Black Mirror, ten tytuł znany jest niemal wszystkim miłośnikom gier. Złowieszcze czarne lustro, przyczynek klątwy rodziny Gordon, przyciągnęło przed swą czarną, mroczną, szklaną taflę szerokie grono odbiorców. Gry z tej serii zachwycały wciągającą fabułą, niesamowitym mrocznym klimatem, ciekawymi zagadki i klasycznym interfejsem point & click. Gdy w tym roku świat obiegła wiadomość iż KING Art Games pracuje nad projektem zatytułowanym Black Mirror, w growej branży zawrzało. Pierwsze myśli graczy biegły w stronę kontynuacji serii, choć zastanawiano się o czym miałaby opowiadać. Zapały ostudziła wiadomość, że przygodówka, dzieło niemieckiego twórcy znanego z komediowych gier adventure z serii The Book of Unwritten Tales ma być rebootem. Nie wszystkim pomysł na taką formę zaprezentowania serii przypadł do gustu, ale twórcom dał możliwość zaprezentowania zupełnie innej wizji mrocznej historii, nie związanej w żadnym razie z poprzednimi tytułami, zbudowanej na zupełnie innym silniku graficznym i oferującej zgoła odrębne sterowanie. Krótko mówiąc nowe, stare Black Mirror to zupełnie inna przygodówka, która idąc śladami wielu tytułów wydanych w ostatnim czasie, jak choćby nowego Sherlocka, wyciąga rękę ku nowoczesności, wkładając w swój projekt elementy nie mające nic wspólnego z klasyką gatunku wskaż i kliknij. Z poprzedniczkami łączy ją jedynie tytuł, klątwa rodzinna, mroczny zamek (choć ten w grze jest nieco inaczej nazwany) i nazwisko Gordon, reszta to już zupełnie coś innego, choć równie mrocznego, ale i nie pozbawionego wad.
Żeby dobrze oddać to co oferuje reboot Black Mirror, należy z grubsza przyjrzeć się trzem poprzednim grom z serii, gdyż to właśnie do niej odwołują się twórcy. Historia od Future Games skupiała się wokół Samuela Gordona, mężczyzny opanowanego przez rzucone przed wiekami przekleństwo, które doprowadziło go do śmierci. Dwie kolejne odsłony, stworzone już przez Cranberry Productions, skupiały się wokół młodego mężczyzny - Darrena, którego los związany był z rodzinną Samuela, a same przygodówki kontynuowały, a przynajmniej starały się ciągnąć wątki pierwowzoru. Fabuła Black Mirror od KING Art Games po raz kolejny przywołała niezwykle mroczną klątwę Gordonów, lecz bohaterem gry jest już zupełnie inna postać, która ze wspomnianym Samuelem nie ma nic wspólnego. Akcja gry przenosi nas w zupełnie inne miejsce, śledzimy zupełnie inną opowieść i wcielamy się w kogoś zupełnie innego.
Fabuła rozgrywa się w Nowej Szkocji w roku 1926. Protagonistę poznajemy w powozie, w którym odbywa podróż do swojej rodzinnej posiadłości, w której jeszcze nigdy nie był. Zostaje wezwany do Sgathan Dubh House, czyli Domu Czarnego Lustra po samobójczej śmierci ojca, człowieka owładniętego obsesją okultyzmu, który mimo tego że kochał swoją rodzinę, to nie do końca jej ufał. Niepewny swego losu, nękany dziwnymi wizjami towarzyszącymi mu od dzieciństwa, ostrzegany przez matkę przyszły właściciel ogromnego zamczyska po raz pierwszy przekracza progi domu, w którym żył jego ojciec John. Chłodno przyjęty przez babkę David, ma nadzieję wyjaśnić okoliczności tragicznej śmierci ojca. Szybko okazuje się, że to wcale nie będzie takie proste, gdyż okoliczności samobójstwa rodziciela owiane są tajemnicą, której nikt nie zamierza mu wyjawić. Młody Gordon rozpoczyna więc śledztwo, które ujawnia wiele mrocznych sekretów klanu Gordon, w tym jego dziadka Edwarda. Nękany silnymi bólami głowy, dziwnymi wizjami, przywołującymi duchy, które w rodzinnej posiadłości wyraźnie się nasilają, David, wraz z młodą lekarką zmierzy się z rodzinnym przekleństwem i wrogością.
Zaletą poprzednich części Black Mirror, szczególnie gry czeskiego studia Future Games była niesamowita fabuła, która wciągała od samego początku, aż po ostatni rozdział, budując nie tylko klimat, ale skutecznie strasząc. Nie inaczej jest z rebootem, którego scenariusz fabularny to jedna z mocniejszych stron tej przygodówki. Z przyjemnością śledziłam kolejne pokrętne tajemnice rodzinne, przybliżane nie tylko z notatek, pamiętnika, czy też z kolejno odkrywanej historii, ale i poprzez zjawy, które David widzi, a z którymi niejednokrotnie przyjdzie nam graczom stanąć twarzą w twarz i wierzcie mi, nie będzie to miłe spotkanie. Black Mirror od KING Art Games, którego wydaniem zajęło się THQ Nordic określane jest jako gotycki przygodowy horror, nawiązujący do książek grozy, Lovecrafta i Poe. Niewątpliwie klimat twórczości tych przyznacie doskonałych pisarzy jest tu wyczuwalny. Wypływa nie tylko z samej formy poprowadzenia fabuły, która nie tyle straszy, co intryguje i zachęca do jej zgłębiania, ale także z wyglądu lokacji, postaci, które spotkamy na swej drodze, mrocznej grafiki, która zupełnie inaczej prezentuje się w wewnątrz pałacu, a inaczej poza jej murami oraz klimatycznej, acz nie nachalnej ścieżce dźwiękowej, która subtelnie podkręca panującą w grze atmosferę. Wszystko to sprawia, że chce się w być w niej jak najdłużej, choć pod względem sterowania nie jest to droga usłana różami.
Black Mirror w nowej wersji to nie tylko zupełnie inna historia, to także i przede wszystkim nowy wygląd, innowacyjne względem poprzedniczek rozwiązania techniczne i nowoczesne sterowanie. Nie jest już to tradycyjna przygodówka point & click, ale gra stworzona pod pada, z możliwością grania WSAD-em. Jeśli więc nie zaopatrzyliście się w ten niezbędny przedmiot dla gracza konsolowego, to przygotujcie się moi drodzy na drogę przez mękę, bowiem kierowanie Davidem to istny koszmar. Zanim napiszę co mam na myśli, przybliżę Wam nieco jak prezentuje się sam interfejs. Ten nie należy do zbyt skomplikowanych. Postacią kierujemy, jeśli oczywiście tak jak ja gracie klawiaturą, za pomocą klawiszów WSAD. Ekwipunek, do którego trafiają zebrane przez nas przedmioty aktywujemy za pomocą przycisku „I”, menu to „M”, pamiętnik Davida to „J”, zaś zadania, które przyjdzie nam wykonać ukrywają się pod „Q”. Z tym oczywiście nie ma problemu, wszystko jest klarowne, czyste i proste. Gorzej jest jak już nadmieniłam z poruszaniem się naszym bohaterem, który mówiąc kolokwialnie jest bardzo toporny. Po pierwsze najmniejsze dotknięcie przycisku na klawiaturze odpowiadającego za ruch powoduje, że nasz bohater natychmiast zmienia kierunek, idąc tam gdzie iść nie powinien. Do tego dochodzi fatalne ustawianie się kamery, które w połączeniu z pełnym 3D, szczególnie widocznym w zamku, sprawia, że nie tylko nie wiemy gdzie idziemy, ale powoduje zawroty głowy i dezorientuje. Obijanie się o ściany, gubienie kierunków i ogólna irytacja towarzyszyła mi przez większą część gry. Szybko pożałowałam, że nie mam pada, bo moje growe życie z pewnością było dużo łatwiejsze.
