Gry przygodowe HOPA łączące klasyczną rozgrywkę adventure z odszukiwaniem sprytnie pochowanych przedmiotów cieszą się dalej sporym zainteresowaniem, choćby ze względu na swój casualowy charakter. Nadejście długich, jesienno - zimowych wieczorów, zdecydowanie sprzyja zanurzeniu się w ten niezobowiązujący, prosty w formie i przygodowej trudności gatunek, który ma jedną, chyba najważniejszą cechę, niezwykle szybko wciąga.
Tak też jest w przypadku przygodówki w stylu hidden-object, która jest dziełem
Cordelia Games, wydanym pod skrzydłami znanego, katowickiego studia
Artifex Mundi.
Uncharted Tides: Port Royal to kolejna gra z tego gatunku, w którą miałam dzięki wspomnianym studiom przyjemność zagrać, za co serdecznie dziękuję, mogąc tym samy przybliżyć ją Wam w recenzji, którą właśnie czytacie.
Zanim zacznę wgłębiać się w styl wykonania, rozgrywkę i całą grową otoczkę, która czyni z
Uncharted Tides: Port Royal produkt w pełni grywalny i całościowo zamknięty, muszę się Wam do czegoś przyznać. Otóż kilka lat temu byłam zapaloną miłośniczką gier HOPA, które w odróżnieniu od klasycznych przygodówek, nie wymagały ode mnie takiego umysłowego wysiłku, choć wiele z nich pełna była łamigłówek, puzzli i mini - gier. Grając w nie, nie tylko przenosiłam się w niezwykłe, piękne graficznie miejsca, ale przede wszystkim odprężałam się psychicznie, co dawało mi "powera" do dalszego działania, do radzenia się z nierzadko szarą codzienności. Niestety, sama nie wiem kiedy i dlaczego, ale na jakiś czas zapomniałam o grach hidden - object. Wiedziałam, że istnieją, mają się dobrze i cieszą kolejne pokolenia graczy, ale dla mnie stały się jakby nieobecne. Przyszedł jednak czas, gdy zatęskniłam za nimi ponownie, więc niezwykle chętnie zmierzyłam się z jedną z nich. I wiecie co? Nie żałuję!
Po pierwsze gra przypomniała mi przygodówkę HOPA, skądinąd stworzoną i wydaną przez
Artifex Mundi,
Nightmares from the Deep, która pochłonęła mnie kiedyś do reszty, a która podobnie jak opisywana przeze mnie tutaj gra, przenosiła mnie w pirackie klimaty.
Uncharted Tides: Port Royal rozgrywa się właśnie w świecie piratów i wielkiej tajemnicy, legendy o okręcie zwanym Przeklętą Różą. Bohaterowie opowieści to dwójka młodych ludzi, Mary Jane, kobieta żeglarz i podróżnik oraz złodziejaszek o dobrym sercu imieniem Jack. Tłem fabularnym jest za to wspomniany statek i zaginiony dekady temu odkrywca, Mason Owens, który jak twierdzi jego przyjaciel może zostać odnaleziony.
Zwykła podróż poszukiwacza na oczach gracza zmienia się w klasyczną piracką przygodę, w której znajdziemy pojedynki, skarby, porwania, tajemnice, korsarzy a nawet piracką papugę. To także historia, która, tak jak lubię, rozgrywa się na różnych płaszczyznach i różnej perspektywie, a dodatkowo pozwala przejąć grową kontrolę nad dwójką zupełnie różnych bohaterów, co jest dodatkową atrakcją.
W
Uncharted Tides: Port Royal znajdziemy jeszcze coś, czego w tym gatunku nie mogłoby chyba zabraknąć,
tajemnicę, pewną dozę baśniowości i magii, między innymi za sprawą magicznego amuletu w formie kompasu, który jest swoistym przygodowym drogowskazem i motorem napędowym niejednej łamigłówki.
