Survival to gatunek gier, z którym mierzę się sporadycznie, sięgając po ten rodzaj przygodowej rozgrywki w wyjątkowej sytuacji. Okazja zmierzenie się z projektem traktującym o przetrwaniu nadarzyła się jakiś czas temu, gdy do mojej biblioteki na Steam trafiła kolejna gra Pjurala, czyli Szymona Świderskiego, którego debiutanckim tytułem była przygodówka Amelon, w którą również miałam okazję zagrać i opisać. Dziękując autorowi za dostarczenie klucza przygodowego survivalu WAyE, jednocześnie serdecznie zapraszam do przeczytania niniejszej recenzji. Miłej lektury!
Przenosimy się w bliżej nie określone miejsce, wcielając się w nieznanego nam mężczyznę, który sądząc po listach, czy kartkach z pamiętnika znalezionych podczas gry (pozwolicie, że nie będę zdradzać gdzie i jak), nazywa się James Cameron i jest zapalonym wędkarzem w średnim wieku. Nasza przygoda rozpoczyna się w drewnianej chatce położonej nad morzem, w której to nasz bohater szykuje się właśnie na kolejną wędkarską wyprawę. Pakuje zatem najbardziej potrzebne mu przedmioty i urokliwą plażą drepcze do zacumowanej na brzegu łodzi. Spokój morza i zapewne zmęczenie sprawiają, że nasz bohater zasypia. Sztorm, który wkrótce rozpętuje się na oceanie spycha jego łódkę na środek wodnego bezkresu. Odtąd skazany jest jedynie na siebie i tylko to, jak mądrze się spakował, co zabrał ze sobą na wyprawę oraz spryt, inteligencja i umiejętność planowania kolejnych ruchów pozwolą mu ujść z tej wyprawy z życiem.
WAyE to klasyczny survival, który ma swoje z góry ustalone zasady, którymi jest nic innego jak przetrwanie, ale uwarunkowane jest ono tym jak mądrze i rozsądnie podejdziemy do naszej wyprawy, a co za tym idzie, gry. To od tego jakie przedmioty zabierzemy ze sobą na łódź zależy nasza przyszłość i to czy w końcu zostaniemy uratowani. Nie jesteśmy jednak w planowaniu morskiej podróży pozostawieni bez pomocy. Twórca w dość klarowny sposób podał nam odpowiednie wskazówki co jest ważne, co nieco mniej. Wystarczy trochę uwagi, chwila spaceru po plaży, nie śpieszne pakowanie poprzedzone zapoznaniem się z opisem rzeczy, które trafić mają do naszego plecaka - ekwipunku i przede wszystkim rozwaga i rozsądek. To klucz do naszego growego sukcesu. A ten realizowany będziemy małymi kroczkami, metodą prób i błędów. Z czasem uczymy się jak przetrwać, poznajemy otaczający nas świat, który jak się okazuje nie skupia się jedynie na siedzeniu na łodzi i do zaoferowania ma naprawdę wiele, czasami zaskakujących sytuacji.
WAyE to zupełnie inna gra niźli Amelon, która jest świadectwem jaki progres zrobił twórca, a trzeba tu zaznaczyć, że jest to bardzo młody człowiek. Nowa produkcja ma bowiem do zaoferowania wiele, począwszy od sensowych i bardzo bogatych w treść opisów, po zmieniający się w zależności od tego jak toczy się rozgrywka, pamiętnik, aż do wyglądającego różnie krajobrazu z wyspami, ogromnym wielorybem, drapieżnym rekinem, który może stać się końcem naszej podróży, po ponętną syrenę i wiele więcej. To ile szczegółów uda się nam odkryć zależy w dużej mierze właśnie od nas, my jesteśmy kowalami naszego losu, a spokój i opanowanie to furtka do sukcesu.
Rozgrywka zachęca do ciągłego odkrywania alternatywnych rozwiązań, wyszukiwania tych najwłaściwszych ścieżek, dobierania takich przedmiotów, które nie tylko zapewnią nam ważny do przetrwania posiłek, ale i pewien stopień bezpieczeństwa. Ciekawym jest to, że niektóre z przedmiotów, jak choćby wędka, którą oczywiście zabieramy (w końcu popłynęliśmy powędkować) jest przedmiotem nie tylko dostarczającym nam niezbędnego do przetrwania pożywienia w postaci ryb, ale i narzędziem dzięki któremu uzyskujemy elementy niezbędne do tworzenia nowych rzeczy, jak choćby urządzenia filtrującego wodę czy sieci na ryby i wielu innych. Stopniowo uczymy się gry a jednorazowe jej przejście zwykle kończy się śmiercią protagonisty, która muszę to zaznaczyć jest bardzo ciekawie zanimowana i nieco poetycka, o czym grając z pewnością się przekonacie.
Dbanie o przetrwanie, to także i przede wszystkim główkowanie, które w tym wypadku skupia się nie tylko na właściwym doborze przedmiotów, które ze sobą zabieramy do plecaka, ale i wspomnianym wyżej tworzeniem czegoś z niczego. Pomocny w nam w tym będzie stosowny opis, który znajdziemy w pamiętniku postaci, którą pokierujemy, co jest muszę przyznać fajnym rozwiązaniem i urozmaiceniem rozgrywki, która do zaoferowania ma znacznie więcej, nie męcząc graczy pod względem mechaniki, choćby przesadnymi elementami zręcznościowymi, choć takie w grze występują.
Interfejs jest przypadku WAyE bardzo prosty. Większość czynności odbywa się za pomocą komputerowej myszy, ale nie tylko. Podczas rozgrywki natkniemy się na elementy przypominające quick time eventy, w których to poprzez klikanie wskazanych przez grę klawiszy uratujemy naszą postać przed utonięciem, czy też uwolnimy z klatki.
Rozgrywka, jak na grę na przetrwaniu skupioną opiera się na planowaniu i decyzjach, podczas których nie tylko wybieramy odpowiedni sprzęt potrzebny na łodzi, ale i obieramy właściwy kierunek naszej łódki ustawiając odpowiedni jej kurs, czy to na zachód, wschód, północ czy południe. Gdzieś na jednym z tych kierunków znajdować się może bowiem wyspa a na niej ukryte, ale jakże istotne dla naszego przetrwania przedmioty. Zmienność sytuacji, złożoność kombinacji i pewna wielowątkowość zachęca w tym przypadku do podejścia do gry w wielu wariantach i wielokrotnie. Nagrodą w najbardziej właściwych wyborach będzie ocalenie życia, najcenniejszego przecież daru.
Również graficznie projekt zachęca do jego eksplorowania, na tyle, na ile oczywiście jest to możliwe. Wbrew pozorom dni i noce spędzane na łódce wcale nie muszą być takie nudne. Po pierwsze, wraz kolejnymi dniami, które uda się nam przetrwać, zmienia się to co nas otacza. Dzień zamienia się w noc, a ta rozświetlona jest gwiazdami i ciekawym efektem przypominającym zorzę polarną. W dzień promienie słonecznie odbijają się od wody, który lśni jak lustro, śląc w naszym kierunku błyszczące refleksy. Podczas rozgrywki, jeśli tylko dobrze określiliśmy kurs naszej podróży, docieramy do niewielkich piaszczystych i porośniętych palmami wysp, będących urozmaiceniem graficznym. Całość jest jednak spójna budując całkiem przyjemny dla oka obraz.
Na uwagę zasługuje też warstwa dźwiękowa, która muszę przyznać jak na produkcję niezależną, przypominam stworzoną przez młodego człowieka, prezentuje się bardzo przyzwoicie. Rozgrywce nie tylko towarzyszy przyjemna dla ucha muzyczka, ale dodatkowo mówione teksty, w tym wypadku radiowe komunikaty, ostrzeżenia i informacje, które jak mniemam wypowiadane są głosem twórcy gry, czyli Szymona "Pjural" Świderskiego.
Podsumowując moje dywagacje na temat rozgrywki muszę stwierdzić, że mimo tego, iż nie jestem fankom survivali, to w WAyE grało mi się wyjątkowo dobrze. Strasznie wciągająca to gierka, zachęcająca do ciągłego jej sprawdzenia, doskonalenie i jak najbardziej właściwego podejścia do rozgrywki, która w końcu zakończy się sukcesem. Przyjemność ogrywania produkcji wzbogacana jest starannym jej wykonaniem, wkładem pracy włożonym w projekt i widocznym progresem twórcy. Pozostaje zachęcić Was do zmierzenia się z WAyE, czekając na kolejne projekty growe Pjurala, który jak sądzę wcześniej, czy później zadebiutują na Steam.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu