo szybko.
Przeczytaj również: Zwiastun fabularny House Flipper 2 trafił do sieci, przygotowując graczy do nowej odsłony
Kryminał, który stał się horrorem, nie cieszył się wielką popularnością w kinach, więc jego trafienie na VOD miało podreperować ten stan rzeczy. Do kina na film nie mogłam się wybrać, więc skorzystałam z okazji, by sprawdzić tytuł na Disney+. Co o nim myślę znajdziecie w mojej recenzji, do której przeczytania bardzo serdecznie zapraszam.
Kenneth Branagh, brytyjski aktor i reżyser, urodzony w Irlandii ma na swoim koncie już trzy produkcje, które w sposób bardzo, ale to bardzo luźny bazują na twórczości mistrzyni opowieści kryminalnej, jaką była i wciąż jest nieżyjąca już, oczywiście, Agatha Christie. W roku 2017 mogliśmy oglądać Morderstwo w Orient Expressie, które skupiało się głównie na postaciach, tajemniczym mordzie i w którym po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć jak w rolę Herkulesa Poirota wciela się wspomniany aktor i reżyser. W tamtym roku na ekrany kin trafił kolejny film, Śmierć na Nilu, w którym ten sam aktor, w tej samej roli mierzył się z zagadką zabójstwa z zazdrości.
Oba te filmy miały wspólny mianownik – hollywoodzką obsadę, tego samego aktora w roli detektywa, i niezwykle przewidywalną i raczej nudną fabułę, która niczym nie mogła nas zaskoczyć. Kryminały były przeciętniakami, które można było obejrzeć, ale ich darowanie sobie, nie wyrządziłoby nikomu większej krzywdy. We wrześniu tego roku zmianę poglądu na opowieść o Herkulesie miał przynieść film Duchy w Wenecji, o którym podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich tytułów sporo się mówiło, i pokazywało. Do sieci trafiały bowiem coraz to nowsze filmowe jego zapowiedzi, które tajemnicą i przede wszystkim mrokiem, zachęcały do pójście na film do kina.
W przeciwieństwie do swoich poprzedników, trzeci tytuł z serii, także bazujący, w sposób bardzo luźny na powieści pisarki Agathy Christie, tym razem na "Wigilii Wszystkich Zmarłych" nie stał się tylko klasyczną kryminalną opowieścią, bowiem jego twórca postanowił pójść w nieco innym kierunku, zamieniając kryminał w coś na wzór horroru. Znana, świetna obsada aktorska, klimat gotyku, tajemnicy i mord to nie wszystko, co reżyser przemycił do tej produkcji. Postawił na klimat, który zbudował niestety dość niefortunnie, zapominając, że groza to nie wszystko, by film był ciekawy, a zagadka….. zagadkowa.
Akcja filmu rozgrywa się w dzień, a właściwie noc przed świętem zmarłych, czyli przed Halloween, w Wenecji. Tam przebywa już, od jakiegoś czasu, pragnący przejść na emeryturę i porzucający śledztwa, detektyw Herkules Poirot. Niestety anonimowość i spokojna emerytura nie jest mu pisana. Pewnego dnia pojawia się u niego dawna znajoma, pisarka, z którą pracował nad jedną ze spraw, która, jak się okazuje, potrzebuje pomysłu na kolejną książkę.
Kobieta interesuje się postacią pewnego medium, niejakiej pani Reylonds, która podobno umie kontaktować się z duchami. Uwagę Ariadne Oliver przykuwa także pewna posiadłość, w której niegdyś dokonano strasznego czynu. Od tej pory miejsce to słynie jako nawiedzone, i podobno przywiodło do szaleństwa córkę właścicielki zamczyska, Roweny Drake. W posiadłości ma odbyć się seans spirytystyczny, w którym medium skontaktuje się z duchem zmarłej dziewczyny.
Przeczytaj również: Renfield, recenzja komediowego horroru. Szalony przepis na to jak wyjść z toksycznej relacji szef-pracownik
Detektyw Herkules Poirot, na prośbę przyjaciółki, ma udowodnić, albo zaprzeczyć wiarygodności seansu. Problem w tym, że z pozoru błahe zadanie przeradza się w klasyczne śledztwo, kiedy to w nocy ktoś dokonuje mordu na medium. Podejrzanymi w zabójstwie są w tym wypadku nie tylko żywi, ale i umarli.
Duchy w Wenecji to pewna wariacja na temat grozy. Autor tegoż filmowego projektu postanowił zabawić się z widzem, i zamiast klasyki kryminału, stworzyć coś na wzór horroru. Ale nie do końca. Nie jest to bowiem klasyczne straszydło, a jedynie mroczna historia, rozgrywająca się w równie mrocznym miejscu i czasie. Otóż historia toczy się, dzień przed świętem Halloween, w zamczysku, które jest równie tajemnicze, jak tajemnicza jest jego przeszłość.
Duchy, opowieść o czynach jakie niegdyś rozegrały się w tym miejscu, tajemnicza psychiczna choroba i stan umysłu głównych postaci filmu może sprawić, że poczujemy pewien niepokój. Grozę jednak zamieniono tu na psychologiczną rozgrywkę we wnętrzu osobowości człowieka. Poznajemy problemy ludzi zamkniętych w tym miejscu przez burzę, sztorm szalejący za oknem. Śledzimy pewne załamanie Herkulesa Poirota, który przeżywa kryzys wieku średniego.
