Gra szarości i cieni nie tylko w filmach i na zdjęciach jak widać fajnie wygląda i robi klimat.
Świat, w którym żyjemy zmienia się od lat w bardzo szybki i czasami niekontrolowany przez nas sposób. Zmieniamy się my, zmienia się technologia nas otaczająca. Przeobrażają się także gry wideo, w tym przygodówki, które coraz częściej łączą w sobie wiele zbliżonych im gatunków, tworząc hybrydy przygodowo - zręcznościowo - platformowe. Dlatego też coraz częściej, osoby takie jak ja, czyli miłośnicy klasycznych gier adventure, tęsknią za klasykami point and click. Taką właśnie klasyczną przygodówką jest Bear Whit Me, której recenzję drugiego już epizodu zamierzam Wam przedstawić.
Odcinek drugi rozpoczyna się w miejscu, w którym zakończył się epizod numer jeden. Nasi bohaterowie, dziesięcioletnia dziewczynka imieniem Amber i jej doświadczony życiowo, fachowiec w swoim detektywistycznym fachu, miś Ted'y, docierają w końcu do Papierowego Miasta, gdzie mają nadzieję dowiedzieć się, co stało się z Flint'em, starszym bratem panny Ashwort. Tętniącemu swoim naturalnym rytmem miasteczku, zagraża tajemniczy podpalacz, zwany Czerwonym Panem. Jest to także miejsce, w którym nie brakuje innych czarnych charakterów. Wśród nich prym wiedzie bezwzględny rekin imieniem King. Dwójce bohaterów przyjdzie zatem zmierzyć się nie tylko z problem tajemniczego zaginięcia, ale zetknąć się z miejskim półświatkiem. Śledztwo zaprowadzi ich między innymi do kasyna, wielkiej posiadłości a także do siedziby kapłanki voodoo.
Kolejny odcinek Bear Whit Me, to tak jak jego poprzedniczka, gra wykonana w stonowanych ciemnych kolorach, tylko momentami przeplatana czerwonymi akcentami, kojarzącymi się z mrocznym, kryminalno - horrorowatym klimatem, którego w tym epizodzie nie brakuje. Oprócz klasycznych elementów, z którymi spotykamy się w filmach noir, do których projekt nawiązuje, zetkniemy się tu także z sektą voodoo, ocierającą się o czarną magię. Pojawią się także gangsterzy i morderstwo. Dostaniemy również przedsmak klasycznej przygodówki, w której pojawiają się typowe dla tego gatunku zagadki logiczne.
O ile w pierwszej odsłonie tejże epizodycznej gierki mieliśmy do czynienia tylko z zagadki przedmiotowymi, w których zebrany przedmiot wykorzystywany był w danym miejscu, tak w dwójce natkniemy się na zagadki, wprawdzie prościutkie i raczej relaksujące, ale niekiedy także takie wymagające używania naszych szarych komórek. Dodatkowo mamy do zwiedzenia sporo lokacji, w której do obejrzenia jest mnóstwo przedmiotów.
Podobnie jak w epodzie pierwszym (tak i w tu) każda lokacja, to wiele przedmiotów, tych potrzebnych i tych, które Amber, czy też Ted jedynie opiszą. W obydwu częściach znajdują się też rzeczy, których klikanie sprzyjać będzie zebraniu wszystkich dostępnych w przygodówce steamowych osiągnięć, a jest ich mnóstwo.
W tej odsłonie na sile przybrały także dialogi, które muszę przyznać są zdecydowanie ciekawsze, złożone i pełne humoru widocznego szczególnie mocno w rozmowach między Amber a Ted'em. Mamy tu także możliwość wyboru opcji dialogowych, które w pewien sposób zmieniają nam rozgrywkę. Większość jednak nie wpływa na to jak gra się potoczy. Twórcy w ciekawy sposób wpletli w rozgrywkę nawiązania do popkultury, filmów czy seriali.
Odcinek numer dwa, to także pewne zmiany względem poprzedniczki. Znajdziemy tu dużą ilość lokacji, pojawia się mapa, na której zaznaczone zostały (na czerwono) kolejne lokacje. Kliknięcie na dane miejsce powoduje szybkie się przemieszczenie tam. Zachowano dobre i klasyczne elementy przygodowe, czyli przejrzysty ekwipunek, z niewielką ilością przedmiotów, klimatyczne, ciekawie wyglądające, komiksowe animacje, streszczające to, co wydarzyło się do tej pory w grze.
Na wysokim poziomie kształtuje się udźwiękowienie gry, od wiarygodnie brzmiących dźwięków otoczenia, po wpasowującą się w kryminalny i jednocześnie mroczny klimat owego tytułu. Kolejny raz na spory plus zasługuje angielska wersja gry i praca aktorów wcielających się w poszczególne postacie. Szczególnie dobrze wypada tu detektyw miś Ted, który niskim, pełnym cynizmu i skrywanego humoru tonem, buduje odpowiedni nastrój gry.
Bardzo pozytywne wrażenie z odbioru tego epizodu, umniejsza nieco pewien bug, na który udało mi się trafić. Podczas rozgrywki nie weszłam do pewnej lokacji, w której nie wykonawszy czynności, nie zabrałam istotnego dla rozgrywki, w tym wypadku dla zagadki, przedmiotu. Mimo tego gra pozwoliła mi przejść dalej, ale nie pozwoliła mi już do tej lokacji ponownie wrócić. Na mapie, dzięki której się przemieszczałam, owego miejsca już nie było. Na szczęście twórcy nie zdecydowali się na automatyczne zapisywanie gry, dając możliwość zapisywania jej samemu. Można się zatem ratować odpowiednim save'm. Z pewnością kolejne aktualizację naprawią ten błąd, pozwalając graczom cieszyć się płynnością rozgrywki.
Podsumowując drugi epizod, muszę stwierdzić, że mino tej nieprzyjemnej niespodzianki w postaci błędu, grało mi się cudownie, lekko, zabawnie, nieco strasznie, choć zbyt krótko. Część numer dwa, utwierdziła mnie w przekonaniu, że Bear Whit Me, to świetna, wciągająca i przemyślana przygodówka, którą z pełnym przekonaniem mogę polecić każdemu fanowi gatunku i nie tylko.
Bardzo Serdecznie Dziękujemy studiu Exordium Games za udostępnienie nam recenzenckiej kopii gry!
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Wygląda na to, że każdy aspekt tej produkcji ze sobą współgra, widać, że gra ma fajny klimacik i gdy szaruga na zewnątrz to można zabić nią troszkę czas.