Do
Book of Demons oficjalnie przybyła Łotrzyca, która w swoim zwinnym stylu wprowadziła do gry kilka nowości, które zdecydowanie warto sprawdzić i przyjrzeć im się znacznie bliżej. Czym się ta postać się wyróżnia i co stanowi jej wady oraz zalety?
Zacząć należy od tego, że nasza protagonistka to postać łącząca w sobie zarówno dystansową walkę Maga z zabójczą skutecznością działań na bliskim dystansie Rycerza (Wojownika). Pomysł w praktyce okazał się bardzo ciężki, ponieważ potrzebne było stworzenie odpowiednich narzędzi zarówno do walki na odległość jak i bezpośrednio wręcz. Urozmaiceniem w tym przypadku jest wprowadzenie systemu strzał, które reprezentują trzy główne moce - zatruwanie, podpalanie oraz zamrażanie, a jakby tego było mało to na późniejszym etapie w nasze ręce wpadają kołczany z super wersją. No właśnie skoro już o tym była mowa to jedną z nowości jest właśnie pojawienie się tego typu zestawu (ich ilość zależna jest od poziomu rozwinięcia karty) pocisków, które poprzez swoją ograniczoną ilość będą wymagać od nas rozsądnego użytku. Podstawowa wersja jest nieograniczona, lecz szczególnie na etapie endgame’u konieczne będzie zasięgnięcie właśnie do naszych kolorowych “przyjaciół”. Każdy z nich przydaje się na inny typ przeciwnika, działając w sposób przypominający grę “Kamień, papier, nożyce” przez co będziemy musieli szybko wybierać odpowiedni sprzęt do rywala. I tutaj pojawią się dwie przykre kwestie, ponieważ z jednej strony mamy świetny pomysł, lecz z drugiej pojawia nam się chociażby kwestia wymiany. Ta odbywa się poprzez najechanie myszką w konkretne miejsce i wybranie jednego z trzech kwadratów. Niby nic wielkiego, ale w momencie gdy wrogów jest mnóstwo, my pilnujemy, aby czary nas nie zgładziły, a wymóg spojrzenia czy trafiliśmy myszą jest zwyczajnie niewygodny. Gdybyśmy mieli możliwość zmiany chociażby poprzez jeden z przycisków, bądź rolkę od myszki to z pewnością efekt końcowy byłby zdecydowanie lepszy. Końcówka dostarcza nam także masę różnorodnych wrogów, na których niektóre efekty zupełnie nie działają przez co rozpoczyna się nierówna walka jeden na wielu, przy czym my mamy swoje “jeden na jeden”.
Walka na bliski dystans sprowadza się do prostego zadawania zwykłych obrażeń, co miałby rekompensowane przez mocne czary. Niestety te zawodzą i samodzielnie stają się bardzo nieprzydatne. Oczywiście możemy zabawić się w stworzenie własnego, unikalnego buildu, jednakże taka opcja pojawia się dosyć późno i szczególnie w momencie walki z Antypapieżem demonstruje nam spory brak efektywności poszczególnych kart. Największy problem jest właśnie z magią, która nie pozwala nam na skuteczne wykorzystanie atutów, w moim przypadku przydał się jedynie odskok na pewną odległość, jednakże na ostatnich etapach również i to okazywały się zbyt słabe.
Odmienność tej klasy polega także na tym, że jednym z wymogów jest kontrolowanie otoczenia z braniem pod uwagę, że potrzebujemy do działania czystych linii strzału. Nie możemy sobie pozwolić na atakowanie wszystkiego co widzimy (lub nie) ot tak atakując wszystko wokół, cały czas musimy zerkać czy strzały dosięgną ostatecznie celu. Nie jest to nic rewolucyjnego czy zaskakującego, jednakże warto zauważyć jak sporo to zmienia w feelingu oraz odpowiednim ustawieniu się, dzięki czemu przez wiele godzin mamy do czynienia ze świeżymi doznaniami. Różnice niestety objęły jedynie wyżej wspomniane elementy, co może sprawić, że stracimy zainteresowanie sprawdzaniem drugiej czy trzeciej klasy już na etapie walki z pierwszym czy drugim bossem. Odniosłem wrażenie, że w przypadku tej postaci pojawił się mały problem z balansem przez co walka pod koniec jest wyraźnie cięższa, aniżeli w przypadku dwóch poprzednich bohaterów.
Pani Łotrzyk została wyposażona w jedną bardzo ważną i cenną rzecz jaką jest charakter, który w kilku wstawkach fabularnych objawia się bardzo standardowo, ale i efektywnie. Nie mamy tutaj do czynienia z zaskoczeniem, ale z solidnie zarysowanym obrazem protagonistki, która podchodzi z dystansem do otaczających ją wydarzeń. Dowcipy czy zabawne uwagi nie psują atmosfery, która sama w sobie nabrała jeszcze troszkę większego dystansu i wynikającego z tego uroku. Szkoda, że jest jej tak niewiele...
Łotrzyca w praktyce okazuje się być ciekawą postacią, która trochę zbyt mocno korzysta z mechanik poprzednich dwóch herosów. Nie dostrzegamy tutaj sporych różnic, lecz delikatne połączenie poprzedniej dwójki, co nie gwarantuje nam niczego rewolucyjnego. To tak naprawdę pójście o mały krok dalej, który zwyczajnie nie satysfakcjonuje. Granie tą klasą w ogóle nie sprawiło mi przyjemności samej w sobie. Book of Demons zaskoczyło mnie dwa razy i spodziewałem się czegoś nowego, niestety tym razem otrzymaliśmy sytuację wręcz przeciwną...
Zgadzam się, grafika specjalnie ma przypominać proste figury, takie z jakich składa się chociażby origami