Stało się! Seria The Walking Dead zapoczątkowana przez nieistniejące już Telltale Games, a dokończona dzięki Skybound Games dobiegła końca. Zanim na stronie pojawi się moje podsumowanie całej serii, zapraszam Was do recenzji ostatniego epizodu, finałowego sezonu The Walking Dead, którego podtytuł brzmi: Take Us Back, która powstała dzięki uprzejmości GOG.com, któremu serdecznie dziękujemy.
Będę powtarzać, i zdania swojego nie zmienię, iż gry nastawione na opowieść, skupiające się mimo intensywności akcji, jak w przypadku The Walking Dead, na elementach zwanych quick time eventami, nie powinny w recenzjach zbyt mocno zagłębiać się w fabułę, bo to zwyczajnie szkodzi poprawnemu odbiorowi czytanego tekstu i rzecz jasna psuje zabawę.
Dlatego też w dosłownie kilku zdaniach zarysuje Wam to co wydarzyło się w odcinku czwartym, zamykającym i podsumowującym podróż Clementaine i jej podopiecznego Alvina Juniora. Oboje, wraz z pozostałymi członkami grupy, znaleźli się w dość trudnej sytuacji, która była wynikiem Waszych działań w epizodzie trzecim, w którym atak na siedzibę wroga okazał się nie łatwym zadaniem. Ucieczka i ratowanie życia przed hordą Zombie, czyli tak zwana norma w grze The Walking Dead, doprowadziła ich do pewnej jaskini, z której jak najszybciej musieli się wydostać.
Bieg spraw i poczynań gracza, tak czy siak prowadzi w The Walking Dead: The Final Season: Take Us Back do zakończenia historii, którą studio Skybound Games, wzbogaciło o pewien rodzaj suspensu, który dla jednych z Was może wydawać się przewidywalny, ale i podkręcający napięcie, u niektórych wywołać wzruszenie, a u innych skojarzenia z początkiem opowieści. Tak czy inaczej produkcja dobiegła końca, zamykając pewien rozdział w gatunku przygodowym, początkujący gry nastawione na wybory, skupiające się wokół apokalipsy Zombie i śmiem twierdzić, otwierający furtkę ku czemuś nowemu.
The Walking Dead: The Final Season: Take Us Back to po smętnym, dość powolnym, bardziej narracyjnym początku, o czym wspominałam w w recenzji pierwszego epizodu, odcinek nie tylko zamykający całą serię i spinający historię w jedną całość, również taki, który niesie większe pokłady doznań emocjonalnych i zdecydowanie więcej akcji. Momentów, w których walić będziemy siekierą, dźgać nożem zmutowane ludzkie stwory w postaci Żywych Trupów, jest tu obfitość. Wraz z Take Us Back nastąpiło jakieś przebudzenie, którego brakowało w odcinkach poprzednich, szczególnie drugim, o czym wspominałam tutaj, pojawił się cień początku opowieści, może nie oślepiający, ale bardziej mglisty przebłysk dawnej świetności pierwszego sezonu The Walking Dead od Telltale Games i jednoznaczne nawiązanie, który niejednemu z Was wyciśnie łezkę z oka.
Poza zmianami związanymi z szybkością, większym natężeniem akcji i bardziej emocjonalnym podejściem do opowieści Clem i AJ-a, który przeszedł swoistą przemianę, uwypukloną właśnie w tej odsłonie, The Walking Dead: The Final Season: Take Us Back niczym nie różni się od poprzednich trzech odcinków.
Po raz kolejny oferuje sterowanie za pomocą klawiszy WSAD oraz myszy, możliwość swobodnego oglądania się na boki, bardziej płynne prowadzenie kamery, które momentami prowadzi do dziwnych zachowań protagonistki, która porusza się skokowo, podskakując, kiwając się, czy równie dziwacznie poruszając głową, o czym krótko wspominałam w recenzji epizodu trzeciego.
Przyznacie sami, że trudno pisać o tym samym, bo jak już wspomniałam, poza zmianami fabularnymi i natężeniem akcja - reakcja, jakie w tym epizodzie doświadczamy, pozostałe elementy są prawie bez zmian. Tych nie uświadczymy w dużej mierze w wykonaniu graficznym tegoż odcinka, który tak jak poprzednie trzyma w miarę podobny poziom. Odniosłam jednak wrażenie, że część lokacji jest jakby bardziej dopracowana, lepiej prezentują się także przerywniki animacyjne oraz te łączące właściwą rozgrywkę z chwilami walk z Zombie czy też wybuchami, lecącymi w naszą stronę strzałami i tym podobnymi efektownymi działaniami. Ruch w grze jest zdecydowanie płynniejszy, dopracowany, przez co nie tylko czujemy się pewniej, ale i odbiór rozgrywki i tego co dzieje się na ekranie staje się pełniejszy i bardziej wiarygodny.
Sam odcinek prezentuje podobną długość jak poprzednie, wpisując się w rzekłabym normę epizodyczną tej serii. Możemy oczywiście dreptać w poszukiwaniu interaktywnych miejsc, oglądać je nieco dłużej, rozmawiać na wiele tematów, ale niektóre zaistniałe w grze sytuacje, wymuszają na graczach szybkość decyzji i wyborów, więc nie mamy wyjścia.
Wracając do spraw decyzyjności w rozgrywce, te, jak właściwie w całości serii The Walking Dead są iluzoryczne i skupiają się głównie na wyborze między jedną i drugą postacią. Autorzy nakazują nam jakiś wybór, który my dokonujemy, po czym za chwilę okazuje się, że był on jedynie pozorny, chwilowy i mało ważny. Co tu kryć, zagrywki takowe są już doskonale nam znane. Przechodząc kolejne sezony The Walking Dead uczymy się pewnym zachowań i przyswajamy to jak twórcy widzą grę i jak ją odczuwają. Stajemy się niejako narzędziem rozgrywki, ale i siłą sprawczą, nawet jeśli jest ona znikoma. Zwyczajnie wiemy już co może nastąpić, czego można się spodziewać, co wyraźnie odczuwalne jest właśnie w finałowym odcinku.
Podsumowując recenzję The Walking Dead: The Final Season: Take Us Back, ostatniego odcinka przygód Clem, odniosłam wrażenie niby pełnego, a jednak niejednoznacznego zakończenia, które tak naprawdę daje twórcom furtkę do poprowadzenia historii dalej. Czy tak się stanie? Trudno powiedzieć. Coś co jest zakończeniem, jest przecież czegoś początkiem. Pozostawiam tę kwestię otwartą, bo wiele może się przecież zdarzyć. To na tyle na ten moment. Do zobaczenia zatem w podsumowaniu finałowego sezonu, a później być może całej serii.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Fajnie wyglada. Chcialbym kiedys w to zagrac. Moze niedlugo na nowej konsoli kto wie :) Ciekawe czy jest lub bedzie w game pass.