Wyobrażam sobie ile radości, jaką dumę i ile satysfakcji może nieść dzieło, które odbiorcy, do jakich jest adresowane, przyjmują z entuzjazmem, chętnie dzieląc się między sobą pozytywnymi komentarzami, pisząc pochlebne recenzje czy pozytywne komentarze. Wyobrażam sobie i rozumiem, szczególnie, że sama, może nie tworzę gier, ale z twórczością w formie pisanej mam wiele wspólnego. Dlatego z niekłamaną radością mam zaszczyt przedstawić Wam moją recenzję epizodycznej, klasycznej przygodówki w formie horroru, dzieła wyłącznie jednej osoby,
Steve'a Gabry'ego, zatytułowanej
Sally Face, którą zachwala tak wielu zarówno graczy, jak i recenzentów. Grę miałam przyjemność sprawdzić dzięki uprzejmości
GOG.com , za co bardzo serdecznie dziękuję. Zatem! Miłej lektury!
Pozwolicie, że zanim skupię się na fabule, która podobnie jak cała gra jest niezwykle złożona, poświęcę trochę uwagi temu czym tak naprawdę jest ten epizodyczny tytuł. Gra, która miała swój początek jako prosta opowieść o niezwykle nieszczęśliwym, doświadczonym przez życie chłopcu,
z każdym kolejnym rozdziałem nabiera rozmachu i ewoluuje, czasami w dość zaskakującym kierunku, stając się niezwykle mrocznym horrorem o tożsamości, istnieniu i prawdzie. Ten, który postara się przypiąć jej łatkę gatunkową, jasno ją określić, będzie miał spory problem. Ja sama znalazłam w niej zarówno
dramat, opowieść fabularną o inności, kryminał z licznymi mordami (niestety dzieci), horror ze zjawiskami nadprzyrodzonymi, klasyczną przygodówkę i wiele więcej.
Sally Face to growy projekt i wielowątkowe doświadczenie, to także przekaz, który sami musimy w swoich głowach poukładać. Bardzo ciekawe i wciągające przeniesienie i zobrazowanie w grze wyobraźni autora, która jak widać ma szerokie zastosowanie i zdaje się nie mieć końca, ale jest zarazem bardzo spójna i logiczna.
Właściwie wszystko co poznajemy wraz z zagłębianiem się w tą, trzeba tu jasno powiedzieć, niezależną przygodówkę, jest niezwykle przemyślane, choć nie raz zaskoczy, niejednokrotnie spowoduje, że przysłowiowa "szczęka Wam opadnie". Zaskakujące jak jedna, dosłownie jedna osoba, przez kilka lat mogła stworzyć tak w pełni spójne growe dzieło. Chylę czoła i jestem pod wielkim, ogromnym wrażeniem, dalej tkwiąc w zachwycie i uwielbieniu.
Tkwię w nim, bo jak już wspomniałam
Sally Face, przygodówka stworzona przez samotnego, ale widać pełnego wyobraźni i diabelnie zdolnego twórcę, od rysunków, poprzez fabułę, efekty, animacje aż po muzykę i udźwiękowienie stworzona jest własnoręcznie.
Steve Gabry udowodnił zatem, że niezależnie, nie znaczy płytko, prosto i zwyczajnie. Pasja przełożyła się na grową, w tym przypadku przygodową doskonałość, którą trudno oceniać, jeśli samemu się jej nie sprawdziło.
A zaczyna się ona dość tajemniczo, ale i niezwykle przerażająco, od psychodelicznej animacji, w której poznajemy chłopca wędrującego w obandażowanej twarzy gdzieś po szpitalnych korytarzach . Finałem jego wędrówki jest zmasakrowane ciało. Po czym przenosimy się do rzeczywistości, która skupia się wokół mężczyzny, Sala Fishera, więźnia, który rozmawia z wyznaczonym przez sąd terapeutą. Ten proponuje mu podróż we wspomnieniach do dzieciństwa, niełatwego i ponurego, pełnego brutalnych mordów, bólu, upokorzeń, ale i też wielkiej przyjaźni.