Złożonością postaci Kenneth Branagh chce się z nami bawić, i nią budować klimat, przytykając go gdzieniegdzie grozą, ale ułagodzoną i kryminalną, bardzo, jak się okazuje….., logiczną. Dodatkowo reżyser postanowił pobawić się ujęciami kamery, która w wielu momentach operuje w taki sposób, jakby sceny kręcone były z kamery niesionej przez postać, albo z telefonu. Trochę nawiązuje to do filmów grozy, takich jak Blair Witch Project. Problem w tym, że taki klimat nie pasuje do atmosfery gotyku, szczególnie, jeśli takie sceny i zdjęciowe ujęcia pojawiają się sporadycznie.
Ponieważ większa część filmu kręcona jest w znanym z poprzednich dzieł stylu, takie zmiany ujęć kamery wprowadzają pewne zamieszanie, albo zmieszanie. W pewnym momencie miałam wrażenie, że coś niedobrego dzieje się z projekcją filmu na Disney+. A może po cichu liczyłam na jakiś błąd, bo taka forma kręcenia scen, zwyczajnie mi się nie podoba.
Recenzowana przeze mnie produkcja, to jak wszystkie filmy wspomnianego reżysera tytuł, w którym nie mogło zabraknąć filmowych gwiazd. Oprócz wspomnianego Herkulesa Poirota, w którego wcielił się Kenneth Branagh, znany nie tylko z dwóch filmów o sławnym detektywie, ale i świetnie przyjętego filmu Oppenheimer czy produkcji Tenet, w obsadzie iście hollywoodzko. Aktor i reżyser jest Herkulesem znanym z dwóch poprzednich odsłon, całym sobą, a jego styl grania właściwie niczym nowym się nie wyróżnia.
Do swoich ról świetnie przygotowali się także Tina Fey (Zbrodnie po sąsiedzku, Gorzkie wino), która zagrała przyjaciółkę Herkulesa, pisarkę Ariadne Oliver. Niczego zarzucić nie można Kelly Reilly (Eight for Silver (The Cursed), Yellowstone) w roli zaborczej i tajemniczej matki Roweny Drake. Jako medium wystąpiła nagrodzona Oscarem Michelle Yeoh (Wszystko wszędzie naraz, Wiedźmin: Rodowód krwi), która zagrała panią Reynolds. Świetnie w swojej roli odnalazł się także aktor młodego pokolenia Jude Hill (Belfast, Dungeons & Dragons: Złodziejski Honor) jako Leopold Ferrier.
W obsadzie filmu znaleźli się jeszcze: Riccardo Scamarcio jako policjant Vitale Portfoglio, Kyle Allen jako były amant córki właścicielki domu Maxime Gerard, Camille Cottin jako Olga Seminoff, Emma Laird jako Desdemona Holland i Ali Khan jako Nicholas Holland.
Miałam okazję obejrzeć wszystkie trzy filmy z Herkulesem Poirotem, od Kennetha Branagha i tylko dwie recenzować. Ale każda z tych produkcji niestety nie rzuciła mnie na kolana, nie sprawiła, że nie wiedziałam jak potoczy się fabuła, ani nawet zbyt mocno nie przyciągnęła mnie do ekranu. Każdy ten film borykał się z narastającą nudą, przegadaniem i brakiem zagadki, której tak naprawdę nie było.
Przeczytaj także: Recenzja Oko (The Eye), remake azjatyckiego horroru, intrygująca opowieść grozy bazująca na pamięci komórkowej
Niestety to samo mogę napisać w podsumowaniu trzeciego filmu reżysera. Duchy w Wenecji, mimo stawiania na nowe, czyli przeobrażeniu kryminału na gotycki, mroczny horror ze zjawiskami paranormalnymi……, a przynajmniej tak to możemy odbierać na początku, znów zamyka się w tych samych ramach. Problemem staje się nuda, narastająca z każdą kolejną minutą filmu. Zmorą jest przewidywalność fabularna. Już niemal na początku wiedziałam kto jest mordercą, a tego (nawet jeśli czytam książkę, a nie czytałam), nie lubię. Na dodatek zdjęcia i forma prowadzenia kamery, trochę nawiązująca do znanych tytułów grozy, wcale tu nie pasujących, wprowadzała mnie w zażenowanie. Być może ten efekt, taka zabawa perspektywą, spodoba się widzom, ale mnie do klimatu gotyckiej opowieści i tajemnicy, jakoś nie pasuje.
Niczego nie można zarzucić natomiast aktorom wcielającym się w postaci w filmie. Jak już wspomniałam to znani aktorzy Hollywood, także Oscarowi, którzy, jak na nich przystało, spisują się świetnie, a w swych rolach, nawet tych dziecięcych, są bardzo przekonywający.
Duchy w Wenecji to film, który z pewnością Was nie zawiedzie. Może wlać nieco świeżości w to co już Kenneth Branagh miał okazję nam pokazać. Nie spodziewajcie się jednak wielkich filmowych uniesień, a ponownie raczej przeciętności, z nutą inności, która przypaść do gustu może zwolennikom gotyckich horrorów. Ale jeśli ci liczą na grozę z prawdziwego zdarzenia, to niestety tej się w filmie nie doczekają. Opisywana przeze mnie produkcja to bowiem własna wizja reżysera na opowieść, idealnie wpisującą się w klimat Halloween, w jakim to czasie owa kryminalna historia się rozgrywa. Ot kolejny przeciętniak, który do kina mniej się nadaje, a do serwisu streamingowego może pasować.
Duchy w Wenecji można oglądać na Disney+.
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
źródło: Zdjęcie: Disney
Komentarze [2]:Oglądałem orient express i muszę powiedzieć, że reżyser daleko odleciał od książki w niektórych scenach.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Każdy film Kennetha Branagha to bardzo luźna interpretacja twórczości Christie. To raczej jego wizja, jego własne interpretacja ;)