Muszę się szczerze przyznać, że seria
Battlefield zawsze mnie mnie interesowała oraz miała w sobie to coś, co przyciągało moją uwagę na setki godzin. Miodna rozgrywka, rozbudowana zawartość i spora dawka wieloosobowych starć razem, składały się niemalże zawsze na wyśmienitą całość. Niemniej premiera
Battlefield 1 okazała się dla mnie dużym zawodem ze względu na znaczące zmiany balansu, wyraźnie zmienioną specyfikę rozgrywki oraz nastawienie na nieco inne aspekty rywalizacji.
Nawet pomimo takich działań nie przeszkodziło mi to spędzić przy grze 100 godzin, przy czym nie były one aż tak dobre i przyjemne jak w przypadku poprzednich odsłon. Z resztą z Battlefield 4 spędziłem przeszło trzy razy więcej czasu, a to samo w sobie sporo mówi. Po “Jedynce” odniosłem wrażenie, że historyczne odsłony jednak do mnie nie przemawiają, ale….
Pewnego dnia chwyciłem za
Battlefielda V, w którym tak naprawdę przez cały czas coś mi nie grało, coś dokuczało… a jednak spędziłem z tę odsłoną zaskakująco dużo czasu. Pierwsze sto godzin minęło niczym z bicza strzelił, wtem pojawił się kolejny dodatek, który właśnie dla Was nieco opiszę.
Tym razem akcja zabiera nas w okolice Pacyfiku, gdzie czekają na nas lazurowe wybrzeża, zielone wyspy oraz wiele innych miejsc, które z przyjemnością będziemy odkrywać, przy okazji mierząc się w różnorodnych starciach korzystających ze znanych nam już schematów rozgrywki. Zawsze w cyklu najważniejsza nie była kosmetyka jako taka, ale liczne obszerne, ciekawe i atrakcyjne pod względem rozgrywki efekty. W tym wypadku jednak twórcom udało się dostarczyć obszary zarówno wyjątkowo śliczne, jak również wyjątkowo wciągające i sprawiające, że serwery bardzo szybko się zapełniły i ten stan wciąż się utrzymuje.
Przebijając się przez kolejne kordony przeciwników dostrzegamy jak przemyślane były projekty i pomysły na poszczególne fragmenty map, dzięki czemu za każdym razem otrzymujemy kilka różnych ścieżek wypełnionych okazjami do zaskoczenia wroga. Niestety pomimo tego sukcesu twórcom i tak nie udało się pokonać oszustów, którzy wykorzystywali różnego typu zewnętrzne oprogramowanie, przez które niestety niektóre osoby psują wszystkim zabawę, przy okazji rujnując jakikolwiek balans i emocje. Zresztą ten pierwszy w dalszym ciągu nie reaguje na zmiany wydarzeń w trakcie pojedynku, przez co wychodzenie czy wchodzenie graczy do danej rozgrywki potrafi znacząco zmienić przebieg całości, przy okazji negatywnie wpływając na doświadczenie czerpane z rywalizacji. Jeden na około pięć pojedynków pozbawiony jest problemów, co jakby nie patrzeć jest rezultatem bardzo słabym jak na tak duży tytuł.
Szczególnie mocno do gustu przypadła mi kwestia zniwelowania miejsc, w których mogą kryć się snajperzy ciskający z daleka śmiercionośne strzały. Jeżeli ktoś chce korzystać z tego typu broni konieczne jest dynamiczne zmienianie swojej pozycji, przy okazji starając się nie natrafić na innych graczy posługujących się lepszym wyposażeniem na średni czy bliski dystans. Społeczność na tym etapie wydaje się grać o wiele rozsądniej niż miało to miejsce jeszcze kilka miesięcy temu, dzięki czemu można przynajmniej dołączyć do zaawansowanej operacji, która nie została odgórnie ustalona przez deweloperów. Zwycięstwo tego typu taktyki sprawia, że dociera do nas wielka porcja adrenaliny i satysfakcji z zabawy.
W chwili obecnej wciąż dobrze się bawię z najnowszym rozszerzeniem będącym początkiem dla wydania
Edycja Roku 2. Battlefield V + Rozdział 5: Wojna na Pacyfiku, przy czym nie mam przekonania czy pozostanę w projekcie na dłużej ze względu na wyższy wymienione błędy. Jednak bawię się doskonale i jeżeli jesteście fanami tego projektu, to bez wątpienia powinniście się zainteresować nową dawką zawartości, która być może pozwoli Wam się znów zakochać w Battlefieldzie. Mnie szczególnie mocno wciągnęła możliwość wyposażenia się po stronie japońskiej w katanę, dzięki której możemy celnymi cięciami eliminować wrogów. Mechanika ta została wykonana tak starannie i satysfakcjonująco, że podczas serii 4 tego typu trafień adrenalina skoczyła mi do poziomu dawno nie spotkanego w ciągu kilku sekund. ;)
Recenzowaliśmy wersję na komputery osobiste (Origin).