Ogarnąć to można kuwetę :P
"W górach Szaleństwa", to opowiadanie jest literackim pierwowzorem kolejnego dzieła studia Zoetrope Interactive, znanego z dwóch części mrocznych przygodówek zatytułowanych Darkness Within. Conarium, bo taki tytuł nosi ta również utrzymana w mrocznym klimacie przygodówka, jest inspirowana owym dziełem pisarza grozy H.P. Lovecrafta, strasząc graczy nie tyle pojawiającymi się zewsząd stworami, upiorami i duchami, ale pozwalając stopniowo wczuwać się w przytłaczający klimat niepewności, potęgowany wizjami, czy też snami naszego protagonisty.
Conarium jak już wspomniałam jest trzecią grą tego studia i pod wieloma względami bardzo je przypomina. Darkness Within nie przerażało, ale budowało nastrój, jednocześnie oferując graczowi przygodowemu, dla jakiego zostało stworzone, odpowiednie pole do działania, stawiając na drodze szereg zagadek logicznych i przedmiotowych. Podobnie rzecz ma się z tym tytułem, który ma wszystko to co miały dwie poprzednie gry owej ekipy, a dodatkowo wzbogacone jest kilkoma zakończenia i zdecydowanie ładniejszą grafiką oraz barwniejszą, lepiej wpadającą w ucho ścieżką dźwiękową.
Akcja gry przenosi nas w lata trzydzieste ubiegłego wieku na nieprzyjazną ludziom Antarktykę, gdzie odbywa się wyprawa naukowa, której celem jest badanie ludzkich (i nie ludzkich) możliwości umysłu. W ekspedycji bierze udział czterech naukowców, a każdy z nich stara się podważyć granicę natury, wpływając na istoty za pomocą urządzenia zwanego Conarium. W grze przejmujemy kontrolę nad jednym z członków wyprawy, Frankiem Gilmanem, który pewnego dnia budzi się na stacji badawczej nie bardzo wiedząc co się stało, jak tu trafił i gdzie podziali się pozostali naukowcy. Jego zadanie będzie wbrew pozorom proste, przeszukać stację i dowiedzieć się co stało się z jego grupą.
Pewna pozorność, surrealizm i swoista dziwność gry, to chyba największe jej zalety. Tu nic nie jest tak do końca oczywiste i jasne, a strzępki fabuły poznajemy nie tylko dzięki eksploracji, co jest oczywiście istotą tej bądź, co bądź przygodówki, ale i z porozrzucanych oraz pochowanych w szufladach, skrzyniach i szafkach notatkach czy zapiskach. Tajemniczości fabule dodają pojawiające się w wielu miejscach wizje, które wyglądają jak majaki człowieka na progu szaleństwa, lub istoty upojonej alkoholem czy też narkotykiem. Są one nie tylko ciekawe i intrygujące, ale i pomysłowe przez autorów stworzone. Gdy takowy majak ogarnia Franka, obraz zaczyna falować, staje się rozmyty, oddech bohatera przyspiesza, serce zaczyna walić, puls rośnie a rzeczywistość zmienia się nie do poznania.
Conarium, choć oferuje graczowi tradycyjne przygodowe rozwiązania, połączone z elementami horroru i survivalu (nie unikniemy czasówek polegających na ucieczce), oczywiście nie jest klasycznym point&clickiem, w którym spokojnie przebrniemy od początku po jego zakończenie. Protagonistą kierujemy za pomocą klawiszów WSAD i myszy, mając możliwość swobodnego obracania się, spoglądania w górę lub w dół. W rozgrywkę wpleciono dwie irytujące czasówki, w których nie możemy zrobić nic innego, niźli uciec. Zadanie wydaje się być proste, lecz jest jedno ale, a może nawet dwa. Po pierwsze Frank jest mężczyzną poruszającym się okropnie ślamazarnie, przez co branie nóg za pas w miarę szybko, przychodzi mu z wielkim trudem. Po drugie gra czasami nie reaguje na nasze polecenia i klikanie przycisku ruchu nie przynosi pożądanych efektów, przez co stoimy w miejscu i któryś z atakujących nas potworów pozbawia nas życia.
Na szczęście działań na czas jest niewiele, a rozgrywka skupia się na typowych przygodowych zadaniach. Nie brakuje więc zbierania przedmiotów, które trafiają do ekwipunku zlokalizowanego na dole ekranu. Każdy zebrany przedmiot możemy dowolnie obejrzeć, przekręcając go w różne strony. Nasze przygodowe zbieractwo skupia się także na odnajdywaniu ukrytych skarbów, tak zwanych sekretów i trofeów, czyli swojego rodzaju "znajdziek". Zadania te jedynie wzbogacają rozgrywkę, wydłużają ją, ale nie są niezbędne do tego, by grę ukończyć. Zaletą Conarium jest to, że rzeczy noszonych po kieszeniach Franka jest niewiele, raptem klika, a większość z nich używamy niemal natychmiast. Tu następuję moment na skrytykowanie liniowości tego tytułu. Podczas eksploracji napotykamy na miejsca, które obrazowane są odpowiednią ikoną. Zazwyczaj sygnalizują, że należy umieścić tu jakiś przedmiot i gdy jest dostępny w ekwipunku to nie mamy się czym martwić, ale jeśli gdzieś go przegapiliśmy (co jest prawdopodobne), nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Zabawa więc skupia się na odszukiwaniu przedmiotu, zabraniu go, odszukaniu lokacji, gdzie można go użyć (a dzieje się to wtedy automatycznie) i przejściu dalej. Czasami też nie bardzo wiadomo co wzięliśmy, bo rzecz w ekwipunku w żaden sposób nie zostaje nazwana. Wzmianka o tym co zabraliśmy pojawia się na krótką chwilę od razu po zgarnięciu przedmiotu, stosowną adnotacją w lewym, górnym rogu.