Niestety okropne sterowanie wpływa też na elementy zręcznościowe, których w rozgrywce nie brakuje. Wspomniałam już na początku, że twórcy zgodnie z modą panującą ostatnio wrzucają do gier elementy zaczerpnięte choćby z gier Telltale Games, które podchwyciło Frogwares w swych najnowszych Sherlockach. Jeśli graliście w jakiś ostatni tytuł o przygodach słynnego detektywa, to podobieństwo między tymi grami, a najnowszym Black Mirror od razu rzuci się Wam w oczy. Mamy tu bowiem elementy qiuck time eventów, w których klawiszami WSAD i myszką utrzymujemy kursor w centrum okręgu, by powstrzymać ból głowy naszego bohatera, szybkie przyciskanie lewego przycisku myszy, by pole interaktywne zostało zapełnione, a całość zadania wykonujemy na czas. Niestety nie zabrakło także elementów zręcznościowych zdecydowanie trudniejszych, które spędzały mi sen z powiek. Podczas zabawy przyjdzie nam bowiem zmierzyć się ze zjawami, w wizjach, które przywołuje David. Nie wiem jak to wygląda gdy gra się padem, ale gdy kontrolę nad protagonistą przejmujemy za pomocą klawiatury, to trafienie w punkt interaktywny i to możliwie szybko, tak by nie zginąć, jest wyjątkowo trudne. W tym momencie aż prosi się opcja znana z wielu przygodówek, czyli przycisk "pomiń". Zapewne wielu graczom element zręcznościowy, z muszę przyznać świetnie wyglądającymi zjawami, przypadnie do gustu, ale dla tych, którzy chcą cieszyć się jedynie rozgrywką i wartko poprowadzoną fabułą, takich jak ja, będzie to dużym wyzwaniem, czasami ciężkim do pokonania.
Black Mirror to także, mimo elementów zręcznościowych i czasowych, przygodówka, czyli pozycja, w której ku mojej uciesze, nie zabrakło zagadek logicznych, a te są naprawdę pomysłowe, ciekawe i sensowne, poza tymi, w których trzeba otwierać wszelakie zamki, wcześniej ustawiając odpowiednio klucz, który mamy w ekwipunku. Dla osoby, która nie posiada wyobraźni przestrzennej (niestety nie mam) zadanie to, to kolejna growa trudność nie do pokonania, jak walka z wiatrakami. Nie wiem ile czasu i ile prób wykonałam, żeby sobie z tymi elementami poradzić, a wierzcie mi, diabelnie to trudne. Po za tym zagadki są bardzo logiczne, niezwykle pomysłowe, a wiele z nich i nich jest także dwuetapowa. Zdecydowanie dużego plusa otrzymuje ode mnie zagadka z runami i zadaniem matematycznym otwierającym pewien sekretarzyk. Mamy jeszcze oczywiście zadania przedmiotowe, czyli odpowiednie używanie przedmiotów, których użycie, po zabraniu odbywa się w sposób automatyczny. Każda zebrana rzecz trafia do klasycznego ekwipunku, który znajduje się po lewej stronie ekranu. Przedmiot możemy dowolnie okręcać, oglądać i manipulować nim, a nawet łączyć i przestawiać jego elementy, jak w przypadku wspomnianego już klucza. Niektóry z nich zostanie zabrany dopiero wtedy, gdy dłużej przytrzymamy lewy przycisk myszy. Tę samą czynność wykonujemy gdy David przywołuje wizje.
Black Mirror to także typowe dla przygodówki dialogi, których jest mnóstwo. W tym wypadku po raz kolejny widać wpływ mody, która opanowała rynek gier z tego gatunku. Podczas pogaduszek mamy możliwość wybrać daną opcję dialogową, na przykład kłamiąc, czy też mówiąc prawdę. Jeśli jestem przy dialogach, to jest najlepszy moment by wspomnieć o angielskiej i polskiej wersji językowej. O tej pierwszej mogę napisać tylko wiele dobrego, bo każda osoba przyłożyła się do swej roli rewelacyjnie, doskonale intonując barwę głosu, modelując jego tembr, nadając granej przez siebie głosowo postaci odpowiednie do gry emocje, a jest ich tu bardzo wiele. Black Mirror oferuje graczom polską wersję językową w postaci napisów. W przedpremierowej wersji gry, w którą miałam przyjemność zagrać dzięki gog.com znalazły się niestety błędy w postaci nie przetłumaczonych dialogów, czy też notatek i książek, które mamy okazję obejrzeć. Ten element z pewnością zostanie naprawiony i już po premierze gracze cieszyć się będą, mam nadzieję, doskonałą polską lokalizacją.
Graficznie projekt prezentuje się dwojako, choć wpasowuje się tym w klimat gotyckiego horroru, jakim jest określany. W zamku szczególnie w nocy czujemy wszechobecny dreszczyk niepewności, klimat zadumy, powagi i lęku, a pięknie odbijające się cienie na ścianach rzucane przez świecę budują niezwykły klimat tego miejsca, a jest gdzie chodzić. Twórcy stworzyli sporo przestrzeni do eksplorowania, zarówno na terenie pałacu, w którym pokoi bez liku, a kątów do zwiedzenia masę, jak i poza nim. W przypadku terenu poza domem, grafika prezentuje się zgoła inaczej. W Sgathan Dubh House wędrujemy w klasycznym 3D, z postaciami równie wykonanymi w tym stylu, mając możliwość dowolnego rozglądania się na boki, w tył, w przód, czy też do góry. Na dworze jest zupełnie inaczej. Wprawdzie rozglądać możemy się dalej, ale to co widzimy na ekranie jest jakby mnie czytelne, zamazane, niczym namalowany akwarelami obraz, a nasza postać jest jakby w ten obraz wklejona. Ciekawie się to prezentuje, nietypowo, ale troszkę melancholijnie, nastrojowo, tajemniczo i archaicznie, co nadaje odpowiedni ton i wydźwięk klimatowi Black Mirror.
W grze znalazło się także kilka nawiązań do ukochanej przeze mnie pierwszej części Black Mirror. Już śpieszę wyjaśniać jakie. W czasie zabawy natrafiamy niejednokrotnie na listy, notatki czy też kroniki rodzinne, które oczywiście czytamy. Podobnie jak w przygodówce od Futute Games, tak i tu początek tekstu czytany jest przez naszego bohatera, po czym odsłuchujemy go już głosem osoby, która ów list, pismo, czy kronikę pisała. To oczywiście tylko smaczek, ale myślę, że wielu fanów serii zadowoli.
Reboot Black Mirror nie uniknął pewnych błędów i niedociągnięć. Ja wprawdzie tak jak już wspominałam grałam w wersję przedpremierową i wierzę, że zostaną one naprawione, ale natknęłam się na braki w tłumaczeniu, zacięcia gry, problemy z jej wczytywaniem i z zapisami.
Długie wczytywanie się lokacji i przestoje, w których czekamy aż nasz bohater w końcu wejdzie do danego pokoju, czy też pojawi się na naszym ekranie stosowna animacja, sprawiają, że rozgrywka toczy się momentami zbyt ślamazarnie, burząc płynność i niwecząc klimat, który muszę przyznać jest tu doskonale nakreślony.
Sporym wyzwaniem są zagadki i elementy zręcznościowe, ale na szczęście twórcy nie zapomnieli o przygodowych graczach udostępniając w grze nieograniczoną ilość zapisów, które dokonujemy osobiście, a nie automatycznie, co jest w zwyczaju wielu niedawno wydanych przygodowych produkcji. W wypadku Black Mirror to istotny, ważny i pozytywny jej aspekt, bowiem rozgrywka obejmuje ponad 10 godzin zabawy, wypełnionych nie tylko eksploracją, rozmowami i zadaniami zręcznościowymi, ale i zagadkami logicznymi.
Black Mirror w nowym wydaniu, z nową historią, nowymi bohaterami i unowocześnionym sterowaniem to zupełnie inna, choć utrzymana w niemalże tym samym klimacie produkcja przygodowa. Wszyscy Ci, którzy spodziewali się czegoś, co będzie wzorem Black Mirror z przed lat, muszą zredukować swoje oczekiwania. Tym radzę spojrzeć na ten tytuł z innej, bardziej współczesnej perspektywy, by trzeźwym umysłem i okiem gracza delektować się świetną grafiką, mrocznym klimatem, angażującą fabułą i pomysłowymi, przygodowymi zadaniami. Gdyby z rozgrywki wyrzucić nieszczęsne elementy zręcznościowo - czasowe, za którymi nie przepadam, to śmiem twierdzić, że byłaby to może nie tak dobra, ale godna następczyni pierwowzoru.
Serdecznie dziękujemy firmie gog.com za udostępnienie kopii gry do recenzji!
Elemęty czasowe powinny być zakazane w grach, nie dla tego, że z automatu są złe a raczej dla tego, że twórcy źle je tworzą. Czasówki powinny być jak w fallout gdzie była to istotna, oparta w fabule i towarzycąca przez cały czas gry mechanika będąca sensownie i wiarygodnie uzasadniona. W grach etapy czasowe zamiast dawać frajdę to irytują i psują klimat. Skopanych poruszanie się to też spory minus, ciekawa fabuła jest chyba najwarzniejszym aspektem gry zaraz obok łamigłówek.