Legacy of the Void miało okazać się ostatecznym zakończeniem trylogii StarCraft II, jak się jednak okazało, nowa część stała się nowym otwarciem. Jak to się stało, że Deadgame nagle ożył i trzyma się naprawdę nieźle? Blizzard postanowił wprowadzić trochę odświeżenia, zmienił klasyczne elementy oraz sprawił, że finały turniejów znów zachwycają cały świat, a nie tylko Koreę i ich wielkich mistrzów. Czy SC II znów ma szansę stać się najbardziej popularnym e-sportowym tytułem? Nie, ale to wciąż genialna produkcja dająca mnóstwo satysfakcji z rozwijania swoich umiejętności.
Król Esportu
Strategia od Blizzarda od wielu lat utrzymuje swoją bardzo mocną pozycję na rynku, choć trzeba przyznać, że ostatni rok funkcjonowania Heart of the Swarm notował bardzo duży spadek zainteresowania. Jak się okazało, wielkie dokonania Protosów przyniosły spore zmiany, odejście od kilku elementów oraz wprowadzenie nowości, które zostały przejęte z różnym efektem. Trzeba jednak przyznać, że “Zamieć” znów rozkochała w sobie graczy, spragnionych nowych doświadczeń w świecie StarCrafta. Korea obecnie gra już w zasadzie sama ze sobą a grający na świecie ich przedstawiciele, dalej trzymają bardzo wysoki poziom. Na szczęście tacy gracze jak Nerchio, Snute, Neeb czy MarineLorD udowadniają, że można z tak trudnymi rywalami zwyciężyć. E-sportowa scena na świecie niejako odżyła, choć ilość zawodów i pule nagród wciąż nie są porównywalne z CS: GO czy LOLem. Blizzard rozpoczął pomoc zarówno dla organizatorów jak i samych zawodników, którzy mogą liczyć na porządne zarobki.
Legacy of the Void to trzecia odsłona kampanii, która ma ostatecznie zakończyć główny wątek fabularny rozpoczęty jeszcze za czasów Wings of Liberty. Raynor oraz Kerrigan rozwiązali problemy swoich frakcji i starają się wspólnie zatrzymać nadciągające zagrożenie ze strony Amona. Niestety tego samego nie można powiedzieć o Artanisie, który wraz z malejącą populacją Protosów chce odbić ukochany Aiur. Niestety atak okazuje się nieudany, a siły Templariuszy ponownie maleją. Przepowiednie i wizje Zeratula okazały się być jak najbardziej prawdziwe. To właśnie lider Templariuszy będzie odpowiedzialny za zjednoczenie oraz wyeliminowanie potężnego Przedwiecznego. Niestety nie będzie to proste zadanie i wielokrotnie będziemy musieli się wysilić, aby osiągnąć wszystkie cele. Tym razem deweloperzy zdecydowali się na stworzenie prologu i epilogu, które są klamrami dla całej historii rozpoczętej już podczas pierwszej części StarCrafta II.
Fabuła jest naprawdę niezła i w elegancki sposób zamyka przygody naszych bohaterów. Widzimy jak na przestrzeni lat zmienił się Sektor Koprulu i jaki wpływ miały na niego ostatnie wydarzenia. Twórcy zastrzegli sobie, że być może pokuszą się kiedyś o osadzenie kolejnej gry w innym okresie dla galaktyki, ale znając Blizzarda albo nastąpi to za BARDZO długi okres czas albo nigdy… Bądźmy jednak dobrej myśli. W końcu SC II wciąż trzyma się mocno i jej pozycja oraz dokonania pozostaną w pamięci, podobnie jak zakończenie. Opowieść trochę bardziej uderza w nasze emocje niż zachwyca skalą, ale w tym przypadku właśnie tak należało postąpić.
Zmiany, a Tradycja?
Zapytacie, czy rozgrywka stała się odrobinę łatwiejsza? No w zasadzie nie, ponieważ obecnie wielozadaniowość jest jeszcze bardziej wymagająca. Najlepsi zawodnicy po prostu zachwycają swoim stylem i licznymi atakami z wielu stron, dokonywanych za pomocą licznych małych oddziałów. Świetnym tego przykładem jest chociażby Nerchio, który potrafi “zaganiać” przeciwnika z każdej strony, zadając wiele poważnych ciosów nie tylko w armię, ale także w ekonomię. Tak naprawdę niewielu graczy potrafi z taką swobodą oraz bezkompromisowością wyniszczać wroga z każdej strony. Nowe jednostki zdecydowanie zmieniły oblicze gry oraz znacznie ją urozmaiciły. Większy nacisk na akcję oraz bezpośrednie starcia, zdecydowanie może się podobać i pozytywnie wpływa na odbiór całej gry. Dzięki temu wiele nowych osób zaczęło interesować się StarCraftem.
Taki stan rzeczy chciał wykorzystać Blizzard i stworzył specjalny tryb kooperacyjny, gdzie wybierając konkretnych generałów, możemy wspólnie sprawdzić się w specjalnych zadaniach. Od czasu do czasu, pojawią się nowe zasady oraz zmiany, które możemy wybrać spośród wyjątkowych mutatorów miesiąca czy tygodnia. Ponadto znajdziemy także Archon Mode, który wymaga od dwóch graczy bardzo intensywnej współpracy. W końcu jeden z nas zarządza surowcami oraz szeroko rozumianą gospodarką, a drugi ma za zadanie zachwycać swoimi umiejętnościami walki i zarządzania wieloma jednostkami naraz. Pomimo teoretycznego potencjału medialnego, okazało się, że ten tryb nie stał się tak popularny jakby to mogło się wydawać.
Nowe jednostki niemalże całkowicie zmieniły obecny obraz gry, ponieważ wiele popularnych jednostek zwyczajnie wypadło z głównego obiegu. Twórcy nie pokusili się o jakieś rewolucje, ale udało się zdecydowanie rozwinąć opcje taktyczne. Zawodowi gracze czy nawet Ci mniej zaawansowani, mają obecnie olbrzymie pole manewru przy reagowaniu na kolejnych mapach. Niestety taka elastyczność skutkuje problemami z balansem, ponieważ bardzo szybko okazuje się, że zawodnicy znaleźli jakiś magiczny build czy jednostkę, która posiada zbyt wiele mocy. Blizzard nie tylko w tym przypadku nie do końca radzi sobie z określeniem odpowiedniego kierunku planowanych zmian. Podobnie ma się sytuacja z Overwatchem, nowym hitem od tego studia.
Nic nie jest już takie same...
Deweloperzy po raz pierwszy zdecydowali się na wprowadzenie (podobno) nielubianych mikropłatności, dzięki którym wzbogacimy się o nowych generałów, skórki czy głosy komentatorów. Ponadto możemy zakupić mini grafikę profilową z wizerunkami najlepszych zawodników i nie tylko. Jeżeli wybierzemy jednak jakiegoś e-sportowca to część zysku przejdzie bezpośrednio do ich portfeli. Od teraz możemy bez problemu bezpośrednio wesprzeć naszych idoli taką drobną kwotą. Zysk z takich transakcji jest spory i nie możemy jednoznacznie tego akceptować bądź odrzucać. W końcu twórcy deklarują, że ten zarobek przeznaczany jest na rozwój gry oraz turniejów. Blizzard cały czas stara się utrzymywać swoją grę na stabilnym poziomie, zarówno finansowym jak i merytorycznym. Turnieje cały czas wzbudzają wielkie emocje oraz przyciągają wiernych fanów przed ekrany komputerów. Musimy się już niestety przyzwyczaić, że kolejne produkcje tego studia będą zawierać dodatkowe płatne elementy. To od sprzedaży zależeć będzie czy taka sytuacja się utrzyma…
Pierwsza część - Wings of Liberty zadebiutowała, aż siedem lat temu(!) a jednak StarCraft II wciąż prezentuje się świetnie. Grafika praktycznie w ogóle się nie zestarzała, choć trzeba przyznać, że obecne urządzenia z pewnością poradziłyby sobie z działaniem o wiele ładniejszej strategii. Niestety o tym się już nie przekonamy . Na szczęście liczne szczegóły, które pamiętają jeszcze rok 2010, wciąż mogą się podobać ze względu na naprawdę spory wkład pracy. Pasja jaką przed laty obdarzono SCII, do dzisiaj ma pozytywny wpływ na wygląd oraz działanie ostatnich przygód Raynora, Kerrigan oraz Artanisa.
Pomimo, że tekstury nie są już tak dokładne oraz szczegółowe, mimo ostrych krawędzi oraz nie imponującym już efektom, wciąż spokojnie możemy czerpać sporo przyjemności z obserwowania gry w akcji. Animacje i projekty stoją wciąż na niezłym poziomie, choć z pewnością Blizzard w obecnych czasach mógłby stworzyć coś jeszcze lepszego, doskonalszego i bliższego specyficznemu realizmowi tego uniwersum.
Udźwiękowienie znów nie zawodzi, choć i nie zachwyca. Jedynie kilka utworów może zapaść nam w pamięć. StarCraft, nigdy nie słynął z wielkich i bardzo popularnych utworów, choć niektóre z nich z pewnością zasłużą sobie na znalezienie się na Waszych listach ulubionych przebojów.
Moje życie za Aiur!
Legacy of the Void to w zasadzie najważniejszy moment dla StarCrafta II, od bardzo dawna, w zasadzie nawet premiera poprzedniego dodatku nie była aż tak bogata w nowe elementy oraz generalny powiew świeżości. Gra zdecydowanie odżyła, coraz bardziej wspierane są umiejętności, aniżeli idealne odwzorowywanie buildów. Rozgrywka znacząco przyspieszyła, stała się o wiele bardziej emocjonalna oraz ekscytująca dla widzów. Blizzard wykonał naprawdę mnóstwo istotnej pracy, która w pewien sposób zmieniła wiele elementów klasycznych dla całej serii. Fani nie zlinczowali twórców, lecz zrozumieli potrzebę odświeżenia skostniałej już tradycji. W zasadzie gracze musieli podobnie jak i Protosi stanowczo zmienić swoje podejście oraz sposób postrzegania nie tylko teraźniejszości, ale i przyszłości…
Twórcy w bardzo umiejętny sposób, wykorzystując swoje olbrzymie doświadczenie, w eleganckim stylu ulepszyli swoją flagową esportową produkcję. To udowadnia jak dobrą pracę wykonało studio. W końcu taki Overwatch, pomimo olbrzymiej popularności, nie może liczyć się chociażby na takim turnieju jak wielkie finały Intel Extreme Masters. StarCraft II to już nie tylko historia, ale także nowoczesna i bardzo przyjemna rozgrywka, która nie będzie odrzucać od początku nowych graczy.
Najważniejsze jednak jest to, że po raz kolejny gracze z całego świata (a nie tylko Koreii) mogą ekscytować się rywalizacją o nagrody na najwyższym światowym poziomie. Nawet tacy niedzielni gracze jak ja, rywalizujący jedynie z SI, mogą czerpać naprawdę wiele radości z grania oraz eksperymentowania z całą paletą możliwości budowania swojej armii oraz zarządzania zasobami. To wciąż najlepsza strategia czasu rzeczywistego, jaką w swojej długiej historii stworzył Blizzard.
Nie mam podstawki ani dodatku ale oczekuję tego. Bardzo lubię Protosów.