Oprócz odnajdywania elementów potrzebnych w zagadkach przedmiotowych, czeka nas także zbieranie notatek, zapisków, dokumentów, listów itp. Wszystkie one trafiają do dziennika Franka, który został podzielony na kilka części. Mamy więc dokumenty, sekrety, rysunki i trofea. Nie zabrakło też czynności przypisanych grom adventure, czyli zagadek logicznych. Większość z nich, a jest ich w grze kilka nie wymaga od gracza specjalnych umiejętności, jest logiczna a do jej rozwiązania znajdziemy stosowną podpowiedź. Muszę przyznać, że pod względem takowych zadań, gra prezentuje się naprawdę ciekawie, wciągająco i ma jeszcze jedną, wielką zaletę, rozgrywkę można zapisywać w dowolnym momencie. Autorzy (chwała im za to) oddali w ręce graczy dużą ilość wolnych slotów na zapisy, co według mnie powinno być normą w każdej grze, która mieni się być przygodówką. Brawo, brawo, brawo!
Conarium to także horror, który budowany jest nie tylko przez widoczny, ciężki klimat znany z kart powieści pisarza grozy, Lovecrafta, ale i przez grafikę oraz ścieżkę dźwiękową, która idealnie podkręca czasami depresyjny nastrój, towarzyszący nam podczas rozgrywki. Twórcy wyraźnie wydzielili kilka etapów gry, które nie dość, że różnią się pod względem wartkości akcji i poziomu grozy, ale i jakością i wyglądem dostępnych lokacji. Przygnębiające, puste, ukazane w kolorach brązu i szarości pokoje stacji badawczej, przełamane zostały intensywnością doznań wizualnych, które przyjdzie nam odczuwać podczas wizji i snów bohatera. Rozmyty, rozedrgany obraz, przepełniony kolorami szarości i błękitu, przywołuje na myśl marę senną. Rzeczywistość przeplata się tu z fikcją i obrazami rodem z science-fiction. Futurystyczne lokacje przenoszą nas w obszary jakby nie z tego świata. Tu możliwości silnika graficznego na jakim tworzona jest gra mogą pokazać pazur i robią to wyśmienicie. Naszej wędrówce po tych dziwnych lokacjach towarzyszą tajemnicze rzeźby, przedziwne przedmioty, kamienne obeliski z symbolami, a atmosferę podkręca mgła, zapalone świece , sarkofagi, czy płonące pochodnie.
Mocną stronę Conarium jest także ścieżką dźwiękowa, o której już wspominałam. Ani na jeden moment nie towarzyszy nam cisza, która wierzcie mi lub nie, zdarza się w większości gier. W tym wypadku jeśli nie ma muzyki, która jest kluczowym elementem każdego horroru, to są dźwięki otoczenia, które zdecydowanie potrafią przerazić. Nie raz zaskoczy nas odgłos spadającego przedmiotu czy kamienia, szumy, szeleszczenia, trzaski, czy dobiegające z oddali głosy.
Opisywana przeze mnie gra, to projekt, który dostępny jest na platformie Steam jedynie w angielskiej wersji językowej. O ile dwie poprzednie części znalazły polskiego wydawcę i gracze mieli możliwość zagrania w nie w ojczystym języku, tak Conarium takiego szczęścia nie miało. Cóż mogę napisać o angielskim dubbingu? Skwituje to jednym zdaniem. Nie jest zły, choć mogło być lepiej. Niektóre kwestie wypowiadane przez Franka, czyli protagonistę gry są niezwykle wiarygodne i emocjonalne, ale bywają też takie, którym nie towarzyszy należyte napięcie, stosowne do sytuacji, która właśnie się rozgrywa. Niestety opcji dialogowych nie pominiemy, bowiem twórcy nie przewidzieli takiej możliwości, a tekstu mówionego jest tu naprawdę sporo.
Podsumowując, Conarium to zdecydowanie tytuł bardziej przygodowy niźli horror. To gra, która nie przerazi, a zbuduje klimat, zaciekawi, a nawet da do myślenia. To też tytuł, który pozwoli graczom ujrzeć kilka alternatywnych zakończeń, co dodatkowo ją uatrakcyjnia. Jeśli wyrzucić z niej moim zdaniem zupełnie niepotrzebne czasówki, to byłaby naprawdę świetnie. Nie mniej jednak spokojnie mogę ją polecić niejednemu fanowi tego gatunku, bo jest tego warta.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Słyszałem pochlebne opinie o tej grze, będę musiał ją ogarnąć.