Grafika retro i powiedziałabym rutyna opanowała świat przygodówek i coraz to nowe studia raczą nas zarówno pikselami czyli znajomym stylem graficznym z przed lat, jak i podzieloną na odcinki rozgrywką. Tak jest także w przypadku Tales of the Neon Sea, niezależnego studia Palm Pioneer, które pod skrzydłami Zodiac Interactive, wydawcy między innymi przygodowej gry logicznej Iris.Fall, pod koniec kwietnia oddało w ręce graczy wykonaną właśnie w takim stylu, detektywistyczną, cyberpunkową produkcję z gatunku adventure, zamkniętą w trzech rozdziałach, zatytułowaną: Tales of the Neon Sea. Do jej recenzji, powstałej dzięki uprzejmości twórców i wydawcy, którym serdecznie dziękuję, Was teraz zapraszam.
Tales of the Neon Sea, jak słusznie tytuł wskazuje, przenosi graczy w świat morza neonów, niezwykle kolorowy, błyszczący i pełen najdrobniejszych szczegółów, w przygodę rozgrywającą się w cyberpunkowym środowisku 2D, pikselowej grafiki i mnóstwa łamigłówek. Jeśli oczekiwaliście od tego projektu łatwości i lekkości rozgrywki, skupionej jedynie na zadaniach przedmiotowych, to muszę wyprowadzić Was z błędu. Tak naprawdę to przygodowa - gra logiczna, która stawia na eksplorację detektywistyczną i elementy zręcznościowe, ale nie są one w tym przypadku czynnikiem dominującym. Głównym i nasuwającym się niemal natychmiast aspektem jest skupienie się na zagadkach, które przechodzą od tych prostych ku tych bardziej skomplikowanych, a nawet powiedziałabym wydumanych. Grę trawi także powtarzalność i banał, który związany jest z dialogami, pisanymi w sposób niezwykle prosty i pozbawiony emocji. Brakuje w nich polotu, empatii, zaangażowania i pewnej mroczności, która mimo wszystko przez tę około czterogodzinną rozgrywkę jednak się przebija. Być może spowodowane jest to tłumaczeniem z języka chińskiego, w jakim to produkcja oryginalnie jest wykonana.
Troszkę to zuboża dramaturgię owej produkcji, tym bardziej, że mamy do czynienia, było nie było z kryminalną zagadką, brutalnymi morderstwami, tajemnicą i niespodziankami, które jako prywatny detektyw, mężczyzna po przejściach, już na emeryturze, musimy rozwikłać. Wcielamy się bowiem z podstarzałego mężczyznę w prochowym płaszczu i przydużym kapeluszu, o imieniu Rex, którego wiernym towarzyszem, a nawet pomocnikiem jest jego kot, Wiliam. Oboje zostają wplątani w intrygę, której motywem przewodnim są mordy i seryjny, nieuchwytny do tej pory przestępca. Fabuła już nam w przygodówkach dobrze znana, przestawiająca postać, która trochę mimochodem, niezależnie od siebie zostaje wciągnięta w intrygę, paradoksalnie odmieniającą jej monotonne, zakrapiane alkoholem życie.
Tak naprawdę na temat fabularnej warstwy Tales of the Neon Sea nie można napisać zbyt wiele, bo kolejne karty opowieści serwowane są nam bardzo powoli, zupełnie niespiesznie poprzez pojawiające się podczas rozgrywki notatki, zapiski czy inne dostępne informacje. Jednocześnie przekazuje ona jedynie rys fabularny, bywa niekonsekwentna, naciągana i tworzona w każdym rozdziale nieco inaczej, przez co wydaje się bardzo ograniczona i rzekłabym kolokwialnie: "czerstwa". Ma jednak, jak się jej bliżej przyjrzeć, drugie dno, w postaci wielu nawiązań i skojarzeń, które wynikają głównie z cyberpunkowego stylu i pewnego graficznego przerysowania, przeładowania i przedobrzenia, które narzuca określone traktowanie, ale jest zarazem jej zaletą.
Nie jestem zwolenniczką zamykania produkcji przygodowej w ustalonych ramach, ale Tales of the Neon Sea, a właściwie jej twórcy narzucili graczom ograniczenia, jednocześnie pozwalając zanurzyć się w przepiękny, bajkowy, ale i jakże mechaniczny i monetami straszny świat łączący rzeczywistość opanowaną przez ludzi oraz tą, w której dominują roboty i istoty im podobne. Grając w ów tytuł, wtapiając się w niego coraz głębiej, miałam odczucie, że mimo rozbudowania logicznego, mimo ogromu łamigłówek, autorzy postawili na ograniczającą mnie liniowość, która wiązała się z wykonywaniem czynności w określonym, czasie i kolejności, co stawało się niezwykle uciążliwe. Ciągłe odszukiwanie na przykład elementów potrzebnych do złożenia, bądź uruchomienia jakiegoś robota lub innej maszyny było nieco uciążliwe, tym bardziej, że miejsca, w którym przyszło mi przebywać wypełniało mnóstwo przedmiotów i wszelakich drobiazgów.
Zatrzymując się nieco przy owej liniowości, warto skupić się na aspekcie czysto technicznym owej produkcji, która określana jest jako klasyczna przygodówka point & click. Jak najbardziej jest to prawda, bo choć detektywem emerytem możemy pokierować za pomocą klawiszy WSAD, wykonując niektóre czynności klikając przycisk "E" na klawiaturze, to produkcję rozegramy także jedynie komputerową myszką. Ta wygodna zmienność, jest bardzo fajnym rozwiązaniem, szczególnie dla tych graczy, którzy z przygodowym gatunkiem nie mają za wiele do czynienia. W eksplorację, która skupia się na odnajdywaniu rzeczy potrzebnych nam do skonstruowania danego przedmiotu, obiektu lub maszyny, wpleciono także elementy zbliżone ku quick time eventom, które czasami wiążą się z czynnościami na czas, w których czeka naszego bohatera śmierć, gdy tylko nie poradzimy się z płynnością rozgrywki, a ta w ogólnym rozrachunku spisuje się bardzo przyzwoicie.
Ciekawym rozwiązaniem, które cenię sobie w detektywistycznych przygodówkach, a niewątpliwie Tales of the Neon Sea takim tytułem jest, są interakcje bohatera z miejscem, rzeczą lub sytuacją, które nie tylko aktywują jego wspomnienia, przebłyski dawno nie odkrywanych zakamarków pamięci, ale i pobudzają retrospekcje związane z mordami, które zbliżają nas do odkrycia prawdy o seryjnym zabójcy, który uniknął sprawiedliwości.
Aspekt kryminalny, koncentrujący się na detektywistycznym stylu i zarazem kolejny rodzaj łamigłówki, określony i świetnie graczom przekazany jest (mnie bardzo przypadł do gustu) podczas badania ciał, które przyjdzie nam w grze odkrywać. Ślady, poszlaki i wskazówki wcale nie są takie proste do wskazania, odszukanie ich stanowi przygodowe wyzwanie, przy okazji odwołując się do cyberpunkowego charakteru owego dzieła, w którym robotyka i mechanizmy stają się codziennością.
Styl cyberpunk przebija się przez całą opisywaną produkcję nie tylko pod względem grafiki, która skupia się głównie na wielkim, oświetlonym neonami mieście, ale przedstawia obraz wspólnoty i jednocześnie zależności robotów i ludzi i na odwrót. Połączenie mechanicznego i człowieczego świata oraz przenikanie się go w kolejnych odwiedzanych przeze mnie lokacjach, nasuwał mi niejednokrotnie pytanie, ile i jak długo czekać będziemy na tak właśnie wykreowaną, już rzeczywistą i naszą codzienność. Bo taka niewątpliwie kiedyś nastąpi.
Tales of the Neon Sea stawia także na współpracę i to dość wyjątkową, człowiek - kot. To nim niejednokrotnie zagramy, pokonując jedną z zagadek, łamigłówek, której celem jest z reguły zdobycie potrzebnego Rexowi przedmiotu. Podczas zabawy możemy także z naszym zwierzęcym towarzyszem, ale nie tylko z nim, prowadzić rozmowy, co wydaje się sympatycznym, nieco ubarwiającym rozgrywkę dodatkiem, zważywszy, że kociak gada po swojemu.
Pozostając przy dialogach, należy wspomnieć, że gra nie oferuje głosowej ich formy, zostając w tej kwestii produkcją cichą. Nie znaczy to jednak, że nie uświadczymy w niej żadnych dźwięków. Wbrew przeciwnie, Tales of the Neon Sea jest bogata we wszelakie dźwiękowe na nas oddziaływania, nie tylko dotyczące otaczającej gracza rzeczywistości, ale i w niezwykle klimatyczną ścieżkę dźwiękową, która sympatycznie brzmi między innymi we wprowadzającym w rozgrywkę wstępie, w menu.
Niestety przygodówkę wyróżnia osobliwa nierówność zarówno pod względem fabularnym, jak i technicznym. Nie wiedzieć czemu każdy kolejny rozdział upraszcza rozgrywkę, staje się mniej atrakcyjny, a co gorsza powtarzalny, mimo tego, że opowiada zupełnie inną historię. Dodatkowo wiele wątków nie zostaje zamkniętych, albo w ogóle przerwanych, jakby twórcy nie mieli już ochoty na ich kontynuację. Większe czy mniejsze błędy, które po drodze się przytrafiły, sugerować by mogły zaś prędkość z jaką grę chciano ukończyć, co niestety widać w fabularnej niekonsekwencji.
Podsumowując, Tales of the Neon Sea to produkcja, która zaciekawić może interesującym stylem wykonania, który choć już ograny, zachwyca nasyceniem barw i temperamentem graficznym. To także bardzo dobra propozycja dla tych, którzy cenią sobie w grach ogrom zadań do wykonania i na tych czynnościach przede wszystkim lubią się skupiać. Wadą jest niewątpliwie brak płynności fabularnej, niekonsekwencja i pewien rodzaj chaosu, który opowieść dzieli na trzy odrębne historie, mało ze sobą się łączące i rozmywające się w gdzieś w mrokach naszej pamięci. Czego niewątpliwie bardzo żałuję!
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu