Polanie
Był rok 698, kiedy w grodzie Polan, jednego z wielu słowiańskich plemion rozrzuconych na pięknych i urodzajnych ziemiach między morzem nazywanym Bałtycja a wysokimi, na wiele setek łokci Górami, Mirko syn księcia wyruszył na wojenną wyprawę. Od wielu już bowiem wiosen sąsiednie ludy naciskały nadgraniczne ziemie Polan ze wszystkich stron, starając się uszczknąć z nich cokolwiek i złupić bogate i żyzne polańskie sioła. Mirko, odprawiwszy modły przed posągiem wszystkowidzącego Światowida i złożywszy ofiarę z wilczej skóry, ruszył na północ, by oddalić grożące ziomkom niebezpieczeństwo. Krwawa to była wiosna. Obfite deszcze rozmyły leśne dukty i trakty, rzeki rozlały szeroko, a jeziora pełne były zdradliwej, kotłującej się wody. Taką to wiosną Mirko wiódł swych wojów przez ziemie sąsiadów, aż dotarł do morza. Zgrabił już wiele plemion, spalił wiele zagród, a i łupy uwiózł obfite. Gdziekolwiek się pojawił pierzchali na jego widok niego bezradni wojowie, pozostawiając na pastwę jego drużyny dobytek i białogłowy. Mirko czerpał obficie z rogu swojej sławy i gnał dalej wzdłuż morza przerażonych wrogów. Tak zaślepiony swą mocą dotarł aż do potężnego państwa germańskiego, ale nic nie bacząc w swej dumie parł dalej łupiąc nowego przeciwnika. Już miał wracać w rodzinne strony, szukać pośród bezmiaru germańskiego kraju drogi do swojskiego grodu, gdy spadły pierwsze śniegi. Pojął wtedy Mirko, że gnany siłą swej potęgi zostawił za sobą porę żniw i spadających liści, stając twarzą w twarz z okrutnym mrozem i wichrem. Nie uląkł się jednak, ale rozkazał obóz warowny swym ludziom przygotować, w nim łupy złożyć i tam wspólnie z drużyną przezimować. A zima to była sroga. Wielu towarzyszy pancernych scezło z zimna i od szalejącego wichru, wielu dosięgła zgnilizna tocząc ich mężne prawice. Mirko trzymał się jednak dzielnie, wysoko nosząc się z głową. To dodawało otuchy zmarzniętym wojom, grzały ich porywające mowy wodza - przetrwali.
Polanie - komentarze (3):
Kultowa gra.
7/10
polecam :)