A nudzić się zapewniam, nie będziecie. Opisywana przeze mnie produkcja posiada bowiem wszystko co w klasycznych HOPA być powinno, i mam tu na myśli przygodowe wyzwania. Oprócz klasycznych poszukiwań ukrytych przedmiotów, które nie tylko wyszukujemy w lokacji z przedstawionej nam listy, ale także z zarysów, kształtów przedmiotów, w grze nie zabrakło mini - gier, układanek, puzzli i wszelakich zadań logicznych. Znajdziemy ich w rozgrywce aż dwadzieścia. Poza tym, wcielając się w złodzieja, będziemy zarówno posługiwać się sprytem, jak i złodziejskimi narzędziami, a są nimi wytrychy.
To, że przyjdzie nam kierować dwojgiem różnych bohaterów stanowi także pewien rodzaj przygodowego wyzwania, nie tylko urozmaicając zabawę, ale pozwalając graczom na podejmowanie wyzwań z różnej perspektywy, o czym już Wam wspominałam. Fajnym rozwiązaniem jest to, że każda z grywalnych osób ma nie tylko własny sposób dochodzenia do prawdy, odkrywania jej poprzez zadania przedmiotowe i eksplorację, ale i inne przedmioty, własny ekwipunek i różne przedmiotowe atrybuty. Mary Jane wyposażono jest we wspomniany magiczny kompas, który błyszczy i drga gdy tylko w pobliżu jest coś do odkrycia, zaś złodziej dżentelmen Jack ma w swojej kieszeni zestaw wytrychów, nieodzowny element złodziejskiego fachu. Ich dwoje łączy jeden cel, odnalezienie złowieszczej łajby - Przeklętej Róży, ale każdy z nich działa na swój własny, i jakże ciekawy sposób.
Uncharted Tides: Port Royal to gra wykonana w dość klasycznym, graficznym stylu, znanym z wielu produkcji tego gatunku. Ręcznie rysowane tła, niezwykle kolorowe, barwne i bardzo szczegółowe, do tego podobnie stworzone postacie i mnóstwo animacji. To wszystko składa się na urokliwą graficznie produkcję, w której gracze przemierzą aż 55 lokacji, rozłożonych w karaibskim klimacie.
Klimat ten, nieco zbliżony jest nie tylko do wspomnianego już przeze mnie Nightmares from the Deep, ale i filmów z piratami w roli głównej. W grze nie brakuje bowiem brawurowej akcji, która rozpędzona nie zwalnia ani na chwilę, nie pozwalając graczom się nudzić. Gdy na ekranie naszego monitora nie dzieje się nic spektakularnego, nie ma porywów, bijatyk i pirackich potyczek, to są łamigłówki, zadania, układanki i poszukiwanie sprytnie poukrywanych przedmiotów.
Klimat podkręca pasująca do całości pirackiej, karaibskiej atmosfery muzyka, ale i sama ścieżka dźwiękowa, która śmiało i wyraźnie podbija mnogość pełnych akcji sytuacji czy też umila łamigłówkowe wyzwania.
Uncharted Tides: Port Royal to niewątpliwie jedna z ciekawszych propozycji z gatunku HOPA, która bardzo przemyślanie wykorzystała potencjał casualowych, przyjemnych, pełnych zadań przygodowych produkcji. Zrobiła to w sposób nie tyle ciekawy, co rozsądny, intrygujący i niezwykle wciągający, sprawiając, że ani na chwilę nie pomyślałam o nudzie. W pełni zamknięta opowieść może jednak trwać nadal. Twórcy zakończyli ją w taki sposób, by dać sobie i przede wszystkim graczom, furtkę do kolejnej opowieści, czego sobie i Wam życzę. Jeśli macie ochotę na mnóstwo akcji, w przygodowym HOPA stylu i urokliwej grafice, to ta gra jest idealną ku temu okazją. Sprawdzicie, bo warto!
Dziękujemy twórcom i wydawcy za udostępnienie gry do recenzji!
Recenzowaliśmy grę w wersji na komputery osobiste na Steam.