Endzone 2 to następny city builder, który głośno „krzyczał” w mojej „Kupce wstydu” i który obiecałam sobie zrecenzować. Czy Endzone 2 to dobra kontynuacja, czy ma w sobie coś ciekawego, co może wnieść do gatunku? Szczerze wątpię.
Sama historia, próbująca wybrzmieć w tym produkcie, jest dziwna. Mamy czasy postapokaliptyczne, 150 lat po jakiejś katastrofie, świat „przegrał”, a teraz niedobitki próbują odbudować cywilizację. Ale tak naprawdę nic więcej z tego nie wynika. Choć lubię postapokaliptyczne światy, ten nawet na taki nie wygląda.
W momencie recenzowania tej gry jest ona ciągle we wczesnym dostępie (Early Access) i trwa to już dość długo. Nie wiem, czy jest szansa, żeby coś więcej się w tej grze zmieniło, ale jeśli miałoby się to stać, to chyba musiałaby się zmienić większość elementów. W trybie Early Access nie mam udostępnionej fabuły ani żadnego scenariusza, przez który mogłabym przebrnąć, nie licząc samouczka na początku. Samouczek, jakby nie patrzeć, dobrze pokazuje grę, ale jednocześnie obnaża jej słabe strony.
Wróćmy jeszcze do tego, jak zaczynamy tę grę. Jesteśmy grupą ludzi, która wydostaje się z bezpiecznej strefy i próbuje odbudować cywilizację. Musimy dostać się na odpowiedni teren i rozpocząć budowę naszego miasta. Jakby nie patrzeć, jest to city builder.
Grę rozpoczynamy, jak zawsze w tego typu strategiach, od zaspokajania podstawowych potrzeb na zasoby. W tym wypadku są to woda, jedzenie i złom. I tu pojawia się mój pierwszy problem – ten złom. Po 150 latach wciąż mamy jakieś porzucone kawałki na polach, jakbyśmy zbierali poziomki. Trochę lepiej to wygląda, gdy rozbieramy budowle i pozyskujemy z nich surowce, ale dlaczego złom jest podstawowym składnikiem w takim postapokaliptycznym świecie po 150 latach? To dla mnie słabe.
Żeby nie było – w jedynce było podobnie, ale tutaj mogli się jednak bardziej wysilić. Wodę na początku pozyskujemy z jakichś źródeł typu jeziorko, później możemy czerpać ją z głębszych źródeł. Jedzenie to zbieranie w lesie czy jakaś podstawowa hodowla.
A złom sobie leży w dużej ilości na polankach. No nie do przetrawienia to jest. Złom mógłby być ekstra surowcem, ale nie powinien być podstawowym.
Pewnym wyróżnieniem w tej grze jest sposób eksploracji. Zaczynając grę, poruszamy się autkiem, w którym są nasi początkowi mieszkańcy, umiejscawiamy je i to oni budują pierwszą osadę. Później możemy tym autkiem zwiedzać mapę i zbierać część surowców z ruin albo prowadzić tak zwaną eksplorację, która jest czymś w rodzaju elementu przygodowego. Poruszamy się wtedy naszym „chłopakiem” po niewielkim obszarze i przeszukujemy go, gdzie czasem musimy użyć specjalnych narzędzi znalezionych w innym miejscu, jak np. palnika acetylenowego czy encyklopedii roślin, żeby zidentyfikować ziarna, które zbieramy.
Rozumiem, że ten element gry miał być jakimś urozmaiceniem w tym gatunku, ale powiem szczerze – jest nudny, nic niewnoszący i tak naprawdę wywołuje głównie frustrację. Musimy to robić, bo tylko dzięki eksploracji zbieramy punkty nauki, przez które możemy rozwijać naszą osadę. Bez nich osada się nie utrzyma. Gra jest skonstruowana tak, że idzie się „po sznurku”, chociaż są zagrożenia zewnętrzne – przede wszystkim susze i promieniowanie, do których musimy odpowiednio przygotować naszą osadę. Są one jednak słabe. Naprawdę przetrwanie w podstawowym trybie nie jest trudne, ale blokada wynikająca z konieczności eksploracji irytuje w pewnym momencie.
Dodatkowym elementem w grze jest to, że nie budujemy tak naprawdę jednej osady, tylko wiele, ponieważ mamy duże ograniczenia terenowe. Stawiamy budynki na dedykowanych kaflach, które nie są dostępne na wszystkich fragmentach mapy. Przez to musimy organizować sobie węzeł osad, między którymi rozprzestrzeniamy transport. Jest to fajny pomysł, ale nie do końca tego bym oczekiwała po tego typu grze. Mnie on nie przekonał, zwłaszcza że sam element transportu i jego konfiguracji jest tak nieintuicyjny, że na początku moje autko jeździło puste albo pełne, bez możliwości rozładunku. Nie jest to dobrze zorganizowane pod względem interfejsu (UI).
Grając w tę grę, naprawdę uparłam się, żeby znaleźć jakieś plusy. I jeżeli ktoś lubi taki pseudo postapokaliptyczny klimat – a mówię „pseudo”, bo jest on dla mnie bardziej dziki, w rodzaju dalekich, niezbadanych krain z bujną roślinnością i innymi elementami sprawiającymi, że nie czuję tu klimatu postapo – jest zielono, miło i przyjemnie, to może znajdzie w Endzone 2 jakąś małą przyjemność. Ale na pewno nie należy nastawiać się na brutalność postapokaliptycznego świata czy trudne warunki, w których odbudowujemy cywilizację. Może faktycznie to było celem twórców. Jednak skoro gra jest przedstawiana jako osadzona w klimacie postapokaliptycznym, to tego nie rozumiem.
Grafika też nie przynosi tu dobrych wieści. Chociaż na pierwszy rzut oka wygląda zachęcająco – przez zieleń i klimat, który gdzieś tam oferuje – to po chwili grania zaczyna irytować. Wszystko jest mega niewyraźne, nieintuicyjne i problematyczne. Po 4 godzinach gry wciąż nie widziałam podstawowych budynków na mapie i musiałam klikać na oślep, żeby je odnaleźć, co bardzo mi przeszkadzało. Chociaż widać, że niektóre lokalizacje są przygotowane z pewną myślą i starannością, to po chwili grania okazuje się, że tak naprawdę miejsca eksplorowane przez nas są kopiami i nie różnią się prawie niczym. To z kolei jeszcze bardziej zniechęciło mnie do tej mechaniki.
Nie będę polecać tej gry nikomu – nie w tym momencie, kiedy gra jest w Early Access. Wydaje mi się, że przy tak wielu popsutych elementach nie zagości ona na długo w sercach graczy. Niestety, to spalony temat. Jedynka miała na siebie jakiś pomysł, była czymś nowym, a dwójka raczej pogrzebała całą serię. Jeżeli kiedyś będzie za darmo – spróbujcie. Jeśli jednak macie wydać na nią jakiekolwiek pieniądze, to polecam poszukać innych gier, na które naprawdę warto wydać swoje złotówki.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu