Jaka przyszłość czeka graczy? Co jeszcze twórcy będą mogli ulepszyć? Czy w niedługim czasie doczekamy się produkcji ocierających się o rzeczywistość? Zaginięcie Ethana Cartera ma potencjał przybliżyć nasze wizje. Ba! Dzięki wirtualnej rzeczywistości będziemy mogli zwiększyć nasze doznania. Jak udało się deweloperom osiągnąć taki efekt? Wszystko to jest możliwe dzięki fotogrametrii, polegającej na fotografowaniu obiektów z różnych stron. Następnie taki model 3D digitalizuje się (umieszcza się cyfrowe zdjęcia na komputerze), gdzie może zostać on poddany obróbce lub umieszczony bezpośrednio np. w grze.
W dużym skrócie tak powstawało The Vanishing of Ethan Carter, produkcja polskiego studia The Astronauts, w którego składzie znajdziemy pracowników People Can Fly z Adrianem Chmielarzem na czele (twórca m.ni. Tajemnicy Statuetki, Groky 17, Painkilller czy Bulletstorm). Legenda naszej branży postanowiła porzucić dużych wydawców w celu odzyskania wolności oraz kreatywności. Pierwszy efekt widzimy od razu gołym okiem, ponieważ tym razem wcielimy się w detektywa Paula Prospero, który wyruszy do pięknej krainy Red Creek Valley w celu odszukania tytułowego Ethana Cartera. Chłopiec w swoim liście opisuje dziwny oraz tajemniczy wpływ pewnej istoty na mieszkańców tego zakątka. Głównym zadaniem będzie odnalezienie dziecka oraz rozwiązanie spraw kilku morderstw dokonanych w tym czasie.
Tytuł opisywany przeze mnie reprezentuje gatunek gier przygodowych, tym razem jednak w otwartym świecie. Akcję będziemy obserwować z perspektywy pierwszej osoby. Nasz protagonista nie dysponuje żadną bronią. Twórcy zrezygnowali z możliwości posługiwania się nią. Natomiast nasz protagonista korzysta z mocy paranormalnych. Dzięki nim będzie wstanie dokładnie zrekonstruować dokonaną wcześniej zbrodnię. Pozwala to na zupełnie inny sposób odbierania fabuły niż ma to miejsce w grach akcji. Nie będziemy się tylko i wyłącznie skupiać na głównym wątku. Czekają na nas pomniejsze zbrodnie do rozwikłania, przy, których będziemy musieli przystanąć na chwilę i się zastanowić.
Fabuła opowiedziana w grze jest bez wątpienia warta poznania. Z każdym krokiem wydawało mi się, że znam już rozwiązanie całej opowieści, lecz The Astronauts cały czas zaskakiwało mnie małymi krokami aż do samego zaskakującego finału. Wątki poboczne są skryte pośród drzew, lekko obok naszej drogi. Jest to celowe działanie, które ma na celu sprawdzenie jak bardzo chcemy poznać szczegóły całego zamieszania w Red Creek Valley. Uważam, że każdy powinien samemu przekonać się o końcu tego śledztwa. Twórcy odważyli się na bezkompromisowe zagrania na które nie mogliby pozwolić sobie mając dużego wydawcę nastawionego tylko na zysk. Wkroczenie do grona wydawców gier indie z pewnością opłaci się graczom, ponieważ na rynku nie pojawia się wystarczająco wiele kreatywnych oraz świeżych produkcji. Taki ruch nie zmienił faktu, że nasi deweloperzy chcą tworzyć tytułu z najwyższej półki nawet pomimo znacznie mniejszego budżetu (jeden z czynników zdecydowania się na fotogrametrię).
Jako, że nasz głównym bohater jest detektywem jego głównym zadaniem będzie znalezienie tytułowego bohatera. Podczas naszej przygody natkniemy się na liczne łamigłówki, którym będziemy musieli sprostać. Większość z nich jest zróżnicowana. Ich poziom trudności z pewnością nie odrzuci żadnego z graczy. Brakowało mi jednak zadań typowo detektywistycznych, w których musielibyśmy trochę mocniej pogłówkować. Pomiędzy tymi zadaniami mamy czas na zwiedzanie lokacji oraz poznawanie fabuły.
Red Creek Valley to przepiękne miejsce, w które naprawdę łatwo wchłonąć. Aby osiągnąć tak niesamowity efekt wizualny twórcy zdecydowali się na wykorzystanie ww. fotogrametrii. Efekt jest po prostu niewiarygodny! Jeszcze nigdy tekstury nie były aż tak realistyczne (w końcu to zdjęcia przedmiotów/budynków/miejsc). Nie jestem osobą, która przepada za wirtualnym zwiedzaniem, ale w Zaginięciu zdarzało mi zatrzymać na chwilę, aby przyjrzeć się ślicznym i różnorodnym elementom otoczenia. Brakowało mi w jednak jednej istotnej cząstki - elementów 3D. Co mam na myśli? Taka tekstura ziemi jest zupełnie płaska, co mocno rzuca się w oczy wobec pozostałych elementów otoczenia. Gdyby udało się zaimplementować coś na wzór murawy z nowych odsłon FIFY (na nową generację) osiągnięto by jeszcze lepszy większy realizm. Aby móc odpalić wtedy grę potrzebowalibyśmy jednak naprawdę potężnego komputera. Po doświadczeniach z wirtualną rzeczywistością (podczas targów PGA 2015) w głowie siedział mi pomysł na zaimplementowanie gogli wirtualnej rzeczywistości. Jak się później dowiedziałem studio The Astronauts już wcześniej zapowiedziało pełne wsparcie dla tej technologii. Skoro już wspominam o tej dolinie to warto zaznaczyć dużą wiarygodność tego miejsca. Nawet elementy paranormalne i nadprzyrodzone nie niszczą tego wrażenia.
Rozgrywka z pewnością nie jest przeznaczona dla wszystkich. Pomimo bardzo prostego sterowania nie każdy gracz będzie czerpał tak samo dużo przyjemności z nasiąkania fabułą oraz klimatem. Osoby oczekujące wielkiej rozwałki oraz masy akcji z pewnością się zawiodą. Twórcy nie zamierzają kroczyć z obecnymi trendami na traktowanie graczy jak za przeproszeniem idiotów. Zrezygnowano z licznych podpowiedzi czy wskazywania odbiorcą konkretnej drogi do zakończenia. Nie uświadczymy tutaj masy zbędnego wielkiego interfejsu użytkownika. Dzięki temu doświadczenie to staje się jeszcze bardziej osobiste.
Tajemniczy klimat gry budowany jest w głównej mierze dzięki genialnej muzyce, udźwiękowieniu otoczenia oraz soundtrackowi stojącemu na wysokim poziomie. Delikatne dźwięki świetnie łączą się z bardzo dobrze dobranym głosem głównego bohatera, a zarazem lektora, również w polskiej wersji językowej (pomimo mojego początkowego negatywnego nastawienia do wyboru oraz pierwszych nagrań w wykonaniu Miłogosta Reczka). Niestety reszta naszej obsady nie udźwignęła tego poziomu. Głosy osób z rodziny Carterów nie były moim zdaniem wiarygodne, czułem pewnego rodzaju teatralne granie w ich głosach.
Stosunek zawartości do ceny to ostatnimi czasy temat wielu dyskusji. Obie strony mają swoje argumenty i punkt widzenia. Zaginięcie Ethana Cartera jest grą dosyć krótką, ale jej cena nie jest wygórowana. Zdecydowanie jest adekwatna do zawartości. Pytanie brzmi jednak czy jej ilość może wpłynąć na ocenę końcową? Uważam, że w tym przypadku nie. Długość tego doświadczenia jest odpowiednio wymierzona, nie otrzymujemy na koniec uczucia uciętej czy skróconej historii, a przez to nie odczuwamy zawodu z tym związanego. Wręcz przeciwnie; fabuła wydaje się elegancko zamykać tak jak na kompletną całość przystało. Twórcy zdecydowanie chcieli stworzyć coś nowego, świeżego. Pomysł początkowo nie wydaje się być taki, ale nie mamy tutaj do czynienia z kolejną odtwórczą oraz powtarzalną strzelanką.
Czy mogę ocenić Zaginięcie Ethana Cartera jak jedną z wielu gier? Moim zdaniem zrobiłbym dużą krzywdę temu eksperymentowi. To doświadczenie jest póki co jedynym w swoim rodzaju, już teraz możemy sobie wyobrazić jak będą wyglądać gry w niedalekiej przyszłości. W tym roku (2016) prawdopodobnie rozpocznie się era wirtualnej rzeczywistości a śledztwo Paula Prospero z pewnością będzie zachwycać jeszcze bardziej dzięki tej technologii.
Pisząc jakiś czas temu recenzję owej przygodówki, zastanawiałam się jak mam Zaginięcie zakwalifikować, jak mam ocenić grę, która w sumie nie jest grą tak do końca. Grając w nią uczestniczyłam w spektaklu, a raczej w filmie, od czasu do czasu klikając przyciskiem myszy, czy też łącząc fabułę w całość. Przy okazji tego miałam niekłamaną przyjemność zagłębiania się w kolejne prześliczne, urokliwe i zapierające dech w piersiach lokacje. Gdyby w grze pojawiło się więcej zadań do wykonania, więcej notatek do przeczytania, gra byłaby pełniejsza i bardziej grywalna i moja ocena jej byłaby wyższa. Sporym minusem owej produkcji jest też długość. Przejście jej zajmuje zaledwie cztery godzimy. Nie mniej jednak za samą grafikę i dość zaskakujące zakończenie daje grze 7/10.