Nie znam tego tytułu i jakoś nie widzę siebie w to grającego ;)
Refunct to gra. Albo nie gra. W sumie to nie za bardzo wiadomo, co to jest. Jest to bardziej doświadczenie, z którym możemy obcować. Chwila relaksu, tylko czekająca, by po nią sięgnąć podczas codziennej pogoni za lepszym życiem.
Produkcja powstała w 2015 roku. Nie można powiedzieć, że to po prostu kolejny produkt do grania, lecz jest to pełnoprawna gra o niepełnej zawartości. To specyficzna trójwymiarowa platformówka, w zasadzie nie oferująca konkretnego gameplayu. Nie ma tutaj mocnych wrażeń jak w typowej strzelance. Brak również skomplikowanych mechanik niczym w RPG. Tutaj po prostu… jesteśmy. I tyle.
Wyłaniamy się spod wody… Przed nami znajdują się jedynie bryły prostopadłościenne… Chcemy skakać, tak, skakać. Przedostawać się z platformy na platformę, prześlizgiwać się przez rury i pędzić… Pędzić za wyimaginowanym królikiem, którego nie ma i nigdy nie będzie. Po prostu biec w rytm delikatnej, spokojnej muzyki…
I biegniemy. Czy nie mając jasnego celu? Mamy! Musimy zaznaczać swoją obecność, i zaznaczać, i tak dalej…
No właśnie. To relaksacyjna gra. Nie musimy się o nic obawiać, gdyż nie skończy nam się czas ani nie stracimy wirtualnego życia w ramach potyczek czy innych przeciwności losu. Naszym zadaniem jest jedynie… skakanie. Ale i w tym aspekcie nie zostało to zakończone jeno na prostym przedostawaniu się z jednej platformy na drugie podwyższenie. W tym przypadku otrzymaliśmy ograniczony wachlarz umiejętności „specjalnych”, takich jak wzajemne odbijanie się od ścianek czy drugi „doskok”, pozwalający dostać się na nieco wyżej położone obiekty.
Nie zabrakło także innych urozmaiceń. Do naszej dyspozycji oddane zostały platformy, które to niczym winda zawiodą nas niemal do nieba. Możemy też oczywiście zeskoczyć na specjalne trampoliny, które to bez problemu odbiją nas na znaczną odległość. W nasze ręce trafił również nieskomplikowany system rur, który to pozwala na szybsze przemieszczanie się.
To w zasadzie wszystko. Rozgrywka nie oferuje wiele ponad skakanie oraz okazjonalne pływanie. Może warto jeszcze wspomnieć o tym, że każde nowe miejsce, na które wskoczymy, natychmiast zazieleni się na znak „zaliczenia” tego go, co następnie sumuje się na ostateczny wynik procentowy.
Oprawa, przyznać trzeba, jest po prostu ładna. Nie ma tutaj zbędnych fajerwerków (chociaż kto wie?), lecz oczy nasze są uszczęśliwiane przez pastelowe, nieco przytłumione kolory.
Na samym początku rozgrywki wyłaniamy się spod wody. Widzimy tylko parę obiektów dookoła nas, a na samej górze przycisk, którym to uaktywniamy kolejne kamienne bloki wyłaniające się spod wody. Przy okazji mamy oczywiście możliwość zbierania małych czarno-czerwonych sześcianów, występujące na zasadzie łatwych do odnalezienia znajdziek.
Woda wygląda naprawdę ładnie i to chyba na nią głównie idzie moc obliczeniowa naszego komputera. Może fizyka tej cieczy nie rzuca się specjalnie w oczy, lecz ogólne wrażenie jej prawdziwości jest dosyć duże, w czym na pewno pomaga, iż nieustannie reaguje ona na zmieniającą się porę dnia czy dynamiczne oświetlenie.
Dźwięk. Przez cały czas towarzyszą nam odgłosy chodzenia i „zaznaczania” obszaru zielonym kolorem, ale to chyba, obok podmuchów podczas przechodzenia przez rurę, jedyne odgłosy wydawane przez nas i świat. Na uwagę zasługuje także delikatna muzyczka, która nienachlanie towarzyszy nam niczym niema, lecz słyszalna przyjaciółka u naszego boku.
Jaki jest Refunct, wiadomo. Przyjemna gra na jedno półgodzinne posiedzenie za raptem kilka złotych. Czy to uczciwa cena za niecodzienne doświadczenie relaksacyjne. W tym przypadku myślę, że należałoby przetestować to na własnej skórze bez ogromnej straty dla naszego portfela.
Nie znam tego tytułu i jakoś nie widzę siebie w to grającego ;)
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
No cóż. Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.