Agata Dudek | 19 stycznia 2021, 18:00
Recenzja filmu Upiory Wojny (Ghosts of War), nieoczywisty, czasem zaskakujący horror wojenny z dramatem w tle. Czyżby produkcja nie dla każdego?
Pozwolicie, że moją recenzję zacznę od małej dygresji, mojego podsumowania filmów grozy, które na przestrzeni kilku lat miałam przyjemność oglądać. No cóż….ile by o niech nie opowiadać, każdy koncentrował się na podobnych schemacie, nie straszył, a jakoś scenariusza była, lekko mówiąc….nijaka. Przymierzając się do obejrzenie kolejnego horroru o dwuznacznym tytule Ghosts of War – Upiory Wojny, przyznam się Wam, nie spodziewałam się po nim za wiele. A tymczasem ów tytuł pozytywnie mnie zaskoczył i to pod kilkoma względami. Jakimi? O tym w mojej recenzji.
Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem, jak już widzicie w nagłówku, jest fabuła. Oczywiście nie mogę jej zdradzać do końca, bo o nie to przecież chodzi w recenzjach, ale mogę za to przekazać, że będziecie zaskoczeni. A to bardzo wyjątkowa cecha współczesnych, miałkich i przewidywalnych horrorów.
Przeczytaj również: Ghosts of War, horror rozgrywający się w trudnych wojennych czasach w wersji online w nadchodzącym miesiącu
Historia koncentruje się wokół pięciorga amerykańskich żołnierzy, którzy w roku 1944 zostaję oddelegowani na kolejną misję. Ta wydaje się im spełnieniem marzeń i oazą żołnierskiego spokoju. Otóż mają przez określony czas zająć się utrzymaniem wielkiej posiadłości, a dokładniej rzecz biorąc, zamku położonego na odludziu, w malowniczej okolicy. Miejsce to było kiedyś siedzibą nazistowskiego dowództwa. Wielkie zamczysko skrywa jednak przerażającą tajemnicę. Dokonano w nim brutalnego mordu, a uwięzione i udręczone dusze domowników, które nie zaznały spokoju, ciągle krążą po domostwie. Ich obecność mocno da się we znaki wspomnianej piątce żołnierzy.
Powiecie, że to historia jakich wielu, opowieść o spragnionych sprawiedliwości duchach, o upiorach, strachu i przygnębieniu. A jak wam powiem….i tak i nie. Bo owszem, scenariusz bazuje na przetartych już ścieżkach grozy. Bo znawcy tematu grozy mogą domyślać się co ich czeka. Ale jest pewien szkopuł w całości tej historii….nie wiadomo co jest prawdziwe, a co nie, a akcja zbacza w pewnym momencie z zupełnie inną stronę. Element zaskoczenia to samo jądro tego ciekawego fabularnego wątku o duchach, prawdzie, wojnie i ludzkich demonach przeszłości.
Takie pytanie można zadać sobie po obejrzeniu tejże produkcji. Bo tak właściwie nie jest to tylko horror, nie jest to nawet horror wojenny, choć tak można byłoby o nim powiedzieć, w takie ramy go zamknąć. Ja bym jednak skłoniła się do określania Upiorów Wojny mianem dramatu wojennego w klimacie horroru. Nie każdy się odnajdzie w jego klimacie, nie każdemu film przypadnie do gustu, gdyż produkcja w reżyserii i według scenariusza Erica Bressa, mającego na swoim koncie film Efekt Motyka, czy serię Oszukać Przeznaczenie, bardzo specyficznie miesza gatunki, stawiając nad wszystkich wielki znak zapytania.
Nic tu nie jest na tyle wyraźne i na tyle klarowne, żebyśmy mogli powiedzieć sobie, tak, to jest horror. Tak, to jest film wojenny. Albo, tak, to jest dramat wojenny. Twórca bardzo oszczędnie, choć zarazem krwawo, pokazuje fragmenty z wojną związane, koncentrując się jedynie na niewielkich, dość brutalnych szczegółach. Właściwie z wojną związani są tylko bohaterowie, to, że widzimy ich w mundurach i to, że każdy z nich ma jakieś traumatyczne wojenne wspomnienia.
Trauma, to zaś istota tej opowieści. Reżyser Ghosts of War postarał się opowiedzieć historię, której tłem, której tylko motywem przewodnim, ale nie centrum opowieści, są duchy. Horror i wojna zostały ciekawie połączone. I mimo pewnej płytkości fabularnej, pomimo powtarzanych banałów, seans potrafi wciągnąć. Nieco rozwleczony początek, nagle zmienia kurs i staje się zagadkowy, ale i smutny.
Smutek, to bardzo dobre słowo określające stan po obejrzeniu tejże produkcji. Jednocześnie trzeba sobie tu jasno powiedzieć, że nie jest to produkcja dla wszystkich, nie jest to tytuł jasno wpisujący się w ramy horrorów. Powiedziałabym, że to przerażająca, bardzo trudna i ciężka w odbiorze historia o demonach, o piekle zarówno wojennym, jak i bardzo ludzkim. Twórca pokusił się o zadanie pytanie na co, na ile i czy naprawdę stać nas na bycie ludzkim, na bycie w zgodzie ze sobą. Czy to się mu udało….może nie do końca, ale jednego nie da się filmowi odmówić, zaciekawia, jest nieco inny od klasycznych powtarzalnych tytułów grozy, jakich ostatnio wiele.
Opisywany przeze mnie film jest dostępny w wersji na DVD oraz wypożyczalniach online i choć nie znajdziemy w nim super gwiazd kina, to mimo wszystko zetniemy się z aktorami, których już kiedyś i gdzieś widzieliście. I nie są to jedynie filmy grozy. Jak już wspomniałam opowieść skupia się na pięciu żołnierzach i to oni są bohaterami i protagonistami filmu.
Podczas ponad prawie półtoragodzinnego seansu, na ekranie będziemy mogli oglądać Brentona Thwaitesa (Oculus, Czarownica czy Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara), który wciela się tu w Chrisa, w miarę opanowanego, ale i pełnego sprzeczności przełożonego grupy. Towarzyszą mu opanowany Kirk, w tej roli Theo Rossi (Synowie Anarchii, Grzechotnik), oczytany i wykształcony, znający języki obce, w tym niemiecki, Eugene, w tej roli Skylar Astin (Między Piętrami czy seria Pitch Perfect), dręczony demonami przeszłości Tappert, w którego wcielił się Kyle Gallner (Koszmar z ulicy Wiązów, Snajper czy Udręczeni) oraz brutalny Butchie. Ta rola przypadła w udziale Alanowi Ritchsonowi (Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia, czy seria Wojownicze żółwie ninja).
Nie są to role zachwycające, nie warto się nad nimi zbyt wiele rozwodzić, ale każdy z aktorów oddał swojej postaci jakąś cząstkę siebie, nawet jak ta wydawała się prozaiczna i banalna. Chyba najwięcej wykrzesać ze swojej postaci mogli Ci, którym twórca powierzył odegranie charakterystycznej, tej nieco brutalnej istoty ludzkiej.
Nie mogę się za to zupełnie przyczepić do filmowej realizacji, która wypada całkiem przyzwoicie. Mimo tego, że większa część akacji rozgrywa się w zamku, a ten robi przyzwoite wrażenie, jakieś elementy poza pałacowe też w filmie znajdziemy. Co ciekawe produkcja jest utrzymana w bardzo nierównym tempie, co jednocześnie jest jej zaletą, jak i wadą. Sceny zamkowe, choć znajdziemy w nich grozę, wydają się płynąć wolnym, bardziej narracyjnym rytmem. Te zaś poza pałacem, szczególnie w końcówce filmu, mocno przyspieszają.
Irytujące wydaje się być zakończenie filmu, który dziwnie się urywa, dając poczucie, że czegoś tam jeszcze w nim brakuje. Nie wiem, czy jest to zabieg celowy, czy nie, ale wyraźnie odstaje od całości.
Gatunek zwany horrorami jest rodzajem filmowym, który mnie akurat, powiem kolokwialnie „leży”. I tak też bym określiła recenzowaną przeze mnie w tym tekście produkcję grozy. Film mi „leży”, nie zachwyca, ale i nie odrzuca, jest niecodzienny, zdecydowanie nie dla każdego widza. Fabuła zaciekawia, nakłania do zastanowienia się co dalej, zadaje pytania i to nie jedno, co cenią się niezwykle w filmowych produkcjach. Czy zdołamy sobie na nie odpowiedzieć, to już zapewne inna bajka, i to nawet mroczna. Jest w tej produkcji coś zaskakującego i przykuwającego uwagę. Dobry seans na jeden z zimowych wieczorów, nie tylko dla fanów kina grozy. Moja ocena 7,5/10.
Śledź nas na google news - Obserwuj to, co ważne w świecie gier!
Komentarze [0]:Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu