Polskie Dark Souls, a może o wiele więcej? Najlepsza gra w historii CI Games? Czy Tomasz Gop, jeden z największych fanów produkcji studia From Software osiągnął równie wysoki poziom? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania zapraszam Was do mojej recenzji.
Hardcorowe RPG to z pewnością wciąż nie wystarczająco zagospodarowany rynek. Lords of the Fallen stara się przyciągnąć uwagę nie tylko fanów Dark Souls, lecz również “niedzielnych graczy” którzy odbili się od tej serii ze względu na wysoki poziom trudności.
Rozgrywka w założeniu jest bardzo podobna, ale gra CI Games w odrobinę większym stopniu stawia się na szybkie reakcje oraz naukę na własnych błędach. Twórcy starają się nas o tym poinformować już na początku historii. Jak łatwo się domyślić nie mamy nic powiedziane od tak po prostu (no może poza banalnym pierwszym samouczkiem). CI Games oraz Deck 13 (firma współtworząca z Frankfurtu) zachęcają nas do zabawy w mieszanie wielu stylów walki. Przyjemna oraz intuicyjna zmiana wyposażenia promuje kombinowanie z różnymi typami broni oraz zbroi. Na przykład wielki (oraz masywny) młot nie będzie ograniczał nas, nawet w lekkim zestawie. Pozwala nam to na stworzenie własnego i unikalnego wojaka.
Twórcy bardzo szybko “puszczają rękę gracza” czego przykład otrzymujemy już na samym początku rozgrywki. Przed starciem z pierwszym Lordem możemy zwiedzić klasztor, poznać trochę informacji o świecie i jego sytuacji. Dodatkowo możemy zebrać doświadczenie po pokonaniu czyhających na nas Rhogarów. Druga ścieżka jest bezpośrednia i bardzo krótka. W trakcie eksploracji natkniemy się na specjalne zwoje odtwarzające (jedynie w formie audio) wspomnienia różnych ludzi związane z wieloma wątkami pobocznymi. Ponadto dla ciekawskich znajdzie się wiele świetnych nagród w postaci elementów wyposażenia oraz broni. Nie zabrakło oczywiście kilkudziesięciu sekretów, których nie sposób od razu odkryć i rozwiązać w standardowy sposób. Nietypowe działania oraz wymogi do spełnienia nie pozwoliły mi na poznanie wielu wątków przewijających się przez całą historię. Dlaczego? Brakowało mi małych podpowiedzi, dzięki którym mógłbym odblokować dodatkową zawartość, która by mnie interesowała (nagrania związane z fabułą).
Oczywiście jak na grę podobną do Dark Souls nie zabrakło backstabowania (udany cios w plecy rozpoczynający sekwencję kolejnych ataków zadających bardzo duże obrażenia), namierzania przeciwników oraz magicznych napojów leczących w różnych fiolkach. System run urozmaica nasze poczynania, lecz ich ilość nie została w odpowiedni sposób dostosowana. W efekcie otwieranie specjalnie zablokowanych skrzyń nie jest istotne w dużym stopniu (pierwotnie gracz miał głowić się czy odkryć runę czy zastosować ją w zbroi/broni).
Na naszej drodze stanie wielu ciekawych przeciwników, którzy służą tytułowym Lordom. Ci potężni wrogowie nie ustaną zanim nie zniszczą naszego świata. Co gorsze, jedynie Harkyn, nasz protagonista jest jako jedyny jest w stanie stawić im czoła. Tak, ten pełen grzechów więzień jest ostatnią nadzieją całej ludzkości. Czy ktoś tak bezczelny oraz bezkarny będzie wstanie unicestwić Upadłego Boga?
Lords of the Fallen jest jedną z niewielu gier, która daje nam możliwość wcielenia się w postać z pozoru bardzo negatywną, za którą ciągnie się negatywna przeszłość. To przez jej pryzmat postacie poboczne będą spoglądać na nas. Jedynie od gracza będzie zależeć wiarygodność ich osądów… Fabuła jest ciekawa aczkolwiek trochę zbyt przewidywalna. Jednakże jej rola w tym nowym gatunku nie odgrywa wielkiej roli.
Graficznie LotF prezentuje obecnie najwyższy osiągalny obecnie poziom. Specyficzny styl graficzny (realistyczny z minimalną nutką rysunku), w mojej ocenie, nic nie ujmuje oprawie wizualnej. Podobne rozwiązanie zostało zastosowane w na przykład Killzonie 3. Obie firmy (CI Games, Deck 13) stworzyły piękny oraz bardzo dobrze zoptymalizowany tytuł. Szczególnie ważny jest drugi aspekt. Dobry refleks, odpowiednia taktyka, mądry timing oraz odrobina umiejętności mogą okazać się nie wystarczające w obliczu drastycznie skaczących klatkach na sekundę…. Lords of the Fallen błyszczy w kwestii efektów cząsteczkowych (w szczególności na konsolach Xbox One oraz Playstation 4), dzięki nim świat oraz starcia są o wiele bardziej wiarygodne.
Miejsca zostały bardzo dobrze zaplanowane a ich piękno oraz design mówią same za siebie. Lokacje są bardzo dopracowane a liczne szczegóły jedynie podkreślają wysoki poziom graficzny.
Projekt przeciwników jest wyjątkowy, chodź nie zabrakło wielu bardzo mocnych inspiracji (warto zajrzeć do archiwum podcastu Przegrani - odcinek związany z prezentacją z PGA 2015). Rhogarowie występują w wielu różnych formach, lecz w późniejszych etapach dostrzeżemy, że ich mocniejsze wersje różnią się w niektórych aspektach (na przykład kolor zmutowanej tkanki). Niektórzy Lordowie zmieniają się w mały sposób również w trakcie walki, gdy zadamy im pewną ilość obrażeń.
Soundtrack z tego tytułu z pewnością już niedługo zagości w bibliotece utworów w moim smartfonie, ponieważ wszystkie melodie przyjemnie wpadają w ucho. CI Games zdecydowało się jedynie na polską kinową lokalizację, nie uświadczymy w LotF polskich głosów postaci. Z drugiej strony aktorzy (anglojęzyczni) wykonali świetną robotę a każdy głos pasuje do swojej postaci. Zdarzyło mi się jednak usłyszeć mikrofonowy oraz mechaniczny przegłos u postaci pobocznych. Również w zwojach zdarzyły się podobne błędy, oraz raz czy dwa nagranie albo się nie odpalił albo zostało nagle bez powodu przerwane. Odgłosy ścierających się ze sobą broni oraz brzdęk metalu zostały bardzo dobrze zaimplementowane, dzięki czemu walka nie tylko efektownie wygląda, ale również świetnie brzmi.
Niestety Lords of the Fallen nie uniknęło błędów, co gorsza pojawiły się również istotne dla samej rozgrywki. Pewne miejscówki do teraz uważam, za zbyt trudne w porównaniu do innych. Rozumiem, że odkrywanie sekretów miało się wiązać z wymaganiami, lecz niekiedy twórcy za bardzo chcieli osiągnąć poczucie satysfakcji po ich poznaniu. Granie inną postacią niż wojownik okazuje się trudniejsze, co ma być pewnego rodzaju określeniem poziomu trudności. Ten pomysł nie przypadł mi do gustu, gdyż nie traktuje graczy sprawiedliwie oraz wpływa na ocenę tej gry przez pryzmat “hardcore” a “casual”.
Timing poruszania się wydaje się być mniej dokładny od tego znanego z serii Dark Souls, aczkolwiek można się do tego przyzwyczaić. W efekcie nie zawsze udawało mi się w odpowiednim momencie zadać uderzenie czy podnieść tarczę. Małe nieprawidłowości dotknęły również system obrażeń oraz ich otrzymywania co doprowadziło do wielu sytuacji, w których byłem przekonany o uniknięciu ciosu a jednak było inaczej. Lordowie często przez to cierpieli, gdyż ich szarże czy ataki frontalne zdawały się być przesadzone. Często reakcje ostatecznie zdawały się być wypadkową szczęścia, animacji ruchu oraz dostosowywania się, przez co aspekt taktyczny tracił na wartości.
Przyznacie jednak sami, że najgorsze błędy to te które czynimy nieświadomie, ze względu na brak poinformowania nas. Dlatego strasznie wku**** mnie, gdy okazało się, że drzwi obok prowadziły do poprzedniej lokacji, a nasi przeciwnicy odradzali się. Jak łatwo się domyślić znalezienie się w potrzasku oznaczało tylko jedno… strasznie denerwującą śmierć oraz wymóg powrotu po zebrane doświadczenie co w LotF wiąże się również z czasem dotarcia do niego. Gdyby tylko pojawiło się ostrzeżenie w newralgicznych miejscach nie uznałbym tego za zbytnią pomoc oraz ułatwienie.
Natknąłem się jednak na jeden błąd nie do zaakceptowania. Otóż w pewnych miejscach punkty zapisu nie działały poprawnie, przez co nie miałem możliwości zapisania postępu co w tego typu grze jest niedopuszczalne. W systemie w którym uzależnia się tak wiele od checkpointów nie możemy pozwolić sobie na takie problemy. W jeden chwili straciłem możliwości odzyskania napojów uzdrawiających, nowego miejsca respawnu po śmierci (w innym przypadku wrócimy na sam początek mapy, przy okazji po raz kolejny będziemy musieli przebić się przez Rhogarów do tego miejsca) czy nawet szansy na rozwój naszego bohatera. Szkoda, że wciąż nie poprawiono tych błędów, pomimo długiego czasu po premierze...
Pomimo tego wszystkiego dobrze się bawiłem przez te 26 godzin rozgrywki.
Lords of the Fallen to świetna oraz przemyślana gra, która niczym nie ustępuje legendarnej serii Dark Souls. From Software ma z pewnością solidnego konkurenta (a nawet dwóch) oraz masę materiału do analizy. Niebawem przekonamy się czy zamierzają wyciągnąć z LotF wnioski czy jednak pozostaną wierni swojej własnej formule. Polsko-Niemiecka współpraca przyniosła nam świetny tytuł pełen świeżych pomysłów. Żaden z fanów wymagających gier nie może przejść obojętnie obok tej produkcji.
Szkoda, że nie udało się zebrać lepszych ocen, jednak doświadczenie z produkcji pierwszej części na pewno przełoży się na kolejne części tej serii.