I tak poznajemy Sala, chłopca, który w skutek tragicznego wypadku stracił mamę, a sam został okaleczony, na tyle mocno, że musi nosić specjalną maskę - protezę. Przesłona twarzy, niebieskie włosy spięte w kucyki są powodem wyśmiewania i drwin otoczenia. Dlatego też, trochę z rozpaczy, a trochę na przekór środowisku Sal przejmuje nadane mu przezwisko "Sally Face" jako swoje. Wkrótce przeprowadza się ze swoim tatom w zupełnie inne miejsce, z dala od tragicznych wydarzeń. Mieszka teraz w apartamentowcu, w mieści Nockfell. Jak się wkrótce okazuje, z ust swojego przyszłego przyjaciela, fana metalowej muzyki, mieszkańca piwnicy tego domu, Larry'ego, dowiaduje się, że w miasteczku, do którego się sprawdził, dzieją się bardzo podejrzane rzeczy. Przede wszystkim w tajemniczych okolicznościach znikają dzieci, zdarzają się nadprzyrodzone objawienie, a na dodatek na piętrze obok mieszkania Sala, ktoś został zamordowany. Zaciekawiony opowieścią Larry'ego, przekonanego, że wie kto dokonał mordu, Sally godzi się pomóc mu w schwytaniu zabójcy. I tak wkracza na bardzo niebezpieczną ścieżkę, na której zmierzy się z wieloma niewyjaśnionymi zjawiskami i wielkim zagrożeniem.
Opowieść rozłożona na pięć, w miarę długich rozdziałów, z każdym kolejnym zdaje się rozwijać, czasami niezwykle dynamicznie. Historia, choć wykonana w rysunkowym stylu graficznym, nie stroni od brutalności i przerażenia, dając także popis surrealistycznym koszmarom, które nawiedzają Sala, z którymi ma sobie przecież poradzić.
W przypadku
Sally Face nie da zdradzać za wiele wątku fabularnego, czy też bardzo szczegółowo wypunktować kolejnych zadziwiających wydarzeń, które w finale nabierają tempa, by nie popsuć zabawy. Wierzcie mi, możecie być zaskoczenia. Jednego możecie być za to pewni,
nuda, znudzenie lub zniechęcenie zdecydowanie Wam nie grozi.
Nie grozi, bowiem gra pełna jest wszelakich zadań do wykonania, które jasno zostały przez twórcę zaprezentowane. Aby się do nich zbliżyć w moim tekście, muszę najpierw skupić się na otoczce związanej ze sterowaniem.
Choć opisywana przeze mnie przygodówka jest traktowana jako klasyczny point and click, to mimo wszystko komputerową myszkę możemy sobie odpuścić. Chłopcem z protezą na twarzy sterujemy za pomocą klawiszy WSAD lub strzałek (to już według uznania). Choć sterowanie sugerowałoby jakieś rozwiązania zręcznościowe, takowych tu jednak, na szczęście, nie znajdziemy. Przygodówka to także interakcje z otoczeniem, choćby zbieranie przedmiotów, rozmowy, tudzież inne growe zabiegi. Tu pomocny będzie klawisz "
F" albo "enter".
Sally Face, jak każda typowa przygodówka posiada ekwipunek, zlokalizowany na górze ekranu. Aktywujemy go za pomocą "
Q" na klawiaturze. Rzeczy z inwentarza używane są automatycznie, w momencie gdy gra uzna to za stosowne. Choć nie mamy bezpośredniego wpływu na przedmioty, w żaden sposób nie wyciągniemy go przedmiotowego zbioru, to możemy go obejrzeć i przeczytać stosowny o nim komentarz.
W tym miejscu przychodzi czas na wspomniane przeze mnie powyżej jasne zaprezentowanie zadań. Otóż wraz z ekwipunkiem uruchamianym za pomocą "Q", pod jego paskiem pojawi się zadanie, polecenie, które mamy w danym momencie wykonać. Niektórym z nas może się wydawać, że takie prowadzenie za rękę jest niepotrzebne i ułatwia rozgrywkę, ale wierzcie lub nie, tylko tak się Wam zdaje.
Otóż mimo tego, że gra skupiona jest raczej na zagadkach przedmiotowych, mnogość czynności, które musimy wykonać jest naprawdę spora. Duża ich ilość zdawałoby się banalnych rozwiązań, może jednak sprawiać kłopot, bo polega na dużej dokładności. Tak jest między innymi z przedmiotem, który posłuży nam w śledztwie w kontakcie z siłami nadprzyrodzonymi. Urządzenie uruchamiane za pomocą klawisza "shift" lokalizuje duchy, ale żeby je znaleźć czasami musimy stanąć w odpowiednim, wyznaczonym przez twórcę miejscu. Przyznam się, że kilka razy udało mi się zlokalizowanie takowej miejscówki pominąć, przez co tkwiłam z rozwinięciem fabuły w martwym punkcie.
Niestety projekt nie uniknął także pewnych problemów. Zauważyłam dwie istotne kwestie. jedna związana jest bezpośrednio z interakcjami, tymi związanymi z interaktywnymi miejscami w lokacjach. Otóż większość z nich jest oznaczona, ale, z nieodgadnionych i niezrozumiałych dla mnie powodów część takowych oznaczeń nie posiada. Przez takie, chyba niedopatrzenie twórcy tkwiłam naprawdę długo chwilę z zadaniem, którego nie mogłam wykonać, bowiem przedmiot, który miałam zabrać z innej rzeczy, nijak nie był interaktywny. Nie pojawił się żaden napis, podświetlenie, kompletnie nic. Jedynie przypadek, w którym w odpowiednim miejscu wcisnęłam "enter" ujawnił przykrą prawdę i jednocześnie pozwolił ruszyć dalej. Problem ten pojawił się także podczas szukania duchów. Przykro to powiedzieć, ale zdarzało mi się klikać na oślep, co w przygodówkach nie jest dobrym rozwiązaniem.
Pewnym problemem, szczególnie dla osób, które chcą dogłębnie poznać grę lub tak jak ja zajmują się pisaniem poradników/solucji, jest
brak ręcznego zapisu.
Sally Face to bowiem
gra, która zapisuje się automatycznie, więc nie wrócimy do miejsca, które już raz odwiedziliśmy.
Istotą rozgrywki są także dialogi. Gra niestety
nie jest dostępna w polskiej wersji językowej, co wielu graczy do niej zniechęca. Nie mniej jednak słowo mówione, w bez głosowo - dialogowej grze, bo taki jest ów tytuł, jest bardzo ważne.
Sally Face jest
przygodówką niezwykle liniową, co między innymi widać właśnie w dialogach. Tylko te przeprowadzone ze wszystkimi i o wszystkim pozwolą graczom popchnąć fabułę do przodu. Pominięcie jakiejś opcji dialogowej powoduje, że w rozmowie z inną postacią, a jest ich naprawdę dużo, dana opcja i dana, niezwykle ważna informacja się nie pojawi.
Wspomniałam, że gra skupia się na zadaniach przedmiotowych, choć mini gry i mini zagadki logiczne także się tu pojawiają. Jest jednak masę innych elementów, które na dłuższą chwilę przykują was do monitora. Są nimi nie tylko poukrywane, czasami bardzo sprytnie osiągnięcia, dostępne zarówno na Steam, jak i GOG.com. Twórca nie zapomniał także o licznych smaczkach i rozwinięciu fabularnym, jakim są pamiętniki, notatki, dzienniki i tym podobne przedmioty. Możemy, ale nie musimy je znaleźć, jednocześnie urozmaicając sobie zabawę.
Ważnym elementem oprócz warstwy fabularnej jest oczywiście grafika, sposób wykonania tej niezależnej przygodowej produkcji. Już wiecie, że jest to tytuł wykonany samodzielnie, ręcznie rysowany z wielką pieczołowitością oddający wiele miejsc, do jakich podczas gry zawędrujemy. A są to lokacje umieszczone w rzeczywistości, w której wędrujemy po wielkiej apartamentowcu, ale i poza nim. Nie zabrakło także niezwykle surrealistycznych, w większości bardzo krwawych koszmarów, które są nieodłącznym elementem tejże produkcji. Całość utrzymana jest w pastelowym, malowanym kredkami stylu. Twórca swoją pracę zechciał ubarwić psychodelicznymi cut-scenkami, które wyraźnie podkręcają atmosferę.
Ważnym elementem, nieodłącznym i podkręcającym ciężki klimat tejże przygodówki, opowiadającej zarówno mrożącą krew w żyłach, tragiczną historię, ale także opowiadającej o przyjaźni, jest muzyka. Tą także autor stworzył sam, ubarwiając ścieżkę dźwiękową o wszelakie kawałki muzyczne, w tym także ciężki i głośny metal.
W podsumowaniu
Sally Face mogę na wstępie napisać, a właściwie się ukorzyć, że zupełnie nie rozumiem sama siebie dlaczego dopiero teraz poznałam przygody Sala'ego. Zresztą czy aby na pewno dogłębnie je znam. Nie jestem o tym przekonana, bowiem twórca zawarł w swoim dopieszczonym dziele tak dużo elementów, tak mnóstwo treści, że jedno przejście zdecydowanie nie odsłoni całości. Gra, która jest zarówno klasyczną przygodówką, jest także kryminałem, mrocznym horrorem, dramatem o odrzuceniu i inności, o walce z samym sobą i wielkiej przyjaźni. Żałuję tylko, że nie znalazł się nikt, kto by zechciał zająć się jej tłumaczeniem, bo jest to kolejna przygodowa perełka, która godna jest każdej wersji językowej. Nie znacie jeszcze historii Sala Fishera vel Sally'ego Face'a? Jeśli nie, to koniecznie musicie poznać. Nie będziecie żałować, gwarantuję.
Serdecznie dziękujemy GOG.com za udostępnienie gry do recenzji.
Testowaliśmy wersję gry na komputery PC na GOG